Projekt obywatelski „Stop
Aborcji!” nie przeszedł. Powód? Czarny protest, ciemnych mas? Być może.
Pomimo tego że większość protestujących nie miało bladego pojęcia o tym,
co znajduje się w zapisach owego projektu, ich brutalne uliczne ekscesy
wywarły wystarczającą presję na polskich politykach, aby tak się stało.
Każdy logicznie myślący człowiek wie, że
prawo wyboru istnieje zawsze i wszędzie – w każdej sytuacji. Nawet
prawny i całkowity zakaz dzieciobójstwa może być nieprzestrzegany.
Zatem, to nie o prawo wyboru chodziło w tej całej hucpie, tylko o
rezygnację z konsekwencji podejmowanych decyzji. Fakt, że PiS go
odrzucił, nie powinien nikogo dziwić. Żyjemy w czasach totalnej
demokracji, systemie, w którym liczą się tylko głosy tzw. wyborców i
ściśle z nimi związane stołki, czy jak kto woli – miejsca u koryta.
Nienaruszalne wartości i honor nie mają z tym systemem nic wspólnego.
Partie polityczne w swej istocie stanowią ów system, a więc dlaczego
miałyby się z niego wyłamywać – byłoby to absurdalne. Nie tu leży
problem.
Nie ma też sensu roztrząsanie się nad i
szukanie głębszego wymiaru duchowego w wypowiedziach przywódców
religijnych np. Michalela Schrudricha (naczelnego rabina
Rzeczypospolitej) lub bardzo zadziwiającego (z katolickiego punktu
widzenia) komunikatu Konferencji Episkopatu Polski. Nie chodzi nawet o
podział na lewicę i prawicę, którego tak kurczowo trzymają się
komentatorzy. Okazuje się bowiem, że nawet polska lewica jest „taka byle
jaka”. Według etosu tradycyjnej lewicy, ta zawsze stawała po stronie
(aby użyć ich strasznego dla mnie języka) wykluczonych, dyskryminowanych
i bezbronnych. Dziś najbardziej dyskryminowane i bezbronne są właśnie
dzieci nienarodzone, gdyż odbiera im się najbardziej podstawowe prawo –
prawo do życia. „Życie jest fundamentalną wartością człowieka. Jeśli
będziemy je (dzieci nienarodzone) czynić nadal przedmiotem dyskusyjnej
gry, jeśli nie poddamy zasadniczej rewizji tych opinii, wedle których
jeden człowiek może kwestionować życie drugiego, wówczas przekreślamy
samą podstawę umożliwiającą współżycie między ludźmi, podstawę głębszą
jeszcze niż zasada solidarności” – przekonywał w 1992 roku
Giuliano Amato (włoski lewicowiec, członek Włoskiej Partii
Socjalistycznej i jeden z autorów haniebnego traktatu lizbońskiego) i
dodawał: „To nade wszystko dane czysto racjonalne zmuszają mnie do
uznania, iż życie ludzkie – raz ukształtowane – uzyskuje jako takie
tytuł do tego, by było samo w sobie respektowane i chronione”. To było 24 lata temu. Jak ten czas szybko ucieka…
Wszystko to, co dzieje się na naszych
(jak bolących) oczach, z perfekcją wpisuje się w otaczającą nas
teraźniejszość demokratycznych wieków ciemnych. Naszym problemem jest
młody mężczyzna, ubrany na czarno, trzymający na rękach swoją córeczkę.
Dziewczynkę, która, jak przypuszczam, gdyby miała urodzić się
niepełnosprawna, już by nie żyła, a jej kochający rodzice byliby dumni,
obnosząc się swoją „wolnością wyboru”. Naszym problemem jest
intelektualna pustka przechodząca w skrajny debilizm. Naszym problemem
jest brak pospolitego wstydu, egoizm, brak względu na dobro wspólne, źle
pojmowana miłość i wolność, dwulicowość, hardość. Naszym problemem są
pseudoojcowie, którzy nie pamiętają, że ich obowiązkiem jest obrona i
przewodnictwo rodziny. Ogólnie, pogłębijący się zanik fundamentalnych
zasad moralnych i ściśle związana z tym powolna śmierć sarmackiej duszy.
Niestety brak nam elit które świeciłyby przykładem, w zamian mamy
celebrytów w czarnych t-shirtach i zapatrzone w nich młode pokolenie.
Naszym problemem jest odrzucenie ducha polskiego, łacińskiego, ducha
królewskiego szczepu Piastowego.
Ale to nic, nie bójmy się, bo jak
wiadomo, demokracja wykończy się sama, miejmy jedynie nadzieję że zanim
do tego dojdzie, Nadwiślańcy nie zniszczą do końca 1050 letniego dorobku
swoich cywilizowanych przodków.
„Czy nie wstydzisz się, człowiecze,
kroczyć z podniesioną głową, a nosić serce nisko? Zachowałeś prostą
postawę ciała, ale dusza twa jak gad pełza po ziemi”.
Św. Bernard
„Dzień, w którym ludzie, zatroskani o
ekonomiczny rozwój, z powodu cielesnych defektów lub z powodu
poświęcenia się dobrom materialnym, zagubią się w horrorze aborcji,
będzie najstraszniejszym dniem ludzkości. Aborcja jest nie tylko
zabójstwem, lecz również samobójstwem. (…) Musisz zrozumieć to
samobójstwo ludzkiej rasy, jeśli spojrzysz rozsądnym wzrokiem, będziesz
mógł zobaczyć świat zaludniony starymi ludźmi i wyludniony z dzieci:
wypalony jak pustynia”.
(...) Ojciec Pio
Arkadiusz Jakubczyk