Demoralizacja, hedonizm, popadanie w
uzależnienia, życie kosztem innych – to wszystko skrajne przypadki, lecz
coraz powszechniej występujące w społeczeństwie, a będące nie
przyczynami rozkładu, lecz jego skutkami. Cywilizacja łacińska, niegdyś
wydawałoby się niezniszczalna, choć wstrząsana i atakowana niemal z
każdej strony, poprzez to, że jest po prostu słuszną, prawdziwą i — jak
wielokrotnie podkreślał Feliks Koneczny — najdoskonalszą spośród
cywilizacji, wznosiła ludzi, narody na szczyty poświęcenia, pasji,
oddania. Mimo że także wewnętrznie niejednokrotnie Europa szargana była
szkodliwymi prądami, zbiorowość potrafiła przetrwać niejeden kryzys.
Z dzisiejszej perspektywy główne zarzuty
kieruje się ku rewolucji francuskiej, która z całą pewnością gruntownie
przebudowała stosunki społeczne i państwowe, na nowo pisząc role i
funkcje jednostki, ale i narodów, którym to zresztą w nowoczesnym
znaczeniu nadała klarowny wymiar. Choć mnogość — a z
narodowo-radykalnego punktu widzenia, także szkodliwość doktryn, które
wytworzyły dwa ubiegłe wieki, kazałyby doszukiwać się bezpośrednich
przesłanek dla dzisiejszego, upadającego świata, to warto jednak
wyróżnić także inny punkt widzenia. Mianowicie skupiający się na samej
jednostce, którą to w cywilizacji łacińskiej, cechowała szczególna
swoboda. Choć antyklerykalne głosy wybrzmią natychmiast, że przecież
wszelkie przykazania, normy etyczne wynikające z katolicyzmu, ograniczać
miałyby doszczętnie wolność człowieka, to praktyczne zrozumienie i
wdrożenie etyki katolickiej całkowicie temu zaprzecza. Nie wspominając o
rzetelnym zestawieniu zagadnienia jednostki z innymi cywilizacjami,
jakie na teren Europy kierunkowały swoją ekspansję.
Swoboda stała się
niestety całkowicie wypaczoną sferą, rozmienioną na wręcz zwierzęcy
indywidualizm i wyzysk drugiego człowieka. Kompletny tu brak dyscypliny i
etyki, odnoszącej się do samego siebie, a więc do sfery sacrum, do
otoczenia, ale i szerszej zbiorowości, jaką jest naród. Ten stosunek —
wykroczenia poza własne „ja”, wzięcia na siebie ciężaru
odpowiedzialności, porzucenia biernej postawy, spoglądania wstecz i na
innych to klucz kryzysu współczesnego człowieka. Człowiek XXI wieku to
ubezwłasnowolniona jednostka, pełna wewnętrznych rozterek i słabości,
nieświadoma swoich potrzeb, cofająca się w rozwoju mentalnym. Człowiek
prawdziwie wyzwolony powinien być świadomy swojej roli duchowej i
doczesnej. Gotowy w imię wyższej wartości ponieść ofiarę, wysiłek,
kroczący odważnie ku przyszłości, rozumianej nie jako trywialna
egzystencja „z dnia na dzień”, lecz jako odpowiedzialność za łańcuch
pokoleń narodu. Jedynie wzniosłe dusze osiągają pełnię satysfakcji w
radości walki i poświęceniu. Tylko takie dusze pozostaną do końca na
placu boju, choćby były osamotnione.
Nijak ma się ta postawa do współczesnego
zdegenerowanego i biernego społeczeństwa. Ludzie pewni są posiadania
własnych idei, poglądów, wiary, mówiąc szerzej świadomości. Jednak gdy
przychodzi czas próby, jak wiele z siebie są w rzeczywistości poświęcić
wartościom, które przecież powinny ich napędzać? Ukazuje to jak płytką
jest ta świadomość, zupełnie nieprzystająca do współczesnych wyzwań. Mas
nie porywa już idea, a jedynie partyjny przykaz czy własny interes,
mające na celu nic ponad korzyści materialnie. Zepsucie w życiu
publicznym odkształca się także na codziennych relacjach każdego z nas.
Przyzwolenie na korupcję, układy, intrygi i setki innych patologii, na
jakie przymykały kolejne pokolenia, doprowadziły Polskę na skraj upadku.
Wszystkie te zjawiska są efektem niczego innego jak bierności
większości grup społecznych. Jej przyczyną był i jest brak realnej,
ugruntowanej we wnętrzu człowieka, świadomości istnienia. Brak walki z
samym sobą, o samego siebie, objawia się w nijakiej postawie o wartości
wyższe. Współcześni ludzie przyzwyczaili się do złudnych przyjemności,
uciekając przed bólem życia. Jest to oznaka upadku, jaki obserwujemy od
wielu lat w Europie i Polsce. Na Zachodzie objawił się on już w pełni.
Społeczeństwa są całkowicie rozbite, wyprane przez polityczną poprawność
i brak moralności. Te same grzechy zaczynają ciążyć nad naszym krajem,
lekceważone w poprzednich dekadach przez dorosłe pokolenia. Wynaturzenia
i niemoralność zalały sferę kultury i polityki. Obserwujemy to każdego
dnia, kiedy obrazoburcze postawy, amoralne autorytety zalewają nas z
każdej strony, cynicznie szydząc i plując bezpardonowo na katolicyzm
oraz naszą ideę.
Zbliża się coraz wyraźniej czas próby
dla Polaków. Lata ataków na to, co święte i wyższe, na Kościół i naród,
wdarły się głęboko w umysły społeczeństwa, stając się czymś normalnym.
Czas na odwet. Pora rozbić z hukiem zastany świat, choćby była nas
garstka. Czyn musi stać się rzeczywistością, koniecznością, walką o
nasze być albo nie być. Bierność to śmierć. Czas zrzucić kajdany, jakie
nałożyła na polski naród.