Abstrahując już w tym momencie całkowicie od tego, co tak naprawdę
wydarzyło się na Marszu Niepodległości, gdyż w ostatnich dniach dochodzą
do nas coraz to nowe wiadomości, a że to wcale nie była robota ludzi z
NWP, jak początkowo podawał pseudo-"nacjonalistyczny" portal
"Autonom.pl", tylko jakieś grupki niezidentyfikowanych, zamaskowanych
"kiboli" w dresach, będących ponoć pod wpływem alkoholu, a że to w ogóle
nie była tzw. "flaga" tzw. "Ukrainy", tylko Flaga Górnego Śląska,
wyrwana ponoć brutalnie działaczce Młodzieży Wszechpolskiej z
Opolszczyzny, jak niedawno zadeklarował nawet sam obecny prezes MW -
Bartosz Berk (pochodzący również z Górnego Śląska), którą te
"niezidentyfikowane osoby" pomyliły z "flagą" "ukrainy", która co prawda
jest łudząco do niej podobna, tyle że do góry nogami... Sam zresztą
podejrzewam, że gdybym nie był ze Śląska, i nie wiedział że jest to
Flaga naszego Regionu, też miałbym zapewne wobec niej mieszane uczucia,
bo na pierwszy rzut oka nasuwały by mi się podobne, dziwne skojarzenia. O
pewnych podobieństwach i powiązaniach w "fladze" "ukrainy" do Flagi
Śląska, i nie tylko, będzie kilka słów później, pod koniec niniejszego
tekstu.
Ten tekst nie ma na celu wykazywania, kto, dlaczego i jaką flagę spalił
11 listopada w Warszawie, tylko raczej czy ogólnie spalenie tej
konkretnej "flagi" (przynajmniej w założeniu ukraińskiej) byłoby czymś
niewłaściwym. Otóż odpowiedź brzmi: NIE! Spalenie tej "flagi" nie może
być samo w sobie niewłaściwe. Wręcz przeciwnie. Jako Polacy, mamy nie
tylko moralne prawo, ale i obowiązek ją palić, gdyż jest to symbol
naszego największego obecnie (obok unii judeo-germańskiej, zwanej
"europejską") wroga. Po pierwsze, musimy nauczyć się używać prawidłowej
terminologii. To coś, co zostało spalone, nie jest w żadnym tego słowa
znaczeniu Flagą, gdyż Flaga jest Symbolem Narodu i jednocześnie Państwa
(lub regionu, miasta, etc.), któremu należy się powszechna cześć i
szacunek. Nie można więc mówić o Fladze (narodowej, państwowej), w
przypadku gdzie nie ma ani Narodu, ani Państwa. Zgodnie z deklaracją ONZ
z dnia 7 kwietnia 2014 r. nie ma, i nigdy nie było państwa
"Ukraina". Wtedy to do porządku obrad na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa
ONZ została wniesiona kwestia konfliktu między Rosją a tzw. "Ukrainą". W
rezultacie uzgodniono następujący wniosek: "Ukraina" nie zarejestrowała
swoich granic jeszcze od dnia 25 grudnia 1991 roku. W ONZ nie zostały
przedstawione i zarejestrowane granice "Ukrainy" jako suwerennego
państwa. A więc takiego państwa po prostu nie ma.
Czy kiedykolwiek wcześniej istniało jednak niepodległe, ukraińskie
państwo? Odpowiedź również brzmi: NIE! Takiego państwa nie było nigdy.
Ok 98 lat temu były nieudane próby stworzenia niepodległej "Ukrainy"
które nie powiodły się sukcesem. Polacy bohatersko obronili wówczas
Polskie Miasto Lwów (między innymi mój kilkunastoletni wówczas
pradziadek,
obrońca Lwowa, odznaczony Krzyżem Walecznych za odniesione obrażenia), i
wyparli ukraińską swołocz za rzekę Zbrucz. Wcześniej w ogóle nie
istniało pojęcie "ukraina" czy "ukraińcy". Ludy mieszkające na wschodzie
Rzeczypospolitej nazywano Rusinami (głównie na terenach Rusi Czerwonej -
czyli tzw. "Galicji" - Małopolski Wschodniej). Ukrainną, czyli inaczej
"Krainą u kraja Rzeczypospolitej" nazywano Ruś Kijowską, zamieszkiwaną
przez Kozaków. Ogólnie ziemie współczesnej tzw. "Ukrainy" zamieszkiwane
były przez wiele różnych ludów i Narodów - Polaków, Rusinów, Ormian,
Żydów, Niemców, Litwinów, Kozaków, czy Rosjan. Była to więc prawdziwa
mieszanka, tygiel kulturowy różnych ludów, wiernie służących
Rzeczypospolitej. Tak było aż do początków XX wieku i czasów I wojny
światowej, kiedy Niemcy zaczęli mieć interes w wykreowaniu sztucznego
"narodu ukraińskiego" tylko po to, aby osłabić polskie dążenia do
niepodległości, i rodzące się Polskie Państwo. Celem Niemców była bowiem
słaba, mała Polska, nie większa niż "Królestwo Kongresowe", z jednej
strony wzięta w kleszcze przez Niemcy, z z drugiej przez "niepodległą
ukrainę" która sięgnęłaby aż pod Kraków...
Niestety, skłonności ludów Rusińsko-Kozackich do buntów, przy
jednocześnie ich chwiejnej wierności wobec Rzeczpospolitej, o czym
mogliśmy się przekonać już kilkaset lat wcześniej, w czasie powstania
Chmielnickiego, które Henryk Sienkiewicz ukazał w "Ogniem i mieczem",
doprowadziły do nastrojów anty-polskich, na których to oparł się cały
ideologiczny fundament nie tyle ruchu banderowskiego, który wtedy
przecież jeszcze nie istniał, co w ogóle pojęcia "narodu ukraińskiego".
Ten "naród" to nic innego jak ideologia, taka sama jak banderyzm,
wyrosła na podsycanym przez Niemców gruncie antypolskim. "Nacjonalizm"
ukraiński zawsze więc był i zawsze będzie niczym innym, jak tylko
anty-polskim szowinizmem. Nieprawdą jest twierdzenie, że antypolskie
nastroje u tzw. "ukraińców" wywołała dopiero ich sytuacja w II RP, gdzie
byli ponoć "prześladowani" i "okupowani". Jest to fikcją, taką samą jak
budowanie mitów o "ukraińskiej historii" ich rzekomo "wielowiekowej
państwowości". Wrogość tzw. "ukraińców" do Polaków była praktycznie od
początku istnienia II RP. Najbardziej było to widoczne w czasie walk o
Lwów, w których zginęły Lwowskie Orlęta, oraz późniejszych atakach
"ukraińców" na Polaków w miastach wschodnich II RP (tak zginął np. mój
ś.p. pra-pradziadek, zamordowany przez ukraińskiego "nacjonalistę" we
własnym mieszkaniu we Lwowie). Jednakże ruch " ukraiński" nie obejmował
bynajmniej całej rusińskiej społeczności. Jeszcze przed II wojną
światową pojęcie "ukrainiec" było rzadkością. Najczęściej tych ludzi
nazywano, zgodnie z prawdą, Rusinami. Tak mówił jeszcze mój ś.p.
Dziadek, urodzony we Lwowie w latach międzywojennych. Nikt tam nie
używał słowa "ukrainiec". Było to wówczas uznawane za jakąś bzdurną
nowomowę, tak samo jak dziś np. słowo "Afroamerykanin" zamiast Murzyn,
czy "homoseksualista" zamiast pedał. "Ukraińcami" nazywali sami siebie,
wyłącznie Rusini. I to też nie wszyscy. Tylko ci, co byli wcześniej
wypatrzeni narodowościowo przez Niemców. Nawet w spisach powszechnych,
dokonywanych przez władze państwowe II RP, większość społeczeństwa
rusińskiego deklarowała w użyciu codziennym język "rusiński", a nie
"ukraiński". Ciężko więc mówić o jakiejkolwiek "odrębności narodowej"
tzw. "ukraińców".
Co do tzw. "flagi ukraińskiej" - jest ona symbolem właśnie tego
pierwotnego ukraińskiego "nacjonalizmu" (przed-banderowskiego), który w
istocie jest czystym, anty-polskim szowinizmem. Jest ona wyrazem dążenia
do budowy niezależnego "ukraińskiego państwa" w miejscu wschodniej
Polski (naszych Kresów), i opartego na nienawiści do Polaków, będących
oczywistą przeszkodą na tej drodze. Nasze Państwo i Naród ma bowiem 1000
lat przepięknej historii, i tzw. "ukraińcy" podjudzani przez Niemców,
doskonale wiedzą, że nie uda im się nigdy nas tak po prostu pozbyć. Nie
ma jednak i nigdy nie było czegoś takiego jak "Naród Ukraiński". Rusini
są bowiem integralną częścią Rzeczpospolitej, tak samo jak prawdziwi
Litwini - czyli obecni Białorusini (nie mylić że Żmudzinami, którzy dziś
sami siebie określają "Litwinami"). Tzw. "flaga ukraińska" w pełnej
wersji zawiera "tryzub" będący jednocześnie godłem państwowym tzw.
"ukrainy". Jest on niczym innym jak symbolem neo-nazistowskim, używanym
m.in. przez jednostki SS-Galizien, obecny także na czerwono-czarnych
flagach "UPA". Symbol ten niczym nie różni się od swastyki czy sierpa i
młota. Jest symbolem równie zbrodniczym, i powinien być prawnie zakazany
w Polsce i na świecie. Dość wspomnieć, że obecne tzw. "państwo
ukraińskie" jawnie uznaje zbrodniarzy z "UPA" czy "OUN" za bohaterów
narodowych "ukrainy", a Polskę za "okupanta Przemyśla, Chełma czy
Rzeszowa" [sic!], tak jak by zapomnieli, że to ich "państwo" obecnie
okupuje ziemie rdzennie polskie - Lwów, Stanisławów, Tarnopol, Łuck czy
Równe.
Z tego wszystkiego wynika jasno, że tak samo jak kiedyś Polacy palili
flagi III Rzeszy czy ZSRR, a obecnie palą flagi UE czy LGBT, tak samo
powinni palić nie tylko flagi "UPA" ale także flagi tzw. "ukrainy".
Palenie bowiem wyłącznie flag "UPA" przypomina palenie flagi NSDAP
zamiast flag III Rzeszy, lub flagę KPZR zamiast flagi ZSRR. Mimo
podobieństw, czy wręcz identycznego wyglądu (w przypadku flag NSDAP i
III Rzeszy - była to ta sama) to jednak należy raczej palić flagę wroga i
okupanta, a nie tylko organizacji polityczno-militarnej przez niego
założonej. Naszym wrogiem jest nie tylko "UPA" i neobanderyzm, ale w
ogóle tzw. "ukraina". To bowiem "ukraina" a nie Rosja okupuje obecnie
nasze wschodnie ziemie, i to na tzw. "ukrainie" kult banderowskich
morderców Polaków ma charakter oficjalny i państwowy. Za ten stan rzeczy
nie możemy więc winić wyłącznie współczesnych neo-banderowców, ale całe
tzw. "państwo ukraińskie". Nie obrażamy tym gestem bynajmniej
prawdziwych, polskich Rusinów, których symbolem był zawsze sztandar ze
Św. Michałem Archaniołem - patronem Świętej Rusi, do którego odwołali
się m.in. inicjatorzy Powstania Styczniowego, umieszczając Michała
Archanioła w herbie obok Orła Białego i Pogoni, kiedy o tzw. "ukrainie"
nikt jeszcze nawet nie słyszał... Dziś jakoś nie widać aby tzw.
"ukraińcy" używali tego symbolu, na ich marszach widać jedynie
niebiesko-żółte sztandary ukraińskiego "nacjonalizmu" i czerwono-czarne
sztandary "UPA"... Jedynymi, u których zauważyłem u użyciu sztandar
Świętej Rusi, ze Św. Michałem Archaniołem, byli powstańcy walczący o
niepodległość w Donbasie.
Ktoś może powiedzieć, że przecież barwy niebiesko-żółte, czy też żółto
niebieskie (owszem) były używane na terenach Rusi już od średniowiecza.
Otóż to prawda, były w użyciu, bo zostały przywiezione właśnie ze
Śląska, przez księcia opolskiego Władysława Opolczyka, który jako
namiestnik (z rąk Węgierskich) na Rusi Halickiej, nadał Księstwu
Halicko-Wołyńskiemu herb w którym żółty lew umieszczony był na
ciemnoniebieskiej tarczy. Stąd owe podobieństwo tych barw do barw
Górnego Śląska... Jednak dopiero pod koniec XIX wieku, kiedy tworzył się
inspirowany przez Niemców tzw. "ukraiński nacjonalizm", działacze
"ukraińscy" przyjęli niebieski i żółty za swoje barwy, ale w
nieustalonej kolejności. Ostateczna kolejność barw na fladze, została
ustanowiona dopiero w 1918 roku, jako flaga "Ukraińskiej Republiki
Ludowej i Hetmanatu". Długo jednak nie funkcjonowała, bo po wcieleniu
"ukrainy"
do ZSRR zamieniono ją na nową, nawiązującą do ideologii komunistycznej.
Drugą alegorią, jaka nasuwa mi
się w sprawie tzw. "ukrainy" i Górnego Śląska, to wręcz identyczne zachowanie
i praktyki ze strony Niemców. To co praktycznie udało im się zrobić z Rusią i
Rusinami, to samo próbowali i nadal próbują zrobić ze Śląskiem i Ślązakami. Sporej
części Rusinów w końcówce XIX i z początkiem XX wieku Niemcy wyprali mózgi, i
wmówili im że są "odrębnym narodem" mającym prawo do
"suwerenności" i własnego państwa, a przynajmniej
"autonomii". Czyż nie to samo próbują oni od czasów międzywojennych
aż do dziś robić ze Ślązakami i Śląskiem? Ślązacy tak samo jak prawdziwi Rusini
(nie tzw. "ukraińcy"!) zawsze byli, są i będą Polakami, wiernie
służącymi Rzeczypospolitej. Mimo pewnych odrębności kulturowych czy językowych,
to są czyści etnicznie Polacy, tak samo jak Kaszubi, Górale czy inne ludy
Polskie zamieszkujące Rzeczpospolitą (wyjątek stanowią Litwini - czyli obecni Białorusini,
oraz oczywiście Niemcy, Żydzi czy Ormianie etc.). Niemcy jednak, próbując
zrealizować swój plan, próbują skłócić Polaków między sobą, a najprościej to
zrobić, wmawiając części z nich że po prostu nie są Polakami. W przypadku
Ślązaków jednak im nie wyszło, gdyż próbowali (i nadal próbują) uczynić osobny
"naród" z ludności czysto Polskiej. Na tzw. "ukrainie" poza
polskimi Rusinami, mieliśmy też, jak już wcześniej wspomniałem, cały tygiel
kulturowy, złożony z Polaków (Rusinów i nie-Rusinów), Ormian, Kozaków (których
ciężko zakwalifikować do jakiegokolwiek narodu) Żydów, Niemców, Rosjan etc. Z
tego tygla łatwo było Niemcom spreparować na poczekaniu jeden "naród"
nawiązujący to kozackiej tradycji, i Rusińskiej kultury... Jednak porównując obecne
działania tzw. "Ruchu Autonomii Śląska", słusznie nazywanego
"ukrytą opcją niemiecką" widzimy dokładnie to samo, co 100 lat temu widzieli
nasi pra-dziadowie w postaci twórców "narodu ukraińskiego".
W konsekwencji, ci wszyscy,
którzy uznają, że istnieje "naród ukraiński" będą musieli prędzej czy
później stwierdzić także, że istnieje "naród śląski" czy "naród
kaszubski", które również mają pełne prawo do samodzielności i
suwerenności. Co za tym idzie, należy stworzyć im nie tylko "autonomie
śląską" ale i "państwo śląskie" czy "państwo
kaszubskie". Tego typu ruchy od lat istnieją już na zachodzie Europy,
głównie w Hiszpanii (ale nie tylko) gdzie miejscowi "nacjonaliści"
domagają się utworzenia niepodległego "Kraju Basków" czy suwerennej
Kataloni... Takie są konsekwencje uznawania sztucznych tworów czy ludności
regionalnych za "narody"... Największym i jednocześnie najbardziej
tragicznym tego dowodem i przykładem jest Naród Serbski, gdzie ludność
muzułmańska doprowadziła do oderwania od Serbii jej historycznej, politycznej i
duchowej kolebki - czyli Kosowa. Jest to praktycznie tym samym, czym dla nas
Polaków oderwanie Lwowa i Wilna. "Państwo Kosowo" ma takie same racje bytu jak "państwo
ukraińskie", "państwo śląskie" czy "państwo
kaszubskie". Autonomia zabija. O tym zawsze należy pamiętać.
Podsumowując, uważam że nie ma i
nigdy nie było czegoś takiego jak "państwo ukraińskie" czy
"naród ukraiński", tzw. "ukraiński nacjonalizm" jest ruchem
szowinistycznym, anty-polskim i godnym potępienia. "Flaga państwowa"
tzw. "Ukrainy" jest symbolem tegoż anty-polskiego, szowinistycznego
"nacjonalizmu", i dlatego nie jest godna miana flagi, a co najwyżej
szmaty, którą każdy szanujący się Polak (a także Rusin, czujący miłość do swej
prawdziwej Ojczyzny - Rzeczpospolitej), ma nie tylko prawo, ale i obowiązek
palić, jako flagę zbrodniczej ideologii oraz organizacji.
Nacjonalizm nie ma nic wspólnego
z szowinizmem, a uznawanie przez niektórych, tzw. "nacjonalistów" w
Polsce, ukraińskiego "narodu" i próby budowania jakichkolwiek
wspólnych relacji, z pogrobowcami banderowskich morderców, zwłaszcza z Azovem,
Svobodą czy innymi neo-banderowskimi organizacjami, uważam za haniebną zdradę
Narodu Polskiego. Przede wszystkim mam tu na myśli portal "Autonom.pl",
który z nacjonalizmem (przynajmniej polskim) nie ma nic wspólnego, oraz
organizacje; Niklot, Falanga, czy NOP. Ci co w ostatnich dniach najbardziej pluli na
ludzi którzy spalili ukraińską szmatę w Warszawie na Marszu Niepodległości, oraz
niesłusznie pobili członków organizacji NWP (którzy jak się okazało z spaleniem
"flagi" nie mieli nic wspólnego), nie są nawet godni miana Polaków.
Są zwykłymi, antypolskimi ścierwami, którym można by co najwyżej napluć w twarz,
choć i na to szkoda zachodu... Osobiście oświadczam, że kiedy tylko będę miał
taką możliwość, sam spalę tą "flagę", symbol szowinizmu ukraińskiego,
oraz okupanta Kresów Wschodnich mojej Ojczyzny, jakim jest tzw.
"Ukraina". Mam nadzieję że i ja znajdę się wówczas na celowniku polskich
pseudo-"nacjonalistów" z "autonoma", "niklotu"
etc. Może jednak zachowają się tym razem bardziej honorowo, i staną otwarcie do
uczciwej walki jeden na jednego, a nie jak tchórzliwe psy z antify, pod osłoną
nocy, zaatakują jednego człowieka kilkuosobową grupą, waląc gazem pieprzowym po
oczach i kopiąc leżącego. Typowa postawa tchórzy, którzy niczego sobą nie
reprezentują.
Jednak patrząc po komentarzach na
różnych portalach i stronach narodowych w internecie, mam dobre
przeczucia.
Ludzie nie dają się już nabierać na
jakiekolwiek sentymenty pseudo-"nacjonalistów" wobec tzw.
"Ukrainy". Większość Polaków wie jak jest prawdę, i nie daje sobie
robić wody z mózgu. Na ludzi przestaje działać straszak "agentury
Putina",
czy bycia "Ruskim agentem". Jeśli mówienie prawdy o tzw.
"Ukrainie" ma być "pro-putinizmem" czy oznaką że jest się
"ruskim agentem", to mogę powtórzyć; TAK, JESTEM RUSKIM AGENTEM I
JESTEM Z TEGO DUMNY! ;) W latach sowieckiej okupacji Żołnierzy Wyklętych
walczących z okupantem komuniści nazywali "agenturą imperialistycznego
zachodu". Dziś demoliberałowie i ich poplecznicy nazywają nas,
spadkobierców Wyklętych, "agentami Putina". Historia lubi się
powstarzać...
ŻADEN UKRAINIEC NIE
JEST MOIM BRATEM!
Michał Mikłaszewski
OD REDAKCJI: Ogólnie powyższy artykuł jest jak najbardziej słuszny aczkolwiek Redakcja nie ze wszystkimi użytymi zwrotami językowymi się zgadza.