Coraz bardziej agresywne stają się nowe pokolenia UB walczące z
legendą bohaterskich Żołnierzy Wyklętych. Szczególnie haniebnie brzmią w
ustach postkomunistów zarzuty rzekomego „bandycenia się” partyzantów
powstania antykomunistycznego. Konsekwentnie i z premedytacją tworzona
jest zwłaszcza czarna legenda kpt. Romualda Rajsa „Burego”, jednego z
najbardziej zasłużonych dowódców polskiego podziemia niepodległościowego
- pisze w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska” Dariusz
Jarosiński.
Kapitan Romuald Rajs „Bury” to kawaler Orderu Virtuti Militari, współtwórca sukcesów 3. Brygady Wileńskiej AK na Wileńszczyźnie, dowódca szwadronu 5. Brygady Wileńskiej AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” na Białostocczyźnie, dowódca 3. Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. To o nim pisał Jerzy Ślaski „Nieczuja” w książce „Żołnierze Wyklęci”:
Kapitan Romuald Rajs „Bury” to kawaler Orderu Virtuti Militari, współtwórca sukcesów 3. Brygady Wileńskiej AK na Wileńszczyźnie, dowódca szwadronu 5. Brygady Wileńskiej AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” na Białostocczyźnie, dowódca 3. Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. To o nim pisał Jerzy Ślaski „Nieczuja” w książce „Żołnierze Wyklęci”:
Był żołnierzem o niebywałej odwadze, świetnym dowódcą. Śmiałe akcje, jakie przeprowadzał, odbijały się echem w całym kraju.
Poprzez pokazywanie rzekomych zbrodni kpt. Romualda Rajsa niszczone jest
dobre imię Żołnierzy Wyklętych, całego podziemia niepodległościowego.
Niepokojący jest fakt, że do towarzystwa szkalującego kapitana dołączyli
też prawicowi publicyści, historycy, którzy powtarzają o nim
wyświechtane frazesy, niemające wiele wspólnego z prawdą historyczną.
Nie sięgają do źródeł, a swoje opinie opierają na książce Jerzego Kułaka
„Rozstrzelany oddział. 3. Wileńska Brygada kapitana Romualda Rajsa
>>Burego<<. Białostocczyzna 1945–1946”. Do tego stanu rzeczy
przyczynił się też w dużej mierze białostocki oddział IPN.
Konkluzje prokuratora Olszewskiego
Asumpt do ataku na kpt. Rajsa i jego żołnierzy dał prokurator Dariusz
Olszewski z białostockiego oddziału IPN. To on, po interwencji środowisk
białoruskich, postkomunistów, którzy wówczas rządzili w III RP,
przeprowadził śledztwo „w sprawie zbrodni kpt. »Burego«”. Śledztwo zakończył w 2005 r. konkluzją, że m.in.
„zabójstwo furmanów i pacyfikacji wsi w styczniu i lutym 1946 roku nie
można utożsamiać z walką o niepodległy byt państwa, gdyż nosi znamiona
ludobójstwa”. Ostateczny wniosek jest po prostu kuriozalny, świadczący o kompletnej ignorancji prokuratora (pisownia oryginalna):
„Działania pacyfikacyjne przeprowadzone przez »Burego« w żadnym wypadku
nie sprzyjały poprawnie stosunków narodowych polsko – białoruskich i
zrozumienia walki polskiego podziemia o niepodległość Polski. Przeciwnie
tworzyły często nieprzejednanych wrogów lub też rodziły zwolenników
dążeń oderwania Białostocczyzny od Polski. Żadna zatem okoliczność nie
pozwala na uznanie tego co się stało za słuszne. Z tych też względów
należało podjąć decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawach określonych w
sentencji przestępstw jako zbrodni przeciwko ludzkości i z przyczyn
wskazanych na wstępie” (Informacja o ustaleniach końcowych śledztwa S 28/02/Zi).
Trudno powstrzymać się od riposty: panie prokuratorze Olszewski,
przecież to białoruscy działacze komunistyczni, od dawna, bo od 1918 r.,
związani z sowieckimi komunistami, ze Stalinem, dążyli do oderwania
Białostocczyzny od Polski. Byli zawiedzeni, że w 1944 r. znaczna część
województwa białostockiego znalazła się w granicach Polski, a kiedy
pojawiły się na Białostocczyźnie oddziały mjr. „Łupaszki”, kpt.
„Burego”, zwalczali je, jak mogli. Trudno żeby dowódca oddziału
zbrojnego, walczący o suwerenną Polskę, był pobłażliwy wobec jawnych
wrogów Polski.
Jedynie końcowe wnioski prokuratora Olszewskiego zostały zamieszczone na
stronie internetowej białostockiego oddziału IPN. Aby zapoznać się z
zebranym przez prokuratora materiałem badawczym, zeznaniami świadków,
m.in. ostatnich żyjących żołnierzy 3. Brygady Wileńskiej NZW, trzeba
pofatygować się do IPN. Niewiele osób to uczyniło, choć materiał jest
obszerny i ciekawy, a po jego analizie natychmiast rodzi się pytanie:
dlaczego swoją konkluzję prokurator oparł głównie na zeznaniach świadków
białoruskiego pochodzenia, a nie uwzględnił zeznań żołnierzy 3. Brygady
Wileńskiej NZW?
Niestety, wiele osób kształtuje swoją opinię o kpt. Rajsie właśnie na
podstawie tej zmanipulowanej konkluzji prokuratora Olszewskiego,
uznając, że skoro jest stempel IPN, to „musi coś w tym być, to musi być
prawda”. A prawda wygląda zupełnie inaczej.
Prokurator Olszewski całkowicie zignorował wydany w 1995 r. wyrok Sądu
Warszawskiego Okręgu Wojskowego, który unieważnił wyrok śmierci na
Romualda Rajsa, uzasadniając, że „walczył o niepodległy byt państwa
polskiego”, a wydając rozkazy dotyczące m.in. pacyfikacji białoruskich
wsi, działał w sytuacji „stanu wyższej konieczności, [w sposób – przyp.
red.] zmuszający do podejmowania działań nie zawsze jednoznacznych
etycznie”. Prokurator Olszewski swoje postępowanie umorzył, ale
pozostały jego wnioski końcowe, mówiące o „znamionach ludobójstwa”.
Wnioski końcowe to nie wyrok sądu, ale robią wrażenie, tym bardziej
kiedy pada określenie „znamiona ludobójstwa”. Wydaje się, że czas
najwyższy, aby zażądać od prokuratora Olszewskiego wyjaśnienia tych
słów, określających działania żołnierzy reprezentujących Polskie Państwo
Podziemne. Nad tym nie można przejść do porządku dziennego.
Nie ma dzisiaj innego wyroku sądowego, który dotyczy kpt. Romualda
Rajsa, jest tylko prawomocny wyrok wydany w 1995 r. Ignorowanie go
dowodzi w sposób ewidentny braku szacunku dla prawa. Co na to przełożeni
prokuratora Olszewskiego?
Główną osobą kształtującą fałszywy obraz kpt. Romualda Rajsa jest Jerzy
Kułak, ongiś pracownik białostockiego oddziału IPN, autor pierwszej i
jedynej jak dotąd monografii 3. Brygady Wileńskiej NZW. Zebrał on
imponujący materiał źródłowy w latach 90., m.in. relacje żyjących
jeszcze żołnierzy kpt. „Burego”, dotarł do wielu świadków historii,
jednak podobnie jak w przypadku prokuratora Olszewskiego, końcowe
wnioski książki zdominowała poprawność polityczna, a nie prawda
historyczna. Można odnieść wrażenie, że wnioski końcowe dotyczą zupełnie
innej książki. Być może wynika to z pewnych uwikłań środowiskowych, bo
obaj panowie pochodzą z Białegostoku. To z książki Kułaka historycy,
publicyści, białoruscy aktywiści czerpią swoją wiedzę o kpt. Rajsie.
Takie są fakty
Ostatnimi czasy ukazało się kilka bardzo dobrych tekstów porządkujących
nasz stan wiedzy o działalności kpt. Romualda Rajsa „Burego” i jego 3.
Brygady Wileńskiej NZW. Niezmiernie ważny jest artykuł autorstwa dr.
Kazimierza Krajewskiego z warszawskiego oddziału IPN, jednego z
najlepszych znawców podziemia niepodległościowego w północno-wschodniej
Polsce, i mecenasa Grzegorza Wąsowskiego, prezesa Fundacji „Pamiętamy”,
pt. „Kapitan Romuald Rajs »Bury« a Białorusini – fakty i mity”. Ukazał
się on w ubiegłym roku, w 33. numerze pisma „Glaukopis”. Autorzy ponad
wszelką wątpliwość stwierdzają, że pacyfikacje wiosek zamieszkanych
przez Białorusinów na Podlasiu, dokonane przez żołnierzy 3. Brygady
Wileńskiej NZW, nie miały ani podłoża narodowościowego, ani religijnego,
jak powszechnie formułuje się zarzuty. W oddziale „Burego” służyło
wielu chłopców prawosławnych, pochodzenia białoruskiego, ba, nawet
dowódcy plutonów byli prawosławni. Żołnierze 3. Brygady Wileńskiej NZW
walczyli z wrogami Rzeczypospolitej – z agentami NKWD, UB, zarówno
polskiego, jak i białoruskiego pochodzenia.
Warto też zwrócić uwagę na artykuły Michała Ostapiuka, niezależnego
historyka podziemia niepodległościowego, zamieszczone w ubiegłym roku w
olsztyńskim miesięczniku „Debata”. Michał Ostapiuk przygotowuje książkę o
kpt. Romualdzie Rajsie, która powinna w tym roku pojawić się na półkach
księgarskich.
Już 20 września 1945 r. Komenda Okręgu NZW wydała rozkaz przeprowadzenia akcji pacyfikacyjnej: „Rozkazuję
w czasie od 20-IX-1945 r. do 30-IX-1945 r. przygotować i przeprowadzić
pacyfikację terenów południowo-wschodnich powiatu »Burza«. [...] D-cą
jednostek pacyfikacyjnych zostaje mianowany Kolega [kpt. Rajs]. […]
Pacyfikacja dotyczyć będzie jednostek UBP /szpicle/, zorganizowanie
odwetu na wrogiej ludności do sprawy konspiracyjnej”. Rozkaz ten z
wielu względów został czasowo zawieszony, a do jego wykonania doszło
dopiero w styczniu i w lutym 1946 r. Kapitan „Bury” osobiście nadzorował
pacyfikacje wsi Zaleszany i Końcowizna. W tej drugiej nikt nie zginął, a
jedynie spalono część zabudowań, w Zaleszanach rozstrzelanych zostało
siedmiu Białorusinów należących do komunistycznej jaczejki, zaś siedem
osób zginęło w płomieniach domów, ponieważ zlekceważyli nakaz przyjścia
na zebranie wiejskie zarządzone przez kpt. Rajsa. Pacyfikacją wsi Wólka
Wygonowska dowodził ppor. Boguszewski „Bitny”. Zginęło dwóch mieszkańców
wioski, którzy próbowali ratować swoje domostwa. 1 lutego 1946 r.
pluton ppor. „Bitnego” dokonał pacyfikacji wioski Zanie. Mieszkańcy wsi
byli uzbrojeni i zaatakowali oddział „Bitnego”. W walce zginęło 24
Białorusinów. W Zaniach znajdował się we wrześniu 1939 r. polski szpital
polowy. 17 września opanowali go białoruscy dywersanci i przekazali
Sowietom. Ci wymordowali rannych i personel. Wieś Szpaki została
spacyfikowana przez pluton ppor. Włodzimierza Jurasowa ps. Wiarus –
życie straciło pięć osób.
Romuald Rajs, odpowiadając przed Wojskowym Sądem Rejonowym w
Białymstoku, nie uchylał się od odpowiedzialności za wszystkie akcje
przeprowadzone w białoruskich wioskach współpracujących z bolszewikami,
również te, w których nie brał osobiście udziału.
Najmniej rozpoznane i zbadane jest wydarzenie z 31 stycznia 1946 r. w
pobliżu wsi Puchały Stare. Zostało tam rozstrzelanych około 30 furmanów
pochodzenia białoruskiego. Nie ma do końca pewności, kto wydał rozkaz
strzelania, o ile w ogóle takowy był. Najprawdopodobniej terenowa siatka
przekazała kpt. Rajsowi nazwiska furmanów, którzy współpracowali z
NKWD, m.in. 10 lutego 1940 r. pomagali w deportacji rodzin polskich
urzędników państwowych, leśników.
Komu służy rozpalanie emocji
Pewnym środowiskom w Polsce, a może nie tylko tu – przede wszystkim
postkomunistycznym, białoruskim – zależy od wielu lat na ustawicznym
przypominaniu niewątpliwego dramatu, który rozegrał się zimą 1946 r. na
wschodzie Podlasia. Na ciągłym utrzymywaniu napięcia wokół historii
związanej z pacyfikacją wsi. IPN doskonale się tu wpisał w ową politykę w
ubiegłym roku, m.in. nominując do nagrody audycji historycznej roku
program Walentyny Łojewskiej, dziennikarki białoruskiego Radia Racja,
znanej z ataków na Żołnierzy Niezłomnych. Audycja na pewno nie służy
wyjaśnieniu przyczyn pacyfikacji, a tylko na nowo rozpala emocje. Mało
tego – nominowana przez IPN do prestiżowej nagrody, niebywale zyskała na
znaczeniu.
Bardzo wymowna była nieobecność przedstawicieli białostockiego oddziału
IPN w pogrzebie ekshumowanych żołnierzy 3. Brygady Wileńskiej NZW kpt.
Romualda Rajsa, poległych w bitwie w Gajrowskich na Mazurach 16 lutego
1946 r. Pogrzeb, który odbył się 15 lutego 2015 r. w Orłowie, był jedną z
najbardziej poruszających uroczystości religijno-patriotycznych
ostatnich lat w Polsce. Był hołdem oddanym wszystkim Żołnierzom
Niezłomnym, którzy ginęli w osamotnieniu w walce o niepodległą Polskę.
W ubiegłym roku IPN wydał książkę-kuriozum pt. „Między pamięcią a
historią. Konflikt pamięci zbiorowych Polaków i Białorusinów na
przykładzie postaci Romualda Rajsa »Burego«”, ze wstępem Pawła
Machcewicza. Jej autorką jest prawosławna Białorusinka Anna Moroz
pochodząca z Hajnówki. Zebrała ona cytaty tekstów, wypowiedzi z gazet na
temat pacyfikacji białoruskich wsi z: „Gazety Wyborczej”, „Kuriera
Porannego”, „Gazety Współczesnej”, „Przeglądu”, białoruskiego
miesięcznika „Czasopis”, „Przeglądu Prawosławnego”, dla „równowagi”
dodała też fragmenty tekstów z „Naszego Dziennika”. Aby wzmocnić
przesłanie ideowe o mordowanych Bogu ducha winnych Białorusinach przez
polskich Żołnierzy Wyklętych, autorka dorzuciła jeszcze anonimowe wpisy z
forów internetowych.
Gdyby IPN chciał wyjaśnić przyczyny pacyfikacji, to w pierwszej
kolejności powinien zdjąć ze swej strony haniebny, pełen
nieudokumentowanych oskarżeń „Komunikat” prokuratora Olszewskiego, na
którym opierają się Białorusini, na jaki powołują się wszyscy ci,
których stałym i podstawowym zajęciem jest szarganie pamięci żołnierzy
podziemia antykomunistycznego. Dlaczego do tej pory nie pojawiła się
edycja źródeł, dlaczego nie dokonano analizy życiorysów zabitych
mieszkańców pod kątem ich przynależności do komunistycznych organizacji
czy współpracy z tymi organizacjami (PPR, NKWD, UB)? W czasie
dokonywania pacyfikacji oprócz konfidentów NKWD i UB, zdrajców,
przeciwników niepodległego państwa polskiego zginęli też na pewno
niewinni mieszkańcy, im bezwzględnie należy się współczucie, modlitwa,
ale to należałoby w sposób profesjonalny ustalić, a nie podsycać emocje.
Na pewno wiele spraw zostałoby wyjaśnionych, gdyby polscy historycy
uzyskali dostęp do sowieckich archiwów – bo jest oczywiste, że Sowieci
do instalowania swojej władzy w Polsce po 1944 r. wykorzystali
mniejszości narodowe.
Większość podlaskich Białorusinów od zawsze stanowi w powojennej Polsce
elektorat, zaplecze komunistycznych partii. W atakach na polskie
podziemie antykomunistyczne celują media białoruskie na Podlasiu
finansowane z budżetu państwa. Jeżeli rząd RP nie podejmie rozsądnych
przedsięwzięć i dalej będzie finansował antypolskie media, to za parę
lat będziemy się tłumaczyli w Europie, że to nie my wywołaliśmy II wojnę
światową (bo przecież są na to dowody w postaci filmu „Jak rozpętałem
drugą wojnę światową”), że to nie my organizowaliśmy obozy
koncentracyjne, że nie jesteśmy narodem zbrodniarzy.
Za: http://niezalezna.pl/94431-komu-zalezy-na-oczernianiu-kpt-romualda-rajsa-burego