Jest 1989 rok, tłumy „zdegenerowanej” młodzieży biją się z ZOMO,
okupują komitety PZPR, krzyczą „Sowieci do domu”. Ale wkrótce zaczyna
się demokracja i w TVP pojawia się program Jerzego Owsiaka, w którym
leci – szok - zakazana dotąd muzyka. Potem dzięki Owsiakowi degeneraci
okazują się – szok jeszcze większy - wspaniałymi ludźmi, ratującymi
życie dzieciom w czasie Orkiestry.
Wdzięczni czynią go swym idolem. A on sączy im „buntowniczą” ideologię
anty-polityczności w antyklerykalnym sosie. Liderzy młodej
antykomunistycznej opozycji zostają odcięci od buntowników z nowych,
wychowanych na Owsiaku roczników. Najniebezpieczniejsza zawalidroga dla
III RP zostaje usunięta.
Opowieść o Jerzym Owsiaku zaczynam od tego obrazka, bo dotyczy mojego
pokolenia, obserwowałem to jako licealista, w czasie „okrągłego stołu”
mający 16 lat. Ale Owsiak – chcę to pokazać – powtarza ten scenariusz w
różnych wariantach od połowy lat 80. do dziś.
Owsiak – żywa Ewangelia i posłaniec Ducha Świętego
Niesamowitego awansu buntowników z mojego pokolenia, który dokonał się
na początku III RP dzięki Owsiakowi, nie zrozumie ten, kto nie żył jako
nastolatek w PRL. Gdy przynależność do dowolnej subkultury – czy to
punkowy irokez, czy długie włosy „metala”, czy kibicowski szalik – była
z miejsca powodem spisywania przez milicję. Oprócz komuny subkultur nie
lubiła szkoła, z naturalnych względów nie popierał też Kościół. I nagle
– łzy w oczach, degeneraci zostają bohaterami, bo to właśnie
subkulturowa młodzież zbiera pieniądze do puszek z serduszkiem.
Kto z młodych Czytelników nie pamięta pierwszych edycji będącej dziś
corocznym rytuałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, nie zrozumie
tego, co napisałem. Myślę, że pomóc mu w tym może lektura pewnego tekstu
z... „Gazety Wyborczej”.
8 stycznia 1993. Pięć dni wcześniej odbył się pierwszy finał Orkiestry.
Teolog Dorota Szczerba publikuje w „GW” artykuł zatytułowany „Co Duch
Święty szepcze Owsiakowi”: „Stało się coś fantastycznego.
Ludzie płakali przed telewizorami. Starsze panie, które na samo słowo
>>rock<< uciekają na drugi koniec mieszkania, oglądały
program Jerzego Owsiaka do północy. W punktach zbiórki pieniędzy
ustawiały się kolejki. Kobiety wrzucały złote pierścionki, obrączki,
kolczyki. Jak w znanych z historii chwilach narodowego zrywu”.
To nie jest opis przesadzony. Pamiętam, że ten entuzjazm faktycznie tak
wyglądał. Pani teolog dorabia do niego następującą ideologię: „Otóż na
ekranie widzieliśmy żywą Ewangelię. Cud rozmnożenia”.
Wskazuje na nadprzyrodzony charakter wydarzeń: „Tym, który dyryguje
Orkiestrą, jest Duch Święty. ON był tam obecny, choć ani razu nie padło
JEGO imię. Działanie, w którym wyczuwa się obecność Boga - choć nie mówi
się o NIM - wyczuwa, a raczej widzi na własne oczy, owoce ducha, pokój i
radość, jest sto razy bliższe Ewangelii niż wypowiadane o NIM słowa,
które rodzą niezgodę, niepokój i gorycz”.
Kto mówiąc o Bogu na co dzień wywołuje „niezgodę, niepokój i gorycz”,
wiadomo... Pierwsza Orkiestra pokazała natomiast, kto naprawdę jest
ewangeliczny: „Przez chwilę poczuliśmy się lepsi, przeżyliśmy coś w
rodzaju katharsis. Odsądzona od czci i wiary młodzież, słuchająca muzyki
rockowej, >>Gazeta Wyborcza<<, Program III Polskiego i inne
środki przekazu okazały tego dnia swoje - w najgłębszym słowa tego
znaczeniu - ewangeliczne oblicze”.
Natchniona teolog Szczerba wyznacza więc nowy sojusz: buntownicy, „Gazeta Wyborcza”, Trójka.
„Gazeta Wyborcza”: Owsiak rozmiękczał młodzież w PRL
Z „Gazetą Wyborczą” to nie od razu Owsiak miał pełną sztamę. W jego
książce „O sobie” z 1999 r. odnajdujemy opis, jak koło 1989 r. wściekły
„Jurek” wpada do owej redakcji, by dopaść Adama Michnika. Zdenerwował
go artykuł jednego z dziennikarzy o tym, jakoby w PRL miał rozmiękczać
młodzież i to „było niemal jakieś zadanie odgórne”. A lansowane w latach
80. w Polskim Radiu przez Owsiaka Towarzystwo Chińskich Ręczników było
„wentylem” na bitą przez ZOMO Pomarańczową Alternatywę.
„Pojechałem do >>Gazety Wyborczej<<. Jak burza tam wpadłem” –
wspominał. „Spadaj. Gdzie jest szef?” – wołał do portiera. Scenka ta
dziś wyda się czytelnikom „GW” nieprawdopodobna.
Wówczas jednak dla ludzi podziemia te słowa o Owsiaku były czymś
na tyle oczywistym, że w jeszcze nie całkiem jednorodnej politycznie
„GW” artykuł przeszedł. Mimo, że „GW” Owsiaka popierała,
pisywał na jej łamach. Po prostu nie było tam jeszcze nawyku
cenzurowania – tak na chama - oczywistej prawdy.
Jak Komsomoł szukał wspólnego języka z subkulturami
Jak narodziła się koncepcja kontrolowania zbuntowanej, subkulturowej
młodzieży w PRL? W 1988 r. Aleksander Oskin, sekretarz ambasady ZSRS w
Warszawie, udzielił wywiadu tygodnikowi „Zarzewie”, w którym radził
komunistycznym młodzieżówkom, jak postępować z subkulturami. Rozważał:
„Do komitetu Komsomołu przychodzi grupa muzyków i mówi: chcemy powołać
klub heavy-metalowy”. Zdaniem Oskina może się zdarzyć, że za biurkiem w
organizacji siedzieć będzie biurokrata, który ich przegoni: „Jeśli sami
znajdą piwnicę, tworzą nieformalny klub >>metalistów<< (tak
przetłumaczyła to słowo redakcja – przyp. PL), oklejają go plakatami,
informacjami o zespołach, gromadzą płyty i nagrania. Nikt dokładnie nie
wie, skąd to wszystko zdobywają. Słuchają muzyki z różnych źródeł. Na
przykład zachodnich radiostacji. A te (...) przeplatają muzykę tekstami
czysto politycznymi”. By do tego nie dopuścić, należy „znaleźć z takimi
grupami wspólny język” i „wypracować formy współpracy”.
Oskin to postać niewątpliwie nietuzinkowa. „Trybuna” w latach 90.
obwołała go „jednym z trzech wybitnych szpiegów radzieckich w Polsce”. Z
nadania Moskwy „opiekował się” on polskimi komunistycznymi
organizacjami młodzieżowymi.
Luzacka radiowa Trójka, Rozgłośnia Harcerska, kontrolowane festiwale –
wszystko to była realizacja koncepcji Moskwy. Anarchista Marek
Kurzyniec, w latach 80. działacz antysystemowego, ekologicznego ruchu
Wolność i Pokój, mówił w wywiadzie dla pisma „Lampa” z 2004 r. o roli
Owsiaka w całej tej układance następująco: „Bo faktycznie w
podziemiu jedyną formacją, która punktu widzenia niezależnego,
niekoncesjonowanego zajmowała się ekologią, toczyła różne dyskusje na
ten temat i podejmowała konkretne działania, była Wolność i Pokój.
Oczywiście frakcja ekologiczna, bo WiP jako taki był złożony. Po wyjściu
z podziemia okazało się, że jest mnóstwo instytucji, taki Polski Klub
Ekologiczny albo stowarzyszanie "Wolę Być" założone przez pismo "Na
Przełaj" czyli pion młodzieżowy PZPR, czyli Jurek Owsiak. Myśmy dymili,
ludzie siedzieli po więzieniach za służbę zastępczą, a on na falach
Rozgłośni Harcerskiej lansował Stowarzyszenie Miłośników Chińskich
Ręczników, trututu uwolnić słonia, a Sławek Dutkiewicz wtedy gibał, i
był po trzymiesięcznej głodówce. No więc powiem szczerze, że jak teraz
tę mordę widzę... Mało jest takich osób, ścierwojadów, które budzą moje
negatywne emocje, bo staram się być ewangeliczny, Owsiak tak. Mógł
trzymać mordę w kubeł”.
Duch Święty działa przez małżeństwo milicjantów
„Wysokie Obcasy” z 11 stycznia 2013. Jerzy Owsiak opowiada o swojej
rodzinie „Tata Zbigniew ma bardzo ciekawy rodowód, ponieważ jest ze
związku piłsudczyka z kobietą z oddziałów Hallera.... Mając jakieś 17
lat, trafił na Żuławy, gdzie miał zostać rolnikiem, ale życie napisało
scenariusz nowy, czyli ojciec wciągnął się w nową Polskę, został
funkcjonariuszem milicji, z czasem jej pułkownikiem, komendantem do
spraw gospodarczych w Komendzie Głównej”. Z kolei matka „pracowała w
sądach jako protokolantka, sekretarka taka, a potem jako księgowa w
Banku PKO”.
Było nie do końca tak. Ojciec Jerzego Owsiaka Zbigniew
faktycznie był pułkownikiem Milicji Obywatelskiej, ale jego
zainteresowania bywały często odległe od „spraw gospodarczych”. Jak
wynika z archiwów IPN do pracy w milicji zgłosił się w 1945 r. mając 19
lat. Jak podał – z zamiłowania. W 1946 r. miał już opinię
aktywnego działacza partyjnego przychylnie nastawionego do Rządu
Jedności Narodowej i Związku Radzieckiego. W opinii służbowej z 1947 r.
przełożeni podkreślali, że „w dużej mierze przyczynił się do rozbicia
PSL w gminie Mierzeszyn”. Piastował też w tym czasie m.in. stanowisko
zastępcy komendanta posterunku ds. polityczno-wychowawczych. W
napisanych przez siebie życiorysach Zbigniew Owsiak podkreślał swój
negatywny stosunek do kleru. Uważał go za „szkodnika państwa
demokratycznego”. Chwalony był za wykłady w Ośrodku Szkoleniowym ZOMO.
W 1962 r. został przeniesiony do KGMO w Warszawie, gdzie w 1973 doszedł
do funkcji naczelnika Wydziału II Biura Dochodzeniowo-Śledczego.
Powierzono mu m.in. sprawowanie nadzoru i udzielanie pomocy praktycznej
terenowym jednostkom MO w sprawach o poważniejsze przestępstwa
gospodarcze. Przez kilka kadencji pełnił w Komendzie funkcję I, a
wcześniej także II sekretarza egzekutywy POP PZPR.
Jego żona – Maria Owsiak - również pracowała w MO, w Wydziale I komendy
wojewódzkiej w Gdańsku, a później jako urzędnik prokuratury wojewódzkiej
w Gdańsku. Zbigniew Owsiak podkreślał, że rodzice żony są w partii, a
jej siostra – w Komitecie Warszawskim PZPR w Ośrodku Szkolenia
Partyjnego.
„Zakryj Owsiaka chińskim ręcznikiem”
Co ma fakt posiadania rodziców w milicji do oceny ich potomka? Nic nie
ma. Taki rodowód miało wielu zasłużonych opozycjonistów. Chyba, że ten
potomek działa na korzyść formacji politycznej, której rodzice
zawdzięczali karierę. Albo z pozycji rzekomo „wolnościowych” zwalcza ich
wrogów. Jednocześnie robiąc karierę w państwie, w którym dawni
komuniści stali się nową, uwłaszczoną oligarchią.
Na ile redaktorzy muzycznych programów w Trójce czy Rozgłośni
Harcerskiej świadomi byli roli przydzielonej im przez mocodawców
towarzysza Oskina?
Pewnie bywało różnie. Byli starzy wyjadacze, którzy wiedzieli co jest
grane, manipulowali świadomie. Byli też tacy, co po prostu świetnie się
bawili. A jako, że nagromadzenie dzieci esbeków, milicjantów i
sekretarzy było tam duże, w naturalny sposób jako forma zabawy kręcił ją
bunt przeciwko Kościołowi czy patriotyzmowi (wymawianemu z
charakterystycznym uśmieszkiem). Ewentualnie – bunt „przeciwko
wszystkim”, ale przeciwko komunistycznej władzy jakby słabiej. Poza tym –
gdyby dzieciakom coś nieodpowiedniego przyszło do głowy - działała
przecież cenzura.
Czy Owsiak inicjujący akcję „Uwolnić słonia” był wówczas
autentyczny, spontaniczny, czy świadomie działał na korzyść władzy,
odciągając młodzież od buntu przeciw komunistom? Trudno to dziś w pełni
ocenić.
W PRL młodzież była nieufna i działalność Owsiaka odnosiła ograniczony
skutek. „Uwolnić słonia, zamknąć Kuronia” – takie hasło ośmieszające
akcje Owsiaka znalazło się na jednym z poznańskich murów. Obok innego
komentarza ekstremistów: „Zakryj Owsiaka chińskim ręcznikiem”. Prawdziwy
sukces odniósł dopiero po 1989 r., w stosunku do moich roczników, co
opisałem na wstępie.
Jarocin! Sprzedali!
Festiwal w Jarocinie też miał być częścią scenariusza towarzysza Oskina,
jednak wydarzenia z udziałem tłumów nie dało się tak łatwo ocenzurować,
jak audycji w Polskim Radiu. Komunistyczna władza przegrywała ze
spontanicznością młodzieży. W III RP spontaniczność Jarocina, relikt
czasu rozkładu PRL, musiała zostać zastąpiona ładem i porządkiem.
1991 rok. Owsiak zostaje wygwizdany na scenie w Jarocinie. „Jarocin!
Sprzedali!” – skanduje długo publiczność. Domaga się występu punkowego
zespołu Defekt Muzgó. Do Jarocina od lat 80. przyjeżdżała zbuntowana
publika.
Po 1989 r. Owsiak postanowił wykorzystać swoją komercyjną popularność do
zmienienia klimatu festiwalu. W książce „O sobie” stwierdzi w 1999 r.:
„Oni byli mi zupełnie obcy, te wszystkie gwiazdy: Armia, Brygada Kryzys,
z tego środowiska ludzie, Kult... po dzień dzisiejszy nie mam z tymi
ludźmi żadnego wspólnego języka: dla mnie to jest zupełnie inna
filozofia”.
Zacytuje też fragment apelu swojego współpracownika Waltera
Chełstowskiego do muzyków: „Spróbujmy szukać jakichś innych wyjść,
spróbujmy gdzieś szukać jakichś innych partnerów do tego naszego
rock’n’drolla. Ludzi, nawet nie z tego świata, niemal z innej branży,
żeby nie było wojny między milicją a nami, między nami a ludźmi, którzy
piszą o tej muzyce”.
W 1999 r. Owsiak cieszył się ze zwycięstwa nad alternatywą: „Tym
ludziom wydawało się, że te szesnaście tysięcy osób, które przyjeżdżają
do Jarocina, to jest wizytówka polskiej muzyki rockowej. A tak wcale nie
było. Potem się okazało, że choćby taki zespół Hey sprzedaje z tysiąc
razy więcej płyt i Jarocin nie jest mu do niczego potrzebny”.
W książce pokazuje nawet moment, kiedy udało mu się przełamać opory
buntowników. To stało się, gdy w czasie Orkiestry udało się zebrać
pieniądze na pierwszy sprzęt ratujący dzieci” „I nagle patrzę, że tych
ludzi – którzy wcześniej, jak wchodził zespół Hey, to krzyczeli:
>>wypierdalaj<<! – nagle coś ogarnęło. Wszystkich. Mamy to
zarejestrowane”.
Buntownicy, których nie potrafiła spacyfikować milicja, poddali się obezwładniającej sile dobra.
Wolność, czyli pierwszy wyjazd pod namiot
Jak jest dziś? Z punktu widzenia nastolatków cały czas podobnie.
Pierwszy wyjazd pod namiot, na który zgodzili się rodzice, bo słyszeli w
telewizji, jak Owsiak dba o bezpieczeństwo. Pierwsza wyprawa z
kolegami w rozkrzyczanym kolejowym przedziale. Pierwsza dziewczyna,
pierwszy chłopak. Przestrzeń, niebo, alkohol. Pierwszy bunt w rytmie
głośnej muzyki. Cudowne poczucie wolności – tak Przystanek Woodstock
zapamiętują setki tysięcy nastolatków. To są uczucia, które rzutują – i
rzutowały w przypadku wielu z nas – na całe życie.
Polemika z Owsiakiem z pozycji konserwatywnych nie ma sensu, jest
kontrskuteczna. Stąd przy okazji kolejnych festiwali Woodstock media z
lubością cytują Radio Maryja, „Nasz Dziennik” czy inne media katolickie
narzekające po swojemu na demoralizację, pijaństwo czy wulgarne
słownictwo w czasie festiwalu.
Zawsze młodzi ludzie będą jeździć latem koncerty. Zawsze będą pić na
nich alkohol. Zawsze będą łamać konwenanse. Nie na tym polega negatywna
rola Owsiaka.
Twierdzę, że o akurat Owsiaku trzeba mówić nie z pozycji
konserwatywnych, a wolnościowych, pokazywać jego rolę jako manipulatora,
działającego na korzyść establishmentu. Współcześnie siła manipulacji
Owsiaka nie polega na tym, by w czasie Woodstocku te setki tysięcy
młodzieży słuchały pogadanek zaproszonych polityków czy celebrytów.
Polega na identyfikacji wolności, przygody i buntu z jego osobą.
To nie narzuca jednolitej ideologii, ale wyklucza ostry bunt
przeciwko znajomym Owsiaka. Młodzież nie musi uwielbiać obecnych na
Woodstocku Komorowskiego, Lisa czy Paradowskiej – tej ostatniej z
pewnością większość nawet nie kojarzy.
Ma uodpornić się na bunt przeciwko nim. Oni są od Jurka, możemy się z
nimi nie zgadzać, ale nie będziemy na nich bluzgać w naszych piosenkach.
Zamiast tego pobluzgamy na tych obciachowych, co do Jurka nie
przyjeżdżają, bo nie potrafią się wyluzować.
Owsiak: spalić teczki bezpieki
Sam Owsiak o polityce mówi rzadko, ale zawsze w momentach
newralgicznych. W 1993 r., mając lat 21, przecierałem oczy, gdy
oglądałem program „Róbta co chceta”, a w nim zdjęcia z rozbitej przez
policję manifestacji w rocznicę obalenia rządu Jana Olszewskiego. Szła
pod Belweder, gdzie urzędował Lech Wałęsa. Byłem na tej manifestacji,
widziałem bicie ludzi i radiowóz wjeżdżający w tłum. A potem
„wolnościowego” Owsiaka przestrzegającego przed nienawiścią
manifestantów.
„Ta piosenka jest jak hymn!” – krzyczy w czasie jednego pierwszych
Woodstocków Owsiak. I ze sceny lecą słowa piosenki „Hipisówka” zespołu
Kobranocka, której autorstwo trudno przypisać natchnieniu przez Ducha
Świętego:
Modlitw szept w usta wbiegł
O stosunkach, o stosunkach przerywanych
Głupi pech i lęk klech
Na głupotę, na durnotę przekuwany
Wiara w cud, mrowie złud
Które ty opłacasz swoją mrówczą pracą
Dokąd pójść, zewsząd gnój
Zwykły znój, za który nigdy nie zapłacą
„Znów zabierają nam wolność, znów zabijają w nas młodość” – głosi
refren, bardzo silnie działający na nastolatków. W czasie, gdy dawna
bezpieka rozkrada majątek narodowy, gdy powstają fortuny
bezpieczniackich oligarchów, młodzież ma buntować się przeciwko księdzu
proboszczowi, bo – to była główna śpiewka pierwszej połowy lat 90. -
czarni zastąpili czerwonych.
Co ciekawe, Owsiak wywieszający na woodstockowej scenie „pacyfę” wiele
razy szczególnie uaktywnia się, gdy w grę wchodzą interesy polityków
zaprzyjaźnionych z wojskowymi. W 2009 r. znów bronić będzie Wałęsy.
„Dość tego szmaciarstwa”, „Jakby co mogę przyłożyć z baśki, czyli trzy
razy mocno po pysku” – mówi po ukazaniu się książek Sławomira
Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka oraz Pawła Zyzaka. I ogłasza, że
należałoby spalić teczki bezpieki. „Jeśli te sprawy się nie wyjaśniły
przez 20 lat, to nie wyjaśnią się przez kolejne 200 lat” – stwierdza w
TVN 24.
Gdy trwa IV RP Owsiak krzyczy ze sceny: – Jak was widzę, dostrzegam normalną Polskę. Dziwny ten kraj, ale tu jest normalnie.
A na festiwalu pojawia się Tomasz Lis. – Dzisiaj Polska jest pod tym
namiotem. Tu jest Polska! – woła. – Oni nie będą wam mówić, kto jest
prawdziwym Polakiem, patriotą, kto jest dobry, a kto zły! Tu jest
Polska! Oni nie będą nas dzielić. Bo jeżeli damy się podzielić,
przegramy. Ale my wygramy – zapewnia.
Wygrywają. W 2012 r. na Woodstock przyjeżdża Bronisław Komorowski. Rzecznik Woodstocku Krzysztofa Dobies mówi po jego wizycie: „Jedno
ze zdań, które zapadło mi w pamięć ze strony Kancelarii Prezydenta,
brzmiało tak: mogłoby nas tu w ogóle nie być. Wy byście tak doskonale
poprowadzili tę wizytę... Bardzo dziękujemy woodstokowiczom, bo to ich
postawa, ich nieprawdopodobna wręcz życzliwość do tego zdarzenia, ich
niesamowita... ich piękno w tym, jak rozmawiali, jak przyjęli... Bili
brawo, śpiewali sto lat, pozdrawiali i tam nie zdarzyło się nic, nic, co
byłoby podbramkową sytuacją”.
Historia zatoczyła koło. Rzecznik festiwalu zbuntowanych przemówił
bardziej usłużnie niż działacz Komsomołu wobec I sekretarza KPZR.
Postulat towarzysza Oskina został zrealizowany z nawiązką.
W czasie tego samego festiwalu policja zatrzymała dwóch przedstawicieli
Fundacji Pro-Prawo do Życia. Demonstrujących z bannerem
przedstawiającym zdjęcie zmasakrowanego w wyniku aborcji dziecka z
zespołem Downa, podobiznę Adolfa Hitlera i napis „Hitler też zaczynał od
zabijania chorych”.
Dostali zarzut prezentowania „treści nieprzyzwoitych”. Przy tej okazji
hitowej wypowiedzi udzielił „Gazecie Polskiej Codziennie” rzecznik
tamtejszej policji Sławomir Konieczny: „Funkcjonariusze sugerowali
organizatorowi, by przeniósł banner w miejsce bardziej ukryte,
niewidoczne dla np. dzieci. Nie chciał. To było przyczyną przewiezienia
na komisariat”.
Czytaj: demonstruj sobie pan w krzakach, tak żeby nikt nie widział. Bo
jak nie, to się do pana przyczepimy i wymyślimy, że masz nielegalny
plakat. Wolność a la Jurek Owsiak.
Pacyfizm i durnota klech, czyli czołgi i biskupi na Woodstocku
Sympatia do wojskowych przyniesie zabawne skutki w 2009 r., gdy obecność
na Woodstocku promujących wojsko... czołgów zdenerwuje autentycznych
pacyfistów. List otwarty do Owsiaka wystosowało stowarzyszenie Młodzi
Socjaliści: „Niepokoją nas Pańskie wypowiedzi i działania, nie
rozumiemy, gdzie podziała się idea pacyfizmu, wolności i równości. Co
oznacza zapraszanie na Woodstock Leszka Balcerowicza, Lecha Wałęsy i
obecność Wojska Polskiego? Wszak sam Mrożek nie powstydziłby się takiego
absurdu, w którym mówiąc „stop wojnie” pokazuje się czołgi”.
Lewicowcy apelują do Owsiaka, by przestał udawać kogoś innego, niż jest. „Może
jednak warto zdjąć tę kolorową zasłonę z pacyfką, na której wypisane
zostały jakże nośne hasła o wolności, równości, miłości i muzyce? Może
czas otwarcie powiedzieć tym młodym ludziom szukającym idei pokoju i
braterstwa, że „tego już tu nie ma!”? Nie zmieni się na pewno jedno –
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie przestanie grać, będą bite
kolejne rekordy sum ofiarowanych przez Polaków (...) A co się stanie z
tymi młodymi ludźmi, których Balcerowicz zachęca do „dobrego oddawania
głosów”, Wałęsa do pracy, a Wojsko do służby państwu – nie Pański
problem, Pan pomaga chorym dzieciom”.
To znak rozpoznawczy Owsiaka: wcześniej czy później wzbudzi sprzeciw
każdej grupy myślącej i ideowej. Dla większości obecnej w mediach
karierowiczowskiej młodej „lewicy” z partyjnych młodzieżówek zawsze
będzie super, wszak warto się pod niego podłączyć. Gdy pojawia się mało
znaczące stowarzyszenie traktujące swoje lewicowe idee serio,
natychmiast dochodzi do konfliktu. Bo idee są dla Owsiaka tylko
użytecznymi narzędziami do kontrolowania, by bunt kolejnych roczników
młodzieży nie wymknął się spod kontroli.
Jeśli jest pacyfizm, to muszą pojawić się czołgi i generałowie, był hymn
o durnocie klech, to muszą pojawić się... biskupi – abp Życiński i bp
Pieronek. Cóż, to szansa na zwiększenie frekwencji, wszak nastolatek ma
kolejny argument w sporze z rodzicami w sprawie wyjazdu na Woodstock:
nawet biskupi tam są, będziemy się modlić, a nie demoralizować! Każdy
sposób na zwiększenie frekwencji, a co za tym idzie siły rażenia dobry.
Jest hasło „Stop przemocy”? W 2003 r Owsiak napada na stragany
sprzedawców okularów. - Ja was, k..., załatwię – krzyczy. Sąd skazał go
na 1600 zł grzywny za zniszczenie mienia. W mediach nie ma jakoś
czołówek na temat „bandyty Owsiaka”.
Czym jego zachowanie różni się od zachowania atakowanego przez media
gniazdowego kibiców Legii Piotra Staruchowicza? Owsiakowi ta sprawa
tylko pomaga zachować wizerunek buntownika.
Dziękujemy policji, czyli każdy policjant to j...y morderca
Bo jednocześnie Owsiak pilnuje, by buntowników nie stracić. Na tym
samym Woodstocku, na którym był Komorowski. wystąpiła legenda muzyki
oi!, grupa The Analogs. Znana z piosenki „Dzieciaki atakujące policję”
ze słowami „Hej, dzieciaki, niech zapłoną serca, każdy policjant to j...
morderca” oraz „P... a era techno”, w której głosi „Nikt nas nie kupi,
nikt na nas nie zarobi”.
Zapewne dla wielu młodych fanów tego zespołu jego występ na Woodstocku
to ważne, wzruszające wydarzenie – podziemna dotąd kapela i potężny
tłum... Będą o tym opowiadać w szkole. A że Analogsi wystąpili obok
tych, których na co dzień zwalczają w swych piosenkach? Że Owsiak z tej
samej sceny zachwycał się „sprawnością służb mundurowych”? Że Tomasz
Sianecki ze Szkła Kontaktowego rozmawiał z publicznością: „- Czy policja
państwu przeszkadza? – Nie! – Wiedziałem, że taka będzie odpowiedź”?
Być może owi nastoletni słuchacze Analogsów kiedyś zrozumieją, że
zrobiono z nich idiotów, ale wtedy to już nie będzie miało znaczenia.
Owsiak będzie zajmował się robieniem wody z mózgu kolejnym rocznikom.
A dlaczego niezależne zespoły się godzą uczestniczyć w imprezie, o
której wiedzą, że jest ściemą? Występ przez setkami tysięcy ludzi to
potężna promocja. Nie wątpię, że Analogsi zarobili.
Po śmierci Jana Pawła II dla „GW” najważniejsza stała się
konfrontacja światopoglądowa, chęć przemienienia Polaków, zniszczenia
ich tradycyjnych wartości. Stąd jej wsparcie dla Palikota, stąd też
niedawna wypowiedź Owsiaka o eutanazji, entuzjastycznie przez Ruch
Palikota wsparta. Zapowiedź zabijania staruszków brzmi mniej
odrażająco, gdy zbieramy pieniądze na pomoc dla nich. Że nie przekonamy
większości, iż eutanazja to sposób pomocy starszym ludziom, podobnie jak
zakup sprzętu rehabilitacyjnego? Nie szkodzi, ważne, że wprowadzimy ten
pogląd jako jeden z uprawnionych, kropla drąży skałę.
Czy III RP padłaby bez Owsiaka?
Zamknięta kasta bogaczy rodem z komunistycznej bezpieki u góry. I
zablokowane szanse awansu dla reszty. System III RP bez bezpieczników w
rodzaju Owsiaka łatwo mógłby się wywrócić. Wcale nie za sprawą moherów,
tylko młodzieży. Szanse rozwoju i awansu w postkomunistycznym systemie
młodych ludzi przeważnie ograniczają się do możliwości uzyskania pracy
sprzedawcy w sklepie. Chyba, że mają dojścia, są z odpowiednich rodzin.
Ale w III RP młodzież nigdy nie zbuntowała się antysysytemowo na masową
skalę. Mimo pojawiania różnych mniejszościowych grup wyczuwających, kto
naprawdę tym wszystkim kręci – jak dziś w przypadku ruchu kibicowskiego.
Jak po 1989 r. Owsiak odciął od zbuntowanej młodzieży
antyokrągłostołową opozycję, tak dziś pozostawać ma bezpiecznikiem nie
pozwalającym urosnąć buntowi do niebezpiecznego pułapu. Kreując własne
formy buntu, bezpieczne dla władzy.
Głównymi ofiarami Owsiaka są więc sami buntownicy, którzy w późniejszym
wieku odkrywają często, że zmarnowali się młodość. Nie na walkę o naiwne
ideały. Na bunt sterowany przez establishment, którego efektem jest
zniszczenie szans własnego pokolenia.
Tekst ukazał się w miesięczniku „Nowe Państwo”, numer 1 (83)/2013
Za: http://m.niezalezna.pl/47507-ten-ktory-zniszczyl-bunt-o-jerzym-owsiaku-bezpieczniku-systemu