Poleszuk znaczy tutejszy, jednak rodzina Poleszuków z Hajnówki od lat czuje się jak obcy. Wynika to z nastawienia lokalnej społeczności do działań o charakterze narodowo-patriotycznym, w które zaangażowała się rodzina pani Elżbiety.
Prawdziwe problemy zaczęły się podczas
organizacji marszu pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Lokalna prasa pisała o
manifestacji poświęconej bandytom i mordercom. Tak bowiem miejscowi do
dziś postrzegają np. kpt. Romualda Rajsa „Burego” z NZW, oskarżanego o
ludobójstwo w Zaleszanach. „Bury” rzeczywiście prowadził akcje odwetowe
na ludności cywilnej, lecz działo się to w ramach operacji przeciw
komunistycznej bezpiece i konfidentom wspieranym przez miejscowych. Dziś
środowiska związane z „Gazetą Wyborczą” próbują wmawiać Polakom, że
budzenie świadomości o „Żołnierzach Wyklętych” podsyca jedynie konflikty
etniczne i religijne. Jednak prawda ma się z goła inaczej, ponieważ
mniejszość białoruska, jak i szeroko pojęta ludność prawosławna, brała
udział po obu stronach konfliktu.
Przy tej okazji warto też wspomnieć,
że obywatele wierni II Rzeczypospolitej zostali z tych ziem usunięci
kilka lat wcześniej, w wyniku działań okupacyjnych władz sowieckich,
niemieckich oraz żydowskich komunistycznych bojówek. Mieszkańcy Hajnówki
nie chcą jednak znać prawdy. Przyzwyczaili się do oddawania czci
wyzwoleńczej Armii Czerwonej i piętnowania polskiego nacjonalizmu.
Inicjatywa Poleszuków, by przywrócić miastu narodowy charakter, spotkała
się ze ścianą. Zaproponowana przez nich formuła obchodów świąt
narodowych wydała się władzom nie do przyjęcia. Patriotyczną rodziną
zainteresowały się sądy i policja. Media pisały o lokalnej grupie
bandytów, a niektórzy mieszkańcy przestali poznawać dawnych znajomych.
Nawet drzwi parafii zostały zamknięte dla pochodu pamięci „Żołnierzy
Wyklętych”. Mimo to marsz zakończył się sukcesem. Był to jasny sygnał
dla wszystkich, którzy znają prawdę, że warto wyjść z cienia; że nawet w
Hajnówce jest wielu narodowców. Choć dzieci pani Elżbiety, notorycznie
zmagają się z konsekwencjami swej patriotycznej działalności, nie
zamierzają rezygnować. „Nas mogą oczernić, wsadzić na dołek, a kiedyś do
żołnierzy wyklętych strzelali. (…) Musimy to dalej robić, bo oni się
nie poddawali, tylko walczyli, a my? Mamy się teraz poddać? Nie ma
takiej opcji nawet” – mówi Dawid Poleszuk.
Tekst: Piotr Korczarowski