Wokół Zakonu Templariuszy narosło mnóstwo legend. W
większości z nich występują jako dyskretna mafia posiadająca niezliczone
bogactwa i ziemie, która dzięki okultyzmowi posiadła jakąś tajemniczą
wiedzę oraz dała swój początek masonerii. Prawda okazuje się
diametralnie inna – Templariusze byli prawdziwymi Milites Christi
- Rycerzami Chrystusa. 29 marca mija kolejna rocznica wydania
papieskiej bulli „Omne Datum Optimum”, nadającej Zakonowi w 1139 r.
szeroki zakres praw i przywilejów.
Dwaj rycerze na jednym koniu
Na pieczęci założycielskiej Zakonu znajdował się widok dwóch rycerzy
jadących na jednym koniu. Miało to symbolizować oddanie się cnocie
ubóstwa, tak ważne dla wszystkich zakonów średniowiecza. Istotnie, Hugon
de Payens – założyciel zakonu, będący możnym szlachcicem z Szampanii,
od początku uczynił ubóstwo jednym z podstawowych założeń reguły. Nie
dość, że sam przekazał swój majątek zgromadzeniu, to oddał się pod
rozkazy Baldwina II, króla Jerozolimy – osoby (mimo tytułu królewskiego)
posiadającej dużo mniejsze środki finansowe. Świadczy o tym fakt, iż
pomimo zdobycia Jerozolimy podczas pierwszej Krucjaty, wielu rycerzy
wróciło z powrotem do Europy, gdyż na miejscu nie uświadczyli obiecanych
bogactw.
Podstawą finansową na której oparto działalność Zakonu były
darowizny. Podczas swojej wyprawy do Europy udało się Hugonowi przekonać
do idei rycerza–mnicha wielu możnych, którzy przekazali Zakonowi
liczne dary. Skąd jednak Hugon miał wiedzieć, że na ideę Zakonu
zareagują z takim entuzjazmem? Przecież nie miał rozpisanego –
powiedzielibyśmy dzisiaj – „biznesplanu”. Wyruszył do Europy by pokornie
prosić.
Bulla „Omne Datum Optimum” była krokiem milowym w procesie rozwoju
Zakonu. Nie dość, że uniezależniała zgromadzenie od władzy świeckiej, to
nadawała prawo wejścia w posiadanie wszystkich zdobyczy uzyskanych w
walce z muzułmanami, a także zwalniała z podatków. Od tego momentu
Templariusze stali się osobiście poddani papiestwu. Nie zostali jednak
dzięki temu zalani morzem pieniędzy. Zakon w celu kontynuowania swojej
misji, na zdobytych ziemiach stawiał kościoły i zamki obronne. Ich
wybudowanie i utrzymanie generowało ogromne koszty, czasem
przekraczające budżet wielu europejskich księstw. W szczytowym okresie
potęgi, Zakon sprawował jurysdykcję nad 18 twierdzami broniącymi szlaków
pielgrzymkowych i chrześcijańskich ziem na Bliskim Wschodzie.
Skarbiec Zakonu nie zawierał też jakichś nieprzebranych bogactw.
Kiedy na skutek intrygi nastąpiło jego zlikwidowanie, okazało się, że
jego zdecydowaną większość zajmowały weksle i listy uwierzytelniające.
Stosunek do bogactwa najlepiej ukazuje sytuacja ósmego wielkiego mistrza
– Odon de Saint Armanda, który wzięty do niewoli zakazał wysyłania za
niego okupu gdyż jego zdaniem: „templariusz może ofiarować jako okup
jedynie swój pas i puginał". Odon zmarł w niewoli.
Rycerze - mnisi
Zakon powstał w celu ochrony przybywających spontanicznie do Ziemi
Świętej pątników. Niewielkie siły pozostałych w Palestynie krzyżowców
nie były w stanie roztoczyć nad nimi dostatecznej opieki, dlatego
zadanie to przejęły zakony rycerskie – w tym Templariusze.
Od początku członkowie Zakonu cieszyli się szacunkiem i estymą, ich
hart ducha, gorliwość, oddanie i pobożność wskazywała na oznaki bogatego
życia kontemplacyjnego. Obowiązkiem ich jednak nadal było zabijanie,
nawet w obronie wiernych. Z tego powodu znajdowali się na obrzeżach
ówczesnego Kościoła! Tak było dopóki św. Bernard z Clervaux, wielki
teolog i doktor kościoła – orędownik Templariuszy, nie napisał traktatu
„Pochwała nowego rycerstwa”, w którym pozytywnie wypowiedział się na
temat działań Zakonu. Przekonał do swoich racji papieża Honoriusza II, a
na synodzie w Troyes oficjalnie zatwierdzono zakonną Regułę. Jej
autorami byli najprawdopodobniej św. Bernard i Hugon de Payens, a oparta
była na regule cysterskiej.
Idea rycerza – mnicha, walczącego już nie dla łupów ale dla zbawienia
duszy i w obronie uciśnionych była rewolucyjnym pomysłem w tamtym
czasie. Europa XI i XII w. targana konfliktami i wojnami domowymi,
której rycerstwo niewiele różniło się od pospolitych bandytów
potrzebowała takiej idei jak powietrza. To właśnie na bazie zakonów
rycerskich powstały utwierdzone w literaturze i sztuce obrazy
nieskazitelnego rycerza, obrońcy uciśnionych, kierującego się honorem i
wykazującego cnotami. Dzięki Templariuszom europejskie rycerstwo
odzyskało utraconą godność.
Z czasem głównym celem Templariuszy stałą się regularna walka w
nieustającej wojnie z muzułmanami. Na polu bitwy cechowali się
walecznością, stalowymi nerwami i znakomitym wyszkoleniem. Wielokrotnie
jako jedyni pozostawali na polu walki, czasami ponosząc straty nawet w
wysokości 98 proc. oddziału. Fundamentem takiej postawy był nie tylko
wymagający trening lecz także hartowanie ducha podczas wielogodzinnych
kontemplacji, niezachwiana wiara i przekonanie o słuszności swojej
misji.
Największa farsa średniowiecza
Tragiczny i niemal męczeński wymiar ma historia likwidacji zakonu.
Chronicznie cierpiący na brak pieniędzy król Francji Filip IV Piękny
połakomił się na legendarne bogactwa zakonu. W podobny sposób w
przeszłości rozprawił się z kupcami longobardzkimi a także Żydami.
Kolejni w kolejce byli Templariusze. Najpierw otrzymał od Zakonu wysoką
pożyczkę (osoba odpowiedzialna za jej udzielenie nie skonsultowała się z
przełożonymi i została wydalona ze wspólnoty) a następnie oskarżył
zgromadzenie o cały szereg poważnych przestępstw. Należały do nich;
oskarżenie o herezję, czary, nierząd, defraudację, alchemię, pakty z
diabłem i wiele innych. Była to standardowa procedura oskarżeń
inkwizytorskich w ówczesnych czasach. Zanim podjęto się sądu
papieskiego, król za pomocą świeckiego ramienia przeprowadził własne
dochodzenie. Po długim i niepozbawionym tortur procesie na śmierć
skazano wielkiego mistrza Jakuba de Molay’a oraz kilkuset członków
bractwa. Przed śmiercią wielki mistrz zwrócony był w kierunku katedry
Notre – Dame i prawdopodobnie modlił się do Maryi.
Zakonnicy prekursorami wrogów Kościoła?
Nierzadko w opracowaniach poświęconych Templariuszom, ukazuje się ich
jako prekursorów masonerii i tajnych zgromadzeń. Nigdzie nie
udowodniono takiego związku. Wiele denominacji wolnomularskich odnosi
swoje korzenie do templariuszy jednak nie jesteśmy w stanie tego w
jakikolwiek sposób zweryfikować. Osobną kwestią jest sprawa okultyzmu.
Podobno wielki mistrz płonąc na stosie miał rzucić klątwę na papieża
Klemensa V i króla Filipa IV, rzeczywiście obaj zmarli w następnym roku
po procesie. Są to jednak przekazy pochodzące z okresu późniejszego o co
najmniej sto lat, których autentyczność ciężko jest udowodnić. Inne
oskarżenia (herezja, ezoteryka, czary itd.) wypływają bezpośrednio z
aktu oskarżenia, który był standardową procedurą tamtych czasów i nie
miał odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Część współczesnych badaczy potęgę Templariuszy przypisuje ich
koneksjom, chciwości, umiejętnemu obrotowi pieniądzem i snutym intrygom.
Często ci badacze – niezaznajomieni z kwestiami życia kontemplacyjnego –
nie rozumieją jakie owoce może przynieść bogate życie duchowe. Nie
rozumieją w jaki sposób zakony przyczyniły się do odnowy moralnej Europy
we wczesnym średniowieczu, nie chcą zatem zrozumieć, że bardzo dużo
można osiągnąć z Bożą pomocą, poświęcając Mu całe swoje życie – właśnie
tak jak czynili to Templariusze.
Piotr Relich