Poruszaną
jest w pewnych kołach, w Polsce dość nielicznych, w Niemczech o wiele
liczniejszych, sprawa wprowadzenia monarchicznej formy rządów.
Nasuwa się przede wszystkim
pytanie, czy poruszenie kwestii tej nie jest w ogóle anachronizmem, a to
ze względu, że żyjemy w republice a ludzkość zazwyczaj przechodzi od
formy rządów monarchicznej do republikańskiej, a nie odwrotnie. Uważa
się powszechnie formę republikańską, dopuszczającą w stopniu niezwykle
wydatnym ogół obywateli do wpływu na ustawodawstwo i do wpływu do
kształtowania władzy wykonawczej w państwie, za formę rządów bardziej
postępową odpowiadającą wyższemu poziomowi kultury obywatelskiej, uważa
się republikę za postać współżycia wyższą do której dochodzi się dopiero
na drodze powolnego, długiego rozwoju. Zdawałoby się, że ludzkość
stanąwszy na tym wyższym poziomie nie powraca więcej do poziomu
niższego. Historia jednak wykazuje, że dzieje się czasami inaczej.
Najklasyczniejszym przykładem procesu odwrotnego są dzieje starego
państwa rzymskiego, które po krótkiej epoce królów przechodzi do bardzo
długiej epoki republikańskiej, na to, by powrócić do formy monarchicznej
o typie skrajnym. A Francja? Francja po wielkiej rewolucji niedługo
cieszyła się postacią republikańską rządów, z entuzjazmem witała
imperatorską władzę Napoleona Bonapartego, potem restaurację Burbonów, a
po krótkiej przerwie witała znowu drugie cesarstwo bonapartystyczne, a
wreszcie mimo powrotu do republiki od roku 1871 ma zdecydowaną,
aczkolwiek niezbyt wpływową, partię monarchistyczną. Gdybyśmy nawet
przyjęli jako zasadę, że w pochodzie dziejowym republika jest postacią
późniejszą, a monarchia wcześniejszą, to mimo to przyznać należy, że
zasada ta dopuszcza wyjątki.
W tych warunkach nie można uznać
ruchu monarchistycznego za objaw umysłowej patologii pozbawiony
znaczenia i bez żadnego prawdopodobieństwa urzeczywistnienia ideałów.
Społeczeństwo ma tę formę rządów,
na jaką zasługuje, jaka odpowiada jego potrzebom, tradycjom,
upodobaniom. We wielu przypadkach nie można powiedzieć, by rozstrzygała
wyrozumowana wola, by monarchia istniała jako kategoria konieczna ze
względu na świadome potrzeb społecznych nastroje. Przeciwnie zdarza się,
że społeczeństwo skrajnie demokratycznie usposobione w rozumieniu
umiłowania swobód obywatelskich, podtrzymuje monarchię z pietyzmu, czy
konserwatyzmu. Typowem społeczeństwem tego rodzaju jest społeczeństwo
angielskie, które ma stare tradycje parlamentaryzmu, stare tradycje
dopuszczenia czynnika ludowego do ustawodawstwa i sądownictwa, ma
wielkie umiłowanie wolności, ogromne poszanowanie swobód obywatelskich,
posiada od dawna ochronę prawa domowego, a jednak utrzymuje formę rządów
monarchiczną. Utrzymuje ją jako stary czcigodny zwyczaj, tak jak
utrzymuje przepisy prawne pochodzące z XIII w., lub stary ceremoniał w
sądownictwie. Jest w tem może pewien brak harmonii, co znów jest rzeczą w
stylu czysto angielskim, wszak niedawno jeden angielski mąż stanu z
całym spokojem stwierdził, że wielkość Anglii opiera się na braku
konsekwencji w życiu politycznym. Nie formuła, wytworzona
racjonalistycznie, rozstrzyga w Anglii, nie rosyjska pryncypialność, a
pewien instynkt państwowy, który wytwarza cały szereg instytucji ze sobą
nie powiązanych, który w pociągnięciach polityki wewnętrznej i
zewnętrznej kieruje się oportunizmem i potrzebą chwili.
W tych warunkach problem postawiony
w postaci alternatywy: monarchia czy republika, względnie autokracja
czy demokracja, nie przedstawia się tak prosto, jakby się zdawało, gdyż
można sprawę rozważyć w rozmaity sposób. Można rozstrzygać problem
przede wszystkim zupełnie racjonalistycznie w oderwaniu od jakichkolwiek
stosunków społecznych. Po drugie można rozstrzygać go z uwzględnieniem
stosunków istniejących w danym państwie, czy społeczeństwie, przy czym
znowu rozumowo rozstrzygać będziemy pytanie, czy dane społeczeństwo
powinno przyjąć tę czy inną postać rządów. Wreszcie potrzecie rozważać
można, czy ze względu na istniejące nastroje forma zasadniczo,
teoretycznie najistotniejsza podyktowana potrzebami danego
społeczeństwa, ponieważ nie jest do odrzucenia, czy ze względu na
nastroje nie należy, wprowadzić inną, niż ta, którą dyktuje rozwaga i
potrzeba.
I.
Jeżeli pod uwagę weźmiemy czynnik
czysto racjonalistyczny, tkwiący w abstrakcyjnych postaciach monarchii i
republiki, to okaże się, że obie te formy te mają swe dodatnie i swe
ujemne właściwości.
Za monarchią rzeczywistą, a nie
pozorną, a więc za autokracją przemawia niezmienna linia rządów,
przechodząca nieraz z pokolenia na pokolenie, w monarchii wytwarza się
poczucie trwałości rządów i systemu rządzenia, a to tym więcej, że
monarchia w regule jest dziedziczną. Władza państwowa jest silnie
ześrodkowana w jednych rękach.
Dodatnie te strony monarchii mają
jednak jako przeciwwagę strony ujemne; do nich należy przede wszystkim
niepewność, kto jest dzierżycielem tej silnej władzy państwowej.
Doświadczenie uczy, że w rodzinach panujących zdarzają się dość często
wypadki zwyrodnienia, lub wręcz obłąkania. O ile obłąkanie wystąpi w
postaci zupełnie wyraźnej, sprawa jest stosunkowo łatwą. Odpowiednie
czynniki, jak rada familijna lub inne czynniki w ustawach przewidziane,
mogą spowodować przeniesienie władzy na zastępcę panującego, tzn.
regenta, który staje się faktycznym władcą.
Gorzej przedstawia się sprawa, gdy
panujący jest tylko degeneratem, wykazuje odchylenia od normy nie dość
jaskrawe, by odbierać mu władzę. Częste są wypadki, że jednostka tego
rodzaju wykazuje nawet błyskotliwą, ogólną inteligencję. Klasycznym
przykładem degenerata na tronie był cesarz niemiecki Wilhelm II-gi.
Bezpośrednio po objęciu przez niego rządów w Niemczech napisał historyk
niemiecki Quidde studium o Kaliguli, imperatorze starorzymskim pt.
„Caligula oder der Cäsarenwahnsinn”. Chociaż studium to omawiało cesarza
rzymskiego i sprawy jego, każdy czytelnik wyczuwał, że autor ma na
myśli cesarza niemieckiego. Analogia była tak uderzająca, że przeciw
autorowi rozprawy zastosowano cały szereg represji. Quidde miał jednak
zupełną rację, późniejsze zwłaszcza lata panowania Wilhelma II-go
wykazały, że był to typ patologiczny: mania wielkości, żądza odegrania
roli historycznej, roli pierwszorzędnej na kuli ziemskiej, parła go do
wojny, żądza ta rozpętała wojnę światową. Tak patologiczne właściwości
monarchy stały się klęską nie tylko dla jego państwa, ale dla całej
ludzkości.
Przypuśćmy jednak, że typ monarchy,
o właściwościach chorobliwych lub wręcz monarchy umysłowo ograniczonego
jest wyjątkowym, że przeważa typ monarchy mądrego, rozważnego. Nie
należy się łudzić, że w monarchii takiej, gdzie rządzi panujący mądry,
rządzi on sam, przeciwnie ześrodkowanie władzy w jego rękach musi
doprowadzić do wytworzenia całego sztabu pomocników i doradców. Czyste
jednowładztwo jest fikcją, nie ma go wcale, chyba w jakimś państewku nie
wychodzącym poza granice większej gminy. W państwie większym,
wielomilionowym, jednowładztwo przemienia się faktycznie w oligarchię, w
rządy kliki złożonej z dworaków lub biurokracji albo kapłanów (jak w
państwie teokratycznym). Jednowładca w takim państwie, choćby był
najwybitniejszą jednostką, nie jest w stanie opanować szczegółów
wszystkich życia państwowego, musi polegać na informacjach otoczenia,
musi część swej władzy na to otoczenie przelać, a jeżeli jednowładca
jest jednostką słabą, to na klikę przechodzi wprost pełnia władzy, a po
stronie jednowładcy pozostaje czysty pozór, splendor panowania.
Wystarczy przypomnieć sobie rządy kapłanów przy faraonach egipskich lub
rządy majordomusa i jego rodziny przy Merowingach u dawnych Franków. Po
prostu nie jest do pomyślenia, by jeden człowiek rządził wielkim
państwem. W społeczeństwach nowożytnych role kliki otaczającej monarchę
odgrywa biurokracja, która składa się ze znacznej ilości rodzin
służących państwu i panującemu; rodziny te ze sobą spokrewnione i
spowinowacone, wytwarzają wprost kastę urzędniczą; o ile ma poczucie
obowiązku i honoru, o ile jest uczciwą, to interesy państwa na tym nie
tracą. Taką była biurokracja dawnych Prus. Jeżeli jednak kasta ta nie
posiada wspomnianych właściwości, to dochodzi do systemu korupcji, który
wyhodowała dawna Rosja. W takiej sytuacji państwo jest rządzone przez
bandę wyzyskiwaczy, która rządząc w imieniu monarchy dopuszcza się aktów
drapieżnej samowoli. Wytwarza to atmosferę niezadowolenia i goryczy w
szerokich masach, która długo tłumiona wybucha przy sposobności,
zagrażając istnieniu państwa. Rewolucje takie, jak wielka rewolucja
francuska lub rosyjska są typowym wynikiem biurokratycznej samowoli
wykonywanej w imieniu absolutnej monarchii.
Drugim niebezpieczeństwem grożącym
ze strony monarchii, są wpływy jednostek nieodpowiedzialnych, tajnych
doradców monarchy, który idzie za ich radami bez oglądania się na
innych. Bywają rządy metres, jak na dworze francuskim lub mnichów jak na
dworze carskim. Oczywiście wpływy osób tego rodzaju szukających na tej
drodze zaspokojenia chęci zemsty, czy zamiłowania do intrygi nie
przynoszą państwu korzyści.
Na to, by monarchia wydawała dobre
rezultaty potrzeba: po pierwsze, by monarcha był człowiekiem mądrym, do
rządów przygotowanym, po drugie, by umiał sobie stworzyć aparat
biurokratyczny, stojący na wysokości zadania. Jeżeli monarcha nie jest
mądrym, to powinien mieć przynajmniej tyle instynktu samozachowawczego,
by zostawić swobodę ruchu swej biurokracji, o ile jest dobra. Jeżeli
biurokracja na zaufanie takie nie zasługuje, zaczyna się tragedia
państwa i społeczeństwa.
Mówimy o monarchii czystej,
autokratycznej, to znaczy takiej, w której czynnik ludowy w żadnej
postaci do rządów nie ma dostępu, lub o ile dostęp ma, to czysto
formalny, głębiej niesięgający. Na złe strony monarchii autokratycznej
próbowano odpowiedzieć wprowadzeniem innej postaci monarchii –
konstytucyjnej, to znaczy oddaniem w ręce przedstawicieli ludności
znacznej części władzy ustawodawczej, sądowniczej, a nawet wykonawczej.
Monarchia konstytucyjna jest
złamaniem wyłączności wpływów kasty urzędniczej, która też, jako taka,
przestaje z czasem istnieć. Jest to postać rządów oparta na wprowadzeniu
parlamentu, w którym ustawy się uchwala, ustawy te wymagają tylko
sankcji monarchy. Jest to postać rządów polegająca na kontroli władzy
wykonawczej przez władze ustawodawczą. Odmówienie zaufania rządowi
zniewala monarchę do stworzenia innego rządu. Wszystko to razem zmierza
do coraz większego ograniczenia władzy monarchy. Bywają rozmaite
stopniowania tego ograniczenia. Niekoniecznie rząd mianowany przez
monarchę musi ustępować w razie braku zaufania ze strony parlamentu,
może zdarzyć się postać taka, że rząd jest rządem monarchy od parlamentu
zupełnie niezawisłym. W takim razie może zajść konflikt między rządem a
parlamentem, wtedy rząd rozwiązuje izby ustawodawcze i rządzi bez
parlamentu. Może zdarzyć się jednak także postać monarchii tak zbliżona
do republiki, że cień tylko władzy monarszej zachodzi. Taką monarchia
była Polska w epoce królów elekcyjnych. Sam fakt, że nie było zasady
dziedziczenia tronu osłabiał autorytet monarchy, który władzę swą
zawdzięczał nie urodzeniu a wyborowi. Władzę królewską uszczuplono w
Polsce na rzecz sejmu w tym stopniu, ze nie przyznano królowi nawet
ułaskawiania przestępców, prawa, które w regule ma każdy prezydent
republiki …
Nowożytne społeczeństwa mają
tendencję do podobnego ograniczania władzy monarchy; wystarczy
przytoczyć władzę króla angielskiego i belgijskiego. Nasuwa się pytanie,
czy wobec tendencji do ograniczania władzy królewskiej wskazanym jest
zatrzymywanie typu monarchicznego przy równoczesnej redukcji uprawnień
monarchy, czy nie jest lepszym stworzenie silnej władzy obieralnego
prezydenta republiki. Monarcha, którego władza jest nikłą, przynosi
jedynie walory reprezentacyjne.
P.S. Jest to pierwsza cześć rozprawy
napisanej przez prof. Juliusza Makarewicza w 1926 roku, druga zostanie
dołączona w najbliższych dniach. Profesor Makarewicz należał do
najwybitniejszych znawców prawa okresu międzywojennego, senatorem II RP
w latach 1925 – 1935.
Lektura tej pracy pozwoli Państwu
przygotować się do debaty, jaka będzie miała miejsce na X Forum
Monarchistów, właśnie na temat „Monarchia czy Republika”, której
uczestnikami będą najwybitniejsi współcześni znawcy przedmiotu: prof.
Jacek Bartyzel i prof. Andrzej Nowak.
Debata na temat ustroju państwa w Polsce
międzywojennej była bardzo ożywiona i prowadzona przez luminarzy życia
politycznego, społecznego i naukowego, czego dowodem jest niniejszy
tekst. Chociaż państwo było republiką i nic nie wskazywało na zmianę
tego stanu rzeczy to fakt występowania takich rozważań należy uznać za
rzecz absolutnie maturalną. Nienaturalnym jest natomiast brak takiej
debaty współcześnie. Co jedynie dowodzi, iż nadal dominuje świadomość
ukształtowana w dobie komunizmu nad polskimi umysłami.