„Jeżdżą ciężarówki ze żwirem…” mawiał Wojciech Sumliński, cytując
groźbę jednego z byłych funkcjonariuszy PRL. Chodzi w niej o umyślne
spowodowanie wypadku, w którym ginie osoba „niewygodna”. Czy tak było w
przypadku śmierci posła Rafała Wójcikowskiego? Tego oczywiście nie
wiemy, ale istnieją przesłanki, by twierdzić, że ktoś tej śmierci
dopomógł.
Kilka godzin po wypadku w sieci pojawiło się nagranie, w którym
świadek zdarzenia zarzekał się, iż poseł żył, ale wymagał pilnej akcji
ratunkowej, której nie podjęto, albo podjęto, lecz nieudolnie.
https://www.youtube.com/watch?v=zqwgan-vhWc
Inne wskazówki można znaleźć w wypowiedzi samego posła, której
udzielił podczas zlotu Pobudki w Krzyżewie, 14 stycznia b.r.
Prawdopodobnie jest to ostatnie nagranie z jego udziałem. Rafał
Wójcikowski powiedział, że inwestując na giełdzie trafił na spółkę,
„którą nie powinien się interesować”. Pojawiły się dziwne telefony, a
nawet groźby werbalne. „Przyszedł do mnie jeden z takich smutnych panów
(…) i dowiedziałem się gdzie mieszkam, gdzie mieszka moja rodzina” –
mówił poseł.