W następstwie działań podjętych w Belgradzie i Pristinie przez Richarda Grenella, mianowanego w październiku 2019 r. specjalnym przedstawicielem prezydenta USA do Serbii i Kosowa, prezydent
Serbii Aleksandar Vučić i premier Kosowa Avdullah Hoti podpisali 4.
września w Waszyngtonie dokumenty zatytułowane „Normalizacja
Gospodarcza”. Podpisanie porozumienia planowano pierwotnie na
27. czerwca, szczyt nie odbył się jednak w zaplanowanym terminie z
powodu uznania prezydenta Kosowa Hashima Thaçiego za winnego zbrodni
wojennych. A. Vučić i A. Hoti podpisali dokumenty w obecności prezydenta
USA Donalda Trumpa, który podpisał list gratulujący obydwu bałkańskim
przywódcom osiągnięcia porozumienia. Na spotkaniu nie był obecny R.
Grenell, co wskazuje na teatralny charakter szczytu i nikłą wartość praktyczną podpisanych dokumentów.
Brak korzyści dla regionu
W odniesieniu do stosunków dwustronnych Belgradu i Pristiny
nie zmieniają one niemal nic, zawierając jedynie stwierdzenia odnoszące
się do usprawnienia transportu drogowego i kolejowego; uczestnictwa w
obejmującej Bośnię i Hercegowinę, Serbię, Czarnogórę, Macedonię i Kosowo
tzw. strefie mini-Schengen; usprawnienia funkcjonowania istniejącego
już przejścia granicznego w Merdare; współpracy w zakresie
administrowania zasobami wody z położonego na pograniczu
serbsko-kosowskim sztucznego zbiornika Gazivode, poszanowania
mniejszości religijnych i ich obiektów kultu itp. Tego rodzaju koncesje
Belgrad i Pristina poczyniły wobec siebie już wcześniej i szczyt
waszyngtoński nie wprowadził tu żadnej nowej jakości. Jedynym konkretem
jest zobowiązanie Serbii do zawieszenia na rok wysiłków dla powstrzymania uznania Kosowa przez społeczność międzynarodową,
oraz zobowiązanie Kosowa do wstrzymania na rok starań o przyjęcie do
kolejnych organizacji międzynarodowych, pod czym należy rozumieć przede
wszystkim starania o przyjęcie do ONZ.
W tym sensie szczyt waszyngtoński wydaje się być przede wszystkim politycznym teatrem, mającym podnieść popularność D. Trumpa przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, jako przywódcy zdolnego wymuszać nawiązanie pokojowych stosunków pomiędzy dotychczas zwaśnionymi stronami. Propagandowy wymiar szczytu
podkreślony został dodatkowo przez fakt, że przywódca USA podpisał swój
dokument siedząc za masywnym biurkiem, podczas gdy politycy z państewek
bałkańskich zajęli miejsca za małymi stoliczkami. W odniesieniu do
strony serbskiej podpisanie porozumienia nie da się ocenić inaczej niż
jako jej hańbiące upokorzenie, bo tym jest zgoda na nominalnie
tymczasowe zaniechanie kampanii dla nieuznawania Kosowa. Pristina
natomiast na wstrzymaniu zabiegów o przyjęcie do ONZ nie traci, czas
bowiem działa na jej korzyść.
Korzyści dla Żydów
Dużo ważniejsze niż odnoszące się do
dwustronnych stosunków Serbii z Kosowem są zapisy podpisanych dokumentów
odnoszące się do państwa zupełnie niezwiązanego z regionem: Izraela. Pristina i Izrael zobowiązane zostały do wzajemnego uznania swych państwowości i nawiązania stosunków dyplomatycznych, zaś Serbia zobowiązała się przenieść swoją ambasadę i przedstawicielstwa handlowe z Tel Awiwu do Jerozolimy.
W ten sposób, Serbia stała się pierwszym państwem europejskim które
przeniosło swoją ambasadę do Jerozolimy, Kosowo zaś, które również
zobowiązało się do ulokowania swojego przedstawicielstwa dyplomatycznego
w Jerozolimie, będzie pierwszym państwem islamskim które dokona takiego
kroku. Serbia i Kosowo zobowiązały się dodatkowo do uznania Hezbollahu, włącznie z jego przedstawicielstwem politycznym, za organizację terrorystyczną. Belgrad i Prisztina zobowiązane zostały również do przekazania Żydom z USA pożydowskiego mienia bezspadkowego.
W przypadku Kosowa, uznanie
dyplomatyczne ze strony Tel Awiwu zwiększa liczbę podmiotów uznających
twór ze stolicą w Pristinie za państwo, jest zatem korzystne. W
przypadku Serbii, jest dokładnie przeciwnie: przeniesienie ambasady i
pozostałych biur do Jerozolimy oraz uznanie Hezbollahu za organizację
terrorystyczną skonfliktuje Belgrad z większością świata muzułmańskiego oraz pogorszy jego stosunki z UE,
która za organizacje terrorystyczne uznaje jedynie militarne komponenty
Hezbollahu, jednak nie jego komponentę polityczną. Zgoda na przekazanie
pożydowskiego mienia bezspadkowego podmiotom występującym w USA z
roszczeniami do niego, to zaś nic więcej jak zezwolenie na rabunek przez USA serbskiego majątku narodowego.
Dotychczas, w świecie islamskim
państwowość kosowską uznawały jedynie państwa klienckie USA i ich
podwykonawców w bloku atlantyckim: monarchie Półwyspu Arabskiego,
rządzony przez laicką oligarchię wojskową Egipt, nominalne rządy Jemenu i
Libii, finansowany do niedawna przez Arabię Saudyjską Pakistan,
zbrojony przez Izrael Czad, satelickie wobec Francji Niger i Mauretania,
okupowany do niedawna przez USA Afganistan, a także Turcja w przypadku
której jest to element jej własnej polityki penetracji obszaru
bałkańskiego. Państwa zaangażowane w poparcie sprawy
palestyńskiej i kojarzone zarazem z opcją antyimperialistyczną nie
uznawały założonego przez jankesów na wyrwanej Serbom kolebce ich
macierzy Kosowa. W wyniku prosyjonistycznej wolty Belgradu
postawa ta może ulec szybkiej i niekorzystnej dla Serbów zmianie.
Uznająca skądinąd państwowość kosowską Ankara już
zdążyła skrytykować Belgrad i Pristinę za zamiar umieszczenia swoich
ambasad w Jerozolimie, słusznie określając to „otwartym pogwałceniem
prawa międzynarodowego”.
Korzyści dla jankesów
Serbia i Kosowo zobowiązały się również w „Normalizacji Gospodarczej”do niedopuszczenia do swoich rynków telefonii komórkowej 5G „niegodnych zaufania dostawców”, pod którym to określeniem należy rozumieć chińską kompanię Huawei. Oznacza to oddanie przez A. Vučicia serbskiego rynku telekomunikacyjnego jankesom, podobnie jak odnośne paragrafy porozumienia przekazują serbską infrastrukturę komunikacyjną i energetyczną,
w tym bezpieczeństwo portów lotniczych i dostaw wody ze zbiornika
Gazivode, pod kontrolę US International Development Finance Corporation,
Export-Import Bank of the United States, oraz Departamentu Energii USA.
Zrodzić to musi jednostronną zależność Belgradu od Waszyngtonu i zarazem pogorszyć stosunki Serbii z będącymi dotychczas dla niej oparciem Chinami (m.in. wybudowana przez Chińczyków kolej Budapeszt-Belgrad, mająca być elementem korytarza transportowego Budapeszt-Belgrad-Skopje-Ateny-Pireus w ramach Inicjatywy Pasa i Szlaku).
Do tyleż smutnych co przede wszystkim
obleśnych i dających dobitne świadectwo o patologicznej naturze „Pax
Americana” (oraz fałszywości nadziei pokładanych przez prawicę w D.
Trumpie) zobowiązań powziętych przez Belgrad i Pristinę należy dekryminalizacja homoseksualizmu.
Uprawianie sodomii jest oczywiście legalne w Serbii (a zatem również i w
Kosowie) już od 1994 r., zarazem jednak zarówno wśród Serbów jak i
kosowskich Albańczyków homoseksualizm powszechnie postrzega się jako
zboczenie a epatowanie nim jako zgorszenie i zjawiska te wzbudzają
powszechny społeczny sprzeciw, wzmacniany dodatkowo przez stanowisko
duchowych prawosławnych i kaznodziejów muzułmańskich. Serbia w 2006 r.
unormowała ponadto konstytucyjnie charakter małżeństwa jako związku
mężczyzny i kobiety. Należy się zatem spodziewać, że pod pretekstem
zobowiązania do „dekryminalizacji homoseksualizmu” wymuszać się
będzie obecnie zarówno na Serbii, jak i jej zbuntowanej prowincji,
aktywną „walkę z dyskryminacją” zboczeńców i zaspokajanie ich kolejnych
roszczeń np. dotyczących możliwości zawierania małżeństw i adopcji
dzieci.
W odniesieniu do dwustronnych stosunków serbsko-kosowskich, szczyt waszyngtoński ironicznie podsumował prof. Eric Gordy
z Univeristy College London: „Ostatecznie, trzech aktorów, wszyscy o
wątpliwej legitymizacji, stworzyli porozumienie nie będące
porozumieniem, które zmienia niewiele, poprawia również niewiele, i może
być łatwo ignorowane w tym, co niesie złego. Pokazali także, że gotowi
są podporządkować długofalowe potrzeby Serbii i Kosowa krótkoterminowym
planom partacza, który prezydentem będzie również krótkoterminowym. Było
to kiepskie przedstawienie, okraszone patosem, ale pozbawione
kierownictwa”. Innymi słowy, mieliśmy do czynienia z kolejną komedią
objazdowego teatrzyku D. Trumpa, w poprzednich sezonach organizującego
już podobne przedstawienia z udziałem polityków koreańskich i
bliskowschodnich.
Szczytu waszyngtońskiego nie należy jednak lekceważyć, jest on bowiem symptomem systemowej i demoliberalnej degeneracji serbskich elit politycznych i tamtejszej sceny politycznej, analogicznie zresztą jak w sąsiedniej Macedonii, a być może też na dłuższą metę w Czarnogórze. W szeroko pojętym wymiarze cywilizacyjnym i geopolitycznym państwa te w ostatnich latach całkowicie uległy Zachodowi,
godząc się na bezprecedensowe poniżenie i narodową hańbę. W tym sensie
Alaksandra Vučicia porównać można do Andrzeja Dudy, a jego Serbską
Partię Postępową (Српска напредна странка, SNS) uznać za lokalny odpowiednik PiS.
Ronald Lasecki
Za: https://xportal.pl/?p=37405&fbclid=IwAR3kL-lgp5SNoRYC8ayyAe43FvjOosf1od7YNYQStVstiqbft7JSAdSqMiQ