W dobie obecnych zawirowań na scenie politycznej Polski i świata
coraz częściej padają pytania o alternatywę dla obecnego systemu.
Demoliberalizmem raz po raz wstrząsają różne kryzysy, co budzi
wątpliwości dotyczące zasadności jego podtrzymywania. Do podobnych
wniosków doszedł już w latach trzydziestych ubiegłego wieku jeden z
liderów Obozu Narodowo-Radykalnego, Jan Mosdorf.
W swoim najważniejszym dziele, zatytułowanym Wczoraj i jutro. Biblia narodowego radykalizmu,
wyraził on przekonanie o bezzasadności demokracji parlamentarnej w
ówczesnej Rzeczypospolitej. Stwierdził on, że ustrój ten może mieć racje
bytu tylko w państwach, które przez dziesięciolecia zdołały sobie
zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo. Do takich krajów nie należała, rzecz
jasna, Polska. Odpowiedzią na panujące wówczas problemy miał być ustrój autorytatywny, oparty o grupę przodującą.
Podkreślił jednocześnie konieczność uniknięcia jej zwyrodnienia. Jednym
ze sposobów mających to zapewnić byłby swobodny dopływ nowych sił do
elity rządzącej. Pozwoliłoby to uniknąć zjawiska, które miało miejsce
chociażby w przypadku polskiej szlachty. Stała się ona bowiem kastą, w
której panował zbiorowy egoizm. Drugi warunek to zniesienie
uprzywilejowania dla klasy rządzącej na wszystkich płaszczyznach poza
polityczną. Szczególnie chodzi tu o dziedzinę prawa karnego. System,
który to zawiera, prowadzi bowiem do obniżenia poziomu moralnego elity i
upowszechnienia zjawisk takich jak korupcja. Można powiedzieć, że
znajduje tu zastosowanie biblijna zasada: komu wiele dano, od tego wiele wymagać będą.
Mosdorf uważa bowiem, iż sankcje za przestępstwa i wykroczenia
popełnione przez przedstawicieli władzy powinny być o wiele surowsze,
niż w przypadku pozostałych obywateli. Co za tym idzie, przodownictwo
musi być traktowane jako obowiązek moralny, a nie przywilej. Byłaby to
sytuacja odmienna od tej zachodzącej w ówczesnym ustroju demokratyczno –
parlamentarnym. Tu bowiem, według Mosdorfa, rządzi klasa składająca się
z przedstawicieli stronnictw organizująca wybory. Te zaś są tylko
fasadą stwarzającą pozory udziału obywateli we władzy. Sprawia to, że
zachowania wyborcze stają się mechaniczne.
Tą elitą rządzącą w Polsce miałaby być organizacja narodu.
Stanowiłaby ona grupę o wysokim poziomie moralnym i intelektualnym. Jej
zadaniem byłoby wychowywanie ogółu społeczeństwa przez przykład.
Rozszerzałaby się ona w miarę dojrzewania politycznego i etycznego
narodu. Co istotne, organizacja musiałaby mieć charakter jawny i być
oficjalnie włączona w ustrój państwowy. Gwarantowałoby to jej
przejrzystość. Istotne zadanie przyznaje autor także obywatelom
pozostającym poza organizacją. Należeliby do nich ludzie, których poziom
umysłowy nie ogarnia całości spraw narodowych bądź nie posiadający
zdolności do poświęceń na rzecz narodu i skupiający się w pracy dla
siebie i rodziny. Tego typu osoby, zdaniem Mosdorfa, powinny się
angażować w kwestie lokalne i zawodowe. Ich uczestnictwo w dziedzinie
samorządu terytorialnego i gospodarczego powinno się odbywać na równych
prawach z członkami organizacji.
Na czele organizacji narodu miałby stać jej kierownik będący
jednocześnie naczelnikiem państwa. Jego prerogatywy byłyby szerokie,
znacznie przewyższające uprawnienia ówczesnego prezydenta. Wynika to z
faktu, iż byłby on jednocześnie swego rodzaju wodzem narodu wyłonionym w
walce. Miałby on przede wszystkim możliwość powoływania i odwoływania
rządu. Byłby też zwierzchnikiem armii oraz czuwałby nad przygotowaniem i
realizacją planu gospodarczego. Jednak aby zmniejszyć ciężar
odpowiedzialności na barkach naczelnika, poszczególne dziedziny życia
państwowego powinny być oddane jego nominatom. Mosdorf podkreślił
również konieczność wyłonienia z organizacji ciała rządzącego państwem.
Jak stwierdza byłoby ono na kształt Senatu w I Rzeczypospolitej.
Zadaniem tego organu byłoby przede wszystkim stworzenie programu
wychowania politycznego na łonie organizacji narodu. Ustalałoby także
wytyczne polityki państwowej, opracowywało plan gospodarczy, uchwalało
ustawy regulujące życie polityczne oraz sprawowało kontrolę nad rządem.
Chociaż dzieło Mosdorfa powstało osiemdziesiąt lat temu w zgoła
odmiennych realiach politycznych i społecznych, pewne kwestie przez
niego poruszone pozostają niezmienne. Chodzi przede wszystkim o
określenie, jaki kształt miałaby mieć narodowa elita. Zdaniem autora
musi ona skupiać ludzi kierujących się w całym swym życiu ideą służby Polaków, a Polski dla Boga.
To jest podstawa tworzenia organizacji narodu, której nie powoła do
życia żaden dekret, ale powinna ona powstawać oddolnie, klarując się w
walce z siłami niszczącymi naród przy jednoczesnym podnoszeniu się
poziomu etycznego i ideowego społeczeństwa. Nie może w niej dominować
także jedna warstwa społeczna lub jedno stronnictwo polityczne, jak to
jest w systemie socjalistycznym i demoliberalnym. Co jednak
najistotniejsze, jej misją nie jest lękliwe konserwowanie zastanego
porządku. Według Mosdorfa organizacja narodu musi być armią ruszającą na podbój trudności i zgniecenia wszystkiego, co przeszkadza budować wielkość narodu. To jest właśnie istotą narodowego radykalizmu.
Bibliografia:
- Mosdorf, Wczoraj i jutro. Biblia narodowego radykalizmu, Warszawa 2012, wyd. 2, poprawione.
FILIP BATOR
Kielczanin, koordynator Brygady Świętokrzyskiej ONR. Dziennikarz z wykształcenia i zamiłowania.
Za: https://kierunki.info.pl/2017/05/filip-bator-armia-ruszajaca-podboj-trudnosci-organizacja-narodu-wg-jana-mosdorfa/