Dzisiaj po południu (4.06.20) przed Urzędem Miasta w Rybniku miała miejsce
pikieta. Grupa osób domagała się od władz państwowych i samorządowych
reakcji w obliczu dramatów wielu ludzi na kwarantannach. Ich zdaniem nie
powinniśmy mówić o „kwarantannie”, ale „areszcie domowym”.
- Zgromadziliśmy się na pikiecie, by zaapelować do władz państwowych, jak i samorządowych o zajęcie się dramatyczną sytuacją rodzin znajdujących się od wielu tygodni na kwarantannach, a mówiąc wprost – w aresztach domowych – rozpoczął Roman Fritz, organizator pikiety.
Przytoczył kilka świadectw tych dramatów dostępnych w internecie, a o których pisaliśmy na łamach naszego portalu.
- Rodzina pani Agnieszki Smyczek nadal znajduje się w zamknięciu. Wysłała pismo do prezydenta Rybnika, odpowiedzi nie było. Nikt nic nie robi w tej sprawie. Rodzina pozostaje w areszcie domowych. Dzisiaj się dowiedziałem, że udało się dodzwonić do sanepidu. Podobno przyjadą jutro. A dzieci chcą wyjść na powietrze, chcą zobaczyć słońce, deszcz – dodał Roman Fritz.O sytuacji Agnieszki Smyczek i jej rodziny pisaliśmy w artykule >>Rybniczanka: „33 dni jesteśmy uwięzieni we własnym domu”<<
Organizator pikiety wspomniał również o górniku Marcinie i jego ojcu – Stanisławie. W tym przypadku wymazobus przyjechał do nich dopiero po 4 tygodniach próśb, o czym pisaliśmy >>Ojciec górnika: 3 tygodnie siedzimy w domu, nikt nas nie badał<<
Roman Fritz wspomniał też o Oli z Boguszowic, która
zamieściła filmik, by uzmysłowić wszystkim, jak dramatyczna jest
sytuacja rodzin zamkniętych na kwarantannie. Tę historię też opisywaliśmy >>Mieszkanka Boguszowic o dramacie swojej rodziny. „Nasze prawa zostały pogwałcone”<<
- Z drugiej strony sanepid może być bardzo skuteczny. Dowiadujemy się, że pan Piotr - rybnicki przedsiębiorca pojechał do Warszawy na tzw. strajk przedsiębiorców, gdzie został spisany, nie miał maseczki, przyjechał do Rybnika i co się okazało, sanepid wypisał mu 6250 zł grzywny. Ten człowiek próbuje się odwoływać, ale sanepid jest bezduszny – zauważył.
Jak podkreślił Roman Fritz, wszystkie wymienione powyżej osoby nie mają żadnych objawów koronawirusa.
- Mimo to sanepid narzucił drugie badanie, które musi być negatywne. Czy ma się wyrok, czy nie, to trzeba pozostawać w areszcie – dodał.
Organizator akcji kwestionował też to, czy mamy rzeczywiście do czynienia z pandemią.
- Ilość zakażeń koronawirusem – 1 milion na miesiąc – na świecie. Czy to pandemia, czy „pan demon” strachu, głupoty i kłamstwa? Na grupę choruje w sezonie 2-3 miliony Polaków. Kto nazywa grypę pandemią? - zapytał.
Głos zabrał również Tomasz Maron z Jastrzębia-Zdroju. Na co dzień pracuje w firmie górniczej na KWK Pniówek.
- Dzisiaj zebraliśmy się, by powiedzieć o trudnej sytuacji rodzin zamkniętych w domach. Dochodzi też do dyskryminacji górników i ich rodzin. Dwa tygodnie temu wróciłem do pracy po dwóch negatywnych testach. Mimo to rodzina pozbawiona jest świadczeń medycznych, dzieci nie są szczepione – tylko dlatego, że pracuję na kopalni. Mimo że jestem zdrowy, moja rodzina na tym cierpi. W naszym rejonie są lepsi i gorsi. Władze zamiast zajmować się propagandą, powinny zająć się tym, po co zostały powołane – dbaniem o swoich mieszkańców – podkreślił Tomasz Maron.
Pikieta zakończyła się po kilkunastu minutach, wszystkiemu przyglądali się policjanci w kilku radiowozach w okolicy.
Za: https://www.rybnik.com.pl/wiadomosci,pikieta-w-rybniku-wypuscmy-mieszkancow-z-aresztu,wia5-3266-44928.html