W kilkanaście godzin po tym, jak na terenach kontrolowanych przez
„umiarkowanych” islamistów w południowo-wschodniej Syrii ujawniły się
zakonspirowane siły ISIS, wojska amerykańskie i jordańskie podjęły
zdecydowane działania, by chronić swoich proxy-bojowników, w większości
wytrenowanych w jordańskich obozach wojskowych.
Wczoraj (8 kwietnia) około godziny 22:50 czasu lokalnego w pobliżu
położonego na granicy syryjsko-jordańskiej obozu uchodźców Al-Rakban
eksplodował samochód-pułapka prowadzony przez samobójcę. Ogromna
eksplozja praktycznie zmiotła z powierzchni ziemi punkt kontrolny,
zginęło 10 obsadzających go „rebeliantów” z frakcji Osoud al-Sharqiyah
(Lwy Wschodu), działającej pod egidą tzw. Wolnej Armii Syrii (FSA).
Zaniepokoiło to władze Jordanii, które wysłały samoloty na rekonesans
nad granicą.
Początkowo nie było wiadomo, kto stał za atakiem. Jednak później
okazało się, że pogłoski o zakonspirowanej komórce ISIS na pograniczu
z Jordanią były prawdziwe. Następnego dnia dżihadyści tzw. Państwa
Islamskiego rozpoczęli niespodziewaną ofensywę około 50 km dalej, koło
przejścia granicznego w Tanf. Jest to punkt, w pobliżu którego stykają
się granice trzech państw: Syrii, Jordanii i Iraku. Działania ISIS
rozpoczęły się bezpośrednio po eksplozji samochodu-bomby, która tym
razem zabiła trzech „umiarkowanych” rebeliantów. Popierane przez USA
siły zostały szybko zepchnięte do defensywy i otoczone.
Wówczas, według relacji miejscowych do akcji włączyło się około 20
amerykańskich czołgów i pojazdów opancerzonych, oraz liczne oddziały
jednostek specjalnych. Zauważono też jordańskie samoloty, choć nie
wiadomo, czy użyto ich także do zbombardowania pozycji dżihadystów.
Nieznane są także założenia strategiczne operacji
amerykańsko-jordańskiej. Brane są pod uwagę różne teorie, komentatorzy
twierdzą, iż może to być: 1) doraźna operacja, której celem jest
odsiecz dla własnych „umiarkowanych rebeliantów” 2) część większej
operacji, której celem byłoby usunięcie ISIS z pustyni Badia 3)
preludium do zmasowanej inwazji, której celem byłoby utworzenie silnego
przyczółku dla „umiarkowanych rebeliantów” na południu kraju, ze stałą
obecnością sił amerykańsko-jordańskich.
Na chwilę obecną nie wiadomo także, czy w operacji biorą także udział stacjonujące w Jordanii oddziały Wojska Polskiego.
Sytuacja wygląda niezwykle poważnie także z innego powodu: dziś
popołudniu dowództwa Rosji, Iranu, Hezbollah oraz różnych milicji
popierających prezydenta Asada wydały wspólne oświadczenie, w związku z
niedawnym atakiem rakietowym przeprowadzonym przez USA. Stwierdzono w
nim, że przeprowadzając piątkowe uderzenie USA przekroczyło „czerwoną
linię”, toteż na kolejny taki akt ze strony Amerykanów odpowiedzą siłą, a
także zwiększą wsparcie dla syryjskiego wojska. W oświadczeniu
stwierdzono także, iż USA zamierza wyłączyć na trwałe północ kraju spod
zwierzchnictwa Damaszku, podobnie zresztą usiłując rozgrywać kwestię
kurdyjską w Iraku. Sygnatariusze oświadczenia stwierdzają, że na jedno
ani drugie nie ma zgody; Syria jest niepodzielna i zostanie w całości
wyzwolona od terrorystów oraz sił proxy innych państw.
(na podst. Al-Masdar, Reuters oprac. M. M.)
Za: http://xportal.pl/?p=29015