Zakon
Ubogich Rycerzy Chrystusa, ze względu na miejsce swego powstania –
jerozolimską Świątynię Salomona (Templum Salomonis) – zwany Zakonem
Świątyni, stanowił pierwszą od czasów imperium rzymskiego jednolicie
umundurowaną, dobrze zorganizowaną i wyćwiczoną, profesjonalnie
dowodzoną, zawodową formację wojskową w Europie. Templariusze stali się
dzięki temu wzorem nie tylko dla później powstałych zakonów rycerskich,
ale również dla nowoczesnych armii, w których nawet dziś żywe są dalekie
echa dawnego ideału korpusu oficerskiego hołdującego wysokim standardom
etycznym.
Ubodzy Rycerze Chrystusa przedstawiali
wyjątkową jak na średniowieczne czasy siłę bojową. Podczas gdy inne
oddziały formowane były zwykle z pocztów rozmaitych rycerzy, różniących
się między sobą w poważny sposób zarówno liczebnością, uzbrojeniem,
strojem, a nawet sposobem walki, wojsko zakonne było pod tym względem
jednolite. Jego najważniejszymi cechami była karność, wynikająca z
bezwzględnego posłuszeństwa braci wobec przełożonych oraz legendarne
męstwo przejawiające się w widocznej we wszystkich niemal bitwach
pogardzie śmierci.
Podziw i nienawiść muzułmanów
O wartości bojowej rycerzy zakonnych i
powodowanych przez nich stratach w armiach przeciwnika świadczy
pośrednio szczególne okrucieństwo, z jakim muzułmanie za każdym razem
traktowali wziętych do niewoli templariuszy, dokonując w ten sposób
pomsty na bezbronnych już jeńcach.
Znamy również bezpośrednie relacje
samych autorów muzułmańskich, zaskoczonych wyjątkowym męstwem
zakonników. Doskonałym tego przykładem może być epizod wojny w 1188
roku, kiedy to Sal-ad-din obległ miasto Darsbak w pobliżu
Antiochii. Wojskom muzułmańskim udało się wówczas spowodować powstanie
wyrwy w murze, umożliwiającej dostanie się do miasta. Wówczas bracia
templariusze, stanowiący w dużej części załogę miasta, utworzyli w
wyrwie tarczę z własnych ciał w taki sposób, że gdy jeden z nich poległ,
natychmiast zastępowany był przez drugiego. Walczyli tak, dopóki żaden z
nich nie był już w stanie zasłaniać wyrwy.
Rycerze w habitach byli zdolni do
dokonywania takich czynów, gdyż to do nich właśnie zostali stworzeni. Od
swych członków zakon oczekiwał zdolności do najwyższego poświęcenia, a
więc ofiarowania w potrzebie życia.
Wzór karności
Podobnie jak joannici, templariusze
stanowili dla innych oddziałów chrześcijańskich walczących w bitwie
prawdziwy wzór karności. Właśnie jej brak był prawdziwą zmorą dowódców
owych czasów, wielokrotnie niemogących zapanować nad walecznym, ale
dumnym rycerstwem, wiedzionym niekiedy własnymi ambicjami, antypatiami,
wreszcie nierzadko oglądającym się jedynie na własny interes. Wiele
bitew przegrywano z powodu działań podejmowanych na własną rękę przez
poszczególne oddziały czy formacje, takich jak np. atak jazdy
francuskiej w bitwie pod Crecy (1346 r.) podjęty przedwcześnie, bez
rozkazu króla i zakończony nie dość, że stratowaniem własnych piechurów,
to jeszcze krwawą łaźnią sprawioną Francuzom przez angielskich
łuczników. Tymczasem rycerze-zakonnicy wykonywali zawsze rozkazy
przełożonych, zwykle nie atakowali przedwcześnie, nie dawali wciągać się
w pułapkę, nie uciekali w popłochu, a jeśli wojska chrześcijańskie
wycofywały się – osłaniali ich odwrót.
Przepisy zabraniały braciom oddalania
się od oddziału i zmiany decyzji przełożonych. Podejmowanie działania na
własną rękę mogło być usprawiedliwione tylko wtedy, jeśli dotyczyło
ocalenia okrążonego przez Saracenów współbrata lub innego
chrześcijanina.
Nie wolno było nawet prześcigać innych
podczas przemieszczania się wojska. Regulacje dotyczące dyscypliny
podczas marszu okazały swą wartość podczas II krucjaty, kiedy to
oddziały prowadzone przez króla Francji Ludwika VII, przemierzające góry
Anatolii omal nie zostały rozbite przez nieprzyjaciół właśnie z powodu
zupełnego rozprzężenia i braku karności. Jedynie templariusze,
maszerujący w całkowitym porządku, przedstawiali jakąkolwiek wartość
bojową. To oni przejęli dowodzenie nad całością wojska i wyprowadzili go
z pułapki.
Żadnemu z templariuszy nie wolno było
bez zezwolenia przełożonego oddalić się ze swego miejsca w szyku bojowym
lub ze swej pozycji na murach obronnych. Kodeks walki mówił wprost, że
rycerz zakonny, nawet jeśli podczas bitwy odniósł ranę, nie mógł opuścić
swej pozycji, dopóki nie zastąpił go inny towarzysz: A jeśli przez
przypadek tak by się zdarzyło, iżby chrześcijanie zostali zwyciężeni –
niech nas Bóg broni – żaden z braci nie może oddalić się z pola bitwy,
tak, by nie dostała się w ręce nieprzyjaciela chorągiew Świątyni. Kto
się wycofa, niech na zawsze będzie wyrzucony z zakonu. I naprawdę rzadko się cofali, a ich odwaga i poświęcenie niejednokrotnie ratowały inne oddziały wojsk chrześcijańskich.
Wzrost siły zakonu
Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa powstał w
czasie względnego spokoju, kiedy państwa krzyżowców posiadały
największy zasięg terytorialny w swych dziejach i korzystały ze słabości
skłóconych między sobą sąsiadów. Pierwsze akcje militarne templariuszy
były raczej epizodami, choć zakonnicy dowiedli w nich swego męstwa i
ofiarności.
Początkowo głównym zadaniem Zakonu
Świątyni było patrolowanie głównych szlaków pielgrzymkowych i
zapewnianie na nich bezpieczeństwa. Rycerze bronili pielgrzymów nie
tylko przed zbrojnymi wypadami z terenu sąsiednich państw muzułmańskich,
ale również przed zwykłymi bandytami i rzezimieszkami, a także… lwami,
których ofiarą często padali nieznający terenu cudzoziemcy. Z czasem owe
funkcje policyjne zostały rozciągnięte na cały obszar Królestwa
Jerozolimskiego oraz pozostałych państw łacińskich (hrabstwa Edessy,
księstwa Antiochii i hrabstwa Trypolisu). Ich władcy chętnie oddawali
templariuszom pograniczne zamki i fortece, na których utrzymanie nie
mieli funduszy ani ludzi.
Tymczasem w 1144 roku upadło hrabstwo
Edessy, co spowodowało panikę pośród mieszkańców Królestwa
Jerozolimskiego i stało się bezpośrednią przyczyną ogłoszenia II
krucjaty. Zakon templariuszy nagle zaczął cieszyć się wzmożoną
popularnością zarówno w Ziemi Świętej, jak i na Zachodzie. Masowo
spływali zarówno kandydaci na rycerzy zakonnych, jak i darowizny od
tych, którzy nie zamierzali sami uczestniczyć w wyprawie krzyżowej.
Chociaż krucjata zakończyła się klęską, autorytet Rycerzy Świątyni
wzrósł niepomiernie, bowiem to oni wykazali się wyjątkową odwagą i
dyscypliną.
W Palestynie i w Hiszpanii
W połowie XII wieku zakon stał się najpoważniejszą siłą militarną na terenie całego Outremer,
posiadając wiele własnych twierdz i warowni, z czasem przejmując
również odpowiedzialność za obronę kilku miast zagrożonych przez
muzułmanów.
Wszyscy, bracia-rycerze i bracia
służebni, czyli serwienci zobowiązani byli do walki zbrojnej. Zbroja
rycerza składała się z hełmu, kolczugi i nogawic, zaś uzbrojenie
stanowiła kopia, tarcza, miecz i młot bojowy. Rycerze zakonni, podobnie
jak inni rycerze, posiadali giermków, którzy walczyli u ich boku.
Serwienci natomiast stawali do boju pieszo lub konno i byli słabiej
uzbrojeni. Pomocnicze formacje tzw. turkopoli stanowili żołnierze
zaciężni, zwykle lekkozbrojni łucznicy.
W czasie swego maksymalnego rozrostu zakon posiadał w Outremer
wojsko liczące ok. 500 rycerzy i dziesięciokrotnie więcej serwientów.
Głównym ich dowódcą, zarówno w czasie manewrów, jak w walce, był
marszałek.
Poza terytorium Syrii i Palestyny
templariusze brali udział w rekonkwiście Półwyspu Iberyjskiego spod
panowania muzułmańskiego, gdzie również otrzymali wiele twierdz i dóbr.
Zdobywali twierdze o takim znaczeniu jak np. Tortosa, uczestniczyli w
podboju Majorki czy w wielkiej bitwie pod Las Navas de Tolosa. Tak
bardzo się zasłużyli już w pierwszym okresie swej działalności, że król
Aragonii i Nawarry Alfons I w swym sporządzonym w 1131 r. testamencie
chciał zapisać im (oraz innym zakonom „lewantyńskim”) całe swoje
królestwo. Wierne swej misji w Ziemi Świętej zakony nie mogły jednak
zaangażować się aż tak bardzo na innym niż palestyński teatrze działań i
przejąć odpowiedzialności za całe, dosyć już pokaźne pod względem
terytorialnym państwo.
Od Askalonu do Hittinu
W 1153 roku wojska chrześcijańskie
zaatakowały Askalon – najdalej na północ wysunięty przyczółek egipskiego
państwa od lat stanowiący zagrożenie dla Jerozolimy. Już pierwszego
dnia oblegającym udało się uczynić wyłom w murze, przez który
przedostało się do miasta czterdziestu templariuszy z wielkim mistrzem
Bernardem de Tremelay na czele. Zostali oni jednak otoczeni i wszyscy
zginęli.
Od tego czasu w zasadzie żadna większa
bitwa toczona w Ziemi Świętej i przyległych do niej obszarach nie mogła
obyć się bez Rycerzy Świątyni. Uczestniczyli oni we wszystkich wyprawach
Królestwa Jerozolimskiego na Egipt w latach 1163-1167, podczas których
ponieśli ogromne straty, walcząc z syryjskimi posiłkami Nur ad-Dina. Nie
zaangażowali się co prawda w kolejną, zupełnie nierozważną awanturę
egipską w 1169 r., zakończoną całkowitą klęską Franków, jednak już 8 lat
później odegrali bardzo ważną rolę w bitwie pod Montgisard w 1177 r., w
której ciężko chory król Baldwin IV rozbił zupełnie wojska Saladyna.
O ile rycerzom zakonnym nigdy nie
brakowało odwagi i poświęcenia, to nie zawsze ich przywódcy potrafili
wykazać wystarczającą mądrość polityczną, by powstrzymać się od
uczestnictwa w rozgrywkach politycznych rozmaitych stronnictw w Outremer.
I tak największa klęska poniesiona przez chrześcijan, która zaowocowała
w konsekwencji utratą Ziemi Świętej, zawiniona była w dużej mierze
właśnie przez wielkiego mistrza templariuszy. Sprawujący tę funkcję od
1185 roku Gerard de Ridefort, dopomógł w objęciu tronu Królestwa
Jerozolimy Gwidonowi z Lusignan – niezbyt dobremu politykowi i słabemu
dowódcy. Kiedy w 1187 r. wybuchła kolejna wojna z Saladynem i ten obległ
Tyberiadę, dowódcą o największym doświadczeniu wojennym był książę
Trypolisu – Rajmund, doradzający wyczekiwanie na błąd przeciwnika.
Jednak Gerard de Ridefort, kierowany osobistą niechęcią do Rajmunda,
skłonił monarchę do natychmiastowego wymarszu w kierunku Tyberiady.
Liczące ok. 23 tysięcy ludzi wojska chrześcijańskie zostały wciągnięte w
pułapkę i na wzgórzach zwanych Rogami Hittinu po ciężkiej bitwie
muzułmanie wycięli je niemal w pień. 230 pojmanych rycerzy templariuszy
zostało straconych z rozkazu samego Saladyna. Jedynym, który przeżył,
był wielki mistrz Gerard, który zamiast zginąć wraz ze swymi
współbraćmi, w zamian za swe uwolnienie oddał w ręce muzułmanów trzy
twierdze, w tym bardzo ważny ze względu na swe strategiczne położenie
zamek w Gazie! Wkrótce po Hittinie upadła Jerozolima, a Saladyn zajął
niemal całe terytorium Królestwa. Gerard kierował jeszcze udaną obroną
Tortosy, ostatniej twierdzy templariuszy w Syrii, a następnie – zapewne
dręczony wyrzutami sumienia – zginął w brawurowym ataku podczas walki o
Akkę.
Misja trwa nadal
Hittińska klęska i upadek Jerozolimy
rozbudziły jednak w Europie na nowo zapał krucjatowy i bardzo poważnie
uszczuplone szeregi templariuszy zaczęły znowu się zapełniać. Szerokim
strumieniem płynęły zarówno datki, jak i nowi kandydaci na rycerzy
zakonnych. Templariusze znowu przystąpili do walki, wspomagając
uczestników zwycięskiej III krucjaty. Brali wydatny udział w bitwie pod
Arsuf w 1191 r., a kiedy zdobyto ponownie Akkę, przenieśli do niej swą
siedzibę.
Wówczas też wielki mistrz Robert de
Sable udowodnił, że pomimo kryzysu, w jakim zakon znalazł się w wyniku
rządów jego poprzednika, wysuwane wobec templariuszy oskarżenia o
chciwość, pychę i zachłanną żądzę władzy były bezpodstawne. Oto Ryszard
Lwie Serce, który podbił Cypr, sprzedał zakonowi wyspę, którą ten mógł
zmienić teraz we własne władztwo terytorialne gwarantujące niezależność i
stabilność. Jednak niemożliwe okazało się utrzymanie Cypru z pomocą
jedynie skromnego 100-osobowego garnizonu. Bracia musieli więc wybrać –
tworzenie własnego cypryjskiego państwa albo dalsze pełnienie misji w
Ziemi Świętej i… z bólem serc opuścili wyspę. Powstający właśnie nowy
Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie,
zwany w Polsce krzyżackim, nie miał takiego dylematu i ochoczo
poświęcił się w XIII wieku budowaniu swego państwa w Prusach.
Ostatnie przyczółki
Templariusze poświęcili się więc obronie znacznie uszczuplonego stanu posiadania chrześcijan w Outremer.
Umacniali swoje twierdze, budowali nowe, nie podejmowali jednak
większych akcji. Nie wzięli udziału w zdobywaniu przez wojska IV
krucjaty Konstantynopola, potępiając to przedsięwzięcie, które choć
umożliwiło powstanie tzw. Cesarstwa Łacińskiego, w dalszej perspektywie
osłabiło wszystkie chrześcijańskie siły na Wschodzie. Rycerze Świątyni
zaangażowali się natomiast w kolejną wyprawę egipską, która jednak
zakończyła się klęską. Popularność templariuszy na Zachodzie zaczęła
wówczas maleć, podobnie jak dopływ nowych sił do chrześcijańskich
przyczółków na Bliskim Wschodzie. Było to m.in. efektem konfliktów
wewnętrznych, jakimi wstrząsany był świat chrześcijański.
Zamknięci za wysokimi murami swych
twierdz takich, jak Safad czy Warownia Pielgrzyma, templariusze coraz
rzadziej walczyli z muzułmanami, a coraz częściej mieszali się w lokalne
konflikty między chrześcijanami.
Pomimo tej pozornej bezczynności do
końca zachowali wartość bojową. Kiedy w kwietniu 1291 roku muzułmanie
zaatakowali Akkę, Rycerze Świątyni ofiarnie stawali do walki, a kiedy 18
maja agresorzy wdarli się wreszcie w obręb murów, przez dziesięć dni
walczyli na ulicach miasta. Na końcu bronił się tylko jeden budynek –
była nim twierdza templariuszy, która została wreszcie wysadzona i
runęła, grzebiąc pod gruzami swych obrońców. Po upadku Akki pozostali
jeszcze przy życiu rycerze zakonni bez walki opuścili zajmowane przez
siebie fortece i udali się na Cypr.
Ostatnią większą akcją zbrojną na
terenie syryjsko-palestyńskim było zdobycie wyspy Ruad (Arwad) w pobliży
Tortosy. Planowano utworzenie tu bazy wypadowej na wybrzeże wspieranej
przez siły zakonne z Cypru. Jednak w 1302 r. mamelucy oblegli cytadelę
bronioną przez 120 rycerzy i ok. 900 innych żołnierzy i zmusili jej
załogę do kapitulacji.
Swoistym znakiem czasu było to, że muzułmanie nie stracili już
wziętych do niewoli zakonników, jak zwykli to robić dawniej, ale
darowali im życie i popędzili ich do Egiptu. Najwyraźniej nie uznawali
już templariuszy – jak niegdyś – za śmiertelne zagrożenie. Kilka lat
później zakon został zlikwidowany…
Piotr Doerre