Léon Degrelle urodził się 110 lat temu, w
Bouillon w Walonii, u stóp zamku, z którego w roku 1096 wyruszył na
krucjatę Gotfryd, zdobywca Jerozolimy, obrońca Grobu Świętego. Warto
pamiętać o pochodzeniu przywódcy ruchu „Christus Rex”, nade wszystko w
Boże Narodzenie, bowiem 1–7–8, czyli pierwszy z siedmiu fragmentów
ósmego rozdziału Płonących dusz otwiera zdanie: „Byliśmy wtedy
tylko małymi dziećmi z Ardenów”. A zatem, gdy święta już za chwilę,
posłuchajmy bicia serca małego Leona, który po latach wspomina swe
dzieciństwo w rozdziale pt. Czas Bożego Narodzenia…
1.
Ardeny toną w śniegu. Wydaje się, że
cuda są na odległość ręki. Gdzieś na rogu ulicy Młyńskiej spostrzegamy
Świętego Józefa. W ciemności, poprzez strome zbocze, tłum ludzi wspina
się do kościoła. Za chwilę pasterka. Z nocy zacinającej lodowatymi igiełkami wchodzimy w ciepły zapach wspaniałych naw kościoła.
2.
W kościele dzieciaki wkraczają w cudowny świat.
Wydaje się nam, że niebo zstąpiło na
ziemię. Trochę kręci się w głowie. Kadzidło, ksiądz dziekan blady jak
ściana. I chór, który… czyni taki hałas, że dziki pouciekały na dziesięć kilometrów. Nauczyciel dyryguje scholą spowity dymem z kadzideł. A jegomość kalikujący na organach uwija się jak w ukropie.
I wtedy… ze wszystkich gardeł ryknął
śpiew: „Bóg się rodzi”! W maleńkich sercach dzieci – wzruszenie, a w
maleńkich główkach pomysł, by wejść na wiklinowe krzesło i wyciągać
łapki ku górze, przecież za chwilę sfruną do nas aniołki, wiszące na
chórze.
3.
Jednak nie sfrunęły! Stoją grzecznie
pośród płonących świec. Za to w stajence wabią nas sympatyczne
zwierzaki. Wołek i osiołek. Wołek brunatny, a osiołek szary. Ciekawe, czy ich sierść drży tak samo, jak przy wodopoju?
A obok nich Dzieciątko. Jezus leżący na sianie. A przecież wiadomo, że bardziej od zwierząt dzieci lubią inne dzieci.
A Jezusowi tak zimno: nikt nie dał mu grubych skarpet ani szalika! Ani
zielonych wełnianych rękawiczek, by przykryć ślady odmrożeń. Chwytało to nas mocno za serce, wyznaje mały Leon. I dziwi się, że Józef stoi milczący, że wszyscy tacy smutni.
4.
Tuż przy Józefie – cała w bieli i
błękicie – piękna i nieruchoma Matka Najświętsza. Każdy dzieciak pragnie
popatrzeć w Jej oczy. Oczy Matki są najpiękniejsze. Oczy Mamy małego Jezuska zachwycały nas nieskończenie, jak gdyby Niebo pozwalało dzieciom zobaczyć więcej niż dorosłym.
5.
A potem z kościoła do domu. Stół
zastawiony ciastami i gorącą czekoladą. Wielkie słodkie pokusy, które
nie potrafią nas, dzielne dzieciaki z Ardenów, odciągnąć od tego, co
najważniejsze. Od „niewidzialnej rozmowy”, jaką dzieci ziemskich mam prowadzą z Dzieciątkiem niebieskiej Mamy. To właśnie dlatego tak pędzą do pianina, bo tam stoi szopka domowa.
Co wieczór zapalamy małe
niebiesko-różowe świece. Każdy miał swoją, którą po modlitwie
zdmuchiwał. Podczas modlitwy mama klęczała z tyłu, czuwając nad nami. A
gdy było „po wszystkim”, gdy gasły piękne świece, te wdzięczne
światełka, w jej oczach widzieliśmy euforię i wzruszenie… Raj przychodzi do dziecięcych serc, kiedy wnosi go mama.
6.
Czym była ta skromna i przejmująca
chwila modlitwy w czas Bożego Narodzenia? Na czym polegał ten cud
rodzinnego trwania przy stajence? Nie wiem, to tajemnica matki. Tylko
ona wiedziała, że nasze duszyczki zostały naznaczone na zawsze.
A światło zapalone w naszych sercach koło szopki, już nigdy nie
zgaśnie. Tajemnica Wcielenia stała dla nas światłem, które nie pozwoli
zabłądzić w ciemnościach.
7.
Każdej zimy, gdy powraca Boże Narodzenie, zapalone przez nasze matki płomyki palą się prosto, trzaskając.
Mistyczny Degrelle na święta? Tak jest!
Nie tylko dla mistyków. A już na pewno dla pedagogów od siedmiu boleści.
I dla teologów od ośmiu litanii.
Dla ludzi dobrej woli, którzy w Maleńkim Dziecięciu z Betlejem widzą Pana i Króla.
Vivat Christus Rex! Gloria in excelsis Deo!