W czwartek (18 maja) na południu Syrii, w pobliżu granicy z Jordanią i
Irakiem, amerykańskie samoloty zbombardowały konwój Syryjskiej Armii
Arabskiej i wspierających ją grup. Nie ma tu mowy o pomyłce – była to
kolejna (po pamiętnym ataku rakietowym na bazę lotniczą w Szajrat) akcja
USA, gdzie celem uderzenia stały się oddziały wierne rządowi w
Damaszku. Tym razem powodem ataku było rzekome zagrożenie, jakie konwój
miał stwarzać dla popieranych przez USA i Jordanię bojówek „opozycji” – w
ostatnich tygodniach syryjskie siły rządowe odbiły znaczne obszary na
wschodzie prowincji Sweida, a także na południu muhafazy Homs, szykując
się do wyzwalania od ISIS sąsiadującej z nią Deir Ezzor.
Zbombardowany konwój składał się z żołnierzy i czołgów Syryjskiej Armii Arabskiej, Narodowych Sił Obrony (NDF), bojowników libańskiego Hezbollahu oraz Batalionów Imama Alego, tworzonych przez irackich szyitów wspierających syryjskie władze. Atak na konwój nastąpił w okolicy Studni Rasi’i po tym, jak przemierzył on około 35 km na terytorium uznawanym przez islamistów za „swoje”. Wskutek nalotu zginęło sześciu żołnierzy, trzech zostało rannych. Zniszczone zostały dwa czołgi T-62 i kilka półciężarówek, a jeden pojazd ZSU-23-4 „Szyłka” został uszkodzony.
Jednak jak ustalił później portal Al-Masdar, trzon konwoju stanowiła grupa Saraya Al-‘Areen, złożona z syryjskich Alawitów i trenowana przez Hezbollah:
Jako powód ataku dowództwo tzw. Koalicji pod dowództwem USA podało,
że oddziały syryjskie „posuwały się w głąb strefy dekonfliktowania” –
jednak nie wiadomo na jakie decyzje o strefach deeskalacji powołuje się
Pentagon, gdyż dla południa kraju nie ma żadnych uznawanych przez
społeczność międzynarodową ustaleń w tej sprawie. Amerykanie przyznali
również, że bronili sponsorowanego przez siebie ugrupowania zbrojnego,
pisząc w oświadczeniu, że syryjski konwój „stwarzał zagrożenie dla sił
USA i partnerów w At-Tanf”. Na podstawie informacji ze źródeł syryjskich
i amerykańskich można wywnioskować, iż najprawdopodobniej chodziło o
grupę Maghawir Al-Thawra (arab. „Komandosi Rewolucji”), do niedawna
funkcjonującą w ramach inicjatywy tzw. Nowej Armii Syryjskiej. Pentagon
utrzymuje, że przed atakiem na konwój przeprowadzono uderzenie
ostrzegawcze, chcąc skłonić oddziały rządowe i sojuszników do
zawrócenia. Źródła syryjskie nie wspominają jednak o żadnych
ostrzeżeniach, dowództwo SAA im zaprzecza.
At-Tanf to ważne miasto graniczne przy głównej drodze z Damaszku do
Bagdadu. Pozycje islamistów w jego okolicy były wcześniej bombardowane
przez lotnictwo syryjskie praz rosyjskie. Sytuacja uległa zmianie pod
koniec zeszłego roku, gdy od strony Jordanii na terytorium Syrii zaczęły
przenikać jednostki amerykańskich i jordańskich sił specjalnych; mówiło
się także o brytyjskich.
Według informacji zebranych przez portal BuzzFeed, amerykańskie
jednostki 5. Grupy Sił Specjalnych pełnią tam nie tylko funkcje
szkoleniowe, ale często walczą także na pierwszej linii frontu,
pomagając popieranym przez siebie „umiarkowanym” islamistom w walkach
przeciwko ISIS. Są to o tyle istotne informacje, gdyż portal ten jest
znany z poparcia dla establishmentu USA i jego polityki.
Oprócz wspomnianej Maghawir Al-Thawra wsparcie od Koalicji otrzymuje
także Shuhada al-Qaryatayn. Celem amerykańskiego dowództwa jest zajęcie
przy ich pomocy miasta Albukamal, leżącego nad brzegiem Eufratu – a
później marsz w górę rzeki, w stronę miasta Deir Ezzor, bastionu sił
rządowych obleganego przez ISIS. Amerykanie chcą zająć tę prowincję
zanim zrobi to syryjskie wojsko i jego sojusznicy.
Drugie bombardowanie miało miejsce tego samego
dnia, w rejonie przejścia granicznego k. miasta Albukamal (wschodnia
część muhafazy Deir Ezzor, sąsiadująca z Irakiem). Jego celem była
iracka jednostka paramilitarna Sayyed Al-Shuhada, wchodząca w skład tzw.
Sił Mobilizacji Ludowej (które razem z siłami tzw. Koalicji nadal
walczą przeciwko ISIS w Iraku. Wymieniona jednostka również brała udział
w tych starciach). Fragment ataku ukazuje nagranie video.
Według informacji zebranych przez iracką telewizję Afaq TV, zginął
jeden żołnierz a sześciu innych zostało poważnie rannych (liczba ofiar
może wzrosnąć).
Oba punkty zapalne przedstawia mapa:
Natomiast w sobotę okazało się, że swoje siły specjalne do Syrii wysłała także Norwegia.
Według informacji, jakich udzielił mediom iracki dowódca Shakir Abid,
norweski oddział miał przekroczyć granicę w okolicy przejścia
granicznego Al-Waleed. Ich zadania operacyjne pokrywają się z celami
realizowanymi przez amerykańskie i brytyjskie jednostki – państwom
zachodnim (oraz wrogim Syrii monarchiom arabskim) bardzo zależy na tym,
aby wspierane przezeń grupy „umiarkowanych” islamistów na południu Syrii
nie zostały stamtąd usunięte.
Oprócz tego w Jordanii przebywają także polskie jednostki specjalne –
na razie jednak nie ma żadnych pewnych informacji nt. ich ewentualnych
działań na terenie Syrii.
Na te smutne wydarzenia można popatrzeć także z innej perspektywy –
jak wiadomo, elity USA chcą także osłabić wpływy Iranu na Bliskim
Wschodzie; jest to jeden z celów ich zaangażowania militarnego w Syrii,
realizowany pod płaszczykiem walki przeciwko Państwu Islamskiemu.
Uderzając na konwój złożony także z bojowników Hezbollahu i Batalionów
Imama Alego, oraz na grupę irackiego Regimentu „Sayyed Al-Shuhada”, USA
de facto zaatakowało grupy wspierane także przez Irańczyków. Jest to
bez wątpienia element nowej, ostrzejszej strategii antyirańskiej,
realizowanej przez administrację prezydenta Donalda Trumpa.
(na podst. Al-Masdar, BuzzFeed, Twitter oprac. M. Mazur)
Za: http://xportal.pl/?p=29351