6 maja 1945 r., niedziela
To
był niezwykle spokojny poranek. Spokojny, jak na Festung Breslau.
Gdzieś w oddali słychać było tylko pojedyncze wystrzały i nieliczne
detonacje. Słońce powoli wspinało się wyżej i oświetlało coraz mocniej
morze ruin, którym teraz był Breslau. Zewsząd czuć było smród
spalenizny, odór rozkładających się ciał, gęsty, czarny dym drażnił oczy
i nie pozwalał swobodnie oddychać. Myliłby się, kto pomyśli, że wśród
gruzów tego niegdyś dumnego i pięknego miasta nie było żywej duszy. W
piwnicach zrujnowanych kamienic wciąż ukrywało się przed radzieckimi
bombami około 140 tysięcy niemieckich cywili. Były to głównie kobiety i
dzieci, oraz wszyscy ci, którzy kilka miesięcy wcześniej nie chcieli lub nie mogli uciekać w mrozie i śniegu
z twierdzy Breslau. Mężczyźni, a nawet 15-letni chłopcy zostali
żołnierzami - kryli się teraz gdzieś wśród ruin z karabinem i resztką
amunicji. Najczęściej byli to zrezygnowani i przygotowani na śmierć
żołnierze Wehrmachtu, których wspomagały oddziały Volksturmu i
Hitlerjugend. Najbardziej do walki skłonne były znienawidzone przez
Rosjan oddziały SS.
Na linię frontu właśnie dostarczono poranne wydanie „Frontzeitung der Festung Breslau – Schlesische Tageszeitung”. Na pierwszej stronie uwagę przykuwał tekst pod wymownym tytułem „Widerstand gegen die Sowjets geht weiter!” (Opór przeciwko Sowietom będzie kontynuowany!). Kapitan van Buerck odłożył gazetę i spojrzał w swoje odbicie w popękanym lustrze, wiszącym na ścianie niewielkiego schronu, a właściwie w piwnicy zamienionej na schron, w którym oczekiwał na przyjazd zastępcy Festung Breslau - pułkownika Tieslera.
Na linię frontu właśnie dostarczono poranne wydanie „Frontzeitung der Festung Breslau – Schlesische Tageszeitung”. Na pierwszej stronie uwagę przykuwał tekst pod wymownym tytułem „Widerstand gegen die Sowjets geht weiter!” (Opór przeciwko Sowietom będzie kontynuowany!). Kapitan van Buerck odłożył gazetę i spojrzał w swoje odbicie w popękanym lustrze, wiszącym na ścianie niewielkiego schronu, a właściwie w piwnicy zamienionej na schron, w którym oczekiwał na przyjazd zastępcy Festung Breslau - pułkownika Tieslera.
Spojrzał jeszcze raz na
frontową gazetę. Przypomniał sobie, jak cztery dni temu przeczytał w
niej o śmierci Hitlera i pomyślał, że to już koniec - teraz Wrocław musi
się poddać. Złudzień pozbawiła go wtedy treść odezwy dowódcy twierdzy,
generała Hermanna Niehoffa, która kłuła w oczy na pierwszej stronie.
Dobrze zapamiętał jej treść, bo czytał ją chyba kilkadziesiąt razy: "Obrońcy
Festung Breslau! W dziejowej walce o przyszłość narodu niemieckiego
Adolf Hitler poniósł bohaterską śmierć. Rozkazem z 30 kwietnia Fuehrer
mianował swoim zastępcą admirała Doenitza. Wierni żołnierskiej
przysiędze stajemy pod jego rozkazami do dalszej walki. We Wrocławiu
pozostaję nadal na waszym czele. Zaufajcie mi także w tej najcięższej
godzinie. Mogę Was zapewnić, że poprowadzę Was do tego, co stanowi Wasze
dobro".
Wspomnienia przerwał nieśmiały głos chłopca w mundurze Hitlerjugend:
- Herr Kapitan, przyjechał pan pułkownik.
- Dobrze, jestem gotowy.
Kapitan van Buerck otrzepał swój galowy mundur z bunkrowego kurzu, wyprostował się i ruszył w stronę schodów prowadzących do wyjścia z piwnicy.
- Heil Hitler! - wrzasnął chłopiec, prostując jednocześnie prawą rękę. Van Buerck zatrzymał się i spojrzał na małego żołnierza. Miał może z 14 lat, nie więcej, twarz umorusaną od sadzy, za duży hełm, a całym jego uzbrojeniem był granat, wiszący przy pasku. Przez chwilę oficer mierzył wzrokiem swojego podkomendnego, po czym odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł ze schronu. Tam czekał już na niego pułkownik Tiesler wraz z tłumaczem.
Wspomnienia przerwał nieśmiały głos chłopca w mundurze Hitlerjugend:
- Herr Kapitan, przyjechał pan pułkownik.
- Dobrze, jestem gotowy.
Kapitan van Buerck otrzepał swój galowy mundur z bunkrowego kurzu, wyprostował się i ruszył w stronę schodów prowadzących do wyjścia z piwnicy.
- Heil Hitler! - wrzasnął chłopiec, prostując jednocześnie prawą rękę. Van Buerck zatrzymał się i spojrzał na małego żołnierza. Miał może z 14 lat, nie więcej, twarz umorusaną od sadzy, za duży hełm, a całym jego uzbrojeniem był granat, wiszący przy pasku. Przez chwilę oficer mierzył wzrokiem swojego podkomendnego, po czym odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł ze schronu. Tam czekał już na niego pułkownik Tiesler wraz z tłumaczem.
Była
7.30. Za pół godziny cała trójka miała być w umówionym miejscu, u
zbiegu Strasse der SA i Viktoria Strasse (dzisiejsze ulice Powstańców
Śl. i Lwowska). Tam przebiegał pas neutralny, oddzielający Niemców i
Rosjan od siebie. Pierwsza linia frontu.
Pułkownik
Tiesler i kapitan van Buerck mieli szansę zakończyć ten koszmar -
zostali upoważnieni przez dowództwo Festung Breslau do prowadzenia
rokowań, celem ustalenia warunków kapitulacji twierdzy Wrocław.
Niemieccy parlamentariusze zakładają opaski na oczy przez udaniem się na rokowania
Źródło: Wroclaw.Dolny.Slask.org
* * *
6
maja 1945 r. był 80 dniem obrony Festung Breslau. Miasto otoczone ze
wszystkich stron wojskami 6. Armii 1. Frontu Ukraińskiego, wydawało się
skazane na zagładę. Niemcy bronili każdej ulicy, każdego domu, każdego
piętra. Wysadzali w powietrze całe kwartały ulic. Na miasto spadały
tysiące ton radzieckich bomb. Straty po obu stronach były ogromne.
Dowódcy Festung Breslau zapewniali, że niebawem z odsieczą płonącej
twierdzy ruszą oddziały feldmarszałka Schoernera. Odsiecz jednak nigdy
nie nadeszła.
Pod
koniec kwietnia radzieckie dowództwo wydało rozkaz zahamowania
ofensywy. Wtedy ukształtowała się linia frontu, która pozostała
praktycznie nie zmieniona do momentu kapitulacji. Na północy przebiegała
ona zachodnim skrajem Lasu Osobowickiego, do stacji Osobowice, na
północnym wschodzie sięgała koryta Widawy i wzdłuż jej lewego brzegu
dochodziła do Odry, naprzeciw Wyspy Opatowickiej. Dalej na zachód linia
frontu przebiegała wśród ruin ulicy Pięknej, Kamiennej, łukiem zakręcała
do ulicy Lwowskiej. Na zachodzie front biegł od Dworca Świebodzkiego,
przecinał ulicę Braniborską i sięgał do ul. Inowrocławskiej, skąd
zakręcał do Odry, w pobliżu Kępy Mieszczańskiej.
Pod
koniec oblężenia wojska radzieckie prowadziły tylko działania zaczepne.
W ten sposób ograniczono straty w ludziach. Rosjanie liczyli, że miasto
i tak się podda – to tylko kwestia czasu. W niewysłanym liście do brata
Franz Kragen z pułku Mohr tak opisuje te dni: „Czekam,
kiedy to wszystko się skończy. Ludzie piją z rozpaczy, ile się tylko
da. Żaden ze starych żołnierzy nie sądzi, by ten cały burdel miał
jakikolwiek sens. Po tygodniu walk na Frankfurterstrasse (Legnicka) w
naszej kompanii została połowa ludzi. Jeden większy atak i już po Nas.
>>Iwan<< jednak nie spieszy się. On dobrze wie, że i tak
dostaniemy się mu w łapy”.
Brak działań na froncie wokół Wrocławia zrodził nawet dowcip:
Zwycięskie wojska radzieckie wracają spod Berlina na paradę zwycięstwa w Moskwie. Nagle po drodze słychać wybuchy i strzelaninę.
- Czyżby to już strzelano na wiwat?
- Nie, to 6 Armia w dalszym ciągu zdobywa Wrocław.
Zwycięskie wojska radzieckie wracają spod Berlina na paradę zwycięstwa w Moskwie. Nagle po drodze słychać wybuchy i strzelaninę.
- Czyżby to już strzelano na wiwat?
- Nie, to 6 Armia w dalszym ciągu zdobywa Wrocław.
Jak
wynika ze źródeł radzieckich pierwsze kontakty o kapitulacji nawiązano 4
maja. W tym dniu artyleria radziecka przerwała na kilka godzin ostrzał
Wrocławia. Na linii frontu ustawiono ogromne głośniki, z których
dowództwo radzieckie zwróciło się do Niemców z propozycja kapitulacji.
Ten fakt, szeroko komentowany wśród ludności cywilnej i niemieckich
żołnierzy, skłonił zapewne przedstwicieli wrocławskiego duchowieństwa do
interwencji u komendanta Festung Breslau. Niehoff nie ugiął się jednak i
chciał walczyć dalej. Jednak w nocy z 5 na 6 maja dowództwo twierdzy
otrzymało radiotelegram od generała Hassego, dowódcy niemieckiej 17.
Armii, który upoważniał Niehoffa do podjęcia każdej decyzji, którą uzna
za stosowną. Komendant Festung Breslau nad ranem 6 maja upoważnił do
prowadzenia rokowań swojego zastępcę - pułkownika Tieslera i kapitana
van Buercka. Kapitulacja Festung Breslau była już kwestią godzin.
Na kapitulację nie chciał czekać gaulaiter Karl Hanke, który jeszcze w styczniu 1945 r. mówił o Breslau: „Rosjanie nigdy go nie zdobędą. Prędzej go spalę”. O świcie Hanke opuścił Wrocław na pokładzie niewielkiego samolotu Fieseler-Storch pod pretekstem tego, że w testamencie Hitlera został wyznaczony w miejsce Himlerra Reichsfuehrerem SS i szefem niemieckiej policji. Nikt dokładnie nie wie, ani skąd wystartował (spod Hali Stulecia czy z lotniska na pl. Grunwaldzkim?), ani co się z nim stało potem.
O godz. 8 parlamentariusze obu stron spotkali się u zbiegu dzisiejszych ulic Powstańców Śl. i Lwowskiej. Zgodnie z ustaleniami działania bojowe we Wrocławiu miano przerwać o godz. 14 czasu moskiewskiego (13 czasu lokalnego). Kilka godzin później generał Niehoff i generał Głuzdowski podpisali akt bezwaunkowej kapitulacji hitlerowskiej załogi Festung Breslau. Ceremonia odbyła się w Villi Colonia, przy ul. Rapackiego 14, na wrocławskich Krzykach. Z naszej perspektywy może to wydać się irracjonalne, ale źródła historyczne mówią, że po podpisaniu aktu kapitulacji generał Głuzdowski zaprosił dowódcę Festung Breslau na bankiet z okazji zakończenia walk. Inne źródła podają również, że Niehoff przez tydzień był gościem Villi Colonia, w której ulokowano sztab Głuzdowskiego. Trzeba przyznać, że to nieco ekstrawagancki sposób na honorowanie przegranych.
Na kapitulację nie chciał czekać gaulaiter Karl Hanke, który jeszcze w styczniu 1945 r. mówił o Breslau: „Rosjanie nigdy go nie zdobędą. Prędzej go spalę”. O świcie Hanke opuścił Wrocław na pokładzie niewielkiego samolotu Fieseler-Storch pod pretekstem tego, że w testamencie Hitlera został wyznaczony w miejsce Himlerra Reichsfuehrerem SS i szefem niemieckiej policji. Nikt dokładnie nie wie, ani skąd wystartował (spod Hali Stulecia czy z lotniska na pl. Grunwaldzkim?), ani co się z nim stało potem.
O godz. 8 parlamentariusze obu stron spotkali się u zbiegu dzisiejszych ulic Powstańców Śl. i Lwowskiej. Zgodnie z ustaleniami działania bojowe we Wrocławiu miano przerwać o godz. 14 czasu moskiewskiego (13 czasu lokalnego). Kilka godzin później generał Niehoff i generał Głuzdowski podpisali akt bezwaunkowej kapitulacji hitlerowskiej załogi Festung Breslau. Ceremonia odbyła się w Villi Colonia, przy ul. Rapackiego 14, na wrocławskich Krzykach. Z naszej perspektywy może to wydać się irracjonalne, ale źródła historyczne mówią, że po podpisaniu aktu kapitulacji generał Głuzdowski zaprosił dowódcę Festung Breslau na bankiet z okazji zakończenia walk. Inne źródła podają również, że Niehoff przez tydzień był gościem Villi Colonia, w której ulokowano sztab Głuzdowskiego. Trzeba przyznać, że to nieco ekstrawagancki sposób na honorowanie przegranych.
Villa Colonia - miejsce podpisania kapitulacji
Ze wspomnień Piotra Bannerta: „Ponieważ w niedzielę 6 maja 1945 r. na naszym odcinku ustały działania wojenne, odważylismy się wychylić ostrożnie z ukrycia. Po przeciwnej stronie także ukazały się głowy. Nie pamiętam, kto zrobił pierwszy krok, bo nagle równocześnie stanęlismy na środku ulicy - my i ci z naprzeciwka. My piętnastolatki, ostatnia nadzieja Niemiec, oni - niewiele starsi. Patrzyliśmy na siebie tak jak to czynią młodzi w tym wieku; wymieniliśmy papierosy marki >>Attika<< na ich papierosy, oszacowaliśmy obopólnie wiszące u boku granaty... Jeszcze tego nie rozumieliśmy, ale czuliśmy, że nie ma żadnego powodu, byśmy się wzajemnie pozabijali. Mój przeciwnik przedstawił się jako 17 - letni student z Winnicy. Naturalnie ręce musiały pomóc w porozumieniu, bo kto z nas słyszał kiedkolwiek jakieś rosyjskie słowo?”.
Z listu radzieckiego zołnierza Aleksadra Fiedotowa do matki z 9 maja 1945 r.:
„Mateńko Kochana, Walu i Ludo,
Pozdrawia Was wasz Sasza, żywy, zdrów i szczęśliwy. Zdobyliśmy to wielkie miasto – Breslau, który teraz nazywa się Wrocław. Wojna też się skończyła. W nocy nikt nie spał. Wszycy strzelali na wiwat, aż dziw, że nikt przy tym nie zginął. (...) Może to śmieszne Mamo, ale to o czym najbardziej marzyłem w czasie ostatnich miesięcy – to cisza. Cisza bez jazgotu kaemów i wybuchów pocisków. Cisza bez bojowych komend i jęku rannych. Nasz starszyzna wrócił już ze szpitala i znów rządzi w kompanii. Wczoraj dostałem od niego na cały dzień przepustkę. Inni w takiej sytuacji chodzą za „trofiejami“, polują na lornetki, zegarki, rowery i... nie da się ukryć, na coś do wypicia. A ja poszedłem nad płynącą tu rzekę i przez dwie godziny gapiłem się na wodę. Wieczorem zaś, po raz pierwszy w życiu, słyszałem jak w krzakach śpiewają słowiki. Nie zmogła ich nawet wojna.
Czekaj mnie Mamo. Teraz już na pewno niedługo wrócę. I nigdy więcej Mateńko nie będziesz się już martwić.
Twój Sasza“.
Porzucone wyposażenie wojskowe na ulicach wypalonego Wrocławia
Źródło: Wroclaw.Dolny.Slask.org
Wrocław poddał się jako jedno z ostatnich niemieckich miast, cztery dni po kapitulacji Berlina i dwa dni przed zakończeniem wojny. Do niewoli radzieckiej trafiło 2 generałów, 1113 oficerów oraz 43 861 podoficerów i szeregowców.
Dzień po kapitulacji Festung Breslau w Moskwie zdobycie Wrocławia uczczono salutem z 224 dział.