Niemal trzy dekady po fetowanym przy
każdej okazji „obaleniu komunizmu” Polska wciąż jest okupowana – nie
tylko przez pozostałości nieludzkiego systemu w instytucjach państwa i
prawodawstwie, lecz również, między innymi, w sferze symbolicznej. Jak
inaczej spuentować fakt, że w naszym kraju wciąż widnieje niemal trzysta
„ubelisków” sławiących na różne sposoby rzekomo miniony system? Jakby
tego było mało, przed sądem we Włoszczowie stanąć mają właśnie trzej
młodzi ludzie, którzy postanowili rozprawić się z zakłamującym historię,
oszczerczym wobec żołnierzy NSZ monumentem w świętokrzyskim Rząbcu.
„W tych lasach w dniu 8 IX 1944 r. oddziały Armii Ludowej i
partyzantów radzieckich zostały podstępnie napadnięte przez
wysługujących się hitlerowskiemu okupantowi zbirów NSZ-kich „Bohuna”” –
taki napis widnieje na obelisku, niszczonym już niejednokrotnie w
przeszłości przez antykomunistów. Odbywały się przy nim jednak również
rocznicowe obchody z udziałem m.in. peerelowskich kombatantów,
rosyjskich dyplomatów oraz duchownych – prawosławnych i katolickich.
Kiedy trzech studentów oblało farbą tę pamiątkę niesławnego reżimu,
policja i prokuratura zakwalifikowały ich czyn jako znieważenie pomnika
(art. 261 Kodeksu karnego). Akt oskarżenia trafił do sądu we Włoszczowie
wraz z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze. Początkowo oskarżeni,
pod wpływem sugestii ze strony funkcjonariuszy, podpisali wniosek, gdyż
ta opcja została im przedstawiona jako najbardziej korzystna. Dopiero
później skontaktowali się z instytutem Ordo Iuris. Konsultacje z
prawnikami doprowadziły do wycofania oświadczenia. W związku z tym
uruchomiony został zwyczajny przewód sądowy. We wtorek 23 stycznia
rozpocznie się pierwsza rozprawa.
Czas odrzucić historyczną schizofrenię
– Nie wiem, na ile prokuratura analizowała, co prezentuje pomnik i
jak bardzo przekłamuje on historię Polski. Moim zdaniem, fakt, że
oskarżeni jednoznacznie wskazali swoją motywację, powinno zainicjować
proces weryfikowania przez prokuraturę tej właśnie okoliczności – co to
jest za pomnik. W tej sytuacji to nie nastąpiło – wyjaśnia w rozmowie z PCh24.pl mecenas Maciej Kryczka z Ordo Iuris, pełnomocnik oskarżonych.
W opinii naszego rozmówcy, sąd powinien wziąć pod uwagę kontekst oraz
wszelkie okoliczności tej sprawy. Nie tylko ustawę dezubekizacyjną, ale
i również m.in. uchwałę Sejmu z 2017 roku, która jednoznacznie wskazuje
i potwierdza, że żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych są polskimi
bohaterami, a nie „wysługującymi się hitlerowskiemu okupantowi zbirami”. – Będę o to wnioskował – zapowiada prawnik.
Usunięcie upamiętnień takich jak to znajdujące się na terenie Rząbca,
leży w gestii samorządu terytorialnego. Zgodnie z obecnymi przepisami,
jest to poprzedzane określoną procedurą. Najpierw Instytut Pamięci
Narodowej wydaje opinię historyczną, czy obiekt propaguje któryś spośród
systemów totalitarnych. O taką ekspertyzę, lecz na potrzeby procesu,
który rozpocznie się we Włoszczowie, wystąpi sąd – o ile zgodzi się z
wnioskiem złożonym już przez reprezentanta oskarżonych.
– Moim zdaniem, nie każdy obiekt, tego typu, który znajduje się
na terenie Rzeczypospolitej, zasługuje na miano pomnika, czyli
przedmiotu zasługującego na szacunek i cześć. Również nie każdy zasługuje na prawno-karną ochronę. Trzeba to rozróżnić – podkreśla mecenas Kryczka.
– Nie można stawiać na równi pomnika ku czci, na przykład Witolda
Pileckiego, i monumentu, który przekłamuje historię, gloryfikując
totalitarny system komunistyczny. Musimy się tu zdecydować: albo-albo.
Uważamy, że komunizm był systemem totalitarnym albo twierdzimy
przeciwnie, że okupanci Polski byli bohaterami – argumentuje nasz rozmówca.
W przekonaniu prawnika, obelisk w Rząbcu jest symbolem przymusowej
sowietyzacji kraju i powinien zostać usunięty, a skoro nie został, to
nie można pociągać do odpowiedzialności karnej patriotów, którzy się
sprzeciwiają jego obecności na naszej ziemi.
Zdanie to podziela Kajetan Rajski, redaktor naczelny kwartalnika „Wyklęci”.
– Powoli z przestrzeni publicznej znikają ostatnie pozostałości PRL.
Pożegnaliśmy się bez żalu z komunistycznymi nazwami ulic, teraz czas na
pomniki, obeliski, głazy i tablice upamiętniające Armię Czerwoną czy
„utrwalaczy władzy ludowej”. Symbole totalitaryzmu nie powinny nadal
znajdować się w przestrzeni publicznej. Najnowsze próby obrony takich
miejsc są jedynie ostatnimi podrygami kończącego się systemu
postkomunistycznego – mówi publicysta.
Ocaleni sprzed dołów śmierci
Komunistyczny aparat propagandowy zadbał o to, by Narodowe Siły
Zbrojne otoczone były czarno-czerwoną legendą. Tak samo rzecz się ma w
przypadku Brygady Świętokrzyskiej NSZ i stoczonego przez nią z
oddziałami komunistycznymi starcia pod Rząbcem. Peerelowscy autorzy,
m.in. Józef Bolesław Garas oraz Ryszard Nazarewicz pisali, że oddziały
Antoniego Szackiego ps. „Bohun” korzystały tam ze wsparcia sił
niemieckich.
Całkiem inaczej rzecz przedstawiała się według samego dowódcy
brygady. Pułkownik Szacki, podobnie jak cała formacja, której służył,
wybrał walkę z dwoma wrogami, jako głównego traktując jednak spychającą
Niemców na zachód armię sowiecką oraz jej polskojęzycznych kolaborantów.
„Bohun” nie wypierał się w swoich wspomnieniach faktu zawierania
taktycznych porozumień z oddziałami Hitlera. Kontakty te służyły
powodzeniu akcji – zakończonej zresztą sukcesem – przebijania się
Brygady Świętokrzyskiej w stronę oddziałów amerykańskich. Doszło do tego
na terenie Czech.
Jednak na początku września 1944, gdy doszło do bitwy pod Rząbcem,
nawet nic takiego nie miało miejsca, nie mówiąc już o współpracy ściśle
militarnej. Szczegóły akcji opisuje Joanna Wieliczka-Szarkowa w
historycznym zbiorze zatytułowanym „Bohaterskie akcje Żołnierzy
Wyklętych” (Wydawnictwo AA, Kraków 2016).
Autorka powołuje się między innymi na wspomnienia dowódcy Brygady
Świętokrzyskiej. Ten opisał historię konfrontacji z komunistami dość
szczegółowo. Z relacji wynika, iż żołnierze niepodległościowego
podziemia spotkali się z życzliwym przyjęciem mieszkańców wsi. Ósmego
września, w święto Matki Bożej Siewnej, mieli wysłuchać porannej Mszy
świętej, kiedy do brygady dotarła wiadomość o pojmaniu przez
stacjonujących przy pobliskiej gajówce komunistów trzynastoosobowego
patrolu pod dowództwem podporucznika Franciszka Bajcera „Sanowskiego”.
Partyzanci mieli być wkrótce rozstrzelani.
Na wieść o tym zdarzeniu pułkownik Szacki zdecydował o podjęciu próby
natychmiastowego okrążenia zgrupowania „czerwonych” i odbicia jeńców
przez żołnierzy 202. Pułku Piechoty, batalionu majora Henryka Karpowicza
„Rusina” i batalionu 204. Pułku kapitana Władysława Kołacińskiego, ps.
„Żbik”.
„Po godzinnej walce, pomimo, że posiadali dużo broni maszynowej,
granatników i amunicji, wszyscy się poddali. Wzięty do niewoli
komunistycznej podporucznik „Sanowski” i 12 innych żołnierzy zostało
uratowanych od śmierci. Stali już nad wykopanymi dołami, czekając na
egzekucję. Ocaliła ich szybkość naszego uderzenia” – pisał „Bohun”.
Efektem natarcia było nie tylko uwolnienie skazanych na śmierć
kolegów, lecz także zdobycie m.in. dwóch cekaemów i pięćdziesięciu
lżejszych pistoletów maszynowych, granatnika, 120 karabinów ręcznych,
dwudziestu pistoletów i dużej ilości amunicji. Akcja została okupiona
śmiercią zaledwie jednego żołnierza NSZ i ranami odniesionymi przez
kolejnego. Po stronie strat oddziałów AL oraz sowieckich desantowców
zapisanych zostało 34 zabitych, a także blisko 30 rannych. Siły „Bohuna”
wzięły do niewoli 107 jeńców.
Zanim został oswobodzony, stojąc nad dołem śmierci, podporucznik
„Sanowski” przyrzekł, że w razie ocalenia poświęci się służbie Panu Bogu
i Kościołowi. Dotrzymał słowa, po wojnie wstąpił do rzymskiego
seminarium.
Roman Motoła
Instytut Ordo Iuris uruchomił petycję „Cześć bohaterom z NSZ! Obalmy fałsz o Rząbcu”,
w której domaga usunięcia skandalicznego pomnika gloryfikującego
komunistyczne zbrodnie w Rząbcu na kielecczyźnie. Petycja zawiera także
apel o uniewinnienie trzech młodych mężczyzn, oskarżonych o
„znieważenie” uderzającego w pamięć bohaterów pomnika.