Ten nowy film w reżyserii Mela Gibsona przedstawia niecodzienną, lecz
prawdziwą historię jednego z bohaterów II wojny światowej. Jest to
opowieść o młodym adwentyście dnia siódmego, Desmondzie Dossie, który z
powodu swych głęboko zakorzenionych przekonań religijnych i moralnych,
choć co prawda sam wstępuje do amerykańskiej armii, jednak jednocześnie
odmawia nie tylko strzelania do wrogów, ale nawet wzięcia karabinu do
swej ręki. Jednocześnie zaś, Desmond mimo swego pacyfistycznego
nastawienia, stał się bohaterem, gdyż z bezprzykładnym poświęceniem i
odwagą ratował rannych żołnierzy (tak amerykańskich, jak również
japońskich) przed śmiercią. Za te swe czyny Doss został nawet odznaczony
przez Prezydenta USA jednym z najwyższych medali wojskowych.
Na płaszczyźnie etycznej i światopoglądowej, „Przełęcz ocalonych”
sprawia nam duży kłopot. Z jednej bowiem strony nie można nie podziwiać
heroicznego wręcz poświęcenia i odwagi, jaką wykazał się Desmond Doss
ratując z pola walki tak swych kompanów, jak i żołnierzy wrogiej
japońskiej armii. Można też powiedzieć, iż mimo wszystko, szacunek budzi
nieugiętość, szczerość i wytrwałość z jaką Desmond trwał przy swych
pacyfistycznych przekonaniach. Z drugiej jednak strony, właśnie fakt
owych pacyfistycznych poglądów, jak i ich promowania przez twórców tego
filmu budzi bardzo poważne wątpliwości natury tak moralnej, jak i
światopoglądowej. W „Przełęczy ocalonych” to bowiem pacyfizm jest
jednym z głównych „bohaterów”, a całość fabuły poprowadzona jest tak, by
widz odniósł wrażenie, że postawa, jaką w tym względzie reprezentuje
Desmond Doss, jest właściwą interpretacją prawd i zasad podawanych przez
Nowy Testament odnośnie używania przemocy i wojny.
Pacyfistyczna wykładnia postawy i nauczania Pana Jezusa oraz
apostołów na wyżej wspomniane kwestie jest jednak nader wątpliwa. Nie
trzeba chyba specjalnie przypominać nauczania Starego Testamentu na
temat wojny i przemocy, by widzieć, iż w ramach tego Przymierza Bóg nie
tylko tolerował, ale nieraz wprost rozkazywał zabijanie złoczyńców tak w
ramach działań wojennych, jak i za pośrednictwem instytucji kary
śmierci. Chrześcijańscy pacyfiści twierdzą jednak, że owa Boża aprobata
dla takich działań została definitywnie cofnięta przez Jezusa i
apostołów, powołując się przy tym głównie na te wypowiedzi Nowego
Testamentu, które mówią o tym, iż należy „nadstawić drugi policzek” (Mateusz 5: 39), „miłować swych nieprzyjaciół” (Mateusz 5: 43), „czynić dobrze tym, którzy nas nienawidzą„; oraz nie należy „odpłacać złem za zło” (Rzymian 12: 17), „wymierzać sami sobie sprawiedliwości”
(Rzymian 12: 19). Problem z pacyfistyczną interpretacją tych napomnień
polega jednak na tym, iż większość z nich można było znaleźć już w
Starym Testamencie, który wszak z drugiej strony aprobował zabijanie
złoczyńców w ramach wojny i kary śmierci. I tak np. w Księdze Przysłów
Bóg dał następujące słowa: „Gdy twój wróg łaknie, nakarm go, gdy pragnie napój go wodą – żar ognia zgromadzisz nad jego głową, a Pan ci za to odpłaci” (tamże: 25: 21 – 22). W innej księdze Starego Testamentu czytamy: „Tego, kto się mści, spotka pomsta od Pana (…) Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagasz zostaną ci odpuszczone grzechy (…) Pamiętaj o rzeczach ostatecznych i przestań nienawidzić (…) Pamiętaj o przykazaniach i nie miej w nienawiści bliźniego, – o przymierzu Najwyższego, i daruj obrazę!” (Mądrość Syracha 28: 1-2; 6-7). W Księdze Kapłańskiej zaś napisane zostało: „Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do swego brata (…) Nie będziesz szukał pomsty” (tamże: 19: 18). Z kolei w Księdze Wyjścia Bóg podał następującą zasadę: „Jeśli
spotkasz wołu twego wroga albo jego osła błąkającego się, odprowadzisz
je do niego. Jeśli zobaczysz, że osioł twego wroga upadł pod swoim
ciężarem, nie pozostawisz go, ale razem z nim przyjdziesz mu z pomocą”
(tamże: 21: 4-5).
Jak więc widać zasada miłości do nieprzyjaciół,
wyświadczania im dobra oraz niemszczenia się na nich mocą własnej
prywatnej decyzji nie była rewolucją wprowadzoną przez Pana Jezusa i
Apostołów, ale była przez nich powtarzana za nauczaniem Starego
Przymierza – które jednak jednocześnie aprobowało zabijanie złoczyńców w
niektórych sytuacjach. Albo więc, Bóg w Starym Zakonie popadał w
sprzeczność z samym sobą, gdy z jednej strony polecał okazywać miłość
wrogom, a z drugiej nakazywał prowadzić wojny i wymierzać karę śmierci,
albo też te dwie postawy nie muszą być ze sobą w sposób absolutny
sprzeczne. Nie jest zaś czymś bardzo trudnym wykazać, iż także na wojnie
można okazywać miłość swym nieprzyjaciołom (nawet jeśli w pewnych
warunkach jest się gotowym ich zabić). Na przykład, taką miłością jest
karmienie i pojenie wziętych do niewoli jeńców oraz nieznęcanie się nad
nimi, opatrywanie ran oraz leczenie rannych żołnierzy wrogiej armii,
pochowanie z szacunkiem ciał zabitych wrogów, modlenie się za ich dusze,
etc. Nie jest także zbyt trudne do udowodnienia, że potępienia
mszczenia się na nieprzyjaciołach da się pogodzić z prowadzeniem wojny i
karą śmierci.
Wyartykułowany bowiem tak w Starym, jak i Nowym
Przymierzu zakaz zemsty dotyczy sytuacji, gdy ktoś mocą swego prywatnego
rozeznania i decyzji, chce wymierzyć złoczyńcy karę za swe krzywdy.
Czym innym jest prawo do karania pewnych nieprawości przez władze
cywilne, które mają ku temu dany przez samego Boga „miecz” – o czym
jasno naucza Nowy Testament w Liście do Rzymian (tamże: 13: 1 – 4) oraz w
Pierwszym Liście św. Piotra Apostoła (tamże: 2: 14). Także, słowa Pana
Jezusa o nadstawianiu drugiego policzka nie wydają się odnosić do
sytuacji obrony przed ciężkim zranieniem lub próbą zabójstwa, gdyż z
natury rzeczy uderzenie kogoś w policzek nie powinno powodować ciężkiego
uszkodzenia ciała, a co dopiero mówić o zabiciu człowieka w skutek
takiego działania. Uderzenie w policzek jest raczej psychologiczną i
emocjonalną zniewagą niż ciężkim pobiciem, dlaczego „nadstawianie
drugiego policzka” należy interpretować jako wezwanie do cierpliwego
znoszenia zniewag i obelg, aniżeli zakaz bronienia siebie i innych przed
fizyczną napaścią. Również fakt, iż Pan Jezus kazał Piotrowi „schować
miecz”, wówczas gdy ten chciał Go bronić przed przybyłymi po Niego
ludźmi Kajfasza, nie wydaje się być dostateczną podstawą do odrzucania
wszelkiego używania miecza. Te słowa padły bowiem w konkretnej sytuacji
polegającej na tym, iż Chrystus był już gotów złożyć z siebie dobrowolną
ofiarę za grzechy świata, więc aktywne przeciwdziałanie temu za pomocą
siły, niejako mijałoby się z celem i sensem misji Zbawiciela. Poza tym
zauważmy, że sam Pan Jezus polecił swym uczniom by zaopatrzyli się
miecze (Łukasz 22: 35 – 38), zaś największy po Chrystusie prorok, jakim
był św. Jan Chrzciciel na pytanie żołnierzy co mają czynić nie
odpowiedział im, iż mają porzucić swój zawód, lecz, że nie mają na nikim
wymuszać pieniędzy ani nikogo nie uciskać (Łukasz 3: 14).
WP film |
Widać więc, że po bliższym przyjrzeniu się, owa dość mocno
rozpowszechniona, a pacyfistyczna interpretacja Nowego Testamentu wydaje
się nie mieć wystarczających podstaw. Oczywiście, to nie oznacza, że na
wojnie dopuszczalne są wszelkie zachowania, gdyż i w jej czasie nigdy
nie wolno w bezpośredni sposób zabijać osób niewinnych, nigdy nie wolno
kłamać, cudzołożyć, gwałcić, za to powinno się dotrzymywać zawieranych z
wrogiem umów, danych mu obietnic, etc. Jest jednak, moralnie
usprawiedliwione ranienie oraz zabijanie żołnierzy wrogiej armii na
wojnie, o ile ta, jest prowadzona z rozkazu legalnych władz publicznych i
nie ma jasnego powodu, by uważać ową wojnę za niesprawiedliwą.
Choć więc, można szanować szczerość błędnych przekonań głównego
bohatera filmu „Przełęcz ocalonych” trudno jest nam chwalić samą istotę
jego błędu w omawianej sprawie. Tymczasem, Mel Gibson właśnie w ten
sposób poprowadził swą nową produkcję, byśmy byli skłonni przyznać
rację pacyfistycznej postawie Desmonda Dossa. Dlatego też, pomimo
oczywistych zalet tego filmu, jakim są chociażby nawiązania do Boga i
modlitwy, a także pokazanie wielkiego poświęcenia jakim wykazał się Doss
na polu bitwy, nie wydaje się nam rozsądne polecenie i chwalenie owego
obrazu.
Mirosław Salwowski