Odrobina ognia w jakimś zakątku świata i wszelkie cuda wielkości są wciąż możliwe.
Autorem tych wzniosłych słów jest Léon Degrelle (1906-1994), działacz
społeczny, pisarz polityczny oraz ideolog i charyzmatyczny przywódca
katolickiego ruchu „REX” w Belgii. W czasie II wojny światowej dowodził
ochotnikami walońskimi, którzy walczyli z bolszewizmem w szeregach
Waffen SS. Po wojnie przebywał na przymusowej emigracji w Hiszpanii.
Tyle biogram. Obiecałem moim uczniom, że o nim napiszę dwa słowa,
a nawet trzy. Słowo się rzekło, a „Kaukaz” już rży! (Kaukaz to imię
konia, na którym Degrelle pomykał, walcząc na froncie wschodnim).
Zapraszam zatem na garść refleksji, które stanowią próbę odczytania
Płonących dusz, mistycznego pamiętnika utrudzonego żołnierza.
Zacznijmy nietypowo, od trzech małych epizodów, które pozwolą „dotknąć” fascynującej osobowości belgijskiego rexisty. Zobaczyć, jakim był człowiekiem. Pierwsze: podczas studiów Degrelle, naczelny redaktor studenckiego pisma Avant garde, procesował się ze spadkobiercami rodziny Dumas. Pismo umieszczało na swoich łamach powieść w odcinkach, sygnowaną podpisem „Aleksander Dumas, wnuk”. Redakcja otrzymała jednak pozew sądowy od spadkobierców rodziny Dumas z Francji, który skwapliwie zamieściła. Do udziału w procesie zwerbowano najznamienitszych adwokatów ze świata liberalnego, którzy postanowili zniszczyć prawicową „gazetkę”. Niestety, już na sali rozpraw okazało się, iż zarówno powieść, jak i pozew, są sfingowane; prawdziwe są tylko napuszone mowy rozgniewanych mecenasów. Cała Belgia umierała ze śmiechu, a sprawcy „żartu” nie zostali potraktowani przez sąd zbyt surowo – sędziowie nie chcieli zapewne być posądzeni o brak poczucia humoru.
Drugi skrawek historii belgijskiego przywódcy to wybory parlamentarne AD 1936. Degrelle i jego REX (noszący nazwę od pozdrowienia „Christus Rex”, Chrystus Król) zdobyli 11,5% głosów. Na pierwszej sesji parlamentu rexiści pojawili się z miotłami, aby pokazać, iż chcą wymieść skorumpowanych polityków z sejmu. Swoją bezkompromisowością i energiczną walką z establishmentem, Degrelle naraził się wszystkim, zaś świat politycznej lewicy i prawicy zjednoczył się, aby zniszczyć partię energicznego młodzieńca.
Trzeci, ostatni epizod. Gdy kończy się II wojna światowa Leon Degrelle ratuje się brawurową ucieczką od aresztowania. 8 maja 1945 ucieka samolotem z Oslo do Hiszpanii (2150 km). Pod koniec lotu w jego Heinklu kończy się paliwo, zapalają silniki i maszyna staje w ogniu. Wyłowiony przez baskijskich rybaków ciężko ranny Degrelle przez kilka miesięcy walczy o życie. Jednak jego wrogowie nie zapomnieli o nim. Kiedy próbują go pojmać, dzielny Walon ucieka (dzięki pomocy przyjaciół) ze szpitala i ukrywa się na prowincji jako „polski obywatel Henryk Duran”. Próbuje przeczekać falę nienawiści, ale jego bliscy nie zostają oszczędzeni: brat (całkowicie apolityczny aptekarz) – zostaje zastrzelony przez „partyzantów”, żona osadzona w obozie, matka i ojciec trafiają do więzienia, gdzie wkrótce zmarli, dzieci – zostają rozproszone. Rząd belgijski skazał Degrelle`a zaocznie na karę śmierci, chociaż trybunał norymberski nie umieścił go na liście „zbrodniarzy wojennych”. Degrelle zawsze był żołnierzem, nigdy – zbrodniarzem. Sam generał do końca życia musiał stawiać czoła rozmaitym skrytobójcom, których nasyłała na niego lewacka i banksterska sitwa. Dla jednych i drugich był wyrzutem sumienia. Do końca też pozostał wierny ideom, które wyznawał przez całe życie.
To tyle na początek. Tak trochę smutkiem powiało. I grozą. Najlepiej będzie, gdy oddamy głos samemu bohaterowi; Léon Degrelle, w Apelu do młodych Europejczyków, pisze:
Tylko ci, co mają wiarę, wracają i stawiają czoła przeznaczeniu!
Wierzcie! Walczcie!
Świat się traci albo zdobywa. Zdobądźcie go!
Na ludzkiej pustyni, gdzie beczy stado baranów, bądźcie lwami!
Niech Bóg wam dopomoże!