Roztropność bywa nazywana najtrudniejszą
z cnót. Należy ona do chrześcijańskich cnót kardynalnych. Oznacza
rozsądek i rozwagę w działaniu, zapobiegliwość pozbawioną tchórzliwej
bierności. W czasach, kiedy modna jest brawura i postępowanie według
zasady ,,róbta, co chceta”, ta cecha wydaje się być szczególnie
potrzebna.
W Ewangelii mamy podanych kilka
przykładów roztropności. Najbardziej znanym jest przypowieść o
dziesięciu pannach. Roztropne okazały się być te z nich, które
przygotowały oliwę do swoich lamp. Dzięki temu były one gotowe na
przyjście oblubieńca, w przeciwieństwie do pozostałych, które tego nie
uczyniły. Za roztropnego uznany został także rządca, który postąpił
nieuczciwie, zmniejszając zobowiązanie dłużnikom swego pana, aby ci, w
akcie wdzięczności, pomogli mu, gdy zostanie zwolniony. Roztropnością
nie było, oczywiście, nieuczciwe postępowanie samo w sobie, ale
umiejętność wyjścia z trudnej sytuacji. Jaka jest więc granica między
roztropnością a nieuczciwością? Jezus określił ją w słowach: ,,Bądźcie
roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie”. Umiejcie więc sobie
radzić w życiu, znajdujcie sposób na uratowanie się przed złem (jak wąż,
który potrafi się ukryć w każdej szparze), ale jednocześnie dbajcie o
czyste sumienie, nie przekraczajcie przy tym Bożych przykazań.
Zagadnienie roztropności nabiera
szczególnego znaczenia w kontekście obecnej sytuacji w Europie. Na nasz
kontynent przybywają bowiem tysiące imigrantów. Wielu z nich dociera tu z
hasłami świętej wojny. Świadczą o tym chociażby przykłady z Paryża czy
Brukseli. Mimo to, w przestrzeni publicznej cały czas pojawiają się
hasła o konieczności przyjmowania imigrantów. Podnoszą je także
przedstawiciele, niektórych środowisk katolickich. Ich zdaniem pomoc
przybyszom jest ważniejsza niż nasze zdrowie i życie. Jak jednak
pogodzić to przekonanie ze słowami Chrystusa: ,,Gdy was prześladować będą w tym mieście,
uciekajcie do innego”? Czy Zbawiciel zachęcał swych uczniów do
tchórzostwa? Oczywiście, że nie. Chodzi tu właśnie o roztropność. Co
bowiem byłoby, gdyby pierwsi chrześcijanie biernie oczekiwali na śmierć z
rąk prześladowców? W jaki sposób Kościół miałby się wtedy ostać? Kto
przekazywałby Dobrą Nowinę? Brak roztropności to z resztą jedna z
powszechnych cech polskiego charakteru. Objawiła się ona w czasie
powstań narodowych. Większość z nich została bowiem wywołana w
niesprzyjających warunkach politycznych. Z tego powodu śmierć pochłonęła
w ich trakcie oraz w wyniku następujących po nich represji tysiące
naszych rodaków. Nie chodzi tu o to, aby negować wartość krwi przelanej w
obronie wiary czy ojczyzny. Trzeba jednak podkreślić, że nie można na
siłę szukać męczeństwa. Męczeńska śmierć jest ostatecznością. Owszem,
chwalebną i godną podziwu, ale ostateczną. Zaś wszystkie zachowania
straceńcze są objawem niedojrzałości, nieodpowiedzialności i właśnie
nieroztropności. (...)