Jako że portal 3droga.pl aktywnie
podejmuje temat dostępu Polaków do broni palnej, chciałbym poruszyć
problem, o którym często słychać w tym kontekście – a mianowicie kwestię
tzw. broni czarnoprochowej dostępnej bez pozwolenia. Przedstawię broń
czarnoprochową jako potencjalny substytut broni współczesnej – dla ludzi
którzy broni nie mają w ogóle. Oni są właściwymi adresatami tego
tekstu. Trzeba bowiem wiedzieć, że istnieją osoby, które strzelają z
broni czarnoprochowej z wyboru. Są to rozmaici hobbyści,
rekonstruktorzy, współcześni „kowboje”, kolekcjonerzy etc. Niektórzy z
nich mówią o „duszy” broni czarnoprochowej, o jej basowym pomruku, o jej
niepowtarzalnym stylu, o towarzyszących jej niespiesznych rytuałach
ładowania, czyszczenia etc. Są wśród nich także ludzie, którzy od dawna
mają w dyspozycji także broń współczesną, a czarnym prochem zajmują się
dla przyjemności. Niewątpliwie, w dymieniu z czarnego prochu jest to
„coś”, nie o tym jednak chcę mówić. Piszę o broni czarnoprochowej, bo
każdy z nas może łatwo wejść w jej posiadanie. Szczerze mówiąc, gdyby
tak samo było z bronią współczesną, nie zawracałbym sobie i wam głowy
czarnym prochem.
„Czarnoprochowce” czyli….
Samo określenie „broń czarnoprochowa”
może być mylące. Sprawa wydaje się oczywista – czarnoprochowa, a więc
zasilana prochem czarnym, zwanym też prochem dymnym lub strzelniczym.
Jednak nie każda broń, w której stosuje się ten materiał miotający (tzw.
pędnik) jest rzeczywiście dostępna bez pozwolenia. Dlatego przedstawię
tu nieco szczegółów, które osoby niezainteresowane mogą pominąć i
przejść do bardziej ogólnych rozważań.
„Broń czarnoprochową” podzielić można na kilka kategorii:
„Broń czarnoprochową” podzielić można na kilka kategorii:
A. Broń historyczna rozdzielnego ładowania oraz jej repliki
Jest to broń, o której mówi Ustawa o Broni i Amunicji. Posiadacz broni o takim sposobie ładowania wyprodukowanej do roku 1885 lub jej współczesnej repliki jest zwolniony z obowiązku uzyskania pozwolenia na broń. Rozdzielne ładowanie to po prostu osobne aplikowanie do broni poszczególnych części amunicji: prochu, pocisku, materiału inicjującego (podsypki, kapiszona etc). Kategoria ta obejmuje ogromnie różnorodny zbiór broni palnej powstałej w okresie od późnego średniowiecza przez epokę nowożytną do schyłku XIX wieku, od prymitywnych hakownic, broni lontowej, z zamkiem kołowym, skałkowym po broń kapiszonową. Wszystkie te typy różnią się mechanizmem wywołującym odpalenie ładunku prochowego. Najnowocześniejszym rozwiązaniem jest zapłon kapiszonowy, polegający na zbiciu przez zewnętrzny kurek małego ładunku piorunianu rtęci (kapiszona), którego eksplozja przedostaje się pod dużym ciśnieniem przez wąski kanał zapałowy do ładunku prochowego powodując jego wystrzał.
Jest to broń, o której mówi Ustawa o Broni i Amunicji. Posiadacz broni o takim sposobie ładowania wyprodukowanej do roku 1885 lub jej współczesnej repliki jest zwolniony z obowiązku uzyskania pozwolenia na broń. Rozdzielne ładowanie to po prostu osobne aplikowanie do broni poszczególnych części amunicji: prochu, pocisku, materiału inicjującego (podsypki, kapiszona etc). Kategoria ta obejmuje ogromnie różnorodny zbiór broni palnej powstałej w okresie od późnego średniowiecza przez epokę nowożytną do schyłku XIX wieku, od prymitywnych hakownic, broni lontowej, z zamkiem kołowym, skałkowym po broń kapiszonową. Wszystkie te typy różnią się mechanizmem wywołującym odpalenie ładunku prochowego. Najnowocześniejszym rozwiązaniem jest zapłon kapiszonowy, polegający na zbiciu przez zewnętrzny kurek małego ładunku piorunianu rtęci (kapiszona), którego eksplozja przedostaje się pod dużym ciśnieniem przez wąski kanał zapałowy do ładunku prochowego powodując jego wystrzał.
B. Broń historyczna czarnoprochowa na nabój scalony.
Współczesny proch bezdymny, nitrocelulozowy (stąd w żargonie strzeleckim współczesna broń to „nitro” – dla odróżnienia od czarnoprochowej) został opracowany w ostatnich latach XIX wieku, natomiast nabój scalony (mieszczący spłonkę, ładunek i pocisk w jednej łusce) był już w użyciu od połowy stulecia. Stąd większość epokowej broni wykorzystującej naboje scalone (w tym znany z westernów Colt Peacemaker i karabin Winchester) miała amunicję elaborowaną (napełnianą) prochem czarnym. Na taką broń potrzebujemy w Polsce pozwolenia, ponieważ, mimo że została wyprodukowana przed rokiem 1885, nie spełnia warunku rozdzielnego ładowania. Współczesne repliki tej broni są z reguły przystosowane do strzelania także amunicją z prochem bezdymnym.
Współczesny proch bezdymny, nitrocelulozowy (stąd w żargonie strzeleckim współczesna broń to „nitro” – dla odróżnienia od czarnoprochowej) został opracowany w ostatnich latach XIX wieku, natomiast nabój scalony (mieszczący spłonkę, ładunek i pocisk w jednej łusce) był już w użyciu od połowy stulecia. Stąd większość epokowej broni wykorzystującej naboje scalone (w tym znany z westernów Colt Peacemaker i karabin Winchester) miała amunicję elaborowaną (napełnianą) prochem czarnym. Na taką broń potrzebujemy w Polsce pozwolenia, ponieważ, mimo że została wyprodukowana przed rokiem 1885, nie spełnia warunku rozdzielnego ładowania. Współczesne repliki tej broni są z reguły przystosowane do strzelania także amunicją z prochem bezdymnym.
C. „Konwersja wsteczna”
Jest to po prostu replika broni typu „B”, przerobiona na zapłon kapiszonowy. Konwersja wsteczna jest więc „prymitywizacją” oryginalnej broni, ograniczeniem jej szybkostrzelności i wygody. Niektórzy twierdzą, że tego rodzaju przeróbki mogły być stosowane w epoce w warunkach słabej dostępności nowoczesnej amunicji scalonej. Najbardziej popularną konwersją wsteczną jest rewolwer Cattleman – kapiszonowa wersja wspomnianego wyżej rewolweru Colta. Ten typ repliki spełnia warunki ustawy – oryginał został wyprodukowany przed 1885 r., a broń jest rozdzielnego ładowania.
Jest to po prostu replika broni typu „B”, przerobiona na zapłon kapiszonowy. Konwersja wsteczna jest więc „prymitywizacją” oryginalnej broni, ograniczeniem jej szybkostrzelności i wygody. Niektórzy twierdzą, że tego rodzaju przeróbki mogły być stosowane w epoce w warunkach słabej dostępności nowoczesnej amunicji scalonej. Najbardziej popularną konwersją wsteczną jest rewolwer Cattleman – kapiszonowa wersja wspomnianego wyżej rewolweru Colta. Ten typ repliki spełnia warunki ustawy – oryginał został wyprodukowany przed 1885 r., a broń jest rozdzielnego ładowania.
D. Współczesna broń kapiszonowa
Jest to broń rozdzielnego ładowania, wykorzystująca proch czarny lub jego zamienniki (np. Pyrodex) jednak nie będąca repliką żadnej broni historycznej (zaprojektowana współcześnie). Taką bronią jest np. Ruger Old Army – współczesny rewolwer, który konstrukcyjnie i wizualnie praktycznie nie różni się od broni z okresu wojny secesyjnej, jednak jest produktem współczesnym. Jednak współczesna broń kapiszonowa to przede wszystkim karabiny myśliwskie produkowane na rynek amerykański. W warunkach łatwej dostępności wszelkiego rodzaju broni współczesnej paradoksalnie rozwija się etos polowań z bronią odprzodową. Polowanie z tego rodzaju bronią stanowi większe wyzwanie dla łowcy, który podchodząc zwierzynę może oddać tylko jeden strzał. Odprzodowcy (muzzleloaders) mają zapewnione specjalne przedłużone sezony polowań. Współczesna broń odprzodowa w głównych założeniach nie odbiega od budowy zwykłego karabinu kapiszonowego. Główną modyfikacją jest usytuowanie kapiszona w osi ładunku prochowego (stąd jej nazwa „in-line”), co skraca kanał zapałowy i nieco zwiększa niezawodność broni. Poza tym jest to broń wykonana ze współczesnych, zaawansowanych materiałów (często z fabrycznym kamuflażem) i o doskonałej ergonomii. Chociaż możliwości tej broni praktycznie nie różnią się praktycznie od dostępnych w Polsce replik historycznych, nie można jej posiadać bez pozwolenia.
Tak więc bez pozwolenia możemy posiadać
broń typu „A” i „C” i to taka właśnie broń jest potocznie nazywana w
Polsce „bronią czarnoprochową”. A konkretnie o jaką broń chodzi ?
Rodzajów broni spełniającej kryteria ustawy jest całkiem sporo. Może to
być broń krótka – np. jednostrzałowe i dwustrzałowe pistolety oraz
sześciostrzałowe rewolwery Colta oraz najbardziej popularny i dostępny
Remington New Model Army 1858. Może to być broń długa – począwszy od
gładkolufowych strzelb (także dubeltówek) po gwintowane karabiny, w tym
zaawansowane karabiny wyczynowe (tzw. matchowe), które pozwalają na
strzelania na dystansie do kilkuset metrów. Broń długa z reguły ładowana
jest odprzodowo (przez wylot lufy), ale występują również modele
odtylcowe, wśród których najbardziej udaną konstrukcją jest karabin
kapiszonowy Sharpsa.
W dalszej części skoncentrujemy się na najbardziej popularnej broni jaką jest rewolwer kapiszonowy – na jego przykładzie omawiając to wszystko, co rozumie się obecnie jako owa „broń czarnoprochowa”.
Przydatność broni czarnoprochowej – plusy ujemne
Pomimo, że osobiście jestem zwolennikiem
broni czarnoprochowej, daleko mi od jej idealizowania. Czytelnik
zasługuje na obiektywną prezentację jej wad i zalet, nie zaś na nachalną
agitację. Na wstępnie trzeba stwierdzić, że użytkowanie rewolweru
czarnoprochowego jest obarczone licznymi niedogodnościami, których nie
stwarza broń współczesna.
Większość z nich wynika z wspomnianego
już faktu „rozdzielnego ładowania”. W rewolwerach kapiszonowych nie
stosowano jeszcze amunicji zespolonej, to jest takiej w której materiał
inicjujący, miotający oraz pocisk zamknięte są w jednym, bezpiecznym
naboju. Wydłuża to i znacznie komplikuje proces ładowania broni.
Ładowanie wymaga zatem nasypania do komór bębna odpowiednio odmierzonej
ilości prochu, założenia materiału oddzielającego (tzw. przybitki),
następnie włożenia kul, dociśnięcia ich pobojczykiem i założenia
kapiszonów. Aby podczas strzelania uniknąć przedostania się iskry z
komory wystrzeliwanej do komór sąsiednich należy dla bezpieczeństwa
nałożyć smar na wyloty komór. Wszystko to trwa co najmniej kilka minut,
wymaga staranności oraz szeregu dodatkowych pojemników i akcesoriów. W
przypadku amunicji zespolonej zajęłoby kilkanaście sekund i wymagało
jedynie garści „pestek”. Ilość strzałów, jaką możemy oddać z rewolweru
bez jego czyszczenia jest ograniczona, ponieważ proch czarny szybko
doprowadza do dużego zabrudzenia broni, co może spowodować jej
niesprawność (np. utrudniony obrót bębna). Szybkostrzelność praktyczna
sześciostrzałowego rewolweru (nawet jeżeli mamy w zapasie dodatkowe
bębny na wymianę) jest również nieporównywalna z nowoczesnym pistoletem
mającym w standardzie kilkanaście sztuk amunicji. Konstrukcja
tradycyjnego rewolweru bez samonapinania wymaga po strzale każdorazowego
naciągnięcia kurka, przez co rewolwer z musi zejść z linii strzału.
Odpadają więc dobrodziejstwa pistoletu samopowtarzalnego z pojemnym
magazynkiem, a więc możliwość rażenia celu serią szybko następujących po
sobie strzałów.
Rozłączenie poszczególnych części
amunicji powoduje większą zawodność rewolweru. Kapiszon może spaść z
kominka, a ładunek prochowy i kapiszony są wrażliwe na zawilgocenie.
Oczywiście odpowiednie utrzymanie broni i amunicji minimalizuje ryzyko
niewypałów, jednak na niezawodność współczesnego pistoletu
(strzelającego nawet pod wodą) nie ma co liczyć.
Korzystanie z broni czarnoprochowa jest
mniej bezpieczne, a w każdym razie wymaga większych środków ostrożności.
Użytkownik takiej broni ma nieustannie do czynienia ze skrajnie
łatwopalnym materiałem, jakim jest proch czarny – i to nie „spakowanym” w
szczelne, i bezpieczne naboje.
Niedogodności może przysparzać także
sama konstrukcja wczesnych rewolwerów, która w odróżnieniu od
współczesnych bębenkowców – nie wspominając o pistoletach – nie zapewnia
pełnego bezpieczeństwa przy ich przenoszeniu.
W rewolwerze takim kurek (element, który
przejmuje energię sprężyny) jest równocześnie iglicą (elementem
uderzającym w spłonkę). Noszenie broni z kurkiem spoczywającym na
załadowanej komorze może spowodować przypadkowy wystrzał przy
nieumyślnym uderzeniu kurka lub upuszczeniu broni. Dlatego, powszechną
historyczną praktyką było noszenie broni z jedną komorą niezaładowaną.
Natomiast w rewolwerach współczesnych problem ten rozwiązano
rozdzielając funkcję kurka i iglicy ( poprzez wysuwany przy naciśnięciu
spustu element pośredniczący – ang. transfer bar).
Konserwacja broni czarnoprochowej jest
bardziej wymagająca niż przypadku broni strzelającej nowoczesnym prochem
nitrocelulozowym. W wyniku strzelania, na broni tej powstaje bardzo
duża ilość osadu (nagaru prochowego). Osad ten jest agresywny chemicznie
i jeżeli nie zostanie szybko usunięty, powoduje korozję broni. Jego
usunięcie metodami znanymi z broni współczesnej (szmatka, oliwka do
broni etc) jest trudne, natomiast skuteczne jest zwykłe mycie broni wodą
z mydłem. Nie jest to jednak wcale wygodne i wymaga zachowania ścisłej
dyscypliny wycierania i suszenia, ponieważ zbyt długi kontakt z wilgocią
powoduje oczywiście korozję.
Czarnoprochwce – broń palna bez ograniczeń
Jak pokazano powyżej, czarmoprochowiec
jest niewątpliwie archaiczną konstrukcją, w wielu aspektach gorszą od
współczesnych odpowiedników. Jeżeli jednak wytrwaliście do tego momentu,
zwróćcie proszę uwagę na te aspekty które są jego niewątpliwą zaletą.
Przede wszystkim, rewolwer
czarnoprochowy jest najprawdziwszą bronią palną, która może z
powodzeniem jako broń być użyta. Chodzi tu o to, co stanowi
najistotniejszą cechę broni palnej, a więc siłę (energię kinetyczną
miotanego pocisku zdolną obalić cel) i celność (praktyczną możliwość
skierowania pocisku na ów cel). Oba te wymogi rewolwer czarnoprochowy
spełnia doskonale. Kiedy więc uporamy się z całym opisanym powyżej
uciążliwym procesem odmierzania, ładowania, przybijania, smarowania etc
mamy „nagle” w ręku broń, która może razić cele z nie mniejszą
skutecznością i z nie mniejszego dystansu niż z takiego chociażby
Glocka. Ten ostatni jest oczywiście lżejszy, wygodniejszy, pewniejszy i
szybkostrzelny, a jednak efekt ich użycia będzie identyczny.
Uciążliwości związane z ładowaniem można też w pewnym stopniu
minimalizować, np. poprzez zakup dodatkowych bębnów i ładowanie ich do
broni podobnie jak wymiennych magazynków.
W internecie wyszukałem: „Dowód na
skuteczność broni czarnoprochowej ? Tak: bitwa pod Gettysburgiem –
jakieś 50 tys. ofiar.” Więcej właściwie pisać nie trzeba. Mógłbym tu
rozwodzić się o balistyce, poddziwiękowych i naddźwiękowych
prędkościach, torach lotu etc – pytanie tylko po co. Nie chodzi tu o
szczegóły techniczne, ale o świadomość. Mamy w Polsce możliwość w pełni
legalnego posiadania skutecznej broni palnej. Możemy ją legalnie nabyć,
nosić i korzystać z niej na każdej strzelnicy. Polacy mogą się uzbroić w
dowolną ilość sztuk broni. Każdy, jeśli chce, może w świetle prawa
powiesić sobie na ścianie czterdzieści naładowanych rewolwerów (i
karabinów, strzelb również), z których każdy może wystrzelić pocisk z
prędkością 250 m/s.
Możemy więc zrobić sobie w domu lub
nosić przy sobie arsenał archaicznej, lecz tak samo śmiercionośnej
broni, a robi nam się niebywałe schody do posiadania marnej jednej
sztuki broni bezpiecznej i czystej. Aby zakupić tę ostatnią, konieczne
są „realne, ważne przyczyny”, członkostwa w klubach, kołach,
stowarzyszeniach, szafy pancerne, egzaminy, badania psychologiczne i
inne wymogi. Część z tych wymogów, np. wspomniane badania głowy i
egzamin nie są całkowitą głupotą – podobnie jak w przypadku warunków
uzyskania prawa jazdy. Jednak żaden z tych wymogów nie obowiązuje w
przypadku broni czarnoprochowej: w pełni legalnie można wyjść „na
miasto” mając w każdej kieszeni załadowaną sześciostrzałową pukawkę plus
dwie za paskiem – także będąc psychopatą, recydywistą i nie mając nawet
pojęcia, gdzie jest spust. To interesujący paradoks krajowych regulacji
prawnych. Co ciekawe i bulwersujące, z tego paradoksu nie zdaje sobie
sprawy sama policja. Świadomość szeregowych funkcjonariuszy na temat
legalności broni „CP” jest dramatycznie niska, a posiadacz takiej broni
może łatwo spodziewać się przejściowych nieprzyjemności ze strony
napotkanego patrolu. Na szczęście, obowiązujące prawo jest jednoznaczne –
mimo jego powszechnej nieznajomości wśród organów władzy.
Osobiście wolałbym, żeby każdy (być może
po teście psychologicznym i zdanym prostym egzaminie z bezpiecznego
korzystania z broni) mógł zakupić broń – czy to czarnoprochową czy
nowoczesną, bez zbójeckiego w gruncie rzeczy żądania, aby wyjaśnił
dlaczego tej broni potrzebuje. Chcę mieć broń i tyle – nic policji do
tego, jakie są moje motywy. Nie jestem wariatem, umiem się bezpiecznie
posługiwać bronią – wszystko na ten temat. Jednak ustawodawca woli
wprowadzić sytuację patologiczną.
Czy broń czarnoprochowa nadaje się do
samoobrony ? Odpowiedź na to pytanie jest trudna, a przynajmniej wymaga
rozważenia kilku aspektów sprawy. Na początku odpowiedzmy sobie na
pytanie, czy w ogóle broń palna – jako taka – nadaje się do samoobrony,
które to pytanie wcale nie jest tak absurdalne, jak mogłoby się wydawać.
Powinniśmy zdać sobie sprawę z rzeczywistości w jakiej żyjemy – w tym z
realiów prawnych, a zwłaszcza z praktyki orzeczniczej w zakresie
problemów tzw. obrony koniecznej. Oczywiście, wbrew różnym przesądom,
żadne zapisy prawne nie zabraniają użycia jakiegokolwiek narzędzia – czy
to packi na muchy czy to rewolweru (nawet nielegalnie posiadanego) w
samoobronie. Niestety, w praktyce użycie broni palnej, jako ostatecznego
śmiercionośnego argumentu w samoobronie, prawie zawsze musi oznaczać
kłopoty prawne, zawodowe, a ogólnie mówiąc – życiowe – dla broniącego
się. Ofiara napaści, która ośmieliła się bronić, zamienia się w
napastnika, a napastnik w ofiarę. Dopóki w Polsce ten paradygmat nie
ulegnie odwróceniu, a sprawom nie przywróci się właściwego porządku –
nie można z czystym sumieniem nikomu polecać broni palnej jako dobrego
narzędzia samoobrony. Każdy może ją stosować jedynie na własną
odpowiedzialność zgodnie z zasadą: „lepiej by mnie trzech sądziło, niż
czterech niosło”.
Przechodząc do samych czarnoprochowców –
wiadomo, że traktowanie ich jak nowoczesnej broni – np. w
zastosowaniach wojskowych – byłoby absurdalne. Niska szykostrzelność i
przebijalność opancerzenia, zdradzanie pozycji przez generowany przy
strzale obłok dymu i szereg innych czynników – to wszystko broń tę
dyskwalifikuje.
Gdy jednak mówimy o zastosowaniu cywilnym, to przy uwzględnieniu jej konstrukcyjnych ograniczneń jej przydatność jest niewątpliwa. Wszystko też zależy o jakiej „samoobronie” mówimy – o jakim przeciwniku, jakiej sytuacji i wreszcie o jakich umiejętnościach samego posiadacza tejże broni. Rozważania „co by było gdyby” są całkowicie bezcelowe, biorąc pod uwagę szereg czynników warunkujących wynik konfrontacji. Broń palna nie jest różdżką Gandalfa, nie ostrasza ani nie powala „z automatu” wszystkich przeciwników. Jej skuteczność zależy w pierwszej mierze od strzelca i od sytuacji w jakiej się znalazł. Możemy zatem mówić jedynie o realnych przypadkach jej zastosowania. Tych casusów współcześnie jest niewiele, ponieważ do chwili nowelizacji Ustawy o broni i amunicji (2004) bronią tą interesowała się tylko garstka hobbystów. Pozostaje więc spojrzenie w przeszłość, pojedynków i starć toczonych z powodzeniem właśnie za pomocą broni czarnoprochowej.
Dlaczego jednak czarnoprochowiec ?
Gdyby ktoś zapytał, dlaczego interesuje
mnie broń czarnoprochowa, odpowiedziałbym po prostu – bo jest to broń
palna. Nie straszak, hukowiec, wiatrówka, flobert czy inne lśniące
pierdziadełko, które doskonale opróżnia kieszeń, ale pozostaje tylko
zabawką. Z wejściem w posiadanie takiej niezbyt wygodnej, ale jednak
pełnoprawnej broni palnej wiąże się duża korzyść – przede wszystkim
psychologiczna. Otóż broń przestaje być dla nas czymś ze sfery
wyobrażeń, a zaczyna być częścią normalnego życia. To ważne, bo z racji
wieloletniego rozbrojenia Polaków, wiedzy o broni nie czerpiemy z faktu
jej użytkowania, ale chociażby z filmów. Broń urosła w naszych oczach do
rzeczywistości na poły mistycznej, niedostępnej dla śmiertelników, a
jedynie dla filmowych herosów i bandytów. W dzieciństwie wszyscy chłopcy
bawili się plastikowymi pistoletami, ale te pistolety nigdy nie stały
się prawdziwe. Nie wiemy, do czego by doszło, gdybyśmy nagle dostali do
ręki, albo co gorsza na własność, sztukę prawdziwej broni. Kto wie, co
by się z nami stało – czy wobec magicznej siły broni pozostalibyśmy sobą
? Może zaraz w szalonym widzie skorzystalibyśmy z możliwości
ukatrupienia sąsiada, a może sami co prędzej palnęlibyśmy sobie w łeb ? A
może zyskalibyśmy czarodziejską moc, stalibyśmy się nieśmiertelni ? A
co stałoby się z sąsiadem – czy on, potulny jak baranek, nie
przeobraziłby się w skrytego mordercę ? A może po prostu za chwilę
postrzeliłby się w stopę albo rozwalił żyrandol ?
W efekcie rozbrojenia i utraty kontaktu
ogółu społeczeństwa z bronią, zaczęła budzić ona skrajne emocje: quasi
zabobonny lęk albo niezdrową pożądliwość. Psychoza wokół tematu broni i
infantylizm jaki w tej kwestii przejawia duża część Polaków nie
sprzyjają zmianie obecnych regulacji prawnych, których patronem z
powodzeniem mógłby być Bolesław Bierut (chociaż ich geneza jest –
niestety – przedwojenna). Niezdrowa atmosfera i bronioznawczy
analfabetyzm ułatwia decydentom konserwowanie obecnego, łajdackiego
systemu reglamentacji. Nie zmienimy systemu, jeżeli społeczeństwo będzie
wypowiadać się o broni głosem przerażonej kumoszki, policjanta
zatroskanego o swoją bezpieczniejszą pracę, albo dużego chłopca,
pragnącego zostać Johnem Rambo.
Wejście w posiadanie broni konfrontuje nas z realnymi możliwościami i zagrożeniami – tymi, które wynikają z samej broni i z nas samych. Jesteśmy zmuszeni nauczyć się bezpiecznie i skutecznie korzystać z broni. O nasz nabytek musimy dbać, właściwie przechowywać, konserwować go i czyścić. Musimy wytrenować opanowanie, przyswoić procedury i wyrobić nawyki. Jest to przeskok porównywalny z tym, jakiego dokonujemy przeobrażając się z chłopca bawiącego się na podwórku w wyścigi resoraków w kierowcę jeżdżącego codziennie do pracy. Naiwny romantyzm znika, zastępuje go wiedza, umiejętności a także znajomość własnych granic i możliwości narzędzia. Są to sprawy, które zachowują ważność tak samo dla broni czarnoprochowej jak i broni współczesnej. Ją także trzeba czyścić, chronić przed osobami niepowołanymi, używać tylko na strzelnicy.
Nie przesądzam, że broń czarnoprochowa jest dziś jedynym słusznym wyborem. Równie dobrym jest przebicie się przez mur formalności i wydatków, z jakimi wiąże się uzyskanie pozwolenia na broń współczesną. Obecne regulacje stwarzają jednak możliwość łatwego i szybkiego wejścia w posiadanie własnej sztuki broni. Kupując czarnoprochowca współtworzymy pewną kulturę broni i jej posiadaczy. Ta kultura w naszym kraju powinna rosnąć i zataczać coraz szersze kręgi. Powinny powstawać liczne lokalne stowarzyszenia strzeleckie, nowe strzelnice a także rozwijać się rynek handlu i usług związanych z bronią i wyszkoleniem strzeleckim. Można mieć nadzieję, że w końcu w naturalny sposób doprowadzi to do obalenia szkodliwych przepisów i ostatecznego zakończenia przydługiego eksperymentu z rozbrojonym narodem.