Likwidacja płk. „Bohuna” była
jedynym z priorytetów komunistycznego wywiadu. Chciano go porwać
jeszcze podczas pobytu Brygady Świętokrzyskiej w Czechach – mówi
PCh24.pl dr Wojciech Muszyński, historyk, pracownik IPN, redaktor
naczelny pisma „Glaukopis”.
Jakim żołnierzem i dowódcą był „Bohun”?
Naprawdę nazywał się Antoni Szacki.
Pochodził z Wilna. Walczył jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej,
trafił do niewoli. Do kraju wrócił w 1921 r. W czasie zamachu majowego
jako podchorąży walczył w czasie zamachu majowego po stronie rządu.
Później kontynuował karierę jako
zawodowy wojskowy w 76 p.p. w Grodnie. Wielu oficerów tej jednostki
zasiliło w czasie wojny szeregi NSZ, w tym dowódca pułku płk. Ignacy
Oziewicz. W czasie kampanii wrześniowej już w stopniu kapitana walczył w
składzie Armii „Prusy”. Po 17 września znalazł się na krótko w niewoli
niemieckiej, lecz udało mu się uciec. W czasie okupacji niemieckiej
mieszkał w Zagnańsku pod Kielcami pod przybranym nazwiskiem Dąbrowski.
Mając przed wojną kontakty z
nielegalnym ONR „ABC” przyłączył się do konspiracyjnej organizacji tego
środowiska – Związku Jaszczurczego. Od 1942 był szefem sztabu mjra
„Olgierda”, dowódcy okręgu Kielce NSZ. W sierpniu 1944 r. wyznaczono go
na dowódcę Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Z jego meldunków i raportów
wyłania się postać żołnierza-profesjonalisty. Sprawdził się jako dowódca
dużej jednostki partyzanckiej i cieszył się zaufaniem swoich
podkomendnych.
Brygada Świętokrzyska walczyła zarówno z Niemcami jaki i Sowietami…
Zwalczano obu wrogów: z Niemcami
starano się unikać walk, bo narażały one ludność cywilną. Walkę
przyjmowano albo w samoobronie (jak pod Radoszycami 20 września 1944 r.,
gdzie stoczono bitwę z dużym oddziałem lotników i żandarmów), albo
organizowano zasadzki na szosie, żeby się dozbroić. Niemcy przegrywały
wojnę, nadchodził nowy okupant. Trzeba się było przygotować do walki z
Sowietami i ich forpocztą: podziemiem komunistycznym.
Brygada stała się narzędziem czynnej
dekomunizacji terenu kielecczyzny. Ścigano i likwidowano mniejsze
oddziały komunistycznej Armii Ludowej, stoczono też kilka zwycięskich
bitew z większymi zgrupowaniami, np. pod Rząbcem gdzie rozbito ponad
stuosobową grupę złożoną z sowieckich skoczków, dezerterów z Ostlegionen i polskich komunistów. Kilkudziesięciu Sowietów trafiło do niewoli, a gdy próbowali uciec zostali wystrzelani.
Zaciętość w ściganiu komunistów
wynikała także stąd, że wielu z nich było odpowiedzialnych za napady
rabunkowe na dwory i wsie. Działalność Brygady spowodowała likwidacje
dużych oddziałów AL – pod koniec 1944 r. lotne patrole Brygady, nazywane
żartobliwie „fabrykami grobów dla komunistów”, zajmowały się
wyłapywaniem pojedynczych PPR-owców i likwidacją ich agentury po wsiach.
Łącznie w wyniku działań Brygady, która stoczyła kilkadziesiąt bitew i
potyczek, zostało zlikwidowanych ok. 300 Niemców i ich kolaborantów oraz
zbliżona liczba Sowietów i ich polskojęzycznych sojuszników.
Uciekając przed Sowiecką
ofensywą w styczniu 1945 r. Brygada Świętokrzyska pod dowództwem
„Bohuna”, przemykała pod nosem sił niemieckich. Czy zawarła z nimi
jakiś, choćby tymczasowy, sojusz? Niektórzy mówią wręcz o kolaboracji.
O żadnym sojuszu ani kolaboracji nie
było mowy. Nie udało się niepostrzeżenie przedostać przez linie
niemieckie, nawet mimo panującego wówczas chaosu. Zawarto rozejm z
lokalnym dowódcą, który miał większe zmartwienia, niż walka z polskim
oddziałem, który chciał jedynie przejść dalej.
Później, gdy Brygada znalazła się na niemieckim zapleczu, na terenie przedwojennych Niemiec, nie było już
tak łatwo. Niemcy naciskali na włączenie się jednostki polskiej do
walki z Sowietami. Płk „Bohun” i jego sztab grali na czas. Każdy dzień
zbliżał upadek III Rzeszy, trzeba było udawać dyplomację, bo Niemcy
mieli jeszcze dość determinacji i sił, żeby rozbić Brygadę.
Niemcy składali płk.
„Bohunowi” m.in. ofertę walki po ich stronie przeciwko Armii Czerwonej.
Oferowali szkolenia i broń. Dowódca Brygady wysłał im nawet grupę
żołnierzy, którzy mieli być szkoleni na dywersantów.
To „Bohun” stwierdził, że jako
partyzanci nie nadają się do walki na froncie i potrzebują czasu na
przeszkolenie. Broni żadnej nie dostali, szkolenia się ślimaczyły, bo
Polacy ciągle wynajdowali jakieś przeszkody.
Ale Niemcom nie chodziło o udział
Brygady w walkach – chodziło o efekt propagandowy i polityczny. Domagali
się stworzenia grup desantowych, które miały prowadzić akcję dywersyjną
na zapleczu sowieckim. „Bohun” pozornie się na to zgodził, uznając, że
nie ma innej opcji – chodziło tylko o kupienie czasu. Skoczkowie
otrzymali rozkaz niewykonywania żadnych działań na korzyść Niemców – ich
jednym zadaniem było nawiązanie łączności z Dowództwem NSZ w kraju.
Brygada była potrzebna Niemcom
jeszcze z jednego powodu: wyżsi rangą oficerowie Wehrmachtu i SS chcieli
wmontować ją w tworzoną przez siebie organizację konspiracyjną, która
miała być ich kartą przetargową w rozmowach z aliantami. Dlatego tuż
przed upadkiem Niemiec w marcu i kwietniu 1945 r. wysyłano liczne grupy
spadochroniarzy rumuńskich, ukraińskich, białoruskich. Liczono, że
Amerykanie, będący jak przewidywano w przededniu konfliktu z Sowietami,
dadzą się nabrać na „antykomunistyczna międzynarodówkę” pod przywództwem
niemieckim. Udział Polaków miał tę intrygę uwiarygodniać. Ale się nie
udało, bo w drugiej połowie kwietnia Brygada, która stacjonowała na
Morawach, wymknęła się Niemcom i ruszyła na zachód. Nawiązano kontakt z 3
Armią gen. Pattona. Żołnierze płk. „Bohuna” byli jedynymi
przedstawicielami podziemia niepodległościowego, którzy współdziałali
taktycznie z wojskami alianckimi walcząc z Niemcami w ostatnich dniach
wojny. Wyzwolili wówczas obóz koncentracyjny dla kobiet w Holysovie.
Co się działo z „Bohunem” po tym, jak przeprowadził Brygadę na stronę aliantów i przestał być jej dowódcą?
W sierpniu 1945 r. Brygada została
ewakuowana z zachodnich Czech do amerykańskiej strefy okupacyjnej w
Niemczech. Na jej bazie powstały Polskie Kompanie Wartownicze. Płk
„Bohun” był ich pierwszym dowódcą.
Później osiadł we Francji utrzymując
stały kontakt z byłymi podkomendnymi. Było to tym łatwiejsze, że w 1948
r. kompanie brygadowe zostały rozwiązane, a ich żołnierze ewakuowani do
Francji, gdzie stworzyli paramilitarną straż przemysłową w zakładach o
znaczeniu strategicznym. Ich zadaniem było przeciwdziałanie
komunistycznej agitacji i strajkom. Utworzono kombatancką organizację
„Ogniwo”, która miała skupiać byłych żołnierzy NSZ. Wszyscy nadal
liczyli, że wrócą do kraju z bronią w ręku, wraz z wojskami alianckimi.
Płk. Szackiego komuniści nienawidzili wyjątkowo. Najpierw starali się o jego ekstradycję, a później chcieli go po prostu zabić.
Jeszcze gdy Brygada stacjonowała w
Czechach była próba porwania płk. „Bohuna”. Jego likwidacja stała się
priorytetem dla wywiadu PRL – żył w ciągłym zagrożeniu. W 1950 r. władze
warszawskie zażądały jego ekstradycji, jako „zbrodniarza wojennego”.
Znalazł się we francuskim areszcie, jednak sąd oddalił żądania
twierdząc, że są bezpodstawne i nie poparte dowodami. W jego obronie
wystąpiły licznie byłe francuskie więźniarki z Holysova i
przedstawiciele polskiej emigracji niepodległościowej.
W 1955 r. płk „Bohun” wyemigrował do
Stanów Zjednoczonych. Likwidacji uległo też „Ogniwo”. W stosunkach
wschód-zachód następowało odprężenie, znikła perspektywa wojny z
Sowietami. Ludzie chcieli zakładać rodziny i ułożyć sobie życie. Nie
było dla nich powrotu do kraju, więc duża część pojechała za swoim
dowódca. W Chicago do lat 90. działało koło Stowarzyszenia Polskich
Kombatantów skupiające byłych NSZ-owców. Jego honorowym przewodniczącym
był płk „Bohun”. Zmarł w lipcu 1992 r.
Rozmawiał: Krzysztof Gędłek