Uwaga, jeżeli siedzisz, to wstań! Degrelle, samotny marzyciel, zaczyna swoje orędzie. Nie do ludzkości – do Ciebie!
Psalmista trzy tysiące lat temu postawił pytanie, które unosi się
nad ludzkością jak niecierpliwy skowronek: „Czymże jest człowiek?” (Ps
8, 5). Kim jesteśmy? Dokąd podąża wielki pochód dumnych homo sapiens?
Degrelle opisuje świat, w którym przestały bić duchowe źródła,
który uwierzył w zwycięstwo materii nad miłością, nad wiarą i oddaniem.
Obecny wiek, pogrążony w nieuleczalnym moralnym i duchowym zaprzaństwie,
to epoka zmysłów, przerażający wiek pychy. Na naszych oczach dokonuje
się agonia naszych czasów. Ludzie stali się biednymi i pustymi istotami,
ukrytymi za barykadami egoizmu i własnej przyjemności. Dlatego serce
ludzkie jest w stanie upadłości – dobitnie stwierdza Degrelle – cnota
zamilkła, a dusze się duszą!
Zamiast miłości współczesny człowiek podąża od jednej przypadkowej rozrywki fizycznej do drugiej. I nie potrafi kochać! Postrzega szczęście jako stos owoców, które można schrupać w pośpiechu. I nawet nie to. Wystarczy zatopić w nich zęby, aby potem odrzucić je (gdy minie chwilowy szał) i szukać nowych owoców – bardziej podniecających i bardziej perwersyjnych.
Tymczasem… Uwaga, jeżeli siedzisz, to wstań! Degrelle, samotny marzyciel, zaczyna swoje orędzie. Nie do ludzkości – do Ciebie!
Tymczasem szczęście nadal jest możliwe. (Mówiłem, żebyś wstał – tego nie wolno czytać w wygodnym fotelu). Chociaż z wewnętrznych ogrodów naszej duszy zniknęły kolory i śpiew ptaków… Chociaż zdajemy się biec w stronę przepaści… Szczęście wciąż jest możliwe. Bogu dzięki – to znaczy dzięki Bogu, który prostuje nasze ścieżki. Wystarczy przypomnieć sobie jego smak. Smak szczęścia to smak dawania – smak daru, który jest całkowity i bezinteresowny, życiu nadaje posmak wieczności, a w duszy pozostawia posmak niematerialnej słodyczy.
To szczęście opisuje Degrelle w postaci czterech wielkich nakazów (zachęt), w postaci czterech degrellowskich metafor (trzecie, ostatnie, wezwanie, abyś wstał):
Dawać! Widzieć oczy błyszczące, bo ktoś je zrozumiał, doń dotarł i obficie obdarzył!
Dawać! Czuć wielkie radosne obłoki, które podnoszą się niczym roztańczone fale z serca nagle zalanego przez słońce!
Dawać! Dotykać sekretnych włókien, z których utkane są tajemnice uczuć!
Dawać! Uczynić gest, który łagodzi cierpienie, uwalnia dłoń od jej fizycznego ciężaru i zaspokaja potrzebę bycia kochanym!
Na tym polega tajemnica szczęścia! Serce uwolnione od pustki i egoizmu zaczyna bić. Z drżeniem odczuwa – jednak muszę przywołać Unamuno, a już się cieszyłem, że uda się napisać coś bez tego filozofa z Salamanki – obecność Białego Lwa pustyni, którym jest Dawca miłości. Syn Człowieczy. Oblubieniec, spoglądający przez kraty. Cichy i pokorny Mąż z Nazaretu. Serce staje się wówczas, jak pisze nasz Leon, lekkie jak pyłek. Jego radość wznosi się jak śpiew słowika. Jak ognisty cień, który karmi cienie (zob. Ps 88, 19b).
Wierzcie! Walczcie!
Świat się traci albo zdobywa. Zdobądźcie go!
Na ludzkiej pustyni, gdzie beczy stado baranów, bądźcie lwami!
Niech Bóg wam dopomoże!