„ I dano jej tchnąć dech w
wizerunek bestii, aby wizerunek bestii zarówno mówił, jak i sprawił, że
zostaną zabici wszyscy, którzy by w żaden sposób nie oddali czci
wizerunkowi bestii.” – Apokalipsa Św. Jana (13,15-17)
Apokalipsa ( z greckiego
apokalypsis) znaczy tyle co ,,objawienie” i zwykle ma charakter zapisu
religijnego. Poprzez objawienie należy rozumieć odsłonięcie przyszłości,
a więc Bożej tajemnicy. Bodajże najbardziej znanym autorem utworów
apokaliptycznych jest św. Jan Ewangelista, który doświadczył swojego
objawienia na wyspie Patmos, dokąd został karnie zesłany z Efezu za
rządów Domicjana w 95 roku po narodzeniu Chrystusa. Trzeba też wiedzieć,
że adresatami jego Apokalipsy byli przede wszystkim chrześcijanie z
Azji Mniejszej, nad którymi to roztaczał swą apostolską opiekę z Efezu.
Św. Jan przepowiedział między innymi, że: (13,15-17)
I dano jej tchnąć dech w wizerunek bestii, aby wizerunek bestii zarówno
mówił, jak i sprawił, że zostaną zabici wszyscy, którzy by w żaden
sposób nie oddali czci wizerunkowi bestii.
I wywiera nacisk na wszystkich –
małych i wielkich, i bogatych i biednych, i wolnych i niewolników –
żeby im dano znamię na ich prawą rękę albo na ich czoło. I żeby nikt nie
mógł kupować ani sprzedawać oprócz tego, kto ma znamię – imię bestii
albo liczbę jej imienia.
Oczywiście, pierwsze pytanie,
jakie większość z nas, tzw. niedowiarków, sobie zadaje brzmi: czy można
przewidywać przyszłość? I czy z takiego przewidywania kiedykolwiek coś
dobrego wynikło? Tym bardziej, że na świecie pełno różnych proroków, co
to koniec świata co i rusz przewidują a ostatni to miał być nie tak
dawno, bo na przełomie roku dwutysięcznego. Znam nawet taką polska
rodzinę co sprzedała przed grudniem 2001 i wraz ze swą sektą czekała na
pustyni na Sąd Ostateczny. Tyle tylko, że Sądu nie było, a teraz to i
mieszkać nie maja gdzie, co w rzeczy samej może dla nich oznaczać
swoisty ,,koniec świata”. No, ale na szczęście półgłówki stanowią tylko
ułamek każdego społeczeństwa, choć ostatnio jakby było ich więcej. Poza
tym byle guru jakiejś sekty to nie św. Jan Ewangelista, którego słowa
zostały zapisane w najbardziej poczytnej księdze w historii ludzkości – w
Piśmie Świętym. A zatem, wierzyć czy też nie wierzyć w proroctwa? Czy były przepowiednie, które się sprawdziły?
Ano, królowa biblijnej Saby,
położonej w południowo-zachodniej części Półwyspu Arabskiego (terytorium
pokrywające sie z dzisiejszym Jemenem) trafnie przewidziała nie tylko
dwie wojny światowe , ale także i to, że dzielić je będą jedynie
dziesięciolecia. Poza tym dużą popularność zdobył sobie niejaki Michel
de Nostre-Dame (Nostardamus) lekarz i astrolog francuski (1503-66) na
dworze Karola IX. Ponoć wiele z jego wierszowych przepowiedni (Centuries
astrologiques) juz się spełniło, choć z drugiej strony trudno ocenić,
co się nie spełniło, bowiem ludzie są raczej jednostronni w takich
ocenach. Ponadto każdy coś tam wie o innych przepowiedniach, a najlepiej
ich słuchać późnym wieczorem, przy blasku świec, w gronie ludzi
obeznanych z tematem i w dodatku z talentem gawędziarskim. Niemniej, jak
już wspomniałem, jest różnica pomiędzy najlepszymi nawet gawędziarzem a
Pismem Świętym.
W takim razie, jak sądzę, rozbiór
Apokalipsy św. Jana wypadałoby zacząć od niejakiego D. Rockefellera,
właściciela Chase Manhattan Bank. Tak się bowiem składa, że to właśnie
Rockefeller poprzez swój bank zainwestował wiele milionów dolarów
(poczynając od końca lat sześćdziesiątych) w opracowanie i wdrożenie
kart kredytowych, co było pierwszym etapem na drodze do społeczeństwa
bezgotówkowego. Chodzi oczywiście o to, że dużo trudniej jest
kontrolować czy też zmuszać do współpracy kogoś, kto ma pod poduchą w
domu kilka grubych rolek gotówki. Taki człowiek bowiem kupi sobie co
chce i kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota. Pod warunkiem oczywiście,
że kasjerki w sklepach będą przyjmowały banknoty, co daj Boże, potrwa
jeszcze jakiś czas. I tu, tak przy okazji, staje się oczywiste, skąd w
naszym systemie prawnym (bo nie sprawiedliwości) taka bezgraniczna wręcz
tolerancyjna dla zwykłych rzezimieszków, złodziei, bandytów,
narkomanów, i całej reszty tej kryminalnej hołoty, która tak sprawnie i z
dużym entuzjazmem plądruje nam domy oraz kradnie ciężko zapracowane
pieniądze.
Chodzi oczywiście o pretekst dla
wycofania gotówki z obiegu. I dlatego możni tego świata czyli ,,siły
potężne, a zarazem totalnie amoralne”, nie od dziś dobrotliwie radzą
nam, żebyśmy przestali wreszcie kusić zły los operując w życiu
codziennym gotówką. Lepiej mieć kartę kredytową, która, jeśli nawet
zrabowana, i tak nie zamieni się w pół litra, bo można szybko ją
zablokować jednym telefonem. Z drugiej strony, jakby nad tym dobrze się
zastanowić, to można zadać sobie pytanie: dlaczego bankier Rockefeller
zainwestował tyle pieniędzy w wymyślanie karty kredytowej, a nie w
opracowanie systemu publicznego bezpieczeństwa, co byłoby działaniem nie
tylko znacznie bardziej logicznym, ale i o wiele tańszym? Ano, z tego
co wiem, to dlatego, że nas wszystkich kocha miłością ojcowską. I
dlatego jest tak bardzo zainteresowany dopracowaniem mikroczipa
(bioczip), który, wszczepiony pod skórę, zastąpi nie tylko karty
kredytowe ale nawet i klucze do mieszkania. Dzieje się tak, bowiem
mikroczip jest w stanie wysyłać fale radiowe, które otworzą ci drzwi do
domu, samochodu i kto wie, kiedyś to może nawet do kuchenki
mikrofalowej. Poza tym człowiek nie będzie w stanie się zgubić, nawet
gdyby tego gorąco pragnął. Jakby co, to satelita go namierzy i wyśle
odpowiednią informacje do najbliższego posterunku policji, a oni tam
już będą wiedzieli, co z tym fantem zrobić. I pomyśleć, że to wszystko
zawdzięczamy Rockefellerowi – niby bankier, a jakie dobre serce… Ot,
ludzkie panisko.
Trzeba tu sobie także powiedzieć,
że ,,sily potężne, a zarazem totalne amoralne” nie żałowały pieniędzy
na detale wykończeniowe bioczipu, w tym na techniczne opracowanie zródeł
jego zasilania. Swego czasu zadanie to powierzono dr. Carlowi W.
Sandersowi, wybitnemu specjaliście mikroelektroniki, który odnosił
znaczące sukcesy w projektowaniu mikroskopijnych urządzeń, między innymi
znajdującej zastosowanie w pracy szpiegowskiej. I tu również dr.
Sanders nie zawiódł, bowiem to właśnie jemu przypisuje się palmę
pierwszeństwa w budowie bioczipu. I choć sam po jakimś czasie
zrezygnował z dalszej pracy na tym polu, to jego elektroniczne dziecko
zaczęło żyć na własny rachunek, troskliwie pielęgnowane i udoskonalane
przez następców wybitnego inżyniera, którego talentu użyto przeciwko
nadchodzącym generacjom. Jak bowiem powiedział dr Sanders: Pracując na mikroczipem nie mieliśmy pojęcia, że może on być użyty jako procesor do identyfikacji ludzi.
Nasze dzieło miało służyć ludzkości. (…) Być może nie od rzeczy będzie
tu informacja, ze dr Carl Sanders rozpoczął prace na tym polu już w 1968
roku, kiedy to powiedziano mu, że takie urządzenie ma być wykorzystane
tylko i wyłącznie w medycynie.
Tak więc bioczip, wielkości
ziarnka ryżu, może zawierać wszystkie istotne dla rządzącej elity
informacje o dowolnym osobniku: wiek, numer identyfikacyjny, stan konta
bankowego, kartę zdrowia, informacje podatkową, dane o karalności,
historie rodziny, prawo jazdy, paszport, wraz z wizami, informacje o
wyuczonym oraz wykonywanym zawodzie, adres zamieszkania itd. Bez
bioczipu nie będzie można nic kupić ani sprzedać, bowiem sam proces
dokonywania zakupów będzie zautomatyzowany, pozbawiony elementu
ludzkiego. Wystarczy włożyć rękę lub głowę pod skaner, a ten znajdzie
czip i potrąci nam z konta bankowego sumę, równającą się dokonanym
zakupom.
I bardzo dobrze – zapewne
powiedzą Politycznie Poprawne Barany oraz słudzy Sił Potężnych – bo
życie każdego z nas w pewnym sensie stanie się łatwiejsze. Nie będzie
musiał człowiek wracać po zapomnianą kartę kredytową, a i zakupy może
zrobić kiedy chce; wszak pieniądze ma pod skóra, a nie pod stosem
ręczników w bieliźniarce. Poza tym zostanie uregulowany problem z
kryminalistami, albowiem już się nie schowają przed władzą. W takiej
sytuacji nawet nie będzie sensu uciekać z więzienia. Tyle tylko, że od
momentu wstrzyknięcia bioczipu każdy z nas staje się więźniem, choćby
nawet zdawało mu się, że chodzi wolny po świecie. ktoś może powie: no
tak, ale jak już zapanuje totalny globalizm, gdzie każdy będzie miał
swój numer i swoje, z góry zaplanowane miejsce w społeczeństwie, nie
będzie więcej wojen światowych, a nawet lokalnych konfliktów zbrojnych,
które czasem bywają wyjątkowo okrutne. I pozornie wygląda to na prawdę.
Tylko tyle, że zdecydowana większość konfliktów zbrojnych, przynajmniej
od czasu rewolucji we Francji, poprzez obie wojny światowe aż po
dzisiejsze czasy Kosowa, Iraku, Sudanu, Nikaragui itd. była i dalej jest
planowana przez pewną grupę ludzi, dla których niewypowiedziane
cierpienia milionów znaczą tyle co splunąć. I to właśnie ci ludzie czy
też słudzy szatana, jak mówią niektórzy, chcą nas skatalogować w jednym,
jedynym celu – by zapewnić sobie nad nami niczym nie ograniczoną
kontrolę, a co za tym idzie, absolutną bezkarność. A po co jacyś ludzie
ciężko pracują i wydają biliony, żeby sobie to zapewnić, to już chyba
czytelnikom nie musze mówić, bowiem nie od dziś wiadomo, że bezkarność
jest rajem dla kryminalistów. Dlatego, jak powiadam, część społeczeństwa
wierzy głęboko, że mamy tu do czynienia z dziećmi szatana i nawet, na
poparcie swego zdania, są w stanie przedstawić odpowiednie passusy z
Biblii. Ja osobiście nie jestem tego całkiem pewien, choć jeśli uznać
absolutne zło za wymysł szatana, to rzeczywiście ci ludzie są wprost z
piekła rodem.
Cóż bowiem, tak naprawdę, można
osiągnąć przy pomocy mikroczipu, wszczepionego pod skórę człowieka? Po
pierwsze, jak już wspomniałem. lokalizować człowieka z dokładnością do 1
metra. Poza tym zabijać nieprawomyślnych, chorych, ułomnych, inwalidów,
starych ludzi czy też zupełnie normalnych, w celu kontroli populacji.
Wiem, że zakłócania pracy serca i mózgu zostały juz przetestowane na
zwierzętach, kiedy to absolutnie zdrowe krowy, po wysłaniu odpowiedniego
sygnału, zdychały w ciągu kilku minut. Zresztą sam dr Carl Sanders
mówił o tym publicznie, iż pod koniec jego pracy nad mikroczipem okazało
się, że jest on w stanie, poprzez wysłanie odpowiednich fal radiowych
wewnątrz organizmu, gwałtownie podwyższać stężenie adrenaliny we krwi.
Poza tym, jak to już proroczo przewidział św. Jan, bez bioczipa człowiek
umrze z głodu gdzieś na śmietniku, bo altruizm będzie prawdopodobnie
karany wyjątkowo surowo; na pewno podobnie jak pomoc udzielana Żydom w
Polsce podczas hitlerowskiej okupacji. Zaś co do wpływu bioczipu na
pracę mózgu, to wygląda na to, iż w tej chwili głównym problemem, nad
którym pracują pozbawieni sumienia naukowcy, jest opracowanie takiej
emisji fal elektromagnetycznych, która by programowała szare komórki do
takiego stopnia, iz by nie przyszło nam do głowy, by wydłubać sobie to
małe świństwo z ciała.
Ciekawostką jest jeszcze,
dlaczego zdecydowano sie wszczepiać bioczip na wierzchu prawej dłoni lub
czole. otóż chodzi o źródło zasilania, rodzaj samoładującej się litowej
baterii. I tak dr Sanders opatentował miniaturowy akumulatorek, który
ładuje się pod wpływem zmian temperatury ciała w czasie wysiłku
fizycznego. I co ciekawe, dwa miejsca na ludzkim ciele, gdzie te zmiany
temperatur są najwyższe, to właśnie wierzch prawej dłoni oraz czoło na
linii włosów. I jak tu nie wierzyć przepowiedniom? Z drugiej strony,
przyszłość rodzaju ludzkiego póki co maluje się w tak czarnych barwach,
że większość utworów apokaliptycznych się sprawdza. Tym bardziej, że
możnai dzisiejszego świata mają swoiste poczucie humoru i na przykład
superkomputer w Belgii, zdolny skatalogować każdego człowieka na
świecie, nazwali ”BEAST” – Brussels Electronic Accounting Surveying
Terminal. „BEAST” istnieje już od co najmniej 1975 roku i aż strach
pomyśleć, jak od tamtego czasu został, na nasze nieszczęście
udoskonalony.
W świetle tego wszystkiego, co tu
już napisałem, staje się też zupełnie zrozumiałe, skąd u części
rządzących elit i moralnych prostytutek z mediów taka zapiekła nienawiść
do Pani Pauliny Hanson. Nie chodziło wcale o Aborygenów, Azjatów czy
też o brak tolerancji; rzecz w tym, że Pani Paulina proponowała nam
powrót do normalności. Do starych, dobrych czasów, kiedy to wymiar
sprawiedliwości chronił uczciwych obywateli, nie bandytów, dzieci uczyły
się szacunku dla starszych oraz dobra publicznego, rodzina była
podstawa niezależną, a politycznych hochsztaplerów zanurzano w beczce ze
smołą, a potem tarzano w pierzu. I właśnie ta normalność jest dla
dzieci szatana największym zagrożeniem, bowiem jak to już pisałem
wielokrotnie, globalizacji nie da się w żaden sposób zmieścić w naszej
łacińskiej cywilizacji. Można ją zbudować tylko na gruzach i ruinach
naszego duchowego dziedzictwa.
Tak więc, drodzy państwo, na naszych oczach sprawdza sie Apokalipsa św. Jana. Sprawdza się też to wszystko, co napisał George Orwell w książce „1984”, ale o tym już przy następnej okazji.