Już po raz drugi od czasu wybuchu w porcie w Bejrucie do Libanu
przybył francuski prezydent Emmanuel Macron. Wezwał on po raz kolejny
libańskich polityków do wdrożenia odpowiednich reform, strasząc
jednocześnie sankcjami za brak zmian w polityce wewnętrznej. Macron
dosyć niespodziewanie podkreślił też, że Hezbollah jest częścią narodu
libańskiego, który wybrał jego polityków do parlamentu.
Warto przypomnieć, że eksplozja w bejruckim porcie miała miejsce już
prawie miesiąc temu. Oficjalnie miało zginąć w niej blisko 190 osób, co
jest obecnie przedmiotem śledztwa ze strony libańskiej prokuratury.
Dzień po tej tragedii do stolicy Libanu przybył wspomniany Macron. Już
wówczas zapewniał on o francuskiej pomocy dla Libanu, uzależniając ją
jednak od reform ze strony tamtejszej sceny politycznej.
We wtorek francuski prezydent znów przybył do Libanu, a jego wizyta
zbiegła się ze stuleciem powstania Wielkiego Libanu, czyli francuskiego
terytorium mandatowego. Tym razem Macron przeprowadził dużo szersze
konsultacje polityczne, stąd spotkał się nie tylko z libańskimi
władzami, ale także przedstawicielami głównych bloków politycznych.
Podczas rozmów Macron ponownie wzywał libańską klasę polityczną do
przeprowadzenia odpowiednich reform. Oczekuje on więc, że przedstawi ona
harmonogram zmian i przeprowadzenia nowych wyborów parlamentarnych w
terminie od sześciu do dwunastu miesięcy. Kluczowe mają być jednak
następne trzy miesiące, dlatego francuska głowa państwa zapowiedziała,
iż w razie braku jakichkolwiek działań konieczne będzie przejście do
systemu sankcji.
Macron spotkał się w Bejrucie nie tylko z władzami Libanu, lecz
również przedstawicielami największych bloków politycznych. Wśród nich
znalazł się Mohammad Raad, szef klubu parlamentarnego Hezbollahu.
Francuski prezydent podkreślił więc, że Partia Boga jest częścią narodu
libańskiego, współpracującą zresztą z innymi ugrupowaniami.
Za: http://autonom.pl/?p=32996