118 lat temu, 4 lutego 1899 roku,
rozpoczęła się brudna wojna USA na Filipinach, ale o rocznicy jej
wybuchu niechętnie się w Stanach Zjednoczonych wspomina i poszła tam w
prawie całkowite zapomnienie.
Po jednej z bitew pomiędzy siłami USA i powstańcami z plemienia Moro (zdjęcie)
Oto, jak do niej doszło
Dwudziestego czwartego lutego 1895 roku
na Kubie, hiszpańskiej kolonii, wybuchło powstanie mające na celu
wywalczenie niepodległości. W innej hiszpańskiej kolonii – na
Filipinach, podobna rewolta wybuchła rok później. Od samego początku
były wspomagane bronią, pieniędzmi i ochotnikami przez USA, nie całkiem
bezinteresownie, gdyż w Ameryce dość popularne były plany aneksji Kuby,
która, wedle „Doktryny Monroe’a”, powinna, wraz ze wszystkimi innymi
krajami Półkuli Zachodniej, należeć do wyłącznej strefy wpływów USA.
Bezpośrednim pretekstem do otwartej interwencji w tych konflitach stało
się zatonięcie na redzie portu w Hawanie, w wyniku eksplozji,
amerykańskiego pancernika „Maine”. Wybuch był prawdopodobnie eksplozją
pyłu węglowego w magazynach paliwa, ale przez tzw. „żółtą prasę”
koncernu Hearsta przedstawiony został jako hiszpański sabotaż i użyty do
rozdmuchania antyhiszpańskiej histerii wojennej, która doprowadziła do
uchwalenia przez Kongres blokady morskiej Kuby i pozwolenia na użycie
siły, a wreszcie do wojny. Działania wojenne trwały krótko, tylko 10
tygodni, toczyły się głównie na morzu, zakończyły całkowitym
zniszczeniem hiszpańskiej floty wojennej i doprowadziły do ostatecznego
upadku hiszpańskiego imperium kolonialnego. Hiszpanie poddali się
równocześnie w Manili, stolicy Filipin, i w Santiago de Cuba.
Traktat Pokojowy
W kończącym działania wojenne Paryskim
Traktacie Pokojowym Stany Zjednoczone uzyskały tymczasową rzekomo
kontrolę nad Kubą, która, choć nominalnie niezależna, stała się w
praktyce amerykańską kolonią aż do rewolucji kubańskiej w 1959 roku, a
także kupiły od Hiszpanii wyspy Puerto Rico i Guam. Hiszpania oddała
Stanom Zjednoczonym również Filipiny, w zamian za 20 mln USD (ok. ½
miliarda w dzisiejszych pieniądzach), będące zapłatą za tamtejszą
hiszpańską infrastrukturę. Ówczesny prezydent USA, William McKinley,
bombastycznie obwieścił światu, że „Filipiny przypadły nam nie jako
obiekt eksploatacji, ale jako obszar, który będziemy rozwijać,
cywilizować, edukować i przygotowywać do niepodległości”. Podobnie jak
wszystkie inne tego rodzaju wcześniejsze i późniejsze deklaracje
zachodnich mocarstw kolonialnych był to pusty slogan propagandowy.
Ameryka, głośny krytyk cudzego kolonializmu, rzekoma ostoja demokracji i
wolności, dołączyła do grona kolonizatorów, a wojna kolonialna z
filipińskim ruchem narodowowyzwoleńczym była bezpośrednim następstwem
„zakupu” Filipin.
Brudna Wojna
Podczas wojny z Hiszpanią Amerykanie
popierali walczących z Hiszpanami o niepodległość filipińskich
powstańców, przemycili do kraju z wygnania w Hong Kongu ich przywódcę,
Emilio Aquinaldo, a amerykańskie wojska współdziałały w terenie z
oddziałami filipińskimi. Sielanka jednak szybko się skończyła.
Tuż przed poddaniem się Hiszpanów
Aquinaldo proklamował niepodległą republikę Filipin. Stany Zjednoczone
nie miały jednak zamiaru wypuścić z rąk bogatej kolonii, za którą wszak
tyle zapłaciły i deklaracji niepodległości nie uznały. Była to bezczelna
zdrada oficjalnie głoszonych celów wojny z Hiszpanią i obietnic danych
Aquinaldo i powstańcom. Po wkroczeniu do Manili Amerykanie zabronili
oddziałom filipińskim wstępu do stolicy, a oficjalny protest przeciw
amerykańskiej okupacji nazwali aktem wojny.
W lutym 1899 roku wojska amerykańskie
zaczęły strzelać do niedawnych filipińskich sojuszników, pogardliwie
nazywanych przez Jankesów „gu-gu”, a gdy ci odważyli się strzelać w
odpowiedzi, Amerykanie zaatakowali ich na całym froncie. 4 lutego 1899 zaczęła się otwarta wojna amerykańskich okupantów z ruchem narodowo-wyzwoleńczym,
która okazała się o wiele bardziej krwawa niż ta z Hiszpanią. Rząd
Stanów Zjednoczonych głosił oficjalnie, że Filipiny stoją w obliczu
anarchii i tylko obecność wojsk USA może zapewnić im stabilność i pokój.
Walki miały charakter głównie partyzancki i cechowały się wyjątkowym
okrucieństwem ze strony Amerykanów. Wzorując się na praktykach Anglików
podczas wojny burskiej w Płd. Afryce tworzyli tzw. „bezpieczne strefy”-
spustoszone tereny, których całą ludnościć cywilną spędzali do obozów
koncentracyjnych. Śmiertelność więźniów dochodziła tam często do 20%. Na
całym zresztą obszarze Filipin palili wsie, torturowali, stosując
między innymi metodę podtapiania (waterboarding), i mordowali
mieszkańców. Nagminne były tortury i egzekucje jeńców wojennych.
Generalicja amerykańska całkowicie zablokowała przepływ informacji o
tym co się tam działo, nie wpuszczając na teren działań wojennych
przedstawicieli Czerwonego Krzyża i dziennikarzy, próbujących
weryfikować pogłoski o zbrodniach, okrucieństwach i masowym mordowaniu
cywili.
Żołnierze, którzy opisywali masakry w
prywatnych listach do domu, byli po ujawnieniu ich treści karani przez
przełożonych, prześladowani, zmuszani do publicznego odwoływania swych
relacji, a w niektórych przypadkach stawiani przed sądem wojennym.
Równocześnie armia USA prowadziła, z pomocą spolegliwych mediów, głośną
kampanię kłamstw i dezinformacji, oskarżając powstańców o znęcanie się
nad amerykańskimi jeńcami wojennymi.
Wojna trwała 3 lata, do 1902 roku i spowodowała śmierć od 250 tysięcy do miliona filipińskich cywili.
Amerykańskich zbrodniarzy wojennych nigdy nie nazwano i nie ukarano.
Filipiny stały się amerykańską kolonią i niepodległość uzyskały dopiero w
1946 roku, po klęsce Japonii, nawet potem jednak były przez długie lata
całkowicie uzależnionym od Waszyngtonu amerykańskim satelitą, rządzonym
przez marionetkowego dyktatora.
Rebelia Moro
Stłamszenie ruchu narodowo-wyzwoleńczego
nie od razu zapewniło jednak Amerykanom pełną kontrolę nad
archipelagiem. Walki z mieszkającymi na Mindanao, Jolo i na wyspach
archipelagu Sulu muzułmańskimi plemionami Moro, uważającymi Amerykanów
za kolonialnych następców Hiszpanów i za zagrożenie dla tradycji i
religii, trwały do 1911 roku. Amerykanie dokonali w ich trakcie jeszcze
kilku – tym razem nagłośnionych, m.in. przez Mark Twain’a, masakr kobiet
i dzieci. O walkach krążą mity miejskie, głoszące, iż kapitan
(późniejszy generał i gubernator prowincji Moro 1909 – 1913) John J.
Pershing kazał używać krwi i tłuszczu świń do smarowania kul, czy też do
spryskiwania jeńców, by w ten sposób podkopać morale i poniżyć
muzułmańskich powstańców. Jest to kompletna bzdura, gdyż Pershing, choć
bezwględny i fanatyczny służbista, traktował Moro z dużym respektem,
znał ich obyczaje, zawsze unikał akcji mogących podsycić fanatyzm
religijny i to on właśnie doprowadził do zawarcia porozumienia i pokoju z
rebeliantami, którzy na pewno nie chcieliby pertraktować z kimś
odpowiedzialnym za bluźnierstwa przeciw ich religii. Wedle relacji
świadków, incydenty tego typu mogły jednak mieć miejsce z inicjatywy
szeregowych żołnierzy i niskich rangą podoficerów, wbrew obowiązującym
rozkazom. Mit o Pershingu stał się bardzo popularny po ataku 9/11, jest
entuzjastycznie cytowany i powtarzany przez islamofobiczne media
społeczne oraz, ostatnio, przez Donalda Trumpa.
Niepamięć
Pierwsza amerykańska kolonialna wojna w
tropikalnej dżungli poszła w USA i na Zachodzie w prawie całkowite
zapomnienie i, poza historykami, mało kto o niej coś wie. Za to
Filipińczycy a zwłaszcza Moro pamiętają o niej doskonale.
W 2010 roku amerykański reżyser John
Sayles nakręcił film o wojnie filipińskiej pt. „Amigo”, ukazujący ją z
punktu widzenia Filipińczyków. Zdobył on liczne pochwały na
międzynarodowych festiwalach, w USA przeszedł bez echa.
Mity, od zawsze mity!
Zapewnienia o „wyjątkowej i
niezastąpionej” roli USA w szerzeniu wolności, swobód, cywilizacji i
demokracji były od początku prawie zawsze w 100% propagandowym mitem
usprawiedliwiającym i wybielającym imperialistyczną ekspansję.
Humanitarni obrońcy wolności i demokracji okazali się w okresie przed
I-szą wojną światową najbardziej po Niemcach i Belgach bezwględnymi i
krwawymi kolonizatorami. Późniejsze ich interwencje, w Ameryce
Łacińskiej, Wietnamie, Afganistanie, Iraku, i w dziesiątkach
pomniejszych awantur kolonialnych nie są więc dla USA żadną nowością,
ale pod wieloma względami powtórką Filipin – celów, strategii, metod,
propagandy.
Gościnnie: Herstoryk