Tak, ja
wiem. Mają już wszyscy dość tego COVIDa. Tylko czemu jakoś bardziej
pisania o nim, w tym zwłaszcza krytyki bezsensownych i chaotycznych
działań rządu, a mniej… tych właśnie działań? Nie, no ja wiem: "Dajcie już spokój, przecież obostrzenia z czasem spowszednieją..." – bywamy pocieszani. No dobrze, ale spowszednieją i znikną – czy spowszednieją i zostaną, bo to jednak nie to samo?
Fałszywy środek, pozorny kompromis
Za postawę środka – uważają się dziś ci, którzy powtarzają "Oj,
już mamy dosyć tych co tylko mówią o koronawirusie! Jedni ciągle za,
drudzy robią zagadnienie, że przeciw – ponosi się parę minut w sklepie i
autobusie, wielkie mi co, banda radykałów…". Dlatego właśnie post-solidarność, post-komuna i ogólnie post – rządzą nami tyle czasu. Bo ludzie myślą, że uległość i przyjmowanie 99,9% nakazów i zakazów – to kompromis, centrum, zdrowy środek i unikanie ekstremizmów. Aby gorzej nie było…! Tymczasem, jeśli alternatywa wygląda tak:
1. nosić maskę,
2. nie nosić maski
– to jak ma wyglądać "zdrowy środek" i "kompromis"? Nosić maskę na jednej dziurce od nosa[i]?
Narzekający "dajcie nam spokój, wkładamy dla świętego spokoju, a jak się wam nie podoba, to przecież możecie jeździć do sklepu do Bydgoszczy" – już dali sobie wmówić perspektywę, że sam idiotyczny nakaz i krytykowanie go, to dwie skrajności, podczas gdy "rozsądnym kompromisem"
jest… pokorne dostosowanie się do nakazu. A przecież elementarna logika
podpowiada, że kompromisem mogłyby być co najwyżej maseczki dla
chętnych, nie obarczone groźbą sankcji i kar. Wtedy rzeczywiście nie
byłoby się o co spierać i nie byłoby przeszkód dla pogrążenia się w
kompromisowej gnuśności.
Nie będzie polskiej drogi do COVIDyzmu?
Zamiast takiego, iście salomonowego
rozwiązania (czyli maseczek dla chętnych i zniesienia pozostałych
regulacji, za wyjątkiem rzecz jasna leczenia chorych i kwarantanny już
zarażonych) pocieszamy się jak możemy, np., że "może tam na
Zachodzie, to jest źle, ale u nas już odpuszczają, dużo ludzi bez masek
chodzi, w wielu sklepach się już tak nie czepiają..." itd. Niestety, wszystko wskazuje, że "pokonanie pandemii" jest trudne, by nie rzecz niemożliwe tylko w jednym państwie. Oczywiście, sukces byłby wynikiem unikalnej skuteczności TEGO rządu itd.
– ale jednak jakiekolwiek informacje z zagranicy: o ponownych
lockdownach, jakichś dodatkowych obostrzeniach, o wprowadzeniu w
Lichtensteinie obowiązku chodzenia w garnkach na głowie, o miliardach
trumien z martwymi Andorczykami itp. – od razu wywołałyby i w Polsce
reakcję typu "A czemu nie u nas?! Co władza ukrywa?! Siebie to pewnie ratują! A NAS CHCĄ ZABIĆ!". I jedni znowu napędzą drugich, tak jak w lutym i w marcu, bo na psychozę COVIDIĘ nie ma kwarantanny ani granic. Fakt
zaś, że w sprawę zaangażowane są już całkiem duże pieniądze i interesy –
tym bardziej wyklucza jakąś wyraźną odmienność polskiej drogi do
COVIDYyzmu.
Nie jest też aż tak istotne czy ludzie
chcą jeszcze słuchać o COVIDZIE, czy wolą nie słuchać, za to być
posłusznymi. Ważniejsze, że same regulacje wciąż istnieją i pączkują.
Czy warszawska ulica żyła na co dzień polowaniem na Ibn Ladena?
A obostrzeniom na lotniskach i inwigilacji poddają się wszyscy potulnie
do tej pory… Jasne, od początki taki scenariusz też zakładano – że nikt
obostrzeń nie wycofa, tylko zamrą przez nieużywanie. Tak bardzo po…
polsku. Sęk w tym, że w materiałach medycznych i w prawie stanowionym –
temat wcale nie zdechł. A wprost przeciwnie, z takiego choćby LGBT
recesji i bezrobocia nie będzie, a z COVIDA a juści. A zatem, obawiam
się, że założenie "Zachód temat kręci, a Polin odpuści, bo taki jest powstały z kolan!" – nieco… grzeszy optymizmem.
Sami sobie nałożyliśmy ten kaganiec
Nawet zresztą na wewnętrznym podwórku
zakończeniu całego tego ambarasu nie służy nadmierna jego polityzacja.
Mam oto znajomych, sympatyków tzw. demokratycznej opozycji, którzy w
szczycie lockdownu potrafili w jednym wpisie oburzyć się, że lockdown
(czyli PiS) niszczy gospodarkę, a równolegle w drugim płakać, że
poluzowanie zasad (przez PiS) nas pozabija. Tymczasem wiemy już
przecież, że wszystkie główne partie z całą tą histerią poradziłyby sobie tak samo – czyli wcale.
Niestety bowiem, wszystko wskazuje na to, że rządy (tak jak i banki) –
tylko wykorzystały wpychającą im się w ręce możliwość, przy czym
niektóre (jak zwłaszcza polski) – zrobiły to wyjątkowo niezgrabnie,
uciążliwie i nieudolnie, bo wszystko tak robią. Sam kaganiec jednak – nałożyliśmy sobie sami, nie wierząc w tłumaczenia co to jest odporność stadna, wpadając w panikę na sam dźwięk słów "80 proc. zarażeń", wietrząc spisek spisków i ukrywanie przez elity prawdy o końcu świata. Jest dzieckiem Hollywood COVIDioza,
to skutek naszych własnych lęków, alienacji, nieufności wobec rządów
(skądinąd generalnie słusznej, ale w tym przypadku stanowiącej pułapkę w
pułapce). Tak bardzo uciekaliśmy od konspiracji, tak bardzo baliśmy się
prawdy – że sami wymyślimy sobie spisek i lęk pierwotny, a największy:
przed zarazą niszczącą ludzkość. I sami zobowiązaliśmy władze, by nas
chroniły, co jest zadaniem – przyznajmy – niewykonalnym, bo przecież
zagrożenie tak dobrze, jak nie istnieje. A najtrudniej przecież jest wypędzić spod łóżka tego stracha, którego tam nie ma…
Przeciwlogiczność i zawieszenie niewiary
No tak, ale skąd wiemy, że go nie ma? Przecież "Jak
możesz twierdzić, że jakiś zdrowy rozsądek ci mówi, że nie umrzemy
wszyscy na COVIDA?! Jesteś Wybitnym Epidemiologiem Z Rządu?! Nie, to nie
możesz wiedzieć, żadnego rozsądku nie ma, to teoria spiskowa!". Ach, już wiem skąd znam te reakcje! Jak to szło…: "Skąd możesz wiedzieć, że zamknięcie wszystkich fabryk spowoduje bezrobocie?! Nie jesteś Wybitnym Ekonomistą jak Balcerowicz ani Zachodnim Ekspertem jak Sachs!". Nikt nie jest tak podatny na kłamstwo i ogłupienie, jak ci potrzebujący "ekspertów", by myśleli i decydowali za nich…[ii]
W ogóle wielką siłą propagandy COVIDowej – jest jej PRZECIWLOGICZNOŚĆ. Oto po przeszło siedmiu miesiącach widać dokładnie nie tylko NIEWSPÓŁMIERNOŚĆ stosowanych środków – ale i równolegle ich NIESKUTECZNOŚĆ,
jeśliby celem miało być całkowite wyeliminowanie wirusa czy zupełne
powstrzymanie zarażeń. Każdy zdrowy umysł wyciągnąłby więc z tego
wniosek, że skoro regulacje nie działają – to należy się ich pozbyć. COVIDIANIE mają jednak i na to odpowiedź. To nie ich strategia jest zła, to "ludzie się nie stosują" – i
dlatego nie działa! Jak wymienić tych wadliwych ludzi na innych –
koronawirusowcy jeszcze nie podają, ale bądźmy spokojni, z pewnością coś
wymyślą. W końcu czego jak czego, ale głupich pomysłów to im nie
brakuje…
I dlatego właśnie, na rany COVIDA – przestańmy tych wariatów o cokolwiek pytać! Nimi kieruje logika lustra.
Kiedy sobie śmieszkowaliśmy czemu wirus zabija w obuwniczym, a w
spożywczym nie – wprowadzili maski w sklepach. Teraz pokazywanie im
pełnych knajp nie powadzi do zdjęcia obostrzeń z handlu, tylko do
objęcia nimi gastronomii. Ja wiem, że pytanie czemu wirus jest
śmiercionośny na banknocie, ale już nie na jabłku czy kanapce – jest
bardzo zabawne i dodatkowo podkreśla absurdalność zakazów. Ale oni bez
cienia uśmiechu w odpowiedzi prędzej zakażą jedzenia w ogóle – niż przyznają, że to co wyczyniają było i jest bez sensu.
A że jest bez sensu wiemy z kolejnych
objawów stawiania na głowie nie tylko już elementarnej logiki, ale
nawet… epidemiologii. Bo gdzie tu zgodność z jakąkolwiek nauką, gdy dla
zmniejszenia i tak niewielkiego prawdopodobieństwa zarażenia, jeszcze
mniejszego prawdopodobieństwa zachorowania i znikomej możliwości
pojawienia się powikłań w niewielkich, łatwych do określenia i odrębnego
traktowania grup ryzyka – WSZYSCY muszą STALE być poddawani regulacjom, w tym m.in. nosić maski w sytuacjach nie generujących w praktyce żadnego zagrożenia dla nikogo[iii]?
Zaczynamy się urządzać w…?
Co zaś jest jednym z wielu znaków, że to
wariactwo może nigdy się nie skończyć? Nie tylko zamaskowane dzieci w
szkołach, ale także trzy- czy czterolatki różowiutkich, śliczniutkich
maseczkach poprawianych przez gruchające zza własnych knebli mamusie i
ciotunie. Jasne, dzieci chcą tego, co mają dorośli, kiedyś udawały gumą
do żucia, że też palą papierosy. Jasne, matki zrobią każde głupstwo,
jeśli im się powie, że to dla bezpieczeństwa ich młodych. Kto jednak
bierze odpowiedzialność za pokolenie bezdechu, niewydolności płuc,
przyzwyczajane od pierwszych chwil do uznawania najgłupszych nawet
regulacji za normalność?
Nie, nikt nie bierze. Tak jak od początku
nie było i dotąd nie ma odpowiedzialnych za zamknięcia z dnia na dzień
gospodarki, za masowe zwolnienia, za bałagan przy jakichś śmiesznych
wypłatach z dziurawych tarcz. Nie ma odpowiedzialnych za ludzi
umierających nie na żadną COVIDiozę, ale z braku dostępu do opieki
medycznej. Nie ma chętnych do odpowiedzialności za sparaliżowanie i
sterroryzowanie całego niemal świata, za to wszyscy chętnie wypinają
piersi do orderów za jego uratowanie. A my coraz niżej nosimy głowy –
byle w maseczkach. I tylko czekamy, aż znowu rozlegnie się wesołe
wezwanie: „Niech słoniki jeszcze trochę pobiegają!”. I wszystko zacznie się od początku, trwając w nieskończoność, równą tylko ludzkiej głupocie.
Konrad Rękas
[i]
Znający realia cyklu powieściowego Świat Dysku powinni pamiętać taki
dialog między występującymi tam wyjątkowo twardogłowymi krasnoludami, a
komendantem Vimesem:
– Naprawdę, czy nie może pójść na to jedno małe ustępstwo?!
– Zapewniam, że już poszedłem na kilka całkiem sporych…
I tak to właśnie wygląda z tymi rzekomymi kompromisami COVIDiańskimi.
– Naprawdę, czy nie może pójść na to jedno małe ustępstwo?!
– Zapewniam, że już poszedłem na kilka całkiem sporych…
I tak to właśnie wygląda z tymi rzekomymi kompromisami COVIDiańskimi.
[ii]
Skądinąd zresztą, skoro już jesteśmy przy Wielkich Ekonomistach –
zwrócili może Państwo uwagę, że wprowadzeniu nowych podatków (cukrowego i
mającego wykosić małpki z wódką) – towarzyszy ta sama "argumentacja", co nakazowi noszenia masek? "No co wam szkodzi!? Tylko parę groszy/minut…" Żaba gotuje się powoli. Co jej szkodzi trochę ciepełka…
[iii]
Co zresztą zabawne, kiedy podobne numery ćwiczono z ludzkością przy
okazji HIV/AIDS – to główny wysiłek, od panów uczonych, po przemysł
filmowy szedł, żeby nauczyć ciemnogród, że nosiciel i chory to Freddie broń
nie jest to samo! A teraz okazuje się, że gdy masz choćby podejrzenie
wirusa – to już jesteś chory, jesteś bronią biologiczną i w sumie nie
żyjesz. Prawda czasu, etapu, ekranu…Za https://myslkonserwatywna.pl/rekas-niech-sloniki-jeszcze-troche-pobiegaja/