Nicefor Czernichowski – polski jeniec wojenny i
zesłaniec, który założył na Syberii własne minipaństwo i prowadził z
Chinami korespondencję w języku polskim. Niezwykła historia szlachcica z
iście ułańską fantazją.
Siedemdziesięciu zbrojnych śmiałków wypłynęło na wody szerokiej na około pół kilometra i niemal legendarnej rzeki. Zbliżał się kres ich długiej i wyczerpującej wędrówki, w czasie której musieli stawić czoła dzikiej syberyjskiej przyrodzie, długiej i mroźnej zimie oraz wrogo nastawionym Ewenkom (Tunguzom) atakującym z grzbietów dosiadanych przez siebie reniferów. Wiosna dodawała im zapewne nadziei, z pewnością nie myśleli jednak o tym, że ich czyny opisywać się będzie z podziwem jeszcze 350 lat później. Skąd wzięli się nad Kara-muren, Czarną Rzeką zwaną dziś Amurem?
Polski jeniec na Syberii
Polacy obecni są w dziejach Syberii od samego początku jej rosyjskiej
kolonizacji. Znajdowali się ponoć już w drużynie Jermaka, który w końcu
XVI wieku otworzył Rosji wrota do rozległej zauralskiej krainy,
podbijając Chanat Syberyjski. Sekretarzem jego ostatniego władcy,
Kuczuma, również miał być według rosyjskich źródeł Polak. Poddani króla
polskiego nierzadko trafiali do azjatyckiej części Rosji dobrowolnie,
częściej jednak osiedlani tam byli jako jeńcy wzięci do niewoli w czasie
jednej z licznych wojen między Rzeczpospolitą i państwem carów. Jednym z
takich jeńców był Roman Czernichowski, ojciec głównego bohatera tej
opowieści, Nicefora.
Pewne kontrowersje może
budzić narodowość Czernichowskiego. Imię i prawdopodobne pochodzenie
wskazują wyraźnie, że Nicefor, niewątpliwie poddany króla polskiego, był
Rusinem, być może spolonizowanym. Trzeba jednak pamiętać, że nie należy
postrzegać narodowości ludzi żyjących w XVII wieku według dzisiejszych
kryteriów. Wśród szlachty mieszkającej na ziemiach ruskich będących
częścią Korony rozpowszechniona była co najmniej dwustopniowa świadomość
narodowa, zawierająca się w formule gente Ruthenus, natione Polonus (z łac. „z urodzenia Rusin, z narodowości Polak”)
Niewiele wiadomo o rodzinie Czernichowskich i okolicznościach, w jakich
znalazła się na Syberii. W 1632 roku Roman przybył z Moskwy do
założonego 13 lat wcześniej Jenisejska. Pochodził zapewne z
Żytomierszczyzny, a do niewoli mógł zostać wzięty w czasie wojny
smoleńskiej z lat 1632–1634 lub jeszcze wcześniej. Nie wiemy, czy
przywiózł małżonkę ze sobą, czy też poznał ją dopiero na zesłaniu – żony
często dzieliły z mężami jenieckie losy, zaś na Syberii stale
odczuwalny był dotkliwy brak kobiet, którymi handlowano przez to dość
powszechnie.
Młody Nicefor służył zapewne w oddziałach kozackich w Jenisejsku i
Ilimsku, zaś od 1652 roku nadzorował prace w warzelni soli w Ust’-Kutsku
nad Leną. Czernichowski znalazł się zatem w okolicy, która żyła wówczas
doniesieniami o przebogatej krainie nad rzeką Kara-muren, do której
wyruszały liczne wyprawy mające na celu eksplorację i kolonizację na
poły mitycznej ziemi. Mógł obserwować nie tylko pierwsze sukcesy, ale i
klęskę zdobywców przepędzonych znad Amuru przez Chińczyków, którym nie
podobała się obca ekspansja w pobliżu granic cesarstwa.
Być może taki właśnie krajobraz ukazał się Czernichowskiemu, gdy dotarł nad brzeg Amuru (fot. Refrain, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)
Gwałt, zabójstwo, ucieczka
Czernichowski opiekował się nie tylko starym ojcem, ale też siostrą (lub żoną), jak stwierdza jedno ze źródeł: wielkiej piękności Polką.
Stała się ona obiektem pożądania wojewody ilimskiego, Ławrentija
Obuchowa, który zauważył urodziwą niewiastę w czasie wizyty w
Ust’-kutsku. Nawykły do niegodziwości, nie zawahał się przed porwaniem i
zgwałceniem bezbronnej kobiety. Nie spodziewał się, że pięć lat
później, w 1665 roku doścignie go zemsta Czernichowskiego, który
przyłączył się do buntu (a być może sam go zorganizował) przeciwko
znienawidzonemu dostojnikowi, jaki wybuchł w czasie dorocznego targu w
leżącym nieopodal Ust’-kutska Kireńsku. Powstańcy doścignęli na rzece
uchodzącego Obuchowa i zabili go.
Zamordowanie najwyższego urzędnika carskiego na tym terenie nie mogło
oczywiście ujść nikomu na sucho, chwilowo jednak nie było nikogo, kto
mógłby ukarać sprawców, musiałby to bowiem zrobić sam wojewoda. Dzięki
temu buntownicy z Czernichowskim jako przywódcą mogli zgromadzić
odpowiednie zapasy i nieniepokojeni uciec tam, gdzie nie sięgała nawet
carska ręka. Kierunek mógł być w zasadzie tylko jeden: Amur.
Desperacja?
Choć kraj nadamurski był zapewne najrozsądniejszym celem, wyprawa i
tak musiała jawić się jako desperacka. Jej uczestnicy znali z pewnością
losy swoich poprzedników, którzy udawali się w podróż na wschód w
grupach liczniejszych i lepiej wyposażonych, a wracali zdziesiątkowani
przez głód, zimno i tubylców. Nikomu nie udało się też jak dotąd
zbudować nad Czarną Rzeką trwałej osady, która oparłaby się wszystkim
czekającym na kolonizatorów przeciwnościom – począwszy od surowej zimy, a
skończywszy na chińskich wojskach.
Mapa Google z zaznaczonym punktem początkowym i końcowym wyprawy Czernichowskiego
Osiemdziesięciu czterech zbrojnych, prawosławnego mnicha Hermogenesa i
ikonę Matki Boskiej zabrał ze sobą Czernichowski w podróż mającą liczyć
tysiące kilometrów (jak trudne było ich przebycie, niech świadczy to,
że nawet dziś Google Maps nie potrafi wyznaczyć odpowiedniej trasy). 15 z
nich poległo w potyczce z Ewenkami, pozostałym udało się jednak dotrzeć
do upragnionego celu. Na miejscu Ałbazina, ostrogu zbudowanego dawniej
przez kupca, odkrywcę i „konkwistadora” Jerofieja Chabarowa (to na jego
cześć nazwano położony dalej nad Amurem Chabarowsk), a zburzonego
później przez Chińczyków, zbudowali nowy umocniony gródek (nazwany od
herbu Czernichowskiego Jaksą) i przystąpili do energicznej kolonizacji.
Nicefor Czernichowski – „Chan” Jaksy
Dalszy rozwój wypadków przerósł zapewne nadzieje większości
uczestników wyprawy. Szybko zaczęto zbierać jasak (daninę) od okolicznej
ludności tubylczej, jednak dzięki unikaniu okrucieństwa i dzieleniu się
wiedzą na temat rolnictwa i rzemieślnictwa uniknięto konfliktów. Nad
Amur zaczęli ściągać nowi osadnicy, skuszeni łagodnym jak na Syberię
klimatem, dobrymi glebami i względną stabilizacją zapewnianą przez
Jaksę, wokół której rozrastały się pola uprawne. Władztwo
Czernichowskiego rozciągało się na kilkaset kilometrów w dół rzeki, aż
do jej dopływu, Zei i na tym obszarze nic prawie jego woli nie
ograniczało. Był najwyższym sędzią, dowódcą wojskowym wysyłającym
tworzone przez siebie oddziały w dół i w górę Amuru, prowadził
korespondencję dyplomatyczną z rządem chińskiego cesarza, podobno
również w języku polskim!
Syberyjski krajobraz nad Zeją, lewym dopływem Amuru (Stas Kulesh, na licencji Creative Commons Attribution 2.0 Generic)
Mieszkańcy Jaksy nie mogliby się oczywiście oprzeć chińskiej napaści,
a ta stawała się powoli coraz bardziej prawdopodobna. Trudno było też
myśleć o długotrwałym utrzymaniu niezależności od Rosji. W 1669 roku
polski „chan” zaczął wysyłać do Nerczyńska daninę w skórach sobolich,
starając się, by na Kremlu zauważono jego osiągnięcia i doceniono
gotowość podporządkowania się carowi. Plan się powiódł. Na początku lat
70. XVII wieku Aleksy Michajłowicz skazał Czernichowskiego na karę
śmierci tylko po to, by ułaskawić go już po dwóch dniach, nagradzając
dodatkowo za zasługi w kolonizacji nadamurskiej krainy. W 1674 roku
władzę nad Jaksą, nazwaną na powrót Ałbazinem (Chińczycy pozostali przy
nazwie nadanej przez Polaka), przejął mianowany przez cara wojewoda,
którego zastępcą miał być dotychczasowy władca osady.
Fragment francuskiej mapy przedstawiający chińskie posiadłości w dorzeczu Amuru. Zaznaczono na niej między innymi miejscowość Jaxa (Ałbazin) (Jean Baptiste Bourguignon d'Anville, 1734 lub 1737 r., opracowana na podstawie map jezuickich)
W rok później potwierdziła się niezwykłość dokonań Czernichowskiego.
Przesiedlone przez Chińczyków w głąb Mandżurii plemiona Daurów
postanowiły udać się pod opiekę Ałbazina i wrócić nad Amur, nie mogły
bowiem znieść ucisku ze strony cesarskich urzędników. Wicewojewoda
wyprawił się wówczas na czele oddziału Kozaków do Mandżurii i jest to
ostatnia wiadomość na jego temat, jaka zachowała się w źródłach. Można
przypuszczać, że zmarł wkrótce potem, będąc już niewątpliwie w sędziwym
wieku.
Epilog
Dalsze losy Ałbazina były dość krótkie i gwałtowne. W 1685 roku
liczące ponad 5 tysięcy żołnierzy wojska chińskie podeszły pod miasto i
przekazały oferowane przez siebie warunki pokoju, które spisano w trzech
językach: mandżurskim, rosyjskim i polskim! Obrońcy (zaledwie 450
ludzi) odrzucili ofertę, ale po 10 dniach oblężenia musieli się poddać i
opuścić forteczkę. Agresorzy nie obsadzili jej jednak własnym
garnizonem, więc jeszcze w tym samym roku Rosjanie powrócili i
odbudowali umocnienia. Latem 1686 roku doszło do kolejnego oblężenia, w
czasie którego 826-osobowa załoga stawiła czoła 10 tysiącom atakujących i
zdołała obronić gródek, chociaż końca sześciomiesięcznych walk
doczekało zaledwie 150 ałbazińczyków.
Oblężenie Ałbazina (holenderska grafika z XVII wieku)
Oblężenie Ałbazina (chiński rysunek z XVII wieku)
W 1689 roku w Nerczyńsku podpisano pierwszy w dziejach traktat
pokojowy między Chinami a Rosją. Na jego mocy Ałbazin został zburzony, a
jego mieszkańcy przesiedleni na terytorium rosyjskie.
Rosyjski reportaż z obchodów 360 rocznicy założenia Ałbazina (dziś Албазино, wieś nad Amurem)
Bibliografia
- Ludwik Bazylow, Syberia, Warszawa 1975.
- Marian Dubiecki, Osadczy w ziemi Mandżu, „Tygodnik Ilustrowany”, t. XIV, serya druga, nr 340-365 (1 lipca–31 grudnia 1874), s. 291, 306, 310, 339, 355, 362, 374.
- Michał Janik, Dzieje Polaków na Syberji. Z 23 ilustracjami, Kraków 1928 (reprint Wrocław 1991).
- Antoni Kuczyński, Syberyjskie szlaki, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1972.
- Zygmunt Librowicz, Polacy w Syberji, Kraków 1884 (reprint Wrocław 1993).
- Zygmunt Łukawski, Historia Syberii, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1981.
- Wojciech Sulewski, Konterfekty dziwnych Polaków, Warszawa 1973.