Mińska filia zarejestrowanej w USA firmy PandaDoc była używana w celu
finansowania akcji protestu białoruskiej opozycji. Pieniądze były
przelewane z USA na konto organizacji „Ośrodek obrony praw kobiet”.
Zamierzano przelać $12.5 tys. „Ośrodkowi”, po 1,5 tys. miesięcznie.
Według tego schematu PandaDoc zdążyła przelać około 3 tys. dolarów. Żona
dyrektora biura białoruskiego firmy była członkiem zarządu Ośrodka,
który po wybuchu protestów zaczęło organizować tzw. „marsze kobiet”.
W ubiegłym tygodniu zostali zatrzymani dyrektorzy filii białoruskiej PandaDoc Dmitrij Rabcewicz i Wiktor Kuwszynow.
Wcześniej założyciel firmy PandaDoc Nikita Tiepłouchow apelował w
mediach społecznościowych do funkcjonariuszy służb mundurowych, by się
zwalniali. Osobom, które porzuciłyby służbę w resortach siłowych, było
obiecywane wsparcie finansowe.
Firma PandaDoc, produkująca oprogramowanie, została założona w roku
2011 w USA przez dwóch migrantów z Białorusi. Siedziba firmy znajduje
się w San Francisco.
(na podst. tass.ru/opr. Eugeniusz Onufryjuk)
Komentarz Redakcji: Ta sytuacja pokazuje, że
jankeski kapitał w kraju, zresztą jak i jankeskie ambasady, ociera się o
działalność agenturalną. W 2018 roku Departament Stanu USA próbował
przekazać „Ośrodki obrony praw kobiet” 19 tys. dolarów. Ten przelew
został zablokowany przez Departament ds. działalności humanitarnej
Białorusi. Po kilku miesiącach dyrektor ds. finansów firmy, który jest
rezydentem USA, zwrócił się do filii białoruskiej z poleceniem wykonywać
przelewy na rzecz wyżej wspomnianego ośrodka. Ten przykład pokazuje, że
w warunkach upadku jednobiegunowego ładu światowego, amerykański, a
szerzej zachodni, kapitał stanowi ewentualne źródło poparcia działań
antypaństwowych i jeden z ośrodków koncentracji wrogiej agentury.