„Nasze miejsce jest na wolnym powietrzu,
pod czystym nocnym niebem, z bronią w ręku i na wysokości, w gwiazdach.
Niech inni zajmują się nadal swoimi ucztami. My, na zewnątrz, w
napiętej czujności, żarliwej i niezawodnej, już przeczuwamy brzask w
radości naszych dusz” – José Antonio Primo de Rivera
Wszystko ma swoją cenę. Drogi samochód,
piękny dom, czy zagraniczne wczasy – rzeczy materialne, jednak to samo
możemy powiedzieć o sukcesie w sporcie, szczęśliwej rodzinie lub dobrym
wykształceniu. W drodze do osiągnięcia celu zawsze musimy coś poświęcić,
z czegoś zrezygnować, zaprzeć się samego siebie i przejść pewne
doświadczenie, swoisty sprawdzian, by ostatecznie cieszyć się
zwycięstwem. Tylko niezłomne charaktery osiągają szczęście. To, że w
drodze do celu czeka nas próba jest pewne jak „amen” w pacierzu. Pokazał
nam to już sam Chrystus, który by dokonać zbawienia ludzkości musiał
przejść przez drogę krzyżową i ponieść śmierć męczeńską, aby
zmartwychwstać i zwyciężyć.
Tak samo i my, zwykli ludzie, musimy się
spodziewać, że w naszym życiu czeka nas niejedna trudność, niejeden
krzyż. Szczególnie my, nacjonaliści, ludzie idei, powinniśmy wiedzieć
co to poświęcenie, co to trud. Ile godzin przeznaczonych przez nas na
samodoskonalenie ciała czy intelektu, ile spraw osobistych zaniedbanych z
powodu naszej mrówczej, codziennej pracy, z której nie spodziewamy się
zysków, a raczej jak rolnik – siejemy, pielęgnujemy i czekamy plonu. My,
budowniczowie rewolucji myśli i czynu niejednokrotnie spotykamy na swej
drodze przeciwności, stawiamy czoła przeróżnym próbom, które kosztują
nas nieraz bardzo dużo, nieraz tak dużo, że w naszych sercach rodzą się
wątpliwości, pytania o sens prowadzonej walki. To najtrudniejszy moment.
Bitwa z samym sobą. Najtrudniejszy, ale nie najgorszy. Najgorsza jest
tylko kapitulacja, porażka. Czas próby jest czasem trudnym, lecz nie
jest on w swej naturze zły. Ludzie od wieków doświadczali prób.
Przetrzymując je, stawali się silniejsi, co więcej, jak mówi Pismo
Święte – Bóg nagradzał ich szczególnymi łaskami. Zwycięstwo, wytrwanie w
dobrym, zawsze niesie ze sobą wiele korzyści, zarówno tych
materialnych, fizycznych, ale przede wszystkim wewnętrznych, duchowych.
Każdy niesie swój krzyż, każdy na miarę swoich możliwości. Nie ma
takiego trudu, którego nie potrafilibyśmy unieść – dlatego walka zawsze
jest sensowna. Niezłomność charakteru ukształtowanego przez czas
doświadczeń da nam pewność przyszłego zwycięstwa.
Wielu przegrywa, brak im sił, tracą
grunt, motywy i odchodzą. Jak liczna jest grupa tych, których znałeś,
którzy zapaleni ogniem idei stali z Tobą ramię w ramię, a których już
nie ma, bo płomień zgasł? Bo upadli i nie podnieśli się, by dalej iść tą
szlachetną i wzniosłą a jednocześnie wąską, trudną i wyboistą drogą
narodowej rewolucji. Nie patrzmy na nich, patrzmy na siebie, w głąb
siebie, umacniajmy się. My musimy trwać! Mimo wszelkich przeciwności,
obelg i kłamstw, a przede wszystkim pomimo naszych wątpliwości w
słuszność naszej sprawy, my mamy być jak niewzruszony głaz, jak skała.
Przeżywamy obecnie Wielki Post. Dla nas,
nacjonalistów, katolików, to czas szczególny. Dla mnie, chyba
najbardziej wyczekiwany okres roku liturgicznego w Kościele Katolickim.
Wielki Post to czas próby. Chrystus dał nam przykład bezkompromisowości i
konsekwencji – 40 dni postu i modlitwy, walka z Szatanem, który tak
Jego, jak i nas próbował i próbuje zwieść, podając na tacy łatwe i
przyjemne rozwiązanie, by tylko ulec, odpuścić, dać za wygraną. Odejść
od dobra. Zboczyć i „dać sobie spokój”. My tak jak Jezus musimy
powiedzieć – nie! Kategoryczne nie. Nawet mając świadomość przyszłych
cierpień, świadomość własnej drogi krzyżowej musimy wciąż być pewni, że
to jedyna słuszna droga. „Per aspera ad astra”!