Akcja filmu „Wołyń” rozpoczyna się wiosną 1939
r. w małej kresowej wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i
Żydów. Film rozpoczyna się długą sceną wesela młodej polskiej dziewczyny
imieniem Heleny z Ukraińcem imieniem Wasyl. Główną bohaterką jest
17-letnia Zosia Głowacka (w jej rolę wcieliła się Michalina Łabacz),
która jest zakochana w swoim ukraińskim rówieśniku, Petrze (Wasyl
Wasylik). Jednak ojciec (Jacek Braciak) postanawia wydać dziewczynę za
bogatego polskiego gospodarza, sołtysa wsi Macieja Skibę (Arkadiusz
Jakubik), który jest wdowcem z dwójką dzieci.
Przy weselnej biesiadzie, w rozmowach przy alkoholu zaczynają
wychodzić wspomnienia wzajemnych urazów i pojawiają się symptomy
antagonizmu polsko-ukraińskiego, którego kulminacją będą wydarzenia 1943
r. Kilka miesięcy później rozpoczyna się kampania wrześniowa, w której
Maciej bierze udział. Dotychczasowe życie wioski odmienia najpierw
okupacja sowiecka, a później niemiecki atak na Związek Sowiecki w
czerwcu 1941 r. Zosia staje się świadkiem, a następnie uczestniczką
tragicznych wydarzeń wywołanych wzrastającą falą banderowskiego
szowinizmu. Kulminacja rozpoczyna się latem 1943 r. Wstępem do tych
wydarzeń jest scena jak banderowcy rozrywają końmi młodego oficera AK
wysłanego w roli emisariusza delegowanego rzez pełnomocnika Rządu RP
(emisariusz ten to postać odwzorowana na por. Zygmuncie Rumlu, który
został zamordowany właśnie w ten barbarzyński sposób) oraz scena z
poświęceniem siekier, kos, sierpów, wideł i cepów w cerkwi (kapłan jest
chyba pierwowzorem abp. Andrzeja Szeptyckiego), a jego kazanie jest
sygnałem do rozpoczęcia rzezi. Wśród morza nienawiści Zosia próbuje
ocalić siebie i dzieci.
W filmie Smarzowski nie przedstawia jednak całego narodu ukraińskiego
jako zwyrodniałego i żądnego krwi Lachów, co zaczęto zarzucać mu
jeszcze przed premierą zarówno Ukraińcy jak i polskojęzyczni banderowcy.
Polaków uciekających przed rzezią ratują bowiem – z narażeniem
własnego życia – inni Ukraińcy, którzy wyżej cenią więzi międzyludzkie,
niż chorą ideologię. Zresztą pod koniec filmu widzimy scenę gdy Zosia ze
swym synem schroniła się w swej przyjaciółki Heleny i nie powiedziała o
tym swemu mężowi Wasylowi. Ukryła ją w stodole. Wkrótce do wsi przybywa
starszy brat Wasyla, który jest banderowcem i idzie z nim do stodoły, a
tam każe mu by zabił swoją polską żonę i podaje mu do ręki siekierą.
Całą tą scenę obserwuje z ukrycia Zosia. Gdy brat Wasyla wychodzi ze
stodoły, ten jednym uderzeniem zabija swego brata. Tego samego dnia
Zosia, Helena i Wasyl usuwają zwłoki, lecz niebawem Helenę, Wasyla i ich
dzieci spotka dramat... Padną ofiarą nie banderowców, lecz żądnych
zemsty Polaków.
Pewne jest, że film Smarzowskiego jest jednym z najważniejszych
wydarzeń filmowych 2016 r., ale jest też bardzo ważnym i dla samego
Smarzowskiego, a nawet Arkadiusza Jakubika, gdyż jego rodzina pochodziła
z Wołynia...
W filmie jest pełno scen, które mogą wzbudzać powody do dyskusji i
pewnych emocji. Jedną z nich jest np. scena gdy uciekająca przed żądnymi
krwi Ukraińcami Zosia ze swoim maleńkim synem dołącza do niemieckiego
oddziału maszerującego przez okolicę. Wielu może do tej pory nie
dowierzać w sam fakt czy coś takiego mogłoby mieć miejsce. Jeśli
zasięgniemy do licznych relacji i wspomnień ocalonych z rzezi możemy
dowiedzieć się, że Niemcy zachowywali neutralność wobec zbrodni
banderowskich. Jednak poszczególne niemieckie posterunki, garnizony i
żandarmeria - udzielały nieraz bezbronnym Polakom wsparcia, m. in.
poprzez sprzedaż broni albo udzielając wsparcia.
W filmie była też mała wzmianka jak Polacy rozmawiali o ewentualnym
zakupie broni od żołnierzy węgierskich, ale szkoda, że Smarzowski nie
pokazał w filmie oddziału węgierskiego wojska broniącego bezbronnych
Polaków.
Kolejnym brakiem w tym filmie jest to, co stało się z pasierbicą
Zosi. Scena z nią zakończyła się gdy na pole na którym mordowano
Polaków, przyjechał furmanką ukraiński chłop, uczestniczący w pogromie
podczas którego nie wyjawił kryjówki w której się ukryła. Chłop ten
zabrał ją na furmankę. Co dalej się stało tego nie pokazano.
Na koniec chciałbym jeszcze tu napisać, że przez film Smarzowskiego nabrałem jeszcze większej pogardy nie do Ukraińców, lecz do polskojęzycznych banderowców pokroju Pawła Kowala, Małgorzaty Gosiewskiej, Bianki Zalewskiej, Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego, Kazimierza Wójcickiego i innych. Niech wiedzą, że prawda zwycięży, a oni znajdą się na listach hańby tak jak uczestnicy konfederacji targowickiej i rodzimi pachołkowie czerwonych carów.
Wiesław Nowel