Religia – przeżytek, niepotrzebna
pozostałość, spuścizna prymitywizmu przeszłych pokoleń czy składnik
podświadomości każdego człowieka?
Spór ten trwający od wielu lat
związany jest z samą definicją religii, która jest tworzona zależnie od szeroko
rozumianego światopoglądu. Pogląd na potrzebę sacrum zmieniał się pod wpływem
pewnych idei i kierunków myślenia, które wywarły wielki wpływ na życie
społeczne, np. psychologia marksistowska, behawioryzm, psychoanaliza czy
determinizm biologiczny. Łatwo można zauważyć, że poglądy, które spowodowały
rozwój psychologii jako nauki, były sprzeczne z religijną wizją psychiki
człowieka. Psychologia jako odrębna dziedzina naukowa kształtowała się i
ostatecznie powstała w czasie, w którym rozum był głównym narzędziem
poznawczym.
Według mnie psychologia poprzez
zakorzenioną skłonność do naukowości często pomija całą sferę
nieintelektualnych cech osobowości ludzkiej. W szczególności dotyczy to tych
poglądów psychologicznych, na które wpływ miał XIX-wieczny rozwój nauk
przyrodniczych. Ogólne lekceważenie religii jako ważnego elementu psychiki
każdej istoty ludzkiej można odnaleźć w badaniach Spencera, Tylora i Wundta,
według których ludzkość jest niezdolna sama do wytworzenia sobie pojęcia o
Bogu, a przekonania o Jego istnieniu i skłonność do religijności są sztucznym
wytworem kultury.
Do stworzenia antyreligijnego
gruntu w znacznym stopniu przyczyniła się marksistowska teoria, która głosi, iż
religia podlega prawom powstania, rozwoju i zaniku na równi ze wszystkimi
zjawiskami społecznymi. Mogła ona powstać tylko w określonych warunkach
społeczno-ekonomicznych, w których niski poziom intelektualny na to pozwalał.
Religia według Lenina pojawiła się w zamierzchłym okresie pierwotnym jako wyraz
wypaczonych wyobrażeń o świecie i własnej naturze.
Obydwie te teorie, choć różnią
się bardzo, przyjmują ten sam punkt widzenia – człowiek z natury nie jest
istotą religijną, cecha ta determinowana jest przez środowisko.
Pogląd ten jest dość powszechny
nie tylko w psychologii marksistowskiej czy behawiorystycznej, lecz także
przyjmuje się go jako oczywisty fakt w wielu dziedzinach wiedzy. O błędności
tego założenia świadczy wiele badań związanych z religijnością ludów
pierwotnych. Osobą, która bardzo mocna zaangażowała się w sferę badań, był
szkocki etnolog Andrew Lang. W swoim dziele – „O powstaniu religii” – wykazuje
niesłuszność teorii Spencera i Tylora. Przeczy on teorii, że ludy pierwotne
żyły w stanie półzwierzęcym i były niezdolne do odczuwania jakichkolwiek
potrzeb religijnych. Wskazuje całe szeregi ludów antropologicznie
najdawniejszych, np. mieszkańców Australii, wysp Andamańskich, afrykańskich
Bantusów, Sudańczyków oraz szczepów północnej Ameryki, u których stwierdzono,
że czciły jedną Istotę najwyższą jeszcze przed przybyciem Europejczyków. W tym
kontekście bardzo ciekawa jest wypowiedź słynnego etnografa prof. Peschela,
który podając wynik swoich długoletnich badań, stwierdził: „Można śmiało
zaprzeczyć twierdzeniu, jakoby znalazł się gdziekolwiek lud bez wyobrażeń
religijnych.”. Potwierdzeniem tej tezy są najdawniejsze księgi ludzkości, np.:
w indyjskiej Rigawedzie – będącej zbiorem najdawniejszych pieśni religijnych –
napisano, że jeden jest tylko Bóg nad bogami. To samo wspominają napisy klinowe
Asyrii i Babilonii, krajów najdawniejszej kultury. Dowiadujemy się z nich, że
narody semickie posiadały wspólne imię na oznaczanie Bóstwa i że jeszcze 1000
lat przed Chrystusem panowała w tych krajach wiara w Boga. U Egipcjan w ich najstarszych
pomnikach znajdują się bardzo wzniosłe zdania o Stwórcy. Także literatura
grecka czy rzymska jest przepełniona wersami wielbiącymi poszczególnych bogów.
Powszechność potrzeby sacrum, jak i jej pierwotność bez względu na to, czy
istnieje jakaś Istota Boska czy nie, zdają się być bardzo przekonywające,
szczególnie patrząc w dalszą lub bliższą przeszłość. W tej sytuacji rodzi się
pytanie: w jakiej formie przejawia się potrzeba sacrum na tle świata wysoko
intelektualizowanego, któremu w gruncie rzeczy religia powinna być tylko
potrzebna do badań historyczno-etnograficznych?
Bardzo interesującą analizę
człowieka współczesnego przedstawił Carl Gustav Jung w dziele „Psychologia a
religia” – twórca pojęcia archetypów (zachowań tkwiących w nas, które mają
swoje źródło w przeszłości). Jednym z takich archetypów jest archetyp Boga –
zawarty w prawzorcu ducha ludzkiego, który przekazywany jest nie tylko przez
tradycję i migrację, lecz także przez dziedziczenie. Jung jako psychoanalityk
przywiązuje ogromną wagę do podświadomości, umniejszając rolę intelektu.
Ukazuje on, w jaki sposób człowiek odarty z symbolu swojej religijności, z
ochrony, jaką daje wiara, skazany jest na zagubienie, wewnętrzne rozdarcie,
ponieważ schematy, którymi operuje, jego intelektualne ramy nie są w stanie
objąć pewnych zjawisk w psychice, które często funduje nam podświadomość.
C. G. Jung istotną rolę powierza
symbolowi religijnemu, który według niego ma o wiele większą wartość dla
człowieka niż nawet najbardziej subtelna teoria naukowa. Uzasadnia to tym, że
teorie naukowe charakteryzują się abstrakcyjnością, racjonalizmem, dogmat zaś
za pomocą obrazu wyraża irracjonalną całkowitość. Dogmat jest jak sen
odbijający spontaniczną i autonomiczną aktywność „psyche” obiektywnej
nieświadomości. Taki przejaw nieświadomości jest o wiele bardziej skutecznym
środkiem obrony przed dalszymi doświadczeniami bezpośrednimi niż jakaś teoria
naukowa. Teoria musi lekceważyć wartości emocjonalne doświadczenia. Dogmat wręcz
przeciwnie, wyraża je w najwyższym stopniu. Jedna teoria naukowa wkrótce
ustępuje miejsca drugiej – dogmat trwa na przestrzeni wieków. Wyraża on życie
duszy o wiele pełniej niż teoria naukowa, tę ostatnią formułuje bowiem zaledwie
świadomość. Co więcej, teoria może przedstawić coś żywego tylko za pomocą pojęć
abstrakcyjnych, dogmat natomiast wyraża żywe procesy nieświadomości pod
postacią dramatu o grzechu, pokucie, ofierze i zbawieniu.
Inną ważną funkcją religii według
Junga jest pewna klarowność etyczna. Człowiek zagubiony we współczesnym
świecie, wśród moralnego fermentu może odwołać się do zasad etycznych zawartych
w wierze, zyskując pewne „wytyczne”, które pomagają mu w postępowaniu,
stwarzając pewien komfort psychiczny. Jak wielką rolę odgrywa religijne
doświadczenie, świadczą przypadki terapeutyczne opisane przez Junga (np. w
jednym z nich stan wysokiej gorączki ustąpił po wyspowiadaniu się). Kwestią
sporną jest, czy owa nagła poprawa stanu zdrowia jest wynikiem działania sił
nadprzyrodzonych czy czynników związanych z autosugestią. Tłumacząc to jednak z
punktu widzenia psychologii, trzeba by stwierdzić wielką rolę sugestywną
sakramentu. Psychiczny stan pacjenta jest ważnym czynnikiem przy leczeniu wielu
chorób, szczególnie zaś przy chorobach psychicznych i nerwicach. W tym momencie
pozytywny wpływ sfery sakralnej jest nie do przecenienia, szczególnie jeśli
chodzi o osoby mocno wierzące w skuteczność tych obrzędów.
Obecnie następuje proces, który
najlepiej charakteryzują słowa Junga: „Człowiek pozbawiony religii poszukuje
ratunku w świeckiej nauce o „psyche”, obraz Boga zastępuje obrazem
przebóstwionego człowieka i pełen niepokoju zadaje sobie pytanie: czym zakończy
się ten proces?”.
Opisany przez Junga postęp nauk
społecznych trwa nadal. Myślę, że można zaryzykować stwierdzenie, że ludzie,
którzy zajmują się tymi dziedzinami wiedzy, często poszukują jakiejś idei,
która sprawiłaby, że ich życie nabrałoby głębszego sensu. Ludzie odarci z
sacrum poszukują jakiejś idei – recepty na udane życie. Najczęściej jednak jej
nie znajdują, ponieważ nauki te zajmują się raczej badaniem, wyrażaniem i
opisywaniem pewnych zjawisk niż proponowaniem jakiejś idei.
Obecne czasy charakteryzuje
upadek religii (szczególnie tych, które mają korzenie w tradycji europejskiej).
Posługując się statystycznymi obliczeniami, sondażami itp. można dojść do
wniosku, że liczba ludzi wierzących i praktykujących znacznie spada. W tym
momencie trzeba jednak zwrócić uwagę na rozwój sekt, które starają się zapełnić
lukę po utraconym sacrum. Analizując dynamikę rozwoju największych z nich, np.
sekt pochodzenia dalekowschodniego, świadków Jehowy czy kościoła
scjentologicznego można dojść do wniosku, że spadł nie tyle poziom potrzeb
religijnych, ile pewne zróżnicowanie form ich spełniania. Inną formą próby
sakralnej samorealizacji są takie praktyki jak np. medytacja, joga,
parapsychologia, spirytyzm, okultyzm i wszystkie te dziedziny wiedzy lub
pseudowiedzy, które stoją na gruncie New Age.
Podsumowując, trzeba zwrócić
uwagę na nieprzemijający pierwiastek sacrum, który tkwił w ludziach od zawsze,
tkwi nadal i prawdopodobnie będzie tkwił także w przyszłości. Wiadomo, jak
przejawiał się w przeszłości, wiemy też, jaką formę przybiera teraz. Pozostaje
pytanie, jak będą interpretowali i próbowali zaspokoić potrzeby religijne
ludzie w przyszłości. Czy nastąpi renesans New Age, czy też ludzkość powróci do
tradycyjnych korzeni?
Słowami, które moim zdaniem
zawierają w sobie pewną esencję tych rozważań i mogą stanowić zakończenie
powyższych rozważań, jest cytat z „Odysei” Homera: „Wszyscy ludzie tęsknią za
bogami”.
Mark Hunter
BIBLIOGRAFIA:
- Ks. Bp dr Zbigniew Kraszewski „Sto dowodów na istnienie Boga”;
- Carl Gustav Jung „Psychologia a religia”;
- Józef Pięter „Historia psychologii”;
- „Zarys dziejów religii” pod red. prof. dra Józefa Kellera, prof. dra Witolda Tylocha, mgra Bogdana Kupisa.