Opozycja doszczętnie
skompromitowana, temperatura odczuwalna sięga -20 stopni, w Warszawie
alarm smogowy, odradza się wychodzenie z domu. Nawet jeśli ktokolwiek
zechciałby zamarzać i wdychać truciznę, protestując pod Sejmem, albo
śpiewać piosenki w Sejmie, nikt nie weźmie już tego na serio. Festiwal
żenady w okupowanej sali plenarnej osiągnął wyżyny. Trudno wyobrazić
sobie lepszy moment na przeprowadzenie przez Sejm trudnego projektu.
12 stycznia sejmowa Komisja ds. Petycji
zajmie się rozpatrzeniem petycji Polskiej Federacji Ruchów Ochrony
Życia, która postuluje wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji.
Prezesowi Kaczyńskiemu i reszcie koalicji rządzącej tym łatwiej
przyjdzie przyjęcie zaproponowanej ustawy, że nie zakłada ona (w
przeciwieństwie do wcześniej odrzuconego projektu „Stop Aborcji”) żadnej
kary dla matki, która zabije własne dziecko. Projekt ma też poparcie
mediów katolickich, na których w dużej mierze bazuje PiS.
To chwila prawdy. Jeśli w tak
sprzyjających okolicznościach Prawo i Sprawiedliwość nie zdecyduje się
na wprowadzenie (zapisanej w programie wyborczym partii) pełnej ochrony
życia ludzkiego od poczęcia, to znaczy, że naprawdę nie chce tego
zrobić. Tym razem nie ma już żadnej wymówki. Prezes Kaczyński musi
odkryć karty. Pozostaje mieć nadzieję, że zdecyduje się wreszcie położyć
kres mordowaniu niewinnych.
Odrzucenie projektu obciąży sumienia
wszystkich posłów, pani premier i prezesa PiS odpowiedzialnością za
legalne zabójstwa wszystkich dzieci poczętych, które nastąpią po tym
fakcie.
Anna Kiljan – Fundacja Pro – Prawo do Życia