WSPÓŁPRACA ŻYDÓW z NIEMCAMI i POMOC UDZIELONA
NAZISTOM „W UNICESTWIENIU WŁASNEGO NARODU STANOWI NAJCZARNIEJSZY
ROZDZIAŁ CAŁEJ TEJ PONUREJ HISTORII”
*****
[…] Według
wstępnych obliczeń rozmaitych ekspertów, głównie niemieckich i
żydowskich, w eksterminacji Żydów brało udział około 200 000 nie
Niemców, czyli ludzi innej narodowości, niż niemieckiej. Wśród tych
innych narodowości wymienieni są „polscy chłopi”, czyli Polacy.
Natomiast całkowicie pominięci zostali Żydzi. Poniższy artykuł, który
wcześniej ukazał się na portalu „KWORUM”, ma na celu uzupełnienie tej
luki informacyjnej
Mało kto dzisiaj pamięta, że żydowski holocaust praktycznie
nie istniał w mediach przed 1967 rokiem. Rodzić zaczął się dopiero po
sześciodniowej wojnie izraelsko arabskiej. Trzeba było ponad 40 lat,
żeby urósł do dzisiejszych rozmiarów. Do 1962 roku sprawa
zbrodni dokonanych na Żydach była jasna: winni są Niemcy; naród
niemiecki. Ponad 90 procent Niemców głosowało na partię Hitlera i
na niego samego, tym samym na jego program i idee zawarte w „Mein Kampf”. Nikt o zdrowych zmysłach tych prawd nie kwestionował. Do pewnego czasu.
Po upływie lat, od drugiej wojny światowej, do Niemiec
zachodnich zaczęły na pływać z zagranicy ogromne kapitały. Niemiecka
Republika Federalna (RFN) musiała być silna ekonomicznie, by móc stawić
mocny opór w wypadku agresji czerwonych hord ze Wschodu.
Dzięki tej pomocy Niemcy
Zachodnie szybko się odbudowały i stały się potęgą gospodarczą.
(Niemcy Wschodnie wówczas nie liczyły się, ani ekonomicznie ani
politycznie; ot takie dwa Śląska w stosunku do Niemiec przedwojennych.)
Nie uszło to uwadze Izraela, który potrzebował pieniędzy.
Niemcy jako spraw cy ogromnej zbrodni dokonanej na Żydach,
potrzebowali rehabilitacji od Żydów. Tak doszło do transakcji:
„Za krew pieniądze, za pieniądze przywrócenie honoru. Dotyczy to tylko Żydów.” – pisał prawie czterdzieści lat temu Stefan Nowicki w swej książce pt. „Wielkie nieporozumienie” (wydanej w 1970 roku w Sydney, Australia).
„Dzisiejsze Niemcy – oświadczył w 1964 roku Ben Gurion, premier Izraela – są inne, ich władcy są inni i forma władzy jest inna.” (S.Nowicki, jak wyżej, str. 12)
W miarę wzrostu wypłat odszkodowawczych i pomocy
materialno-militarnej, wzrastała sympatia do Niemców. (Proporcjonalnie
malała do Polaków).
„Stosunek naszego rządu – pisał izraelski dziennik „Haolam Haze” z 1965 roku – do
rządu Adenauera oparty jest na cynicznej transakcji, może
najbardziej cynicznej od chwili, gdy Adolf Hitler proponował Brandtowi
transakcję towarów za krew. Otrzymaliśmy pieniądze.
Otrzymaliśmy pomoc. Sprzedaliśmy N.R.F.-owi świadectwo moralności następującej treści:
My państwo Izrael, ofiary
nazizmu, uratowani z Oświęcimia, dyplomowany symbol postępu i
socjalizmu w świecie, potwierdzamy niniejszym, że posiadacz tego
świadectwa nie jest już faszystą, lecz całkiem nowym Niemcem, który ma
prawo być przyjęty do każdego grona”. (Za S.Nowi- cki, str. 13).
Dlaczego cofnąłem się tak daleko w czasie? Odpowiadam:
dlatego, że głupia, oszczercza i dzika propaganda żydowska, skierowana
swym ostrzem przeciw Polakom i Polsce, trwa z różnym natężeniem od
40-stu (słownie: od czterdziestu) lat. A Polacy, zahukani i
zaszachowani m.in. przez bardzo wpływowe lo bby żydowskie w Polsce, nie
wiedzą, jak się bronić przed tą nachalną i wrzaskliwą propagandą
żydowską. Ale o tym przy innej okazji.
Dzisiaj Izrael potrzebuje pieniędzy nie mniej, niż
dawniej. A jeszcze więcej pieniędzy potrzebują dziś rozmaici
hochsztaplerzy, aferzyści i wydrwigrosze żydowscy w USA, do których
dołączyli tacy sami w Europie. Od państwa niemieckiego za wiele już
nie da się wyciągnąć. Trzeba znaleźć winnych pośród innych.
Opublikowany niedawno w „Der Spiegel” artykuł o
odpowiedzialności innych narodów europejskich za zbrodnię dokonaną
na Żydach, wywołał w Polsce poruszenie i falę polemik.
Przyczyną tego było wysunięcie stwierdzenia, że za tą
zbrodnię winni są nie tylko Niemcy, ale i inne narody europejskie.
Również Polacy przez „polskich chłopów”, którzy wykonywali zarządzenia niemieckich władz okupacyjnych.
Nie byłoby w tym stwierdzeniu nic ciekawego, gdyby nie
pominięto jednego na rodu europejskiego, o którym można wspominać i
wymieniać go, ale tylko w takim kontekście i przy takich okazjach, w
jakim naród ten przyzwala. Mowa tu jest oczywiście o europejskim
narodzie żydowskim, bo chodzi tu przecież o Żydów europejskich.
Interesującym jest to, że autorzy artykułu w „Der Spiegel”,
wymieniając różne „narody europejskie”, które rzekomo przyłożyły się
do tej zbrodni, poprzez współpracę z Niemcami, pomijają skrzętnie
wymienienie narodu niemieckie- go, austriackiego i żydowskiego.
Jeżeli mamy dzisiaj wyliczać, który z narodów europejskich i
ile przyłożył się do śmierci Żydów, to nie sposób ominąć tutaj
nacji żydowskiej z tej prostej racji, że była to wówczas nacja
europejska. Współpraca Żydów z Niemcami na tym polu jest dobrze
udokumentowana a literatura na ten temat jest obszerna.
Najbardziej interesujące są relacje Żydów, którzy przeżyli
hekatombę hitlerowską. Dowiadujemy się od nich o szerokiej
współpracy Żydów z gestapo i haniebnej roli Rad Żydowskich („Judenrat”) współdziałających z władzami hitlerowskimi w wysyłce ludzi na śmierć.
Wspomniany wcześniej S.Nowicki, w odpowiedzi na oszczerstwa żydowskie pisze w swej książce pt. „Wielkie nieporozumienie” – cytuję:
„A czy nie było
policjantów żydowskich w gettcie, którzy pałkami bili swych
współwyznawców? Było też Gestapo żydowskie w Warszawie, osławiona
13-stka, kierowana przez Abrahama Gancwajcha, oraz policja żydowska
pod komendą takich nikczemników, jak Lejkin, Szeryński, Kon i
Keller oraz znani przed wojną działacze syjonistyczni Nosing i
First.
Był Judenrat w getcie
warszawskim, który segregował Żydów do Majdan ka i komór gazowych.
Byli bogaci Żydzi, którzy okupywali się żydowskim władzom, by nie
wychodzić z getta w pierwszych transportach.
Byli Żydzi, którzy
denuncjowali swych braci i współpracowali z Gestapo . Zbrodnie Żydów
dokonane na swych braciach mrożą krew w żyłach.
Działalność Abrahama
Gancwajcha jest przerażająca swym cynizmem i okrucieństwem. Ten
gestapowiec żydowski, zwerbowany w służbie Hit- lera jeszcze przed
wojną, był znaną osobistością w świecie żydowskim. Był nauczycielem
hebrajskiego w szkołach „Tarbut” w Częstochowie, na leżał do
„Poalej-Syjonu Prawicy”, był współpracownikiem wiedeńskiego pisma
„Gerechtigkeit”, a po aneksji Austrii założył w Łodzi prowokacyj- ny
antyhitlerowski tygodnik pod nazwą „Wolność”.
Wykaz prenumeratorów pisma
posłużył Gestapo do masowych mordów Polaków. Po wkroczeniu, Niemców
organizował z ich ramienia sieć szpie gowską na ziemiach wschodnich, a
po ataku Niemiec na Sowiety skierowany został przez Gestapo do
likwidowania warszawskiego getta i wy- ciągnięcia dla Niemców
nagromadzonych tam bogactw.
Przytaczam ocenę żydowskich władz getta warszawskiego przez ocala- łych z pogromu Żydów.
„Wielkopomna zdrada Rady
Żydowskiej w Warszawie – pisał dr. Szymon Datner – która się
wyraziła w formie zgody na przeprowadzenie „wysiedlenia”
pozostanie na zawsze obok zdrady żydowskiej służby porządkowej
niezatartą plamą na honorze władz żydowskich getta”.
Historyk żydowski, B.Mark, w książce pt. „Powstanie w getcie warszawskim” (Żydowski Instytut Historyczny, 1955) pisze:
„Tylko 10 000 żyje w
dostatku, nawet lepiej niż przed wojną. Widocznie dla tych 10.000
przywieziono w lutym 20 tysięcy l itrów wódki. W tym czasie
zarejestrowano oficjalnie 416 tysięcy Żydów, z czego 80 % biednych przymierających głodem…
Cała działalność Judenratów,
to jedno pasmo wołające o pomstę krzywd wobec biedoty. Gdyby był na
świecie Bóg, to zniszczyłby gromami to gniazdo okrucieństwa, obłudy i
grabieży…
Wszystkie zarządzenia okupanta
były przeprowadzane przez Judenrat, który organizuje łapanki na pracę
przymusową… Niektórzy piastowali kilka urzędów jednocześnie,
wyciągając dochód do 60 tysięcy miesięcznie, podczas gdy pisarz
i pedagog Janusz Korczak w podaniu prosi o dwa posiłki dziennie,
widać, że i tego jemu ojcowie miasta odmówili…”
„Niemcy doprowadziły do tego – pisał Marek Edelman – że Rada Żydowska sama wydała wyrok na przeszło 300 tysięcy mieszkańców getta…
Nikt jeszcze nigdy tak nieustępliwie nie wypuszczał z rąk złapanego jak jeden Żyd drugiego Żyda”.
Trzeba też wspomnieć nazwisko dr Rudolfa Kasztnera,
wiceprzewodniczące- go Federacji Syjonistycznych Węgier i dyrektora
Pomocy Rady Ocalenia pow- stałej w 1943 roku, który współpracował z
Eichmannem w likwidacji tysięcy Żydów węgierskich. I to za jaką cenę?
Za umożliwienie wyjazdu do Izraela 1200 syjonistom
węgierskim. Zbrodniarz ten dożył do 1967 r. Został zastrzelony w
Tel-Avivie.Dlaczego nie stanął przed sądem, jako zbrodniarz wojenny?”
Tyle na razie Stefan Nowicki. Jeszcze do jego pracy powrócę.
W książce pt. „Auschwitz, the nazis & the „Final Solution””,
(wydanej w 2005 r. przez BBC Books, autor: Laurence Rees), znajduje
się m.in. relacja Lucille Eichengreen, ocalałej cudem z getta
łódzkiego, dokąd deportowani zostali Żydzi niemieccy. Wspomina tam, że
od stycznia do maja 1942 roku zostało 55 000 Żydów wywiezionych i
zamordowanych w Chełmnie.
O tym, kto miał pójść na śmierć, decydowały władze
żydowskie getta. Dwa miesiące później do getta weszli Niemcy, żeby
osobiście dokonać wyboru ludzi na zagładę. Wybierali w pierwszym
rzędzie ludzi starych, chorych i dzie- ci, jako niezdolnych do pracy.
Przywódca getta, Mordechai Chaim Rumkowski, polecił matkom współpracować z Niemcami i oddać im swoje dzieci.
„Oddajcie im wasze dzieci, żebyśmy mogli żyć” – wołał.
„Ja miałam wtedy 17 lat, kiedy słyszałam jego przemówienie”
– mówi Lucille E. I dodaje –
„Ja nie mogłam pojąć, że ktoś
może polecać rodzicom, aby oddawali swoje dzieci na śmierć. Tego zresztą
nie mogę pojąć jeszcze dzisiaj”.
Żyd Rumkowski był znany z tego – czytamy w innym miejscu
– że układając listę osób przeznaczonych do wywózki, wybierał
tych, którzy w jakiś sposób narazili się mu i których chciał sam się
pozbyć z getta. Był również znany z wykorzystywania seksualnego
młodych kobiet. Żadna nie mogła zaprotesto- wać, bo miała świadomość,
co ją czeka.
Lucille E. wspomina w innym miejscu, że wreszcie dostała
pracę w kuchni w getcie i pewnego razu, będąc sama w przyległym biurze,
pojawił się M.Rumkowski, chwycił za krzesło i przysiadł się przy niej.
„Mieliśmy parę rozmów. On
gadał, ja słuchałam. W pewnym momencie chwycił mnie za rękę i położył
ją na swoim penisie, po czym powiedział: „Szarpnij się i postaw go w
stan pracy”.
Relację młodziutkiej wówczas Lucille E. potwierdza Jacob
Zylberstein, który był świadkiem zachowywania się przywódcy getta
łódzkiego.
„Rumkowski rzeczywiście wykorzystywał młodziutkie kobiety” – mówił – i dodaje przy tym: „Kiedy siedzieliśmy w jadalni, on przychodził, rozejrzał się po sali, kładł rękę na ramieniu wybranej i wychodził z nią.
I nie jest to tak, że ja to
słyszałem od kogoś. Ja to widziałem. Gdyby któraś mu odmówiła,
znalazłaby się w śmiertelnym niebezpieczeństwie”.
Uratowana przez Polaków Żydówka, Alicja Zawadzka-Wetz,
opisuje w swej książce przeżycia w getcie warszawskim. Pisze, że –
cytuję
„Najgorsze było to, że poznałam bestialstwo, do którego zdolni są ludzie oraz okrucieństwo i podłość ludzkiej natury.
Wśród społeczności, skazanej
na śmierć, budzą się albo najniższe, albo najszlachetniejsze
instynkty. Iluż to przedwojennych adwokatów, powszechnie
szanowanych, stało się członkami żydowskiej milicji i gotowych
było do największych podłości z szantażem włącznie…
Ilu z nich biło do krwi
dzieciaki, które usiłowały przedostać się poza mury, by zdobyć po
drugiej stronie trochę żywności dla głodującej rodziny …
Dobrzy, mieszczańscy mężowie
porzucali żony, z którymi spędzili dziesiątki lat, by przeżyć
jeszcze jedno, najtańsze choćby, doznanie miłosne, by przed śmiercią
użyć życia…
Zdarzały się wypadki, że w rodzinach okradano się wzajemnie z mizernych porcji gliniastego chleba.” (Zob. Alicja Zawadzka-Wetz, „Refleksje pewnego życia”, wyd. Instytut Literacki, Paryż 1967, w serii „Dokumenty”, str. 20-21).
Stefan Nowicki pisze w swej książce, że:
„Ocalałe pamiętniki Czerniakowa („Adam Czerniakow Warsaw Ghetto Sto- ry”, wyd. Żydowskiego Instytutu Historycznego Jad Waszem) dają obraz ży- cia w getcie warszawskim.
„Na ulicach leżą trupy, a w wytwornych restauracjach odbywają się tańce”.
Pod datą 14 czerwca 1941 roku czytamy:
„Pochmurno. Dziś niedziela.
Nie wiem czy orkiestra będzie mogła grać w ogródku. Okazało się, że
grała pomimo lekkiego deszczu. Poleciłem sprowadzić dzieci Izby
Zatrzymań… Były to żywe kościotrupy rekrutujące się z żebraków
ulicznych… Wstyd mi powiedzieć, że tak dawno nie płakałem. Dałem im po
tabliczce czekolady. Potem otrzymali zupę.
Przekleństwo tym z nas, co sami jedzą i piją, a o tych dzieciach zapominają”.
Stosunki w Judenracie były okropne. Miały miejsce ostre
starcia między tymi, którzy wysługiwali się Niemcom i żyli w warunkach
luksusowych, a tymi, którzy żyli w nędzy i głodzie i ciężko pracowali w
nieludzkich warunkach. Przy- dział żywności był nędzny, toteż przemyt
był dobrze zorganizowany. Gdyby
„Żydzi musieli żyć na chlebie oficjalnie racjonowanym – pisze Czerniakow – niewielu przeżyłoby rok zamknięcia za murami getta”.
Mimo tak nędznych przydziałów żywności, szła ona na czarny rynek.
Wyzysk, przekupstwo, donosicielstwo, wysługiwanie się
Niemcom, łapownictwo i bogacenie się wpływowych Żydów w getcie doszły
do potwornych rozmiarów (patrz załącznik „The holocaust Kingdom”)”.
„The Holocaust Kingdom” jest książką-paszkwilem
na Polaków, napisanym przez Żyda o nazwisku Michał Belg-Aleksander
Donat, wydanym w USA. Pasz- kwil ten zieje nienawiścią do Polaków za to,
że go uratowali od śmierci. Książ ka ta jest ciekawa dlatego, bo
opisuje życie codzienne w getcie warszawskim.
Urywki przytaczam za S.Nowicki, „Wielkie nieporozumienie”, str. 165. Z książki A.Donata dowiadujemy się, że:
„Str. 34: Najbardziej
niecnym z Żydów na żołdzie Gestapo, którzy również brali łapówki
od ludzi szukających zabezpieczającego zatrudnienia, był Abraham
Gancwajch. Był założycielem haniebnej instytucji (znanej pod
nazwą „13-ki”, ponieważ biura ich znajdowały się na ul. Leszno,
Nr 13), która wcześnie przejęła administrację dużej ilości domów
mieszkalnych w getcie. Stowarzyszenie lokatorów walczyło uparcie o
umieszczenie swego przedstawiciela na tej tak ważnej placówce.
Wielokrotnie zdarzało się, że
dwóch czy trzech kandydatów, z których wszyscy dali już łapówki
jednemu z pracowników Judenratu, dowiadywało się, że dwóch czy
trzech innych, którzy przepłacili 13-kę „wyznaczono” równocześnie
na to stanowisko.
Str. 43: 13-ka była
specjalną agencją, złożoną z informatorów i sługusów Gestapo,
która powstała w getcie, pomimo że tak Judenrat, jak i policja
żydowska skrupulatnie wykonywały rozkazy Nazistów i były
naszpikowane szpiegami Gestapo.
Wodzem tego, tak zwanego
Urzędu do Walki z Lichwą i Przekupstwem był notorycznie znany Abraham
Gancwajch, nie zwykły szpieg, ale prowokator i dywersjonista na
tak wielką skalę, że nazywano go Azefem Getta Warszawskiego. Praca
jego polegała na demoralizowaniu getta przez perswazję i
tłumaczenie, że zwycięstwo Hitlera jest nieuniknione, więc opór
bezcelowy.
Sredniego wzrostu, szczupły,
ciemnowłosy, o ostrych rysach i przenikliwych, magnetyzujących oczach
pod grubymi szkłami, Gancwajch był niezwykle zdolnym człowiekiem,
wysoce inteligentnym, ze zdolnością przekonywania.
Urodzony demagog, znał cztery
języki – niemiecki, polski, żargon i hebrajski – przed wojną wykładał
język hebrajski i pisywał do gazet. Kręcił się w kołach
syjonistycznych i przypuszczalnie nawet już wówczas był na żołdzie
Gestapo. Mówiono, że szpiegował na rzecz Gestapo, jakoby przeciw
Rosji, w Białymstoku, Wilnie i Lwowie.
W getcie występował nie jako
agent Gestapo, ale jako dobroczyńca, który mógł służyć Żydom w
godzinie potrzeby, wykorzystując swe szerokie stosunki z Niemcami.
Gancwajch rozciągnął swe sieci
szeroko i na wszystkie dziedziny życia w getcie. W jednej ze swych
licznych „ról” pozował jako obrońca uciśnionych wobec
„plutokratycznych wyzyskiwaczy” z Judenratu, był również opiekunem
sztuki i literatury żydowskiej… czarował szczególnie intelektualistów
żydowskich… chciał uchodzić za wielkiego prowodyra Getta, coś w
rodzaju Mesjasza.
Zakładając, że zwycięstwo
Niemiec jest nieuniknione, rozsiewał kłamstwa, że w ostatnim
etapie Żydzi będą przypuszczalnie przesiedleni na zdobyte tereny i
wobec tego instytucja getta jest konieczna, ponieważ chroni
nacjonalizm żydowski i autonomię kulturalną.
Tak więc, wmawiał Żydom, by
nie tylko słuchali Niemców, lecz by z nimi współpracowali. Zapraszał
prawników, doktorów, pisarzy, dziennikarzy i innych na odczyty,
konferencje, dyskusje i obfite, wytworne przyjęcia, w czasie których
wtłaczał im w mózgi te teorie.
W czasie jednego z takich
zebrań zapytano go wprost – Skąd przyszedłeś? Kim właściwie jesteś?
W czyim imieniu przemawiasz?
Na co Gancwajch odpowiedział – Sam diabeł mnie tu przysłał, ale chcę wam pomóc.
I wysiłki jego nie szły całkowicie na marne. Wielu nawet spośród grona znanych indywidualistów wchłaniało jego wywody.
Nawet dr Ringelblum,
którego nic nie łączyło z Gancwajchem, poszedł tak daleko, że szukał
go na „pogawędkę”, aby zadowolić swą ciekawość.
Dzięki interwencji Gancwajcha
został zwolniony z więzienia dr Janusz Korczak, sławny pisarz i
uczony. Poza tym, chwalił się, że jego wpływom zawdzięczano, iż ulica
Sienna i Plac Grzybowski pozostały wewnątrz getta.
Urząd Walki z Lichwą i
Spekulacją, choć powszechnie był znany pod na zwą 13-ki, miał pewne
zaufanie wśród głodujących mas, którym wydawało się, że kupcy bogacą
się ich kosztem. W praktyce, jedyną korzyścią było, że kupcy musieli
wystrzegać się jeszcze jednego wroga.
Zdarzało się, że któryś z
agentów Gancwajcha spenetrował, iż jakiś sklep sprzedaje kaszę
powyżej wyznaczonej ceny. Kupiec „wypracowywał” łapówkę, która
zadowoliłaby urząd, ukrywał 90% kaszy, a resztę sprzedawał po
wyznaczonej cenie, nie szczędząc przy tym rozgłosu. I to za niecałe
10 deka kaszy na głowę.
Gancwajch robił niesamowite
pieniądze. Brał okup z około stu kamienic na ul. Leszno. Dostawał
od Niemców 30 przepustek z getta na aryjską stronę i sprzedawał je
po przeraźliwie wysokich cenach.
Zorganizował służbę
ambulansową, która zwalniała swych pracowni- ków od prac
przymusowych i dawała im inne przywileje. Aby zostać członkiem tej
służby, otrzymać jej specjalną kartę i nosić czerwoną czap kę, ludzie
płacili fortuny.
Z okazji świąt wielkanocnych, Gancwajch dał parę tysięcy złotych na po moc dla zubożałych pisarzy żydowskich.
Na uroczystość bar mitzvah
swego syna przyjmował chlebem i kawą biednych, co, jak mówiono,
kosztowało dziesiątki tysięcy złotych.
Gdy umarł jego ojciec, w
półoficjalnym dzienniku żydowskim „Gazeta Żydowska” ukazały się
nekrologi podpisane przez „grupę doktorów, prawników, dziennikarzy i
pisarzy”, choć bez indywidualnych nazwisk.
Równocześnie grał na
popularności, ujawniając brak zaufania i niechęć do Judenratu. Raz
nawet, jego przyjaciele z Gestapo zaaresztowali Ada- ma Czerniakowa,
prezesa Judenratu. Wykorzystywał każdą możliwość zdobycia kontroli
nad tą instytucją.
Rozgłaszano pogłoski
połączenia się 13-ki z Judenratem, z tym, że Ganc- wajch byłby prezesem
nowej instytucji, do czego jednak nigdy nie doszło . Przypuszczalnie
powodem były zakulisowe rozgrywki między cywilnym niemieckim
komisarzem getta dr. Heinz Auerswaldem, zwierzchni- kiem Czerniakowa i
wysoko postawionymi oficerami Gestapo, którzy popierali Gancwajcha.
Robił on wszystko, co było w
jego mocy, aby uzyskać mandat od Żydów, który pozwoliłby mu występować w
ich imieniu. – Wówczas – obiecywał – uzyskam dla was od Niemców
cokolwiek zechcecie. Getto zacznie natychmiast pracować dla
Wehrmachtu, skończą się bicia i łapanki, otrzy macie zadowalające
przydziały żywności.
W międzyczasie, dwaj
współpracownicy Gancwajcha – Moryc Kon i Ze- lig Heller –
utworzyli własny „sklepik” po przeciwnej stronie ulicy na Lesznie pod
Nr. 14.
Specjalizowali się w dostawach
jarzyn i uzyskiwali pewne, bardzo korzy stne koncesje, łącznie z
pozwoleniem na otwarcie targu na ul. Leszno, na handel rybami oraz
zorganizowali transport konny w getcie.Wozy te nazywano „konhellerami”, na cześć koncesjonariuszy, ale znane były również jako „wszalnie”.
Kon i Heller robili potworne
sumy na przemycie przyjaciół i ich rodzin z Łodzi i Białegostoku do
getta warszawskiego, na zwalnianiu więźniów, unieważnianiu spraw
cywilnych i rozkazów konfiskaty własności – wszystko to
naturalnie, jako „usługi” uzyskiwane od oficjalistów niemieckich. (…).
W czerwcu 1942 roku ukazały
się w getcie plakaty „Poszukiwany przez policję” z nazwiskami i
fotografiami Gancwajcha i innych jego bandy. Mówiono, że udało im się
uciec.”
To tyle z relacji Żyda A. Donata.
Według ustnej informacji, trudnej dzisiaj do
zweryfikowania, uzyskanej w 1993 r., Gancwajch, Kon i Heller oraz
dwóch innych, nieznanych z nazwiska, uciekli z getta a nagromadzone tam
pieniądze i złoto, użyli na opłacenie ukrywania się, pod zmienionymi
nazwiskami, u jednego chłopa w radomskim.
Po wejściu do Polski wojsk sowieckich i przejęciu władzy
przez komunistów, zmienili znowu nazwiska. Tym razem na polsko brzmiące.
Wstąpili do PPR i znaleźli zatrudnienie w UB (Kon, Heller i dwaj
pozostali). Natomiast Gancwajch był oficerem znienawidzonego G.Z.
Informacji Wojskowej.
Chłop, który ich ukrywał, został potem zastrzelony przez UB jako „bandyta” reakcyjnego podziemia.
Były też inne formy współpracy Żydów z Niemcami.
Nie warto by było to przypominać, gdyby skutkiem tego była
śmierć zaledwie 1000 czy 2000 ludzi. Jest to jednak sprawa masowego
mordu, gdzie zginęło ponad 30 000 (słownie: ponad trzydzieści tysięcy)
Żydów, do czego przyczyni li się wydatnie sami Żydzi. O tej zbrodni
pisze się i mówi, ale na temat okolicz ności milczy, zwłaszcza w Polsce i
na Ukrainie.
Po zdobyciu Kijowa przez wojska niemieckie, ogłoszono przy
końcu września 1941 roku zbiórkę Żydów. W związku z tym wywieszono w
mieście i okolicy plakaty z instrukcją:
„Należy zabrać ze sobą papiery identyfikacyjne, pieniądze i rzeczy war tościowe, obok ciepłego ubrania się”.
Niemieckie Sonderkomando 4 A , które liczyło na co najwyżej
5000 do 6000 Żydów, którzy się zgłoszą, doznało niecodziennego
zaskoczenia, bo stawiło się 33 771 Żydów. W tej sytuacji jednostka 4A
zmuszona była do zaangażowania 2 batalionów policji, żeby uporać się z
wynikłym, nie z ich „winy”, problemem.
Oczywiście, wszyscy, którzy stawili się na życzenie
Niemców, zostali w pień wycięci. Mowa tu jest o masakrze w Babim Jarze
na Ukrainie. Niewątpliwym jest fakt, że winnymi tej masowej zbrodni
są Niemcy, ale dużo winy leży w żydowskiej mentalności i
gotowości do współpracy z okupantem niemieckim. Co najmniej 27 tysięcy
Żydów nie musiało tam wtedy zginąć. (Zobacz: Antony Beevor, „Stalingrad”, 1998).
W wyniku szeroko zakrojonej kampanii „Judenrein” (oczyszczania państwa niemieckiego z Żydów) dziesiątki tysięcy Żydów znalazło się poza granicami Niemiec.
Ogromna ilość została przepędzona do Polski (obóz w Zbąszyniu), ale dużo znalazło się w krajach zachodnich.
W Holandii na przykład, w
miejscowości Westerbrok zbudowano w 1939 roku obóz dla uchodźców
żydowskich. Po zajęciu w kwietniu 1940 roku Holandii przez wojska
niemieckie, obóz ten został przekształcony przez okupanta na obóz
więzienny.
Jednocześnie Niemcy rozpoczęli
szeroko zakrojoną akcję rejestracji Żydów w całym kraju i wysyłania
ich do obozu w Westerbrok.
Wkrótce nadszedł czas deportacji
Żydów holenderskich do obozów zagła- dy w Sobiborze i Majdanku koło
Lublina. Deportacja przebiegała spraw- nie, bez najmniejszego
oporu, dzięki gorliwej współpracy żydowskich władz obozu, które co
tydzień układały skrupulatnie listę 1000 kolejnych Żydów do transportu
na Wschód.
I tutaj wkład Żydów w zagładę swych współbraci jest też dobrze widoczny.
W związku z ekstradycją w maju b.r. Iwana Demjaniuka do
Niemiec, by posta- wić go przed sądem za współudział w zagładzie
Żydów w Sobiborze, prasa i oskarżyciele publiczni uważają, że bez pomocy
100 Ukraińców Niemcy nie byliby w stanie zamordować tam 250 000 ludzi.
Obozu strzegło 30 SS-manów, z tego stale połowa była nieczynna z powodu choroby lub przebywania na przepustkach.
Rozprawa sądowa przeciw
Demjaniukowi ma posłużyć przede wszystkim do rzucenia światła na
nie-niemieckich pomocników w dziele zagłady Żydów. Eksperci ustalili,
że takich nie-niemieckich pomocników, którzy aktywnie pomagali
Niemcom, było około 200 000.
Ciekawe jest, ilu wśród tych nie-niemieckich pomocników, aktywnych w Holocauście, było Żydów?
I czy w tej liczbie znajdzie się policja żydowska, żydowskie Gestapo, członkowie żydowskich judenratów i innych żydowskich organów pomocniczych?
Niektórzy historycy, znawcy zagadnienia, wysuwają tezę, że
gdyby nie istniała gorliwa współpraca Żydów z Niemcami, szeroko
zakrojone współdziałanie i skrupulatne wykonywanie, bez
najmniejszego oporu, poleceń i zarządzeń niemieckich władz
okupacyjnych, Holocaust przeżyłoby co najmniej 1 milion Żydów.
Jeszcze dalej poszła Hannach Arendt, teoretyk polityki,
filozof i wybitna publicystka niemiecka, pochodzenia żydowskiego,
która sławna stała się również z opisania i skomentowania procesu
Adolfa Eichmanna w Izraelu, co zo- stało wydane w formie książki,
uznanej za dzieło (ale nie w kołach żydow skich i filosemickich).
Książka ta, pt. „Eichmann w Jerozolimie” zawiera
bardzo dużo interesujących informacji, wśród których znajduje się
rola Żydów, jaką odegrali w zagładzie własnego narodu. Współpraca Żydów
z Niemcami i pomoc udzielona na- zistom
„w unicestwieniu własnego narodu stanowi najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii” – pisze H.Arendt.
Twierdzi przy tym, że gdyby naród żydowski nie był
zorganizowany i nie miał przywództwa żydowskiego, gotowego do
współdziałania z nazistami, to Niem cy nie byliby w stanie wymordować od
4,5 do 6 milionów ludzi.
Autorka powołuje się na dane różnych badaczy, według
których – gdyby nie było tak ogromnego zaangażowania się Żydów,
zwłaszcza w Judenratach, we współpracę z mordercami,
„z wyżej wymienionej liczby uratowałaby się mniej lub więcej połowa”.
Twierdzenia powyższe są politycznie niepoprawne, bardzo
nielubiane w ko- łach żydowskich, przez to oficjalnie dotąd nie
poruszane z obawy przed skutkami w ewentualnej karierze naukowej,
dlatego istnieją w drugim (nieoficjalnym) obiegu. Nie mniej sprawa
udziału Żydów w zagładzie swych współbraci warta jest głębszego
zbadania i wyciągnięcia na światło dzienne.
W świetle powyższych faktów nasuwa się pytanie:
— Kto ma na sumieniu więcej
ofiar żydowskich w wyniku współpracy z Niemcami – Ukraińcy,
Łotysze, Litwini, Polacy, czy Żydzi?
(To pytanie skierowane jest do cynicznych oszczerców typu
- Jana T.Grossa (USA),
- Aliny Całej z Żydowskiego Inst. Historycznego (Polska)
- i do głupich, wrzaskliwych Żydów amerykańskich, hochsztaplerów, mają- cych chorobliwe pretensje do reprezentowania Żydów na całym świecie i do odgrywania roli ich jedynych spadkobierców).
Władysław Gauza