Przywrócona do życia po
dekadach obcej dominacji Polska stała się ostatecznie republiką. Los
ustroju nie był jednak na starcie przesądzony, wszak na początku
listopada roku 1918 naczelną władzę w kraju sprawowała instytucja
monarchistyczna – Rada Regencyjna.
Rada Regencyjna Królestwa Polskiego
stanowiła gremium – na początku, ale nie na końcu swojego istnienia –
zależne od dwóch mocarstw zaborczych: Niemiec i Austro-Węgier. Ościennym
twórcom tej instytucji przyświecały proste, wręcz prozaiczne motywacje
polityczne – chęć realizacji Aktu 5 listopada, który miał przekonać
Polaków do zasilania szeregów formacji walczących po stronie „państw
centralnych”. Z czasem jednak, w wyniku błyskawicznie zmieniających się
okoliczności, w tym sytuacji na frontach, Rada Regencyjna zaczęła
przekształcać swoje oblicze, stając się instytucją nie tyle
lojalistyczną, co niepodległościową. Niezmienny pozostał natomiast
jeden, kluczowy i często niedoceniany potencjał ideowy Rady – czynnik
monarchiczny.
Już w samej nazwie Rady zawierała się
bowiem odpowiedź na pytanie dotyczące ustrojowego kształtu niepodległej
Polski. Chociaż przez kilkanaście miesięcy po wrześniu roku 1917
odpowiedź na wiele pytań pozostawała nieznana (nie było na przykład
wiadomo, czy odrodzona Rzeczpospolita będzie niezależna od Berlina bądź
Wiednia czy zaistnieje na powojennej mapie Europy jedynie jako element
układanki znanej jako Mitteleuropa) to jedno było wtedy pewne: Polska
miała być i – co ważne – była monarchią. Regencja to bowiem swoista
forma monarchii funkcjonująca najczęściej albo w okresie małoletności
prawowitego władcy lub niemożności bezpośredniego sprawowania przezeń
władzy albo w sytuacji, gdy trwaniu królestwa towarzyszy brak króla
(vide: Węgry w czasach rządów-regencji admirała Miklósa Horthyego oraz
Hiszpania pod rządami generała Francisco Franco, regenta Królestwa
Hiszpanii).
Do pewnego stopnia porównywalna
sytuacja królestwa bez króla panowała i u nas. Tak, właśnie! Rada
Regencyjna sprawowała władzę w konkretnym państwie, w Królestwie
Polskim. To na tym fundamencie odrodziła się w roku 1918 nasza
niepodległość (mówić o odrodzeniu państwa w tamtym momencie nie sposób,
gdyż ono istniało – co prawda w formie ułomnej i zależnej od obcych
mocarstw, ale jednak).
Co więcej, Rada Regencyjna na tle
innych, licznie powstających w trakcie I Wojny Światowej instytucji
aspirujących do miana organizatorów przyszłego życia państwowego
Polaków, miała jedną cechę, która na początku była ogromną przewagą, by
na końcu stać się utrapieniem i przyczyną porażki – w jej przypadku
można w ogóle mówić o czynniku legitymizacji.
Formalnie Królestwo Polskie,
zajmujące jedynie niewielką część terytorium przedrozbiorowej
Rzeczypospolitej, istniało ciągle od roku 1815, gdy ustanowił je Kongres
Wiedeński. Oczywiście już wtedy kwestia legitymizacji carów do
sprawowania królewskiej władzy nad tym fragmentem Polski pozostawiała
wiele do życzenia, głównie za sprawą schizmatyckiego wyznania Romanowów
(a tak naprawdę dynastii Holstein-Gottorp-Romanow), jednak faktem było,
że rosyjscy imperatorzy, pomimo swoistego zbójeckiego prawa do korony,
aż do ostatniego z nich Mikołaja II, nosili tytuł króla Polski.
Zmienne i burzliwe losy naszej
Ojczyzny w XIX wieku sprawiły, że zakres niezależności, jaką cieszyło
się Królestwo zmalał - od niemal pełnej niepodległości, stopniowo
ograniczanej po powstaniach listopadowym i styczniowym, a wreszcie
wcielenia do Imperium Rosyjskiego jako Priwislinskij Kraj po formalnej
likwidacji jego odrębności administracyjno-prawnej w 1874. Niemniej
jednak petersburski imperator przez całe stulecie wymieniał wśród swoich
licznych godności również tytuł króla polskiego – i to pomimo faktu
detronizacji Romanowów przez Sejm w roku 1831 (z perspektywy
legitymistycznej decyzja polskiego parlamentu nie była wiążąca, jednak
nasza tradycja zawsze mocno wiązała losy tronu z opinią narodu
politycznego).
Po zajęciu tak zwanej Kongresówki
przez „państwa centralne” w roku 1915, ziemie te przeszły pod
administrację Niemiec i Austro-Węgier na zasadzie okupacji (Berlin
zawiadywał częścią północną z Warszawą, Wiedeń – południową z Lublinem).
Formalnie jednak wciąż Królestwo pozostawało częścią władztwa Romanowów
– nawet jeśli dokonana przez Rosjan ewakuacja administracji, przemysłu
oraz ludności znacznie osłabiła „notowania” Petersburga wśród Polaków.
Wiosną roku 1917 abdykował jednak Mikołaj II, ostatni car i zarazem król
Polski, co zmieniło sytuację diametralnie. Rada Regencyjna, powołana na
podstawie patentu o ustanowieniu Władzy Państwowej w Królestwie Polskiem
z 12 września tegoż roku, nie była więc instytucją uzurpującą sobie
nienależne prawa, ale niejako wchodząc w próżnię sankcjonowała stan
faktycznej władzy nad Wisłą. Ostatecznie prawną sytuację terenów
Królestwa Polskiego usankcjonował podpisany przez „państwa centralne” na
początku roku 1918 traktat brzeski, czyli pokój z bolszewicką Rosją.
Kolejnym atutem Rady Regencyjnej było
posiadanie od października roku 1918 bezpośredniego wpływu na polskie
formacje, jakie powstały u boku „państw centralnych”. Polska Siła
Zbrojna, przemianowana na Wojsko Polskie, została zaprzysiężona na
wierność Radzie Regencyjnej. Nastąpiło to kilka dni po ogłoszeniu przez
Radę niepodległość Polski. Tak! To właśnie Rada Regencyjna 7
października roku 1918 dokonała tego aktu powołując się z resztą na
wcześniejszą o dwa dni decyzję „państw centralnych”, które zaakceptowały
propozycje pokojowe amerykańskiego prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona.
Jednym z czternastu punktów owego planu było stworzenie niepodległej
Polski.
„Stajemy na podstawie ogólnych zasad
pokojowych, głoszonych przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, a obecnie
przyjętych przez cały świat, jako podstawa do urządzenia nowego
współżycia narodów” – pisali w proklamującej niepodległość Polski
Odezwie do narodu trzej regenci: Prymas Królestwa Polskiego arcybiskup
warszawski Aleksander Kakowski, prezydent Warszawy książę Zdzisław
Lubomirski oraz przedstawiciel ziemiaństwa hrabia Józef Ostrowski.
Chociaż kilka dni później Cesarz Austrii Karol I (dzisiaj błogosławiony
Kościoła katolickiego) wydał Manifest „Do Moich wiernych Austriackich
ludów”, to po Odezwie Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego było już za
późno, by Habsburgowie mogli zachować swoją władzę w niezmienionym
kształcie, szczególnie, że dokument nie proponował Polakom nic
konkretnego.
W ciągu kilku kolejnych dni Radzie
Regencyjnej przekazana została władza nad administrowaną przez
Austriaków południową częścią Królestwa, zaś sama Rada powołała rząd
Józefa Świeżyńskiego. Gabinet ten był ostatnim rządem Królestwa
Polskiego.
Analizując sytuację z drugiej połowy
października roku 1918 można odnieść wrażenie, że owa monarchiczna
instytucja miała realne szanse, by stać się naczelnym organem
zarządzającym polską niepodległością. Tak się jednak nie stało.
Przełom na frontach nastąpił bowiem w
fatalnym dla idei monarchistycznej momencie. Gdyby do zmiany sytuacji
wojennej albo kryzysu czy nawet rozpadu mocarstw centralnych doszło
wcześniej, zapewne krajobraz ustrojowy Starego Kontynentu wyglądałby
zupełnie inaczej. Niestety pod koniec października, a szczególnie w
listopadzie, chęć do obrony tronów radykalnie zmalała i wszystkie nowe
państwa powstałe w Europie Środkowej na gruzach II Rzeszy Niemieckiej,
Cesarstwa Austriackiego lub Cesarstwa Rosyjskiego – poza Węgrami, w
ostatecznym rozrachunku – przyjęły formę republikańską.
Również w Polsce, w sytuacji rodzenia
się politycznej pustki po powolnej, a potem dynamicznej dekompozycji
mocarstw, najsilniejsze środowiska polityczne - do szpiku kości
demokratyczne, zwróciły się przeciw monarchii uosabianej przez Radę
Regencyjną. Wymierzone w działalność tej konserwatywnej instytucji było
powstanie w Krakowie Polskiej Komisji Likwidacyjnej Galicji i Śląska
Cieszyńskiego, a w Lublinie lewicowego i nawet z nazwy
antymonarchistycznego Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej.
Oba ciała, z założenie niemonarchistyczne, objęły swoim zarządem tereny,
nad którymi Rada albo wcześniej miała władzę (Lubelszczyzna), albo w
oczywisty sposób zarząd nad nimi objąć powinna (Galicja i Śląsk
Cieszyński – habsburskie jeszcze przed 1914 rokiem).
Ostatecznie więc, pozbawiona
szerokiego poparcia mas Rada Regencyjna ustąpiła przed siłami
republikańskimi – bo tak odczytywać należy hucznie dziś świętowaną
decyzję z 11 listopada roku 1918 o przekazaniu władzy wojskowej Józefowi
Piłsudskiemu. 14 listopada lewicowy konspirator (już z tytułem
Naczelnego Dowódcy Wojsk Polskich) otrzymał pełnię władzy politycznej.
Wycofanie się z życia politycznego
Rady Regencyjnej i swoista abdykacja na rzecz socjalisty-
niepodległościowca była uzasadniona obawami o możliwy wybuch w Polsce
rewolucji na modłę bolszewicką, gdyby ster władzy pozostał w rękach
konserwatystów, a pominięte zostałyby stronnictwa lewicowo-robotnicze
oraz ludowo-chłopskie. Podobne obawy żywił z resztą wtedy główny
polityczny przeciwnik Józefa Piłsudskiego, lider narodowej-demokracji
Roman Dmowski, który z obawy przed lewicowym radykalizmem zaakceptował
pełnię władzy umiarkowanego przecież na tle bolszewików późniejszego
Marszałka Polski. Komunistyczna rewolucja w Polsce w roku 1918 mogłaby
doprowadzić do porażki aspiracji niepodległościowych i ponownego
włączenia naszej Ojczyzny w skład wschodniego imperium, tym razem już
nie carskiego, a komunistycznego.
Funkcjonowanie w kraju, w chwili
wybijania się na państwową niepodległość, centralnej instytucji władzy o
charakterze monarchicznym, było doskonałą okazją do połączenia sprawy
narodowej suwerenności z Królestwem Polskim, istniejącym już wcześniej,
ale zależnym od obcych imperiów. Okoliczności społeczne i polityczne
jesienią roku 1918 były jednak ku temu całkowicie nieprzychylne, głównie
za sprawą nastrojów nad Wisłą oraz sytuacji międzynarodowej.
Ostatecznie więc Rada Regencyjna stała się w naszej historii
niespełnioną szansą na restytucję utraconego ustroju.
Michał Wałach