„Warszawska Gazeta” dotarła do
ściśle tajnego raportu bezpieki. Wiemy już, kto zdaniem MBP zdradził
miejsce ukrywania się kpt. Romualda Rajsa „Burego” i jak przeprowadzono
operację zdjęcia legendarnego żołnierza z wileńskiej AK i NZW. Żyjący do
dzisiaj profesor, dawny podkomendny „Burego”, zaprzecza odkrytym przez
nas materiałom operacyjnym MBP.
Miejsce
ukrywania się legendarnego dowódcy z wileńskiej AK, a później NZW, miał
bezpiece wskazać Józef Surowiak „Bohdan”, były podkomendny „Burego”. 13
listopada 1948 r. wpadł w ręce UB i dzień później miał przekazać
informację o miejscu przebywania i o fikcyjnie przybranym imieniu, pod
którym funkcjonował jeden z najbardziej poszukiwanych przez komunistów
Żołnierzy Wyklętych. Żyjący do dzisiaj prof. dr hab. Józef Surowiak
inaczej relacjonuje to zdarzenie. Analizując dokumenty archiwalne
znajdujące się w zasobach IPN, dotyczące III Wileńskiej Brygady AK, NZW,
oddziału Romualda Rajsa „Burego” czy opracowania późniejsze na ten
temat, natknęliśmy się na zapomniany ubecki raport, sporządzony dzień po
zatrzymaniu i w dniu dostarczenia „Burego” do MBP. Autor, major Fotek,
kierownik Sekcji II Wydziału I Departamentu III, rzuca nowe światło na
schwytanie „Burego”, relacjonując krok po kroku operacyjne czynności
dotyczące zasadzki i pościgu za Romualdem Rajsem, nie kryjąc w tajnym i
wewnętrznym dokumencie krytyki wobec działań operacyjnych poszczególnych
funkcjonariuszy.
W drodze po „Burego”
„Raport o przebiegu operacji p-ko „Buremu”, napisany 18 listopada 1948 r., dzień po schwytaniu słynnego partyzanta, szczegółowo opisuje detale operacyjne. Mjr Fotek na rozkaz ubeckiego pułkownika (prawdopodobnie chodzi o Józefa Czaplickiego, właściwie Izydora Kurca, z pochodzenia Żyda, który w MBP odpowiedzialny był za zwalczanie podziemia i nosił przydomek „Akower” z powodu wyjątkowego znęcania się nad partyzantami) udał się 10 listopada do Krakowa w celu schwytania Rajsa. Dzień później przeprowadzono ustalenia, wywiad i obserwację m.in. Józefa Surowiaka, który po powrocie z zsyłki w Tajdze rozpoczął życie cywila w Krakowie, nawiązując kontakt z „Burym”. 13 listopada bezpieka zdjęła Annę Siemińską, ale dopiero po aresztowaniu tego samego dnia Surowiaka okazało się, że to nie ta kobieta, ale Jadwiga Siemińska miała kontakt z „Burym”. Zdaniem autora raportu Józef Surowiak, obecnie profesor pracujący na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie (wówczas 24-letni mężczyzna), był celem pośrednim w drodze po „Burego”. Dlatego tego samego dnia zdjęto Surowiaka, a w jego domu urządzono zasadzkę na „Burego”.
Surowiak zeznał, gdzie przebywa „Bury”
W dniu 14.11.48 r. Surowiak zeznał, gdzie przebywa „Bury”, z którym widział się ostatni raz w dn. 31.10.48 r. – czytamy w raporcie. W/g zeznań Surowiaka – „Bury” występuje pod nazwiskiem Rajs Eugeniusz, jest właścicielem pralni mechanicznej „Grodnianka” w Karpaczu przy ul. Puszkina 52 i mieszka w Karpaczu Osiedle Scięgny w pobliżu sanatorium CKW PPS – relacjonuje zeznania Surowiaka przełożonemu z MBP mjr Fotek, dodając, że po otrzymaniu tej wiadomości przystąpił niezwłocznie do realizacji planu ujęcia „Burego”, obawiając się, że ten może zostać powiadomiony o aresztowaniu swojego znajomego z wileńskiej AK, który zresztą w Karpaczu załatwił mu pierwszą pracę dzięki swoim znajomościom.
Ona nas nie sypnęła, tylko dali jej kapusia do celi
Z kolei z relacji profesora, który zdaniem Fotka zdradził miejsce ukrycia „Burego”, zdarzenie to miało inny przebieg. W nagraniu zamieszczonym na stronie Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Surowiak relacjonuje, że dowiedział się, że Włodzimierz Jurasow „Wiarus” (przyjaciel z wileńskiej partyzantki zarówno Rajsa, jak i Surowiaka) poszedł do oddziału do byłego naszego dowódcy kompanii z III Wileńskiej Brygady, Romualda Rajsa, który miał pseudonim „Bury”. Ja chciałem koniecznie nawiązać kontakt z tym oddziałem i wyciągnąć Włodka stamtąd (…) I po przyjeździe spotkałem się z „Burym” i spytałem się o Włodka. Poprosiłem, żeby zwolnił Włodka, chciałem, żeby zaczął ze mną studiować itd. On powiedział, że mieli bardzo ciężką akcję z bezpieką i wojskami radzieckimi, rozbili ich i Włodek wycofał się gdzieś na północ. Jak tylko będzie miał z nim kontakt to da mi znać („Wiarus” już wówczas nie żył; poległ w walce – przyp. redakcji). Ale że on też już ma wszystkiego dosyć. To mówię, że dobrze, ja też ci pomogę znaleźć pracę – wspominał spotkanie z „Burym” Surowiak. I wyciągnąłem go stamtąd, dzięki byłym wilnianom w Jeleniej Górze ulokowałem go w gminie Karpacz. I on tam zaczął pracować. Później założyli własną pralnię z żoną i stale mi mówił, że Włodek gdzieś jest, że on się dowie i w końcu doszło do tego, że o tym gdzie on jest („Bury” – dop. red.) wiedziałem ja i jedna łączniczka z terenu tam spod Białegostoku. Ją aresztowali. Ona nas nie sypnęła, tylko dali jej kapusia do celi i jakąś panią adwokat. I ta ją rozrobiła. I aresztowali mnie i „Burego”. „Bury” im uciekł, a mnie aresztowali 13 stycznia 1948 r. – opowiadał Surowiak, którego z wiezienia zwolniono dopiero w 1954 r. na fali odwilży po śmierci Stalina.
Wsypa czy nieunikniona wpadka?
Według raportu, który nie ma charakteru propagandowego, a jest dokumentem wewnętrznym „ściśle tajnym” i zawiera wiele krytycznych uwag odnośnie pracy funkcjonariuszy bezpieki czy milicji, to jednak Surowiak podał śledczym lokalizację kryjówki Romualda Rajsa „Burego”, wskutek czego tego został osaczony, a po trwającej trzy dni ucieczce aresztowany. Rajsa zidentyfikowano także dzięki dokumentom wystawionym na nazwisko „Eugeniusz Rajs”. O tej mistyfikacji bezpieka miała także dowiedzieć się od Surowiaka. Wiemy też, że syn kpt. Romualda Rajsa „Burego”, noszący to samo imię i nazwisko co ojciec, mówił w 2011 r., że poznał wszystkie dokumenty związane z ojcem. Kilka miesięcy temu przekazałem mu przez zaufaną osobę opisywany raport. Tego dokumentu syn „Burego” nie znał. O odniesienie się do treści wynikającej z raportu poprosiliśmy samego profesora Surowiaka. Następnego dnia profesor odpisał: 13 listopada zostałem aresztowany przez UB. Przesłuchiwano mnie przez całą noc, ale ja twierdziłem, że Burego nie znam. 14 listopada wezwano mnie z celi i pokazano mi telegram Burego do mnie z prośbą, bym przyjechał do Jeleniej Góry, do Pana Jurasowa, gdzie On jest, bo jego ściga UB. Wtedy dopiero przyznałem się, że Go znam i mu pomagałem. Zaznaczam, przyznałem się do znajomości Burego wtedy, gdy UB miało jego telegram do mnie z wiadomością, gdzie On jest.
Przygotowanie obławy
Zgodnie z relacją z raportu, mjr Fotek z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego poprosił płk. Teodora Dudę, szefa krakowskiego WUBP, o samochód i kilku ubeków. Ten zalecił mu jazdę pociągiem do Wrocławia i skorzystanie z „usług” tamtejszego WUBP. Ścigający „Burego” oficer zadzwonił do MBP w Warszawie, ale nikt nie poinstruował go, co ma robić, o co śledczy miał w raporcie wyraźną pretensję. Ruszył więc samowolnie do Wrocławia. Tam 15 listopada 1948 r. o poranku mjr Koton dał Fotkowi samochód i ludzi. O 11.00 wyjechali do Jeleniej Góry, po powiatowych ubeków i dwóch policjantów ubranych po cywilnemu, by razem ruszyć do Karpacza. Zabrano jeszcze pracownicę Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, która miała wcielić się operacyjnie w rolę podstawionego figuranta. Dodatkowo wytypowano do akcji najbardziej przydatnych milicjantów z Karpacza. Fotek na odprawie nie zdradził nikomu z uczestników akcji, że niebezpiecznym bandytą, którego mają ująć, jest „Bury”. Wytyczna była jedna: ma być ujęty żywy.
Zasadzka z żakietem
Obława ustawiła się na pozycjach wokół pralni, którą „Bury” prowadził z żoną, czyli przed domem, który miał wskazać im podczas przesłuchania były żołnierz „Burego”, Surowiak, dzisiaj profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ludzie Fotka obstawili dom i okolice z każdej strony. W założeniach pracownica PUBP z funkcjonariuszem WUBP mieli udać się do pralni w celu sprzedaży żakietu, który zabrano specjalnie jako rekwizyt z Jeleniej Góry. Po wyjściu z pralni i stwierdzeniu, że w środku jest „Bury” na umówiony znak miało nastąpić wejście i ujęcie partyzanta. O 16.50 zapadał już zmierzch, obstawienie domu wykonano, choć wadliwie, gdyż pracownicy ci zachowywali się tchórzliwie (relacja Fotka). Następnie funkcjonariusz WUBP, zamiast umówionego znaku, wyszedł, by przekazać informację, że żony właściciela pralni nie ma, a wygląd mężczyzny, który udzielił im tej informacji, zgadza się z podanym im rysopisem Rajsa. Żakiet nie został więc sprzedany. Zgodnie z planem następnie wkroczyć miała milicja, sprawdzając, czy rzekomo strój ten nie pochodził z kradzieży… Plan szybko zmodyfikowano i pod innym pretekstem wkroczono do obstawionej z każdej strony nieruchomości. W tym czasie pojawił się przechodzień. Wynikło zamieszanie. Funkcjonariusze nie zaczekali na dowódcę, wchodząc do pralni. Ujmując Rajsa, nie skuli go kajdankami. „Bury”, korzystając z braku profesjonalizmu milicjantów i ubeków, rzuca się do ucieczki, robiąc dwa-trzy kroki wprzód i jeden w bok w krzaki i mimo strzałów uciekł. Pościg spełzł na niczym.
Pościg i zasadzki w całej Polsce
Błyskawicznie po brawurowej ucieczce ostrzeliwanego „Burego” w jego domu urządzono zasadzkę, ale Rajs był tam kilka minut przed bezpieką i uciekł. Druga zasadzka została zorganizowana u matki prof. Surowiaka. Bezskutecznie. W tym czasie mjr Fotek wrócił do Wrocławia, a WOP uszczelnił granice, bojąc się ucieczki „Burego” z terytorium kraju. Gotowy do akcji pies policyjny został wykluczony z powodu mżawki. Pościg stanął w martwym punkcie… Rozpoczęło się patrolowanie dworców kolejowych. Bezpieka i milicja liczyła na złoty traf. 16 listopada, nie wiedząc, gdzie zbiegł „Bury”, urządzono na niego zasadzki w całym kraju: we Wrocławiu, Karpaczu, Jeleniej Górze, Krakowie, Elblągu i Łapach. Tegoż dnia kpt. Dmowski doniósł mi, że na zasadzkę u Surowiaka w Krakowie przysłany został telegram z Jeleniej Góry o treści: „Przyjeżdżaj natychmiast sprawa b. ważna” – wspomina Jerzy Jurasow „Społem”. 17 listopada w nocy ścigający partyzanta mjr Fotek z MBP zorganizował obserwację „Społem” w Jeleniej Górze.
Złapany podczas snu
O godz. 3.00 dnia 17.b.m. 11-tu funkcj. MO otoczyło zabudowania. 5-ciu ludzi z szefem PUBP weszło do zabudowań gospodarczych,
doprowadzając
dozorcę z kluczami do właściwej willi, w której mieszka Jurasow.
Otwieramy drzwi i wpadamy do mieszkania Jurasowa t.j. ja, Komendant PKMO
i dwóch funkcj. WIII WUBP, zostawiając dwóch funkcj. WUBP przy bramie
na zewnątrz. Z łóżka wyciągamy osobnika podobnego do Rajsa. Kładziemy na
ziemi i skuwamy w kajdanki. Dokumenty na nazwisko Rajs Eugeniusz
wskazują, że jest to „Bury”, który zresztą sam o tym mówi. (…)
18.11.48 r. – zgodnie z poleceniem Dyrektora wróciłem do MBP przywożąc
„Burego” – opisywał ujęcie „bandyty” mjr Fotek w swoim raporcie
napisanym na gorąco właśnie tego dnia, 18 listopada. Dalsza historia aż
do procesu pokazowego i wykonanej kary śmierci jest znana…
„Bury” – żołnierz znienawidzony
Oficjalny biogram legendarnego i jednego z bardziej kontrowersyjnych i najbardziej wyklętych do dzisiaj partyzantów warto w skrócie przytoczyć dla przypomnienia. Romuald Rajs „Bury” (ur. 1913) był zawodowym podoficerem. W kampanii wrześniowej walczył w 85. Pułku Piechoty w Armii „Prusy”. Od 1940 r. działał w ZWZ, a następnie w AK na Wileńszczyźnie. Od 1943 r. jako podporucznik był dowódcą 1. kompanii szturmowej w III Wileńskiej Brygadzie AK. W lipcu 1944 r. brał udział w operacji „Ostra Brama”, wyzwalaniu Wilna z rąk Niemców. Po aresztowaniu dowódcy przez NKWD, wyprowadził oddział z sowieckiego okrążenia w Puszczy Rudnickiej, a następnie go rozwiązał. W październiku 1944 r. przedostał się do Białegostoku, gdzie wstąpił do LWP pod fałszywym nazwiskiem Jerzy Góral. Od stycznia 1945 r. dowodził plutonem w Batalionie Ochrony Lasów Państwowych w Hajnówce. W maju 1945 r. zdezerterował z całym oddziałem i przyłączył się do mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, który odtwarzał V Wileńską Brygadę AK i został dowódcą 2. szwadronu brygady, którego trzonem był uprowadzony pluton. Po rozwiązaniu AK brygada nie podporządkowała się temu rozkazowi. Kilka miesięcy później mjr Szendzielarz rozkazał rozwiązać V Wileńską Brygadę AK. Rajs postanowił walczyć dalej. Wraz z oddziałem podporządkował się komendantowi Okręgu III Białystok Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, mjr. Janowi Szklarkowi „Kotwiczowi” i objął funkcję szefa Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS), oddziału liczącego od 100 do 180 żołnierzy. Otrzymał rozkaz „przeprowadzenia pacyfikacji terenów południowo-wschodnich powiatu bielskiego”. Akcja miała być wymierzona nie tylko w siatkę agenturalną resortu bezpieczeństwa, miała mieć również charakter „odwetu na wrogiej ludności do sprawy konspiracyjnej” (ludność białoruska, często wyznania prawosławnego masowo współpracowała z NKWD, wydając polskiej i sowieckiej bezpiece żołnierzy podziemia antykomunistycznego). W końcu stycznia i na początku lutego 1946 r. żołnierze kpt. Rajsa faktycznie spacyfikowali kilka wsi. Ich ofiarą padło ok. 80 osób, głównie narodowości białoruskiej. Te działania podnoszone są najczęściej jako zarzut przeciwko „Buremu”. Tymczasem po upadku komunizmu wyrokiem sądu „Bury” został oczyszczony ze wszystkich stawianych mu zarzutów i całkowicie rehabilitowany. Śledztwo umorzył także białostocki IPN, który jednak w uzasadnieniu potępił wiele działań PAS. Całokształt szlaku bojowego „Burego” i jego żołnierzy (rozegrane bitwy z regularnym wojskiem ludowym czy radzieckim, ataki na pociągi, zasadzki, likwidacje kolaborantów) nie pozostawiają złudzeń, że był to jeden z najbardziej brawurowych Żołnierzy Wyklętych, który działalność zbrojną i organizacyjną prowadził na terenie niemalże całej Polski. Aresztowany w 1948 r. przez bezpiekę, na pokazowym procesie w białostockim kinie „Ton” przyznał się do zbrojnej działalności antykomunistycznej i został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 30 grudnia 1950 r. w Białymstoku. Ciała nie odnaleziono do dzisiaj...
Tekst ukazał się na łamach tygodnika Warszawska Gazeta! Kupujcie nowe numery oraz inne tygodniki z naszego wydawnictwa! Wspomagacie w tej sposób niezależne, polskie media!