Sztuka jest formą, jaką przybierają
treści kultury danej cywilizacji. Nasza cywilizacja wytworzyła definicję
piękna, według której piękne jest wszystko, co posiada odpowiednie i
harmonijne proporcje wielkości, barwy, dźwięku, a także użyteczności.
Można też zdefiniować piękno bytu jako brak zbędnych elementów jego
istnienia. Warunkiem koniecznym istnienia piękna jest obiektywizm,
bowiem subiektywizm operuje na odczuciach, interpretacjach i
indywidualnych ocenach. Piękno subiektywne nie jest pięknem, jest
odbierane jako piękno. Stąd konieczność obiektywizmu w operowaniu
sztuką. Stąd też wniosek, że nie można narzucać własnych odczuć
estetycznych innym, tak samo, jak nie można narzucić indywidualnych
gustów kulinarnych wszystkim konsumentom, nie mówiąc już o poglądach
politycznych.
Spójrzmy na historię naszej cywilizacji,
a zobaczymy, że jej sztuka i ona sama kwitła, dopóki panował
obiektywizm. Cała starożytna sztuka bazowała na obiektywnej definicji
piękna, to z antyku czerpali twórcy bezdyskusyjnie pięknych dzieł.
Zabytki i skarby antycznej sztuki, w mniejszym lub większym stopniu
dosłownie działają na każdego. Nie przejdzie się obojętnie obok Grupy
Laokoona, nie mignie tak po prostu przed oczami ateński Akropol, o
Koloseum nie mówiąc.
Wszystkie dzieła starożytnych twórców mają jeden wspólny mianownik. Starożytni artyści bez względu na dziedzinę sztuki, jaką się zajmowali, czy to rzeźbiarstwo, czy dramat, czy architektura, czy tworzenie mozaik mieli jeden wspólny mianownik, oni tworzyli coś pięknego, coś, co miało się obiektywnie podobać.
Wieki ciemne nie były okresem martwym w
dziedzinie kultury. Dużo zawdzięczamy w tej mierze Kościołowi
Katolickiemu, który nie tylko ocalił wiele ze starożytności, nie tylko
przechował do nadejścia lepszych dla kultury czasów. Kościół stał się
wielkim mecenasem kultury i budowniczym wspaniałej sztuki, która
widoczna jest w strzelistych wieżach gotyckich świątyń, w barwnych
freskach kościołów i katedr całej Europy, w pieśniach i w muzyce, także w
literaturze. Średniowieczni artyści także znaleźli wspólny mianownik,
bo prócz oczywistego tworzenia czegoś pięknego obiektywnie, co miało
wprawiać w zachwyt, dzieła ich miały być przyczyną do wzrostu chwały
Bożej, do okazania jej ludziom i wzrostu pobożności. Artystyczny
teocentryzm ma wielką zaletę. Wskazuje na rzeczywistość większą,
doskonalszą, wieczną. Wskazuje cel i kierunek, pozwala, choć w małym
stopniu obcować czemuś tak marnemu, jak człowiek z wszechogarniającą i
przytłaczającą potęgą Stwórcy. Sztuka średniowiecza stara się uchwycić
drogi nad naszymi drogami, pragnie ukierunkować człowieka na dążenie do
celów wyższych, do obrania tej jeszcze doskonalszej drogi.
To antyk i średniowiecze zbudowały naszą
cywilizację, cywilizację łacińską. Starożytna cnota, prawo i piękno
przesiąknięte chrześcijańską prawdą, moralnością i wiarą zrodziły nas,
łacinników z naszym bogactwem kultur, z naszą wspaniałą sztuką.
Epoki renesansu i oświecenia uderzyły w
sztukę. Mimo piękna rzeźb, pałaców, obrazów i muzyki powstałych w tych
epokach sztuka musiała przyjąć ciosy zadawane jej nie przez artystów,
nie przez twórców i mówiąc współcześnie ludzi kultury. W sztukę uderzyły
zmiany cywilizacyjne. W centrum życia zamiast Boga postawiono
człowieka, w miejsce hierarchii – równość, w miejsce Prawdy –
racjonalizm i empiryzm.
Sztuka rozwijała się siłą pędu, jakiego
nabrała w epokach poprzednich i dlatego, że sączony także w nią jad nie
osłabił jej witalności. Cywilizacja została osłabiona, walczono z nią,
więc i sztuka, mająca swe źródło w cywilizacji została uderzona. Jest to
konieczność logiczna, bo jeśli chcę wytępić krzew wilczych jagód, to
nie mogę zebrać jego owoców i zrobić z nich konfitury, a dopiero potem
wyciąć krzew i wykopać korzeni. Jeśli walczę z cywilizacją, to i sztukę
należy zniszczyć, bo zawiera ona w sobie pewien ładunek cywilizacji,
jest nośnikiem i symbolem wartości danej cywilizacji.
Zobaczmy, że zainstalowanie człowieka w
centrum życia, połączone z egalitaryzmem, racjonalizmem i empiryzmem
musiało doprowadzić cywilizację do upadku. Wynikiem tych rewolucji jest
obalenie obiektywizmu. Jeśli człowiek jest nie tylko celem
zainteresowania, ale jest centrum życia, to staje się on absolutem. I
zamiast odnosić człowieka do Boga, jako bytu doskonałego i
nieskończonego, człowiek odnosi się do siebie, a jest bytem
niedoskonałym i skończonym. Prowadzi to nieuchronnie do wyniesienia
własnego „ja” ponad „ja” innych ludzi. Wtedy moje postrzeganie świata
jest lepsze, prawdziwsze, doskonalsze. Wyłącznie człowiek uznający Kogoś
nad sobą, jest w stanie patrzeć obiektywnie na rzeczywistość, jeśli
człowiek jest najwyżej, nie jest w stanie przyjąć Prawdy. Nie będąc zaś w
stanie przyjąć Prawdy, jak może dostrzec Piękno? Następnie na gruncie
antropocentryzmu i humanizmu powstają racjonalizm i empiryzm.
Racjonalizm wznosi wysoko swój sztandar rozumu, empiryzm zaś
doświadczenia. Jedno i drugie odrzuca możliwość Objawienia. Rozumowo czy
też doświadczalnie poznane prawdy są ograniczone, ze względu na
niedoskonałość człowieka. Dążenie do poznania wiedzy czystej i
doskonałej jest niemożliwe przy jednoczesnym absolutyzowaniu człowieka.
Więcej nawet, operując na błędnych założeniach racjonalizm nie jest w
stanie dostarczyć odpowiedzi na żadne z wielkich pytań ludzkości. Tym
błędnym założeniem jest rozum człowieka jako narzędzie wystarczające do
poznania. Zobaczmy, że w przestrzeni antropocentryzmu, a więc i
subiektywizmu racjonalizm musi sam się rozpaść na minimum kilka prądów,
co z resztą się stało. Empiryzm z kolei nie jest w stanie w ogóle
wytłumaczyć rzeczywistości, w przeciwieństwie do operującego matematyką
racjonalizmu. Racjonalizm stosuje logikę i matematykę, które są
nierzeczywiste. I dlatego mimo błędnych założeń i wniosków, cały tok
racjonalnego rozumowania jest logiczny. Człowiek nie jest w stanie
wytłumaczyć matematyki, bowiem nie istnieje ona rzeczywiście i nie może
być bodźcem. Abstrakcja matematyki nie może być brana pod uwagę w
poznaniu empirycznym. I teraz czas na egalitaryzm. Równość ludzi nie
jest naturalna, aczkolwiek jest możliwa, lecz jedynie w odniesieniu
człowieka do Boga. Człowiek będący absolutem, zamknięty w swoim
postrzeganiu świata nie może być na równi z innymi, on sam tam się nie
postawi. W takim przypadku są dwie konieczności. Pierwsza – tylko ja mam
rację. Druga – wszyscy mają rację. Jedna i druga prowadzą do chorego
indywidualizmu, lecz pierwsza jest niebezpieczniejsza, bo w niej zajdzie
manipulacja semantyczna i subiektywne poznanie zostaje nazwane
obiektywnym.
A gdzie w tym sztuka? Sztuka istnieje w
dziełach dawnych lub nimi inspirowanych, lecz w tym przypadku nie było
celem stworzenie czegoś pięknego, a sprawienie wrażenia na jak
największej liczbie odbiorców. Jeśli bowiem cywilizacja się nie rozwija,
to jakim sposobem rozwijać się będzie sztuka? Powstała zupełnie nowa
cywilizacja – zachodnia, będąca w opozycji totalnej do naszej
cywilizacji – łacińskiej. A nowa cywilizacja musiała spłodzić nową
sztukę.
Współcześni twórcy są w większości
intelektualnymi spadkobiercami rewolucjonistów. Nie umieją tworzyć
pięknych dzieł, a jeśli któryś takie jednak stworzy, to albo jest
kulturowym kontrrewolucjonistą, co się zdarza, albo chciał zadziałać na
większą ilość odbiorców. Te dwie postawy poddane nawet pobieżnej
analizie dowiodą nas do wniosku, że ludzkość potrzebuje reorientacji i
przywróceniu obiektywizmu pojęć. Jak dobrze pasują do tego słowa:
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności.
Postawa kontrrewolucjonisty kulturowego
może istnieć w dwóch różnych przypadkach. W pierwszym jest on świadomy,
że sztuka błądzi w labiryncie i chce pokazać wyjście, jakim jest powrót
do wartości obiektywnych, do Prawdy, Piękna, Dobra, do jakim wyjścia
jest powrót do Boga. Ten kontrrewolucjonista żyje sztuką i cywilizacją
łacińską. W drugim uwarunkowaniu twórca jest świadomy, że w sztuce
istnieje Piękno i ono jest jego głównym celem, lecz bez walki o
cywilizację. Ten kontrrewolucjonista pragnie tylko sztuki dla niej
samej, bo „choć życie nasze splunięcia niewarte: evviva l’arte”.
Operowanie obiektywną definicją Piękna nie idzie w parze z jego, a jakże
subiektywnymi odczuciami i poglądami. Podobny jest on do twórcy,
któremu zależy na poklasku. Ten tworzy coś, co spodoba się możliwie
największej ilości odbiorców, odbiorców subiektywnych. Poszukuje on
pewnego klucza, dzięki któremu wstrzeli się w gust odbiorców, w ich
odczucia, wrażliwość estetyczną, lub też po prostu zmanipuluje ich i
wmówi im, co widzą, co czują. Istnieją różne techniki manipulacji, nie
jest więc to niemożliwe.
Jednym lekarstwem na problem sztuki
współczesnej jest nie „nawracanie” twórców, lecz walka o cywilizację
łacińską. To jedyne wyjście. Nie możliwa jest transfuzja krwi pomiędzy
osobami posiadającymi wykluczające się grupy. Tak samo niemożliwa jest
tworzenie sztuki na dawnych zasadach we wrogiej tym zasadom cywilizacji.
Lwia część współczesnych artystów miałaby problem w przestawieniu
priorytetów. Zamiast „twórczej ekspresji” i „wyrażania siebie” musieliby
zwyczajnie pracować w swych warsztatach w tworzeniu czegoś, co spełni
warunki definicji Piękna, czegoś, co spodoba się obiektywnie każdemu.
Jak walczyć o cywilizację? Odpowiedź na
to pytanie nie jest celem tego artykułu. Jego celem jest wskazanie
problemu i jego rozwiązania. Jak będzie to rozwiązanie przeprowadzone?
Czy zostanie przeprowadzone? Nie wiem. Wiem tylko, że nie mamy za wiele
czasu, bo wróg nie śpi.