Nasz
nieszczęsny Epidiaskop (który z episkopatem katolickim nie ma nic wspólnego - przyp. Redakcji RCR) tak się zagubił, że nie tylko zapomniał o
nauczaniu Ojca Świętego Piusa XI i Prymasa Tysiąclecia Stefana
Wyszyńskiego, ale w swojej ignorancji co do znaczenia pojęć politycznych
przyjął za swoje – zapewne bezwiednie, lecz cóż z tego – spiżowe
dystynkcje Wielkiego Nauczyciela Józefa Stalina (patriotyzm dobry –
nacjonalizm zły, internacjonalizm dobry – kosmopolityzm zły) i wyznaje
je wraz z “całą postępową ludzkością”.
Nacjonalizm
nie jest bowiem przeciwieństwem patriotyzmu z tego względu, że nie
stanowi jakiegoś niewłaściwego spotęgowania tego drugiego, albowiem
desygnaty obu pojęć, choć zachodzą na siebie, to nie pokrywają się ze
sobą. W związku z powyższym przytaczam odpowiedni fragment mojego
własnego opracowania na ten temat pt. Pojęcie, geneza i próba
systematyki głównych typów nacjonalizmu:
“Przyjmijmy
na wstępie, że nacjonalizm to pogląd, postawa i dążenie bazujące na
uznaniu narodu za szczególny, podstawowy i zobowiązujący poszczególne
jednostki oraz mniejsze grupy do lojalności rodzaj więzi społecznej oraz
przybierające w swoich dojrzałych i samoświadomych formach postać
doktryny (niekiedy nawet ideologii) społeczno-politycznej. Doktryna ta
stawia sobie za cel wzbudzenie (lub tam, gdzie ona już istnieje –
podtrzymywanie i rozwój) świadomości i solidarności narodowej oraz
nakazuje traktowanie narodu jako głównego punktu odniesienia dla
polityki (zobligowanej do kierowania się interesem lub dobrem narodu),
co zazwyczaj oznacza opowiadanie się za istnieniem tzw. (różnie wszelako
rozumianego) państwa narodowego, polemicznie zaś przeciwstawia się tym
poglądom, ideologiom i ruchom politycznym, które istnienie lub powinny
charakter więzi narodowej negują lub przeciwstawiają poglądom
nacjonalistycznym koncepcje uniwersalistyczne (np. tradycyjny
konserwatyzm), kosmopolityczne (np. światopogląd masoński),
indywidualistyczne (liberalizm) lub klasowo-antagonistyczne (socjalizm).
(…)
Samo
pojęcie nacjonalizm jest wysoce problematyczne, z powodów różnej
natury. We współczesnym uzusie, zarówno potocznym, medialnym, jak i (w
znacznej mierze) naukowym funkcjonuje ono (wyjąwszy świat anglosaski)
jako pejoratywny epitet, co znajduje również odzwierciedlenie w
popularnych leksykonach i podręcznikach, gdzie zwyczajowo definiuje się
nacjonalizm jako bezzasadne wywyższanie (czy wręcz absolutyzację)
własnego narodu oraz głoszenie nienawiści do innych narodów czy
mniejszości etnicznych i pragnienie ich ujarzmienia, a w skrajnych
wypadkach nawet eksterminacji. Można wręcz powiedzieć, że w lansowanym
przez współczesne lewicowe oraz skrajnie liberalne kręgi nacjonalizm
został desygnowany do roli wroga publicznego (hostis), częstokroć
identyfikowanego z faszyzmem oraz rasizmem, który winien być
systematycznie monitorowany, i nawet może być kryminalizowany, a w
każdym bądź razie podlega bezwzględnej ekskluzji ze sfery akceptowalnego
pluralizmu ideologicznego i politycznego. Oczywiście nie brakuje też i
interpretacji dostrzegających w obrębie nacjonalizmu odłamy umiarkowane.
Nacjonalizm
a szowinizm. Typowym przejawem „hostylizacji” nacjonalizmu jest
utożsamianie go z szowinizmem, a więc z postawą i poglądem, co do
którego panuje zgodne przekonanie, że stanowi on wyolbrzymione,
bezkrytyczne i niezreflektowane uczucie przywiązania i podziwu dla
własnego kraju, grupy etnicznej lub społecznej i/albo przywódcy oraz
wyolbrzymiania ich zalet, a pomniejszania lub negowania ich wad, idące
zazwyczaj w parze z równie przesadnym i nieuzasadnionym deprecjonowaniem
innych krajów, narodowości i osób. Aczkolwiek szowinizm (franc.
chauvinisme) wziął swoją nazwę od postaci francuskiego żołnierza
(nazwiskiem Chauvin) wychwalającego bezkrytycznie jedną tylko osobę –
postać wodza (cesarza Napoleona), to jednak za jego typową postać
uchodzi bałwochwalstwo etniczno-plemienne, czyli ojkolatria; czynnikiem
wybitnie (acz niezamierzenie) ją potęgującym jest jednak ojkofobia,
czyli niechęć i pogarda okazywane temu, co „swojskie” przez elity
wykorzenione ze swojego środowiska narodowego. Szowinizm stanowi wówczas
prymitywny sposób odreagowania upokorzeń zadawanych sentymentom,
upodobaniom i obyczajom mas, przejawiając się zazwyczaj w tym, co
współczesna nauka określa mianem „banalnego nacjonalizmu”.
W
ujęciach bardziej wyważonych, szowinizm traktuje się już tylko jako
skrajną i wynaturzoną postać nacjonalizmu, albo – jeśli terminowi
nacjonalizm nadaje się znaczenie aksjologicznie neutralne – patriotyzmu;
w tym drugim wypadku tworzy się sekwencja stopniowalnych w zakresie
wartościowania pojęć: „dobry” patriotyzm –„moralnie obojętny” lub
„względnie zły” nacjonalizm – „bezwzględnie zły” szowinizm. Chociaż
podejście takie cieszy się obecnie znaczną popularnością, wydaje się ono
słabo uzasadnione i błędne. Zważywszy bowiem, iż nacjonalizm sensu
proprio jest postacią ideologii (doktryną), co wymaga umiejętności
tworzenia pojęć abstrakcyjnych, zaś szowinizm to (nacechowane emocjami
negatywnymi) uczucie, traktowanie szowinizmu jako moralnie i estetycznie
zdefektowanej postaci patriotyzmu jest co najmniej równie, jeśli nie
bardziej, zasadne jak traktowanie go jako „uskrajnionego” nacjonalizmu.
Wyłożona explicite doktryna nacjonalistyczna jest też często bardzo
krytyczna w stosunku do charakterologicznych cech narodu, w którego
imieniu występuje, i bardzo surowa w ocenie jego wad moralnych tudzież
dorobku cywilizacyjnego (zob. Dzieje bez dziejów – teoria rozwoju
wewnętrznego Polski Jana Stachniuka czy, w mniejszym stopniu, Myśli
nowoczesnego Polaka Romana Dmowskiego), co jest oczywistym
przeciwieństwem szowinizmu. Nadto, szowinizm może przejawiać się jako
uwielbienie państwa, władzy, instytucji nie- i ponadnarodowej, lub wręcz
przeciwnie – partykularnej „małej ojczyzny” (szowinizm „tutejszych”,
„swojaków”, „krajanów”, a nie Polaków, Niemców czy Rosjan). O ile
wreszcie nacjonalizm może być uznany za modelową – przynajmniej w
nowożytnej epoce państw narodowych – egzemplifikację rozróżnienia
swoiście politycznego: „przyjaciel – wróg”, o tyle szowinizm zdaje się
być pomieszaniem tego elementarnego kryterium polityczności w jego
sensie konkretno-egzystencjalnym z kwalifikacjami etycznymi („dobry –
zły”) i estetycznymi („piękny – szpetny”).
Nacjonalizm
a patriotyzm. Pod pewnymi względami podobnie, acz nie identycznie,
przedstawia się relacja nacjonalizmu do patriotyzmu. Aczkolwiek nie jest
uzasadnione redukowanie patriotyzmu do uczucia, albowiem patriotyzm,
jako cnota moralna miłości do ojczyzny ma – jako dział sprawiedliwości –
swoją główną siedzibę nie w uczuciu, lecz w woli, to jednak błędne
wydaje się zarówno ujmowanie (przez antynacjonalistów) nacjonalizmu jako
wynaturzonej postaci patriotyzmu (które to rozróżnienie, uzupełnione
przeciwstawieniem „dobrego” internacjonalizmu „złemu” kosmopolityzmowi, o
czym rzadko dziś się pamięta, zostało uznane za obowiązujące wyznawców
komunizmu przez samego Józefa Stalina), jak (spotykane u nacjonalistów,
jak Paolo Arcari, Zygmunt Balicki czy Roman Rybarski) postrzeganie
nacjonalizmu jako doktrynalnego dopełnienia uczucia patriotycznego,
albowiem nacjonalizm i patriotyzm nie są pojęciami w pełni
korelatywnymi. Z jednej strony bowiem nacjonalizm może przejawiać się
zarówno jako doktryna, jak uczucie i postawa, z drugiej strony zaś
patriotyzm jest postawą, która ma lub może mieć więcej niż jeden tylko
krąg odniesienia (czyli naród), jak: ziemia ojczysta, wspólnota
polityczna ze zwierzchnikiem jako jej personifikacją czy kultura
ojczysta, a nawet szersza od niej cywilizacja, jako metoda życia
zbiorowego. Co więcej, patriotyzm jest zjawiskiem towarzyszącym od
zarania wszystkim zorganizowanym wspólnotom ludzkim, a więc znacznie
starszym od nacjonalizmu, a w niektórych wypadkach – organizmów
imperialnych, wielonarodowych, dynastycznych (np. patriotyzm habsburski w
Monarchii Austro-Węgierskiej) – może być z nacjonalizmem (resp.
patriotyzmem nacjonalistycznym) wręcz skonfliktowany”.
Prof. Jacek Bartyzel