Zdjęcie ilustracyjne. fot. Andrzej Bogacz/FORUM |
Niekiedy
trudno jest odpowiedzieć na najprostsze pytania. Odpowiedzi wydają się
oczywiste, ale jeśli podejmujemy próbę, to brakuje nam odpowiednich
słów. A jednak - niekiedy na takie pytania odpowiadać warto. Pomaga to
zrozumieć lepiej ważne procesy i uniknąć nieprzyjemności w przyszłości.
Jednym z takich pytań jest pytanie o sens posiadania gotówki.
Szczególnie teraz, kiedy w systemie obrotu pieniędzmi szykują się
fundamentalne zmiany.
Właściwie, po co nam gotówka?
Odpowiedź w zasadzie jest prosta: po to, żeby kupować, albo oszczędzać.
Kupować, na co mamy ochotę, kiedy mamy ochotę i po jakiej cenie mamy
ochotę, wszystko w granicach zasobności naszych portfeli, względnie
obowiązującego prawa. Posiadając w dyspozycji gotówkę, mamy rynkową
kartę do głosowania, pozwalającą nam zagłosować w swoisty sposób na tę,
czy inną markę, oferującą nam ten, czy inny produkt w danej cenie. W
dobie zakupów w cyfrowej przestrzeni, zagospodarowana została potrzeba
na cyfrowy pieniądz, który pozwala na łatwą realizację transakcji
handlowych w sieci.
W pieniężnej formie zwykliśmy także
przechowywać nasze oszczędności. Do niedawna działo się to za
pośrednictwem bankowego konta. Dziś, w dobie pogrążonych w problemach
banków, domowy sejf, czy schowek za meblami staje się na powrót sposobem
na lokatę przynajmniej części oszczędności dla rosnącej grupy ludzi.
Istnieje zawsze ryzyko włamania, ale istnieje także ryzyko przewlekłego
koczowania pod bankomatem, jak doświadczyli tego cypryjscy, czy greccy
miłośnicy bezgotówkowych rozliczeń.
Pieniądz, także w formie gotówki,
przydatny jest zatem na co dzień w przynajmniej dwóch celach. Po
pierwsze, pozwala porównywać konkurencyjne oferty, sprowadzać je do
wspólnego - pieniężnego właśnie - mianownika i realizować je. Pozwala
także (coraz bardziej teoretycznie) „magazynować” bogactwo. Płacimy
zatem i oszczędzamy, kiedy można - elektronicznie, kiedy trzeba -
gotówkowo. Albo na odwrót, w zależności od preferencji.
Swoboda dysponowania pieniądzem jest
przejawem osobistej wolności człowieka. Ograniczanie tej swobody jest
ograniczaniem osobistej wolności. Pełną swobodę dysponowania pieniądzem
człowiek posiada, mając do dyspozycji każdą z dwu form, w jakich
najpowszechniej występuje dziś pieniądz - elektronicznej i papierowej.
Pierwsza daje bezpieczeństwo i przejrzystość, druga daje niezależność i
elastyczność. Jednakże tylko ta druga daje pełną realizację prawa
własności, jakie wynika z posiadania danego przedmiotu. Rzecz to
oczywista - kto nie posiada przedmiotu swojej własności, ten traci nad
nim pełne władztwo, a więc w praktyce przestaje być jego (pełnoprawnym)
właścicielem. Kwestie to jasne i niewarte wspomnienia, gdyby nie rosnąca
w świecie „moda” do ograniczania, aż do całkowitego zniesienia,
bezgotówkowego przepływu pieniężnego.
Idea zniesienia gotówki, jako formy
legalnie funkcjonującego pieniądza, niesie ze sobą dwie wątpliwości.
Pierwszą z nich jest zła kondycja ekonomiczna podmiotów tworzących
zachodni system finansowy. Dotyczy to zwłaszcza części banków. Podmiot,
który nie daje gwarancji istnienia w skali życia, nie może przymusić
kogokolwiek do powierzania mu oszczędności życia. Tymczasem gwarancji
istnienia w skali życia (zwłaszcza ludzi młodych) nie tylko nie posiada
żaden podmiot operujący w Polsce. Takiej gwarancji nie posiada nawet
Polska.
Drugą przeszkodą jest idea wolności
osobistej danej osoby, wyrażana przez możliwość kształtowania struktury
jej wydatków. Dziś możemy kupować w granicach prawa co chcemy, kiedy
chcemy i po jakiej cenie uznajemy to za stosowne, możemy także
powstrzymać się od kupowania, decydując się na oszczędzanie. Trudno jest
to prawo ograniczyć, bo dzięki gotówce mamy pełną kontrolę nad swoimi
zasobami finansowymi. Dzięki temu możemy m.in. dokonywać swobodnej
konwersji pomiędzy dostępnymi postaciami pieniądza. Gdyby oprocentowanie
lokat w funkcjonujących w Polsce bankach spadło poniżej zera, część
klientów zapewne wycofałaby swoje oszczędności z banków i zastosowała
bardziej tradycyjne, domowe formy oszczędzania. Z eliminacją gotówki
taka możliwość znika bezpowrotnie.
Oficjalnie obrót gotówkowy ogranicza
się w Polsce pod płaszczykiem „walki z szarą strefą”. Należy jednak
zapytać, skąd się bierze szara strefa? W dużej mierze jest ona wynikiem
centralnego planowania. Ma ono to do siebie, że narzuca rozwiązania nie
do udźwignięcia dla części podmiotów na rynku - albo zbyt kosztowne albo
zbyt skomplikowane. Na przykład płaca minimalna ustalana jest na
identycznym poziomie dla całego kraju. Sklepikarz zmuszony jest płacić
swojej ekspedientce taką samą stawkę minimalną w centrum Warszawy, co w
Białymstoku, Przemyślu, Ełku, Jeleniej Górze i w każdej miejscowości
pomiędzy nimi. Biorąc pod uwagę różnice w poziomie ekonomicznym pomiędzy
poszczególnymi regionami Polski (a te są ogromne), nietrudno odgadnąć,
że w niektórych rejonach przyjęte rozwiązania będą o wiele bardziej
ciążyć na gospodarczych relacjach, niż gdzie indziej. Podobnie rzecz ma
się z koniecznością uiszczania absurdalnie wysokich (a jednak wciąż za
niskich, by spiąć budżet ZUS) i - znowu - ujednoliconych w skali całego
kraju, składek zusowskich. Reakcją obronną na tę sytuację jest właśnie
szara strefa. Kwestią sporną jest to, gdzie ustawić granicę pomiędzy
zdrową i potrzebną „reakcją obronną” przedsiębiorców na pazerność i
niekompetencję urzędników, a zwyczajnym, zasługującym na karę, a
przynajmniej potępienie, oszustwem.
Polski rząd, walcząc z szarą strefą, w
dużej mierze walczy dziś z problemami, które sam wyprodukował. Wczoraj
przecież podniesiona została w skali całego kraju płaca minimalna. Co
roku podnosi się - znowu - w skali całego kraju, wysokość zusowskich
składek. Takie działanie wypycha kolejne tysiące ludzi na część etatu,
albo do otrzymywania wypłaty częściowo lub w całości „pod ladą”.
Rozwiązaniem problemu ma być eliminacja gotówki. Pani minister od
cyfryzacji (Anna Streżyńska) chwali się publicznie, że tworzy Polskę
„bez gotówki, bez papieru i bez kolejek”. Wszak, nie ma gotówki, nie ma
płacy pod ladą. Czy aby na pewno?
Wątpliwym jest, by eliminacją gotówki
rząd mógł skutecznie walczyć z szarą strefą, bo nie gotówka determinuje
jej istnienie. Swoją drogą, tam gdzie dochodziło do największych
nadużyć (mafia paliwowa, stalowa, węglowa) narzędziem nie była przecież
gotówka, czy nieformalne rozliczenia. Proceder opierał się o faktury i
jak najbardziej bezgotówkowe przelewy. Wątpliwym jest zatem, by Skarb
Państwa na odejściu od gotówki miał w istotny sposób skorzystać.
Wątpliwości te przechodzą w pewność w przypadku większości obywateli.
Kto zatem skorzysta na proponowanych zmianach?
W pierwszej kolejności oczywiście banki. Eliminacja rozliczeń gotówkowych to de facto
podciągnięcie terminala płatniczego do każdego najmniejszego sklepu w
powiecie oraz włożenie do portfela każdego emeryta karty płatniczej,
produkowanej przez jednego z kilku wiodących producentów kart na
świecie. To także zagwarantowanie bankom stabilności ze strony rządów
państw, czy instytucji ponadpaństwowych. W razie kłopotów finansowych,
bank będzie mógł sięgnąć po oszczędności swoich klientów, pozbawionych
raz na zawsze instrumentu w postaci wypłaty z banku swoich środków lub
po aktywa swoich zdrowych spółek-córek (np. działających w Polsce).
Instytucje prawne umożliwiające takie działanie już istnieją (w
przypadku przejmowania aktywów swoich klientów w ograniczonej formie,
ale jednak) i są częścią europejskiego, a więc, chcąc nie chcąc,
polskiego systemu prawnego („Dyrektywa BRRD”). Problem w tym, że tak
długo, jak istnieje gotówka, system bankowy nie może z „dobrodziejstw”
tych instytucji skutecznie skorzystać.
Kolejny krok to ekonomiczne
science-fiction. Można jednak wyobrazić sobie sytuację, w której
zapłacić kartą za jakąś grupę produktów zwyczajnie nie będzie można. A
za inną będzie trzeba. Żarówki dostatecznie energooszczędne. Samochody
tej, czy innej marki. Rachunek za prąd, czy wodę nie wyższy niż kwota x
na osobę. Szczepionki. Broń. O kształcie naszych zakupów może decydować
ten, kto będzie mieć wpływ na kształt ustanawianego prawa. I raczej nie
będzie tu chodzić o projekty obywatelskie. Tymczasem nasze veto w
postaci gotówki i domowej skarpety będzie już tylko bladym wspomnieniem.
Ksawery Jankowski