Kiedy
trzy lata temu władze w Kijowie napadły na mieszkańców Donbasu – obrona
Doniecka i Ługańska wywoła w Polsce spontaniczne poparcie. By obrzydzić
Polakom sprawę Noworosji – oficjalna propaganda wymyśliła wiele kłamstw
i haseł, wśród których jedno z najdziwniejszych brzmiało: „nie wolno
popierać Donbasu, bo stracimy Śląsk!”.
To nie była „czystka etniczna”!
Nikt
wprawdzie nie umiał, ani nie próbował tłumaczyć związku przyczynowego,
mającego rzekomo łączyć walk realnie toczące się w Donbasie z
hipotetycznym oderwaniem od Polski jej ziem zachodnich. Nie wyjaśniano
również czemu w takim razie Śląsk nie odpadł od Polski już wtedy, gdy
władze w Warszawie popierały rozpad Jugosławii, rozbiory Serbii i
powstanie pirackiego państewka w Kosowie albo gdy fetowano nad Wisłą
terrorystów z Kaukazu. Nieważne, grunt, że znaleziono kolejny „argument”
byle tylko opowiedzieć się po stronie kijowskiej junty. Życie jednak
dopisało pointę do tego propagandowego cyrku. Oto śląscy autonomiści
(pokraczny pomysł polityczno-biznesowy garstki cwaniaków, wcześniej
prezentujących się jako „polscy antykomuniści” i/lub „prześladowana
mniejszość niemiecka”) – podali rękę najbardziej zajadłym,
neo-banderowskim środowiskom ukraińskim, forsując przez Sejmik
Województwa Śląskiego ahistoryczne stanowisko potępiające Operację
„Wisła”, czyli przesiedlenie popierających banderyzm mieszkańców
wschodniej Polski na ziemie zachodnie, dokonane przez władze
komunistyczne pod koniec lat czterdziestych XX wieku.
Operacja
(czy w terminologii ukraińskiej – Akcja) „Wisła” – jest przywoływana
przez nacjonalistów ukraińskich jak odpowiedź propagandowa na Rzeź
Wołyńską. Jest to jawna, wołająca do nieba nieuczciwość i nierzetelność,
nie ma bowiem żadnej możliwości zestawiania planowanego,
zorganizowanego i przeprowadzonego z wyjątkowym okrucieństwem
ludobójstwa ok. 200 tysięcy Polaków – z cywilizowanym przemieszczeniem
grupy mieszkańców (nie będących przecież przeważnie bez winy) z
ziemianek i małych spłachetków ziemi do nowoczesnych, murowanych,
pełnowymiarowych gospodarstw rolnych. Polacy nie wymordowali Ukraińców,
nie stosowali odpowiedzialności zbiorowej, nie pozbyli się też kraju
tej kłopotliwej mniejszości narodowej, skażonej masową kolaboracją z
nazizmem. Operacja
„Wisła”, nawet oceniając ją przez pryzmat współczesnych, starszych o
kilka dekad i parę bardzo niedobrych doświadczeń kategorii – nie była
nawet „czystką etniczną”. A
mimo to radni Województwa Śląskiego, reprezentujący główne partie
polityczne Polski – zdecydowali się opowiedzieć za oczywistym kłamstwem
historycznym i aktem politycznie i propagandowo szkodliwym.
Przypominając
Operację „Wisła” musimy pamiętać, że jej celem było oderwanie band
Ukraińskiej Powstańczej Armii od jej naturalnego zaplecza – ale także wyzwolenie samych, sterroryzowanych Ukraińców i Rusinów spod wpływów i kontroli banderowców.
Przepisy dotyczące zakazu powrotu niemal od razu okazały się martwe.
Kto chciał – już w latach 50-tych powrócił na Chełmszczyznę czy w
Bieszczady. Większość – nie chciała, wybierając lepsze życie pod
Wrocławiem, Szczecinem, Olsztynem, czyli tam, gdzie to dziś mieszkają
większe skupiska ludności ukraińskiej. Przypomnijmy, że tam, gdzie
skupiska polskie przez wieki mieszkały na Wołyniu czy Ziemi Lwowskiej –
nie ma nawet śladu polskich wiosek, masowe polskie groby są niszczone, a
pomniki dewastowane. To też wyraźna różnica między „Wisłą”, a Rzezią…
Banderowski kameleon
Nie
koniec jednak na tym. Charakterystyczna dla banderyzmu, tak w Polsce,
jak i na Ukrainie – była jego zdolność maskowania się, ukrywania,
dostosowywania do trudnych nawet warunków. Proszę wczuć się w sytuację
Polaków z Kresów, którzy cudem uciekli spod banderowskich siekier,
którzy szli do urzędu w Polsce, do Partii załatwić sprawy bytowe – i napotykali tych samych banderowców, teraz z polskimi nazwiskami i życiorysami nastajaszczych komunistów? Kiedy trafiali na przesłuchanie na milicję czy do bezpieki – przesłuchiwał ich dawny sotenny UPA,
tu udający prawowiernego partyzanta! Postać ukraińskiego sołtysa ze
słynnego filmu „Wołyń”, który najpierw reprezentuje władzę sowiecką,
potem nazistowską – ale zawsze jest ukraińskim nacjonalistą (i
złodziejem) miała wiele odpowiedników w historii najnowszej Polski! A
kiedy epoki się zmieniały – banderowcy
znów umieli się dostosować, angażując w ruch „Solidarności”,
infiltrując opozycję antykomunistyczną, a potem wygodnie lokując w
kierownictwie głównych partii politycznych III RP po 1989 r.
To właśnie powodowało, że trauma Rzezi Wołyńskiej nigdy nie wygasła,
ofiarom nigdy nie udało się zostawić jej w pełni za sobą. Przeciwnie,
widząc bezczelnie uśmiechniętych dawnych zbrodniarzy – ci, co uciekli z
Wołynia zacinali się w milczeniu, zamykali, nie mówili nawet najbliższym
co ich spotkało, bojąc się w każdej chwili, że znowu po nich i po ich
najbliższych przyjdą…
Właśnie
w tym kontekście należy widzieć propagandowe wykorzystywanie Operacji
„Wisła” od lat 90-tych, a zwłaszcza dziś, po eksplozji sterowanego przez
oligarchów nowego szowinizmu ukraińskiego. Z wielu trudnych, często
smutnych ludzkich historii, z opowieści o błędach i nadużyciach, które
zapewne się zdarzały – zrobiono tarczę dla Rzezi Wołyńskiej i młot na
Polaków. Agresja środowisk neo-banderowskich jest tym większa, im
wyraźniej przebija się w Polsce prawda o zbrodniczej przeszłości,
ideologii i współczesności banderyzmu. Gdy z grupą Kresowian zgłaszałem w
Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim wniosek o budowę w Lublinie Pomnika
Ofiar Rzezi Wołyńskiej – jeszcze za czasów poprzedniego rządu próbowali
to zablokować wysokiego szczebla urzędnicy… ukraińskiego pochodzenia.
Kiedy nacisk środowisk patriotycznych utrudnia przekazywanie publicznych
funduszy nacjonalistycznemu Związkowi Ukraińców w Polsce – ten wzmaga
krzyk i opowieści o rzekomych „prześladowaniach”. A dziś, jak widać na
przykładzie stanowiska Sejmiku Śląskiego – rodzi się sojusz
„ślązakowców” (jak nazywa się w Polsce ten dziwny ruch, skupiający na
wyliczaniu rzekomych krzywd, jakich Śląsk miał doznać od Polski oraz
dobrodziejstw otrzymywanych niby to od Niemiec…) z banderyzmem. Jeszcze
poważniejszy problem polega na tym, że dzieje się to nie tylko przy
bierności, ale faktycznie przy akceptacji głównego nurtu politycznego
III RP. Rusofobia i banderofilia PiS, uległość PO wobec interesów
Berlina, oportunizm i nijakość PSL – wszystko to daje szerokie polu do
popisu środowiskom wykorzystującym hasła antypolskie do robienia
własnych interesików. Ruch
Autonomii Śląska i Związek Ukraińców w Polsce to właśnie takie
niebezpieczne połączenia cwaniactwa, pazerności i agresywnego
szowinizmu.
Okazuje
się więc, że na przekór tym wszystkim, biadolącym że wojna na wschodzie
Ukrainy odbierze nam Śląsk – Donbas stawiając opór współczesnemu
banderyzmowi walczy także o to, by… Śląsk pozostał polski!
Konrad Rękas
Pod
tytułem „Об операции «Висла» или как Донбасс сражается за польскую
Силезию” artykuł ten ukazał się również na Novorosinform.org: https://www.novorosinform.org/opinions/2074