Generał Jackson, zwany „Kamiennym Murem” nie
rozstawał się z Pismem Świętym, w życiu codziennym stosował zasady z
Nowego Testamentu, ale z wrogami z Północy walczył według norm starej
Biblii. Kim byli utalentowani, nieszablonowi dowódcy Południa, żyjący do
dziś w amerykańskiej legendzie?
Ponad połowa generałów Konfederacji
zginęła podczas działań wojennych, z czego większość podczas działań
ofensywnych. Generalicja nie była jednorodną grupą. Znajdowały się wśród
nich zarówno osoby posiadające niewolników, jak i zdecydowanie
przeciwstawiające się tej instytucji. Część z nich ruszała na wojnę z
entuzjazmem, jednak secesja często wywoływała również sceptycyzm. Nie
byli bezkrytycznymi piewcami Południa. W godzinie próby uznali jednak,
że ojczyzna wymaga obrony, bez względu na to jakimi prawami by się
rządziła. Chociaż wśród tego grona znalazły się bardzo różne osobowości,
to ich patriotyzm, determinacja i poświęcenie dla sprawy sprawiły, że
Skonfederowane Stany Ameryki dopiero po czterech latach krwawej wojny
ostatecznie upadły.
Kamienny Mur
Thomas Jonathan Jackson miał siedem lat
jak został sierotą. Często wspominał nieszczęśliwe dzieciństwo. Tym
towarzysze broni tłumaczyli jego powagę i brak uśmiechu. W 1842 roku
został przyjęty do West Point. Miał trudności w nauce, ale z typowym dla
siebie zawzięciem ukończył prestiżową uczelnię w 1846 roku z wysoką 17
lokatą. Rok później brał udział w desancie w mieście Vera Cruz podczas
wojny amerykańsko-meksykańskiej. Znalazł się wówczas pod ostrzałem
wespół z innymi przyszłymi przywódcami konfederatów – gen. Robertem Lee,
Josephem E. Johnsonem oraz Pierre’a T. Beauregardem.
Jackson miał dwie wielkie namiętności.
Wojnę i religię. Podczas wojny w jego osobistym bagażu zawsze znajdowało
się Pismo Święte oraz ,,Maksymy” Napoleona. Głęboka, żarliwa wiara
dodawała mu pewności, która emanowała na otoczenie wodza. Żarliwy,
pracowity prezbiterianin miał dość surowe zwyczaje. Nie palił, nigdy nie
pił, stronił od kart. Prowadził surową dietę. Trudno ocenić jego
stosunek do niewolnictwa. Nie był ani jego zwolennikiem, ani zagorzałym
przeciwnikiem. Z pewnością uważał, że należy niewolników traktować
humanitarnie i sprawiedliwie. Przede wszystkim, był całkowicie oddany
sprawie Południa.
Mimo generalskich dystynkcji potrafił
osobiście zataczać działa. Do historii przeszedł jego przydomek ,,Stone
Wall” (Kamienny Mur), który przylgnął do niego po bitwie nad Bull Run. W
trakcie pierwszego wielkiego starcia wojny, kiedy armia konfederacka
cofała się pod naporem Unii na strategicznym płaskowyżu, pojawiła się
brygada Jacksona. W ogólnym chaosie żołnierze pod jego dowództwem
wyróżniali się opanowaniem i dyscypliną. Sam Jackson powoli jechał konno
wzdłuż frontu, nie zważając na ostrzał.
Według pozytywnej wersji legendy konfederacki oficer Barnard Elliott Bee Jr. widząc to, miał zagrzewać swoich żołnierzy do boju słowami: Tam Jackson stoi jak kamienny mur. Postanówmy umrzeć tu dzisiaj, a zwyciężymy. Za mną!
Jednak według drugiego, mniej przychylnego przekazu ten sam oficer widząc domniemaną bierność Jacksona, miał krzyknąć: Popatrzcie na Jacksona, stojącego jak cholerny kamienny mur!
Nie sposób ustalić prawdziwej wersji, gdyż rzeczony oficer poległ tego
samego dnia. Natomiast zwycięstwo w bitwie, zaledwie 40 km od
Washingtonu, uczyniło z Jacksona najsłynniejszego żołnierza
konfederacji, jeszcze zanim rozbłysła gwiazda gen. Lee.
,,Kamienny Mur” zbudował legendę
zwłaszcza kampanią wiosenną 1862 roku, kiedy to jego ofensywa w dolinie
Shenadoah podniosła morale Południa, a także wprowadziła niepokój w
Washingtonie. W ciągu 48 dni Jackson z siłą nie większą niż 17 tys.
związał ponad 50 tys. wojsk federalnych, przebył ponad 1000 km oraz
odniósł przynajmniej pięć ważnych zwycięstw.
Jak to było możliwe? Był niebywale
wymagający nie tylko wobec siebie, ale i podwładnych. Sądził, że sprawa
Południa wymaga ciągłego doskonalenia wszystkich łącznie z szeregowcami.
Gdy miał zadanie do wykonania nie dbał przesadnie o życie swoich,
tudzież federalnych żołnierzy. Gdy w grudniu 1862 zapytano go, co zrobić
z przeciwnikiem odpowiedział: Zabić ich. Zabić każdego człowieka!
Według samego gen. Lee, Jackson miał w życiu codziennym stosować się do
zasad z Nowego Testamentu, jednak wobec swych wrogów walczył według
norm z starszej części Biblii. Generał zmarł 10 maja 1863 r. w rodzinnej
Wirginii na zapalenie płuc, kilka dni po wielkim zwycięstwie
Konfederacji pod Chancellorsville, do którego sam się w wielkiej mierze przyczynił.
Rycerz Południa
Zupełnym przeciwieństwem ascetycznego
,,Stonewalla” Jacksona był generał James Ewell Brown Stuart znany
powszechnie jako ,,Jeb”. Ten najsłynniejszy kawalerzysta Południa
wywodził się z rodziny o militarnych tradycjach. Jego prapradziadek
Alexander Stuart odznaczył się w wojnie o niepodległość, zaś ojciec
Archibald Stuart walczył w wojnie przeciwko Wielkiej Brytanii w latach
1812-1815. Młody Jeb wyróżniał się wrażliwością na punkcie swojego
honoru. Dumny młodzieniec często wdawał się w bójki. Nie przeszkodziło
to jednak w dostaniu się na West Point w 1850 roku. Po czterech latach
nauki Jeb ukończył uczelnię z 13 lokatą na 46 osób. Z łatwością mógł
uzyskać lepszy rezultat, jednak na ostatnim roku specjalnie opuścił się w
nauce byleby tylko trafić do kawalerii, którą już wówczas uważał na
najciekawszą formacje. Kolejne lata życia wypełniła mu służba wojskowa.
Stuart w kwietniu 1861 roku dostał awans
na kapitana armii federalnej, jednak nie był już tym zainteresowany.
Gdy rodzinna Wirginia ogłosiła secesję, jego wybór mógł być tylko jeden.
Co ciekawe, pierwotnym przydziałem Jeba w nowo tworzonej armii miała
być piechota. Szczęśliwie jednak trafił do jednostki Jacksona. Obaj
oficerowie szybko nawiązali wspólny język, dzięki czemu Jeb mógł zmienić
przydział. Okazało się to świetną decyzją. Szarża jego kawalerzystów
pomogła przełamać obronę Unii pod Bull Run. Swoimi zagonami podczas
wojny wiele razy zadziwiał przeciwników jak i konfederatów. Latem 1862
jego rajd pozwolił zdezorganizować tyły Armii Potomaku. Jego
kawalerzyści docierali do Pensylwanii oraz Washingtonu. Z drugiej strony
jego działania podczas kampanii gettysburdzkiej są do dziś przedmiotem
krytyki. Na północy budził zdumienie i panikę, zaś na południu był
postacią niezwykle popularną, w czym niemały udział miała prasa szeroko
rozpisująca się o wyczynach konfederackiej kawalerii. Był w tym element
autokreacji. Stuart wyróżniał się nienagannymi manierami i fantazją.
Jego znakiem rozpoznawczym był kapelusz z kitą.
Upodobanie do oryginalnego umundurowania
sprawiło, że gdy latem 1862 w wyniku zagonu północnej kawalerii stracił
płaszcz i kapelusz, zaproponował federalnemu gen. Popowi zwrot jego
własności w zamian za mundur z kwatery północnego generała, zajętej
przez kawalerię południa.
Stuart „Jeb” pozostał groźnym
przeciwnikiem nawet gdy Unia zdobyła już zdecydowaną przewagę. Nie
zobaczył upadku Konfederacji. Zginął 12 maja 1864, podczas kolejnej
północnej ofensywy na Richmond.
Trzeźwe oko „Starego Piotra’
Urodzony w rodzinie o
anglo-holenderskich korzeniach James Longstreet spędził swoją młodość na
tzw. Głębokim Południu, kolejno w Karolinie Południowej i Alabamie,
czyli w stanach gdzie instytucja niewolnictwa była bardzo silnie
zakorzeniona. W 1833 roku, gdy James miał 12 lat, jego ojciec, również
James, zmarł na cholerę. Jego rolę przejął wuj Augustus, prawnik i
zwolennik nadrzędności praw poszczególnych stanów nad rządem federalnym.
Dziewięć lat później Longstreet ukończył West Point, z mało imponującą
54 lokatą na 56 możliwych. Podczas studiów poznał i zaprzyjaźnił się z
Ulyssesem Grantem, przyszłym wodzem Unii i prezydentem USA. Słabe wyniki
na uczelni nie przeszkodziły w karierze wojskowej. Walczył w Meksyku,
gdzie został ranny podczas szturmu Chaputlepec. W 1861 roku stacjonował w
Nowym Meksyku. Nie był entuzjastą secesji, sądził jednak, że jest ona
uprawniona. W czerwcu 1861 wstąpił na służbę Konfederacji, gdzie z
miejsca został generałem. Okazał się jednym z najświetniejszych oficerów
Południa.
Był obecny pod Bull Run, gdzie jego
spokój i opanowanie wyróżniały się na tle ogólnego chaosu. Wiosną 1862
odznaczył się w obronie Richmond. Latem tego samego roku poprowadził 25
tys. konfederatów w drugiej bitwie pod Bull Run, co było największym
frontalnym natarciem wojny secesyjnej. Był już wówczas dowódcą korpusu
Armii Północnej Wirginii. W grudniu 1862 pieczołowicie przygotował
pozycje Konfederacji pod Fredericsburgiem, co pozwoliło odnieść kolejne
wielkie zwycięstwo nad Unią. Brał udział w większości najważniejszych
bitew konfliktu. Wyróżniał się popularnością wśród żołnierzy, wyobraźnią
i odwagą. Z powodu wybitnego zmysłu strategicznego został najbliższym
podwładnym gen. Lee. Zarazem, gdy był przekonany o swojej racji,
potrafił bronić własnego zdania przed przełożonymi. W przeciwieństwie do
najsłynniejszego generała Konfederacji, uważał, że w zachodniej części
kraju można odnieść przełomowe zwycięstwo w wojnie. Istotnie, jesienią
1863 roku w dużej mierze dzięki Longstreetowi konfederaci odnieśli
wielką wiktorię nad Chicmauga, która nie została jednak wykorzystana.
Loongstreet nie został jednak ikoną
Południa. Generał nazywany ,,Starym Piotrem” miał trudny charakter.
Pokłócił się m.in. z konfliktowym gen. Braggiem. Odegrał dwuznaczną rolę
pod Gettysburgiem. Przeciwstawiał się zresztą konceptowi inwazji na
Pensylwanię. Sądził, że to Północ powinna przeprowadzić bezsensowne i
krwawe ataki, jak pod Fredericsburgiem. Podczas bitwy powiedzieć do Lee:
Generale, byłem żołnierzem przez całe moje życie. Towarzyszyłem
ludziom walczącym w pojedynkę, w drużynach, w kompaniach, regimentach,
dywizjach i armiach i chyba wiem, co żołnierz może. Według mnie nawet
piętnaście tysięcy żołnierzy nie będzie w stanie zdobyć tej pozycji.
Z zgodnie z jego przewidywaniami, frontalny atak południowców zwany
jako ,,szarża Picketta” doprowadził tylko do ogromnych strat i
przegrania bitwy.
Niemniej nie utracił zaufania gen. Lee.
Walczył do samego końca Armii Północnej Wirginii, aż do kapitulacji w
kwietniu 1865. Pomimo niezaprzeczalnego poświęcenia w następnych latach
naraził się na niechęć ze strony byłych towarzyszy broni i mieszkańców
Południa. Krytykowano jego działania pod Gettysburgiem, zastrzeżenia
wobec gen. Lee, znajomość z gen. Grantem i wspieranie polityki
rekonstrukcji. Miano mu również za złe przystąpienie do partii
republikańskiej. Z tych przyczyn wielu obwiniało go nawet o ostateczny
upadek Konfederacji. Zmarł w 1902 roku, jako ostatni z najważniejszych
dowódców sił Południa.
„Mały Powell” – lojalny południowiec, wróg secesji
Przodkowie Ambrosa Powella Hilla już w
połowie XVII wieku wyemigrowali z Anglii do Ameryki. Jego dziadek, Henry
Hill walczył w wojnie o niepodległość. Z wojskiem związany był również
ojciec, Thomas. Młody Ambrose był wobec tego naturalnie zafascynowany
armią. Zwłaszcza interesował się postacią Napoleona, który był wówczas
naturalnym punktem odniesienia dla wojskowych. W 1847 roku, w wieku 22
lat ukończył West Point z 15 pozycją. Podczas lat spędzonych w akademii
zaprzyjaźnił się z Georgem McClellanem, który prowadził ofensywę
federalnej Armii Potomaku na Richmond w 1862 roku. Znał również
późniejszą legendą Południa, Thomasa Jacksona. Nie byli jednak w dobrej
komitywie. Będący mało pobożnym, Hill nie miał tak poważnego stosunku do
życia jak ,,Kamienny mur”. Łatwo się uczył i korzystał z uroków dnia
codziennego. Już podczas studiów, podczas jednej z eskapad do Nowego
Jorku zaraził się chorobą weneryczną. Dolegliwości po rzeżączce odzywały
się w późniejszych latach, osłabiając fizyczne siły oficera. Niemniej
tuż przed wybuchem wojny założył rodzinę. Ojcem chrzestnym jego drugiej
córki-Lucy, został sam Robert Lee.
Hill był przeciwnikiem secesji i
niewolnictwa. Nie miał żadnych niewolników. Wybrał jednak lojalność
wobec swojego stanu. Odznaczył się w walkach 1862 roku, jako pewny i
energiczny dowódca. Nie był jednak wymarzonym podkomendnym. Spory z
Jamesem Longstreetem zaszły tak daleko, iż nieomal doszło do
pojedynku między dwoma generałami. ,,Stary Piotr” nakazał wręcz
aresztować ,,Małego Powella” jak nazywano Hilla.
By uniknąć konfliktów gen. Lee przesunął
go do jednostki Jacksona. Na niewiele się to jednak zdało. Jesienią
1862 roku ,,Kamienny Mur” kazał aresztować Hilla za błędy w dowodzeniu
elitarną ,,lekką dywizją” i niesubordynację. Spór i tym razem
wyjaśniono, jednak personalny konflikt tlił się do śmierci Jacksona w
maju 1863 roku. Sam Hill miał spore zasługi dla sprawy Konfederacji.
Jego działania uratowały południowców od klęski pod Sharpsburgiem,
dzięki czemu armia gen. Lee mogła się bezpiecznie wycofać.
Pod koniec wojny jego stan zdrowia
znacznie się pogorszył. Sam Hill był niewątpliwie patriotą Południa. Nie
chciał zobaczyć upadku Konfederacji. Na początku kwietnia 1865, gdy
koniec wojny zbliżał się wielkim krokami, został trafiony kulą
wystrzeloną przez federalnego piechura. Możliwe jednak, że choroba była
już w tak zaawansowanym stadium, że wolał generał wolał zginąć
żołnierską śmiercią niż umrzeć wyniszczony chorobą weneryczną.
– Marcin Suchacki. Od Cedar Run do Sharburga 1862. Z dziejów walki w Wirginii i Marylandzie.
– Tomasz Toporowski. Żołnierz Południa. Generał. Robert E. Lee (1807-1870).
– Mariusz Rychter. Las Śmierci. Działania w Wilderness 5-6 maja 1864.
– Adam I.P Smith, Wojna Secesyjna.
Za: http://www.nowastrategia.org.pl/synowie-dixielandu/