Utrzymanie ciągłości władzy państwowej II RP na obczyźnie - Francja
(1939-1940), Wielka Brytania (1940-1990) - było fundamentalnym zadaniem i
obowiązkiem każdego polityka, który opuścił kraj wskutek militarnej
agresji Wehrmachtu i Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku. Naród Polski
nigdy bowiem nie zaakceptował okupacji Rzeszy Niemieckiej i ZSRR, jak
również nigdy nie przyjął późniejszego, narzuconego siłą sowieckiego
porządku prawnego istniejącego w PRL [1]. Polacy przebywający na
emigracji politycznej nie mieli łatwego życia [2], a występujące spory w
"polskim Londynie" jeszcze bardziej komplikowały pracę
niepodległościową. Mimo wielu zawirowań i nieporozumień, organy władzy
państwowej rezydujące na uchodźstwie przetrwały i były gotowe do
przejęcia władzy w kraju w każdym czasie. Ostatecznie, władze te
zakończyły swą działalność, gdy Naród Polski wybrał prezydentem Lecha
Wałęsę [3] .
Zagadnienia związane z legalizmem funkcjonowania polskich władz na
uchodźstwie były i są przedmiotem różnych rozważań. Wszechobecna
"poprawność polityczna" sprawia, że z niezrozumiałych powodów większość
badaczy zbyt pochopnie przesądza jakoby zasady legalizmu na urzędzie
Prezydenta RP na Uchodźstwie po śmierci Augusta Zaleskiego dochowała
linia prezydencka reprezentowana przez Stanisława Ostrowskiego
(1972-1979), Edwarda Raczyńskiego (1979-1986), Kazimierza Sabbata
(1986-1989) i Ryszarda Kaczorowskiego (1989-1990), natomiast odmawia się
atrybutu legalności prezydentowi Juliuszowi Nowinie-Sokolnickiemu
(1972-1990). W aktualnym stanie wiedzy takie podejście jest
nieuprawnione.
Jak powszechnie wiadomo, kontrowersje wokół następców prezydenta
Augusta Zaleskiego rozgorzały już w 1972 roku i utrzymywały się przez
cały okres podwójnej (alternatywnej) prezydentury, aż do 1990 roku.
Niezależnie od poglądów na kwestię kto był prawdziwym a kto fałszywym
prezydentem II RP na obczyźnie - stwierdzić należy, że legalizm
prawnopaństwowy został utrzymany. Zarówno Stanisław Ostrowski jak i
Juliusz Sokolnicki [4] w 1972 roku objęli urzędy prezydenta poza krajem,
zgodnie z obowiązującą Konstytucją z 1935 roku oraz na podstawie
nominacji na następcę prezydenta wystawionej (dla każdego z nich osobno)
z podpisem prezydenta Augusta Zaleskiego. Pomimo występującego
rozbicia, wszystkie współpracujące z nimi ugrupowania i ośrodki
polityczne na emigracji działały w obronie i na rzecz polskiej racji
stanu w sytuacji okupacji kraju. Kontynuacja prawowitej władzy
państwowej RP poza granicami kraju nie budzi wątpliwości. Istniejąca
natomiast rozbieżność ocen i sądów - do dzisiaj jednak nie
rozstrzygniętych - dotyczy zasadniczo działalności osób, które objęły
sprawowanie urzędu prezydenckiego w 1972 roku oraz zachowań ich
środowisk politycznych w tym czasie. Prowadzona dyskusja wokół władz
emigracyjnych jest konsekwencją tych wydarzeń, a także wcześniejszych z
lat 1947-1954 [5].
Podstawowym zarzutem stawianym wobec Sokolnickiego jest podejrzenie o
sfałszowaniu jego nominacji na następcę prezydenta wystawionej z datą
22 września 1971 roku, na którą się powoływał. Ten dokument - jeśli był
autentyczny - anulował wcześniejszą nominację z dnia 24 lutego 1971 roku
wystawioną dla Stanisława Ostrowskiego. Innymi słowy, jeśli nominacja
Sokolnickiego pochodziła od Zaleskiego, legalnym prezydentem RP na
Uchodźstwie od 1972 roku był Juliusz Nowina-Sokolnicki, zaś Stanisław
Ostrowski był prezydentem-uzurpatorem. Jeśli zaś nominacja dla
Sokolnickiego została sfabrykowana, to on był prezydentem-samozwańcem.
Należy jednocześnie nadmienić, że unieważnienie nominacji dla
Ostrowskiego skutkuje tym, że cała zapoczątkowana przez niego linia
prezydencka - z Ryszardem Kaczorowskim włącznie - ma charakter
uzurpatorski. Rozpowszechniane informacje o dokonaniu fałszerstwa
nominacji Sokolnickiego mają formę przypuszczeń i spekulacji, albowiem
nikt tego dotychczas nie udowodnił. Do sprawy nic nie wnoszą także
stanowiska zaprezentowane w tym zakresie przez prezydenta Lecha Wałęsę
(1993) oraz Kancelarie Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (2000) i
Bronisława Komorowskiego (2013) [6] - mają one jedynie charakter
uznaniowy, a nie formalno-prawny.
Dwa dni po śmierci prezydenta Augusta Zaleskiego, bo już 9 kwietnia
1972 roku w Londynie rozpoczęły się potyczki następców o fotel
prezydenta RP; Stanisław Ostrowski pospiesznie złożył przewidzianą w
Konstytucji przysięgę, w sytuacji gdy Juliusz Sokolnicki przedstawiając
kopię swej nominacji [7] zgłosił roszczenia do objęcia tego urzędu i
równocześnie rozpoczął szerokie działania informacyjne [8]. Wobec
powzięcia wiadomości o dwóch kandydatach na prezydenta, w dniu
zaprzysiężenia Ostrowskiego, minister sprawiedliwości Rządu RP na
Uchodźstwie Sylwester Karalus i szef Kancelarii Cywilnej Prezydenta RP
na Uchodźstwie Paweł Jankowski wydali oświadczenie o treści: «W związku z
krążącymi w Londynie fotostatami rzekomych dokumentów urzędowych,
rozsyłanych przez p. Juliusza Sokolnickiego, stwierdzamy, że
"zarządzenie z dnia 22 września 1971 roku o wyznaczeniu następcy
Prezydenta RP" i "Dziennik Ustaw RP Nr 1 z dnia 7 kwietnia 1972 roku z
tym zarządzeniem" są falsyfikatami. Takiego zarządzenia Prezydenta RP,
które winno znajdować się w aktach Kancelarii Cywilnej Prezydenta RP,
nigdy nie było, a taki Dziennik Ustaw RP nigdy nie został wydany z
polecenia Ministra Sprawiedliwości» [9]. Sokolnicki w reakcji na to
oświadczenie wystąpił do Karalusa i Jankowskiego o odwołanie tych
stwierdzeń, ale wymienieni do wezwania nie zastosowali się. Adwokaci,
którzy na zlecenie Sokolnickiego prowadzili korespondencję z autorami
oświadczenia, swój udział w sprawie zakończyli, a Sokolnicki dalej jej
nie prowadził. W latach następnych polityczni przeciwnicy Sokolnickiego
kontynuowali krytykę jego osoby i nie uznawali go za Prezydenta RP na
Uchodźstwie. Sokolnicki zaś odpierał te ataki i - wbrew twierdzeniom
oponentów - do końca życia utrzymywał, że to on sprawował legalny urząd
prezydencki poza krajem, na podstawie autentycznej nominacji uzyskanej
od prezydenta Augusta Zaleskiego.
Analizując treść oświadczenia Karalusa i Jankowskiego z dnia 9
kwietnia 1972 roku należy zauważyć, że ich argumentacja nie daje podstaw
do zakwestionowania autentyczności nominacji Sokolnickiego. Oni jedynie
"stwierdzają", że nominacja jest "falsyfikatem" gdyż nie znajdowała się
w Kancelarii Cywilnej Prezydenta RP. Taka informacja świadczy raczej o
braku należytej współpracy pomiędzy prezydentem Augustem Zaleskim i jego
Kancelarią Cywilną, a być może także o niewłaściwym jej prowadzeniu i
nadzorowaniu przez Pawła Jankowskiego. Juliusza Sokolnickiego nie można
obciążać brakiem jakiegokolwiek dokumentu w Kancelarii, skoro nią nie
kierował. Jeśli ktoś ponosił odpowiedzialność za niekompletność
dokumentacji w aktach Kancelarii, to oczywiście był nim Paweł Jankowski.
Poza tym skoro Karalus i Jankowski nie widzieli oryginału nominacji z
dnia 22 września 1971 roku, to nie mieli żadnych podstaw do
stwierdzenia, że jest ona "falsyfikatem". Potwierdzenie lub zaprzeczenie
tej tezie, wymaga zbadania podpisu prezydenta Zaleskiego i pieczęci
urzędowej Prezydenta Rzeczypospolitej widniejących na tym dokumencie.
Karalus i Jankowski takich czynności nie przeprowadzili, nawet nie
podjęli żadnych kroków w tym kierunku, a wydaje się, że przede wszystkim
oni - jako urzędnicy wysokiego szczebla - byli do tego zobowiązani.
Powzięcie wiadomości o czynie zabronionym wymaga zawiadomienia
odpowiednich organów ścigania, a następnie spowodowania wszczęcia i
przeprowadzenia stosownego postępowania karnego. Powszechną zaś zasadą
jest, że nikt nie może być zwolniony od odpowiedzialności za popełnione
przestępstwo. Sokolnicki nie miał obowiązku bronienia się przed
zniesławieniem, natomiast Karalus i Jankowski - jako funkcjonariusze
publiczni - mieli prawny i moralny obowiązek niezwłocznego zawiadomienia
organu powołanego do ścigania przestępstw [10]. Skoro takiego kroku nie
uczynili, należy uznać, że sami nie wierzyli w treść wydanego
komunikatu z dnia 9 kwietnia 1972 roku, a ich oświadczenie było jedynie
polityczną zagrywką. O takich intencjach przeciwników Sokolnickiego
utwierdza także fakt, że wiedzę o ostatniej nominacji posiedli we
właściwym czasie. "Trzy dni przed śmiercią prezydenta Zaleskiego,
Juliusz Sokolnicki poinformował ówczesnego ministra sprawiedliwości
[Sylwestra Karalusa] o zmianie następcy, a w dniu jego śmierci
zawiadomił oficjalnie dra Ostrowskiego, że jego nominacja została
odwołana 22 września 1971 roku" [11]. Z perspektywy czasu należy
zauważyć, że ta zagrywka Karalusa i Jankowskiego odnosiła korzystny
skutek dla "ośrodka scaleniowego" przez następne kilkanaście lat i
spowodowała między innymi i to, że po wyborze Lecha Wałęsy na prezydenta
RP, Marszałek Senatu Andrzej Stelmachowski na Zamek Królewski w
Warszawie w dniu 22 grudnia 1990 roku zaprosił Ryszarda Kaczorowskiego, a
nie Juliusza Nowinę-Sokolnickiego.
W orędziu z dnia 11 listopada 1990 roku z okazji 72. rocznicy
odzyskania niepodległości w 1918 roku, prezydent Sokolnicki oświadczył:
"Spełniając włożony na mnie przez Konstytucję z 23 kwietnia 1935 roku
obowiązek, podpisałem w dniu dzisiejszym dokument przekazując ciągłość
prawną II Rzeczypospolitej, istniejącą na uchodźstwie nieprzerwanie od
1939 roku w ręce nowo wybranego Prezydenta Rzeczypospolitej w kraju w
dniu złożenia przez niego przysięgi. W tym dniu zakończy się moje
urzędowanie na stanowisku Prezydenta Rzeczypospolitej". Tym dokumentem
jest "Akt Przekazania Suwerennej Władzy", w którym Juliusz
Nowina-Sokolnicki jako Prezydent RP na Uchodźstwie z ministrami Rządu RP
na Uchodźstwie m. in. oświadczył: "przekazujemy wszelką suwerenną
władzę jaką do tej pory posiadała Rzeczypospolita Polska na Uchodźstwie,
jako kontynuator Drugiej Rzeczypospolitej utworzonej w 1918 roku, w
ręce Rzeczypospolitej Polskiej z siedzibą w Warszawie, a także, zgodnie z
Art. 24 Konstytucji z 1935 roku, w imieniu własnym oraz wszystkich
powołujących się na nominację otrzymaną z rąk zmarłego Prezydenta A.
Zaleskiego, nieodwołanie mianujemy prawnym następcą na urząd Prezydenta
Rzeczypospolitej osobę, która zostanie legalnie na ten urząd wybrana w
wyniku wyborów powszechnych, wyznaczonych na dzień 25 listopada 1990
roku i przekazujemy tej osobie urząd Prezydenta z chwilą jej
zaprzysiężenia, powierzając tym samym nowemu Prezydentowi oraz Rządowi
przez niego powołanemu tę samą suwerenną władzę, jaką do tej pory
sprawowaliśmy na podstawie Konstytucji z roku 1935" [12]. Omawiany
dokument został doręczony Prezesowi Trybunału Konstytucyjnego
Mieczysławowi Tyczce oraz Marszałkowi Senatu Andrzejowi Stelmachowskiemu
w Warszawie celem nadania mu właściwego biegu. Dążenia te jednak nie
znalazły zrozumienia we władzach PRL-bis i nie odniosły pożądanego
skutku [13].
Wraz z wydaniem oficjalnych dokumentów o zakończeniu sprawowanej
władzy na uchodźstwie przez Juliusza Nowinę-Sokolnickiego i Ryszarda
Kaczorowskiego [14] - dalsze najwyższe przedstawicielstwo RP przeszło w
ręce prezydenta Lecha Wałęsy (1990-1995) a następnie prezydenta
Aleksandra Kwaśniewskiego, wybranych w oparciu o zmodyfikowaną
Konstytucję "bierutowską" [15]. Dopiero wybór Kwaśniewskiego na drugą
kadencję i kolejnych prezydentów RP został dokonany w oparciu o
Konstytucję z 1997 roku, w preambule której zapisano wezwanie do jej
stosowania "dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej".
Faktyczne funkcjonowanie podwójnej reprezentacji państwowej II RP na
uchodźstwie, należy uznać za dwa uzupełniające się ośrodki prawowitej
władzy, wywodzące swą rację istnienia z tej samej Konstytucji z 1935
roku [16]. Działały one w wyjątkowo trudnych warunkach i przy braku
uznania międzynarodowego. Mimo to, podstawowe zadanie utrzymania
ciągłości państwowej wspólnie wykonały i swą misję zakończyły we
właściwym momencie. Zadania nie wykonał natomiast prezydent Lech Wałęsa,
który miał obowiązek przejąć władzę państwową II RP z emigracji do
kraju, z Londynu do Warszawy. Jednocześnie prezydent Lech Wałęsa
naruszył przepis sformułowany w art. 1 Konstytucji z 1935 roku, który
stanowi, że Państwo Polskie "Wskrzeszone walką i ofiarą najlepszych
swoich synów ma być przekazywane w spadku dziejowym z pokolenia w
pokolenie. Każde pokolenie obowiązane jest wysiłkiem własnym wzmóc siłę i
powagę Państwa. Za spełnienie tego obowiązku odpowiada swoim honorem i
swoim imieniem". Ta powinność pozostaje w zawieszeniu i nadal czeka na
realizację.
Ustawa Konstytucyjna z dnia 23 kwietnia 1935 roku nie została
dotychczas zniesiona, a w 1997 roku ustanowiono jako obowiązującą
następną Konstytucję [17]. Poniekąd przypomina to sytuację zdublowanych
władz II RP na emigracji. Należy więc znaleźć prawne rozwiązanie, które
zlikwiduje zaistniałe rozdwojenie oraz naprawi zaniedbania prezydenta
Lecha Wałęsy. Wydaje się, że odpowiedzialność za uporządkowanie
omawianych spraw wagi państwowej spoczywa przede wszystkim na
urzędującym Prezydencie RP [18]. Według art. 11 Konstytucji z 1935 roku
to "Prezydent Rzeczypospolitej jako czynnik nadrzędny w Państwie,
harmonizuje działania naczelnych organów państwowych", natomiast według
art. 126 ust. 1 Konstytucji z 1997 roku "Prezydent Rzeczypospolitej
Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i
gwarantem ciągłości władzy państwowej". A zatem urzędujący Prezydent RP
winien podjąć inicjatywę zmierzającą do formalnego uznania przez Sejm i
Senat RP obu działających na emigracji do 1990 roku Prezydentów i Rządów
II RP oraz doprowadzić do opracowania i uchwalenia nowej konstytucji
RP, która zapewni ciągłość prawnoustrojową z II RP. Po zakończeniu
całości postępowania legislacyjnego, ale przed podpisaniem przez
Prezydenta RP uchwalonej nowej konstytucji - urzędujący Prezydent RP
winien złożyć przysięgę przewidzianą w art. 19 Konstytucji z 1935 roku, w
celu zamanifestowania ciągłości państwowej II i III RP.
Podjęcie prac nad nową konstytucją RP stworzy okazję do
wszechstronnej politycznej debaty i pobudzi ogół społeczeństwa do
refleksji nad kształtem ustrojowym Rzeczypospolitej. Jednocześnie
umożliwi to rewizję dotychczasowych przepisów konstytucyjnych i
wprowadzenie ich ulepszeń, zgodnie z oczekiwaniami Narodu Polskiego.
Stanisław Pagacz
Przypisy:
1. Ustalenia przywódców koalicji antyhitlerowskiej (prezydent USA,
premier Wielkiej Brytanii i przywódca ZSRR) na konferencjach
teherańskiej (listopad - grudzień 1943), jałtańskiej (luty 1945) i
poczdamskiej (lipiec - sierpień 1945), na których zdecydowano o
powojennych losach Polski i Polaków, zapadały bez udziału
przedstawicieli władz II RP na uchodźstwie.
2. Już 29 czerwca 1945 roku Francja, a 5 lipca 1945 roku m. in. USA i
Wielka Brytania cofnęły uznanie dla władz RP na uchodźstwie. Stolica
Apostolska swoje uznanie cofnęła jako ostatnia - 19 października 1972
roku.
3. Por. S. Pagacz, "25 lat prezydentury w III RP", http://www.swst.pl/aktualności,25-lat-prezydentury-iii-rp,18.html [dostęp 20.02.2017]; "Obywatelska Gazeta Kornela Morawieckiego", Nr 112, 15-28 kwietnia 2016, s. 11.
4. Juliusz Sokolnicki w połowie lat 70. XX wieku przyjął nazwisko dwuczłonowe Nowina-Sokolnicki.
5. Do decydującego rozłamu politycznego na tle sukcesji prezydenckiej
doszło po śmierci Władysława Raczkiewicza w czerwcu 1947 roku z powodu
odwołania wcześniej wyznaczonego na to stanowisko Tomasza Arciszewskiego
(PPS), którego zastąpił August Zaleski. Kryzys ten pogłębił się gdy
gen. Władysław Anders 4 sierpnia 1954 roku wypowiedział prezydentowi
Augustowi Zaleskiemu posłuszeństwo, a 8 sierpnia 1954 roku powstała
niekonstytucyjna tzw. Rada Trzech, uzurpująca sobie uprawnienia głowy
państwa.
6. Uzasadnienie do postanowienia Prezydenta RP z dnia 15 października
1993 r. w sprawie odmowy uznania stopni wojskowych [generała brygady i
podporucznika]; Notatka służbowa w sprawie Pana Juliusza Nowiny-
Sokolnickiego, sporządzona w Kancelarii Prezydenta RP w kwietniu 2000
r.; pismo Kancelarii Prezydenta RP z dnia 20 lutego 2013 r. znak: BPU
060-401-12.
7. Juliusz Nowina-Sokolnicki - jak wyjaśniał w rozmowie z autorem - w
kontaktach z oponentami posługiwał się kopią nominacji dlatego, iż
obawiał się zniszczenia oryginału.
8. Juliusz Sokolnicki przysięgę prezydencką wg roty z art. 19
Konstytucji z 1935 roku złożył w dniu 17 listopada 1972 roku po
bezskutecznych próbach osiągnięcia kompromisu z grupą Stanisława
Ostrowskiego, któremu w dniu 8 lipca 1972 roku Rada Trzech przekazała
swoje "uprawnienia".
9. A. Suchcitz, L. Maik, W. Rojek, red., "Wybór dokumentów do dziejów
polskiego uchodźstwa niepodległościowego 1939-1991", t. VII, Londyn
1997, s. 543-544.
10. Mogli też w tej sprawie skorzystać ze znanej na uchodźstwie formy
"sądu obywatelskiego", ewentualnie zabiegać o mediację i uzyskanie
konsensusu z pomocą Watykanu, który w tym czasie jeszcze uznawał polskie
władze emigracyjne.
11. J. Libront, "Sukcesja Prezydentów Rzeczypospolitej na
Uchodźstwie", w: Z. Rutkowski, red., "Prezydent i Rząd Rzeczypospolitej
Polskiej na Uchodźstwie", Poznań 2001, s. 31.
12. Zgodnie z treścią Aktu Przekazania Suwerennej Władzy
"nieodwołalnym" sukcesorem prezydenckim został Lech Wałęsa, a misja
władz emigracyjnych została definitywnie zakończona z dniem 22 grudnia
1990 roku. Tego faktu nie zmienia nawet tajny dodatek do Aktu
Przekazania Suwerennej Władzy wyznaczający na "ostatniego" następcę Jana
A. Łokcikowskiego, albowiem nie znalazł on zastosowania. W latach
następnych Juliusz Nowina-Sokolnicki jednoznacznie potwierdzał, że jest
już "osobą prywatną".
13. Ówczesne władze krajowe w Warszawie funkcjonowały na podstawie
znowelizowanej Konstytucji PRL z 1952 roku, którą przemianowano na
Konstytucję RP ustawą z dnia 29 grudnia 1989 r. o zmianie Konstytucji
Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
14. Por. Dekret Prezydenta RP o zakończeniu działalności i
rozwiązaniu Rządu RP na Uchodźstwie, wydany przez Ryszarda
Kaczorowskiego dnia 20 grudnia 1990 roku w Londynie.
15. Konstytucję "bierutowską" częściowo uchylono ustawą konstytucyjną
z dnia 17 października 1992 roku, w której w art. 77 zadeklarowano, że
"Traci moc Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 22 lipca 1952 r.
(…) z tym, że pozostają w mocy przepisy rozdziałów 1, 4, 7 z wyjątkiem
art. 60 ust. 1, rozdziałów 8, 9 z wyjątkiem art. 94 oraz rozdziałów 10 i
11".
16. Analogiczna sytuacja występowała już wcześniej w przypadku "trójgłowego prezydenta", czyli tzw. Rady Trzech (1954-1972).
17. Zatwierdzenie Konstytucji z 1997 roku nastąpiło w referendum
konstytucyjnym w dniu 25 maja 1997 roku przy skromnej frekwencji 42,86 %
uprawnionych i z niewielką przewagą głosujących "za" jej przyjęciem.
OD REDAKCJI: Pseudowybory w których zmanipulowany Naród wybiera na Prezydenta podstawionego przez służby systemowe Tajnego Współpracownika nie mają żadnego znaczenia pod względem legalności władz RP.