Trolling to zjawisko patologiczne na forach internetowych, zjawisko często lekceważone, ale bardzo niebezpieczne.
Nie tylko pozbawia sensu nasze
blogowanie, ale jak z każdym złem dość szybko i należycie nie skarconym,
wyrasta w bezkarności, tupecie, bezwstydzie i bezczelności. Nadto coraz
bardziej przenika do środowiska życia społecznego i politycznego
człowieka, do życia jak najbardziej realnego siejąc zgorszenie i
demoralizację.
Tu już trzeba zdecydowanych powszechnych i zorganizowanych działań.
- Zwykły troll to zły duch, który chce zakłócić dobremu blogerowi jego przekaz adresowany do ogółu czytelników – rozumianych jako dobrzy ludzie. Chce zakłócić wymianę zdań mającą na celu zobaczyć problem w różnych aspektach, a zwłaszcza zakłócić formułowanie wniosków co do tego jak rozwiązać problem bieżący oraz jak zabezpieczyć się i zorganizować, aby podobne problemy już się nie powtarzały.
Kiedy troll wchodzi do dyskusji, ze
swoim trollingiem, „nie daje pogadać”. – Zwykle ściąga dyskusję na
tematy poboczne, dalsze jak tło tematu głównego.
Troll w tym celu zwykle atakuje
nieistotny szczegół, rzadziej samą ideę notki jako niepoważną, czy
blogera jako niepoważnego – bywa że i dyskutantów, zwłaszcza „starych
znajomych” – w tym znajomych trolli.
Wątki osobiste są jego ulubionymi,
zadaje głupie pytania. Szczególnie lubi śmieszne obrazki. (Same obrazki
są dobre a merytoryczne są mile widziane jako bardzo dobre. –– Niestety u
trolla intencją jest tu sianie sabotażu, destrukcji i wrogiej
propagandy. „Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów” – u trolla jest to
w złym kierunku – niedostatku informacji ważnych, lub nadmiaru jako
bełkot i szum informacyjny, czy w ogóle fałsz lub destrukcyjna
dezinformacja).
Lubi też zamieszczać linki do tekstów
lub filmów o obszernej treści, gdzie przemyca albo nadmiar treści
rozwadniający temat, albo treści bezpośrednio destrukcyjne wobec tematu,
na lub na temat całkiem poboczny. Charakterystyczne, że nie wskazuje
miejsca które dotyczy omawianego wątku dyskusji.
Szczególnie tu się wyróżnia „troll
religijny” z cytatem z Biblii na pół strony, gdzie potrafi być wiele
różnych odniesień, a on to zamieszcza nawet bez komentarza.
- Trolla trzeba zdemaskować publicznie.
Koniecznie. Z opinią publiczną liczyć
się musi. Zdemaskować trolla to i obnażyć jego kłamstwa, manipulacje i
narracje rzeczywistości nie stojące na prawdzie jedynej.
Dalej trzeba wypunktować w jego
wypowiedziach zwłaszcza wątki dyżurne, czy bieżące tematy zastępcze,
pogoń za sensacją „przy okazji” (z jego punktu widzenia), a realizowaną
„pod pretekstem” (w rzeczywistości).
Tylko że to nie zawsze od razu
wystarcza. Taki potrafi zaraz „odbijać piłeczkę” w kierunku tego, co go
demaskuje, albo i całej grupy, która w mniemaniu trolla jest gorsza od
niego (kto gorszy, a kto „mniejszym złem” to motyw trollingu sam w
sobie, bo złem jest już brak dobra (brak zła nie jest dobrem), a
przeciwieństwem dla zła jest inne zło (mimo że przeciwieństwem dla dobra
jest zło) – tu symetrii nie ma.
To nie ma żadnego znaczenia, czy troll
wskazuje tu grupę rzeczywistą, czy urojoną – dla trolla ważne, że
dyskusja popłynie w bok. – Główny cel zwykłego trollingu zostanie
osiągnięty.
- Zwłaszcza trzeba uważać na trolla własne sztywne narracje rzeczywistości, choćby już nie raz skrytykowane, a nawet obalone przez innych komentatorów – i nie pozwalać mu na ich nachalną prezentację. To motywy, które mu się nie nudzą dopóki są tacy co to kupują i jeszcze chwalą nie widząc trucizny, a i klientów tu może mieć wiernych i licznych.
– Zwłaszcza typowe są dla niego
nadmierne patrzenie na szczegóły, lub nadmierne uogólnienia. To typowy
osąd fałszywy i manipulatorski. – Uczciwy, dobry i bardzo dobry osąd ma
swoją dobrą i bardzo dobrą, sprawiedliwą miarę.
- Mając zidentyfikowanego trolla nie wolno dać sobie narzucić jego linii kierunkowej, płaszczyzny zmagań, czy narracji danej rzeczywistości przez jakiś element wiodący wynoszony do rangi wartości samej w sobie. Na niektóre diabły to trzeba płaszczyzny zmagań z horyzontami wieczności.
Tu trzeba szczególnej czujności, bo jest jak w handlu – prawa do towaru nabywa się dopiero jak się spełni obowiązek
zapłaty według wymagań świadomie i dobrowolnie zawartej uczciwie i w
dobrej intencji umowy. Ten, kto narzuca swoje warunki jako realizowane
wcześniej zyskuje nie tylko pole manewru dla oszustw, ale i możliwości
zniewoleń tego drugiego, co już koszty poniósł.
Wolność, uczciwość, logika, natura,
dobra wola – bez tego wszelkiego rodzaju trolle dokonują oszustwa jak w
matrixie – każdy wybór dokonywany w tych warunkach przez ich ofiary
okazuje się (przynajmniej może okazać się) wyborem złym. Czy to będzie
prawo, czy poprawność polityczna, interes, czy przyjemność. Może nim być
i moralność.
Zawsze taka „wartość” staje się idolem,
bożkiem, demonem – staje się ważniejszym od wszelkich naturalnych
ludzkich wartości wyższego rzędu tak, jakby one nie istniały, ale już od
wartości niższego rzędu już ich służebność sobie potrafi nawet wymusić.
Wymusić czy to przemocą, czy terrorem –
czy medialnym, czy „aktu bezprawnego” jakim ostatnio coraz częściej jest
prawodawstwo unijne czy państwowe, albo i umowy międzynarodowe – jak
umowa CETA z wpisanym do niej bandyckim wymuszeniem „prawa do zysku”.
W tych warunkach „dyskusja po linii
trolla” może już krzywdząco atakować osoby całkiem normalne z tytułu
poczucia przez trolla jakiejś misji np. typu „zaufanie władzy”,
„obiecanka cacanka a głupiemu radość”, „dla waszego dobra”, „mniejsze
zło”, „masz prawo”, albo aktualna antyniepoprawność.
Zwłaszcza niebezpieczne, a szczególnie
często spotykane w dyskusjach są takie zwarcia „anty-” z „anty-anty-” –
od antify zaczynając, na antytrollingu kończąc (nie musi być po drugiej
stronie ani faszysty ani trolla – może być patriota lub osoba
rozwijająca wątek analogii do tematu). Ważne, że taka nadmierna walka z
trollingiem to też trolling – każda walka jest normalnie dobra i bardzo
dobra – zły jest tylko niedostatek walki i nadmiar walki – tu nadmiar.
W ogóle to każde „anty-anty-„ jest
gorsze od samego „anty-”, bo to już jest publiczne wyzwanie postawione
temu „anty-” – Jeżeli ten atakowany pierwotnie jest zły, to ten „anty-”
musi być gorszy, bo on już działa agresywnie i siłowo. Dalej każdy
„anty-anty-” musi być coraz gorszy i czuć się silniejszym – inaczej nie
porywałby się na jawną walkę.
- Nie karmić trolla. To nie zawsze wystarcza. Są jeszcze tacy, co uważają, że „mają prawo” do tego co robią, a więc i wszystko co się napisze w ich kierunku mogą atakować, traktując to jako swoją pożywkę tematów do zaczepień i dalszych uzurpacji czyli „karmienie trolla”. Wtedy już mało kto pamięta o temacie dyskusji.
Sytuacja „karmienia trolla” powoduje, że
natychmiast do „dyskusji” ściągają tabuny trolli. Zawsze jest okazja
komuś dołożyć – a to trolle lubią najbardziej.
Typowo – trolle stają po stronie silniejszego i całą watahą. – To też trolle lubią najbardziej.
I po dyskusji. Czasami starczy i jeden
taki na początku, aby już skutecznie odstraszyć tych, co by dyskusję
chcieli rozwijać merytorycznie i z należną powagą wobec tematu i z
należnym szacunkiem dla autora i jego gości.
To też nie zawsze wystarcza. Są trolle,
które tylko marzą o tym, żeby im zostawić pole bitwy. Wtedy ochoczo
ogłaszają się królami, zwycięzcami, i jeszcze nawtykają temu, co został
faktycznym moralnym zwycięzcą.
Wtedy takiego trolla trzeba karmić – tylko taką mu michę zgotować żeby mu się odechciało.
A jak administracja takiego czasami
chroni, to wtedy micha taka żeby mu w pięty poszło jak tylko zacznie,
albo ostrzeżenie i ban, czy przy wyjątkowo złej woli trolli i ban bez
ostrzeżenia.
- Troll to diabeł, a diabłu sztuczki najlepiej wychodzą, kiedy jest niewidzialny, a jeszcze lepiej, kiedy w niego w ogóle nie wierzymy. A najbardziej to trolle lubią, kiedy ktoś trzeźwy wskazuje na nich jako na diabła, a ich przyszłe ofiary same to racjonalizują, tłumaczą ten trolling jako zjawisko korzystne dla siebie, a nawet pozytywne dla ogółu, choćby, że „troll też człowiek” i też go obejmują „prawa człowieka” lub też zjawisko konieczne, aby mogło zwyciężać jakieś dobro. Racjonalizując nie widzą ustawek typu dobry glina – zły glina (a później się dziwią, że co wybiorą, to jest źle jak w matriksie).
Stąd jest tylko kroczek do samozatraceńczej chęci zaznawania trollingu, czy innego dawania się krzywdzić przez same ofiary.
Niektórzy są wręcz dumni z tego, że
nikogo nie banują odpowiednio do spotykanego w realu cierpiętnictwa. Na
takich to szczególnie trzeba uważać – w każdej chwili mogą przejść na
stronę trolli.
Broni jaką jest ban (i chyba z żadnej
innej) nie wolno się wyrzekać. Można jej nawet nie użyć, kiedy ma się na
podorędziu broń bardziej współmierną do zagrożenia, ale mieć trzeba, bo
nigdy nie wiadomo co psychopacie strzeli do głowy.
Bronić siebie i tych, za których się
jest odpowiedzialnym, bronić swoich wartości jest dobrze, a nawet bardzo
dobrze kiedy jest to konieczne. Złą jest tylko obrona niedostateczna i
obrona nadmierna.
- Trollowi najlepiej ukryć się za maską blogera. Taki bloger-troll jest szczególnie niebezpieczny, bo działa jako zdrajca. Podszywa się pod zwykłego blogera, dobrego, uczciwego, poważnego człowieka. Wszystkie cechy zwykłego trolla też zachowuje.
Same trolle się tam swoim psim swędem poznają bez wątpliwości – gorzej, że trolle-blogerzy łatwo tu mają zwodzić czytelników.
Nad tym punktem 7. warto się zastanowić szczególnie bo to i patologia niebezpieczna szczególnie.
Taki bloger to „czystej wody” satanista.
Cała jego notka jest obliczona na ściągnięcie tabunów trolli a
administracje to nawet lubią, bo od razu dostają kosmiczną ilość wejść
czytelników, którzy lubią sobie sycić lub rozładowywać swoje frustracje.
Ale to nie wszystko. Wiele bowiem wskazuje na to, że taki bloger-troll
robi tu jakiś niemoralny biznes. Każdy słyszał o hasbarze. Kopaczyna nie
tak dawno z premierowskiego stolca zapowiadała wysłanie tłumu płatnych
trolli, co mieli wspierać jej linię antypolityczną. Wiemy, że nie
szczędzą tu grosza korporacje prywatne, np farmaceutyczne, czy
szczepionkarskie i fundusze demoralizatorskie, zwłaszcza „organizacje
pozarządowe” finansowane z zagranicy, oraz biznes niemiecki, który
zgodnie z ich „prawem” odlicza sobie środki na korupcję od podatków.
Jeszcze zwykły trolling można przypisać
frustracjom, brakom charakteru, czy świadomości, ale trolling blogera to
chyba już musi być skutkiem korupcji, zaś trolling antypolityka
(pełniącego zdradziecko funkcję polityka) to już skutek korupcji na
pewno.
Taki troll-bloger sam porusza tematy
dyżurne, tematy zastępcze do tego co się naprawdę ważnego dzieje w
polityce. Robi więc to, co sprzedajny antypolityk, albo i sprzedajna
partia faktycznie antypolityczna.
Mało tego – taki troll-bloger-satanista staje się też trollem antypolitykiem nie tylko na swoich blogach, ale i w realu
– czy to między znajomymi, czy np. jako troll-poseł występujący ze
sloganami poprawności politycznej w Sejmie i to na poważnie, czy jak
ostatnio troll Korwin-Mikke wyskakujący z atakiem na
feministki-feminazistki w Parlamencie Europejskim akurat wtedy, kiedy
strona Polska potrzebowała spokoju w jej sprawach, bo zamierzała
oprotestować kandydaturę Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej.
Trolling był szczczególnie perfidny, bo cała ta dyskusja bardzo
szkodziła Polsce. – Wszelkie lewackie, satanistyczne, demoralizatorskie,
poprawnopolityczne media Europy miały tu używanie przez kilka dni, a
później już jednym tchem mogły przejść do ataku na polski rząd.
I to, że mogło tu nastąpić to płynne przejście to też ma wymiar skutku tego trollingu i jego celu. Tu się świetnie wpisuje i znów płynnie wchodząca tematyka wyjścia Polski z UE. Polska staje się tu „chłopcem do bicia” w sytuacji kiedy to jest zwykły temat zastępczy wobec planu ustanowienia „Europy dwóch prędkości”, czyli tego co może być dla takich państw jak Polska najgorsze.
– A tymczasem sprawa jest bardzo
poważna, bo grozi utrata korzyści z członkowstwa w UE, a pozostanie
wewnątrz UE jako twór kolonizatorski, wyzbyty suwerenności, a do tego
rozbrojony i z długami sztucznie spreparowanymi do spłecenia i innymi ze
stratami oraz kosztami do poniesienia. – Tak więc jeszcze raz miałby
czekać Polskę akt upokorzenia i zniewolenia za pomocą faszystowskiej
zasady „prywatyzacji zysków, a uspołecznienia strat i kosztów”.
Tylko czy to koniec konsekwencji tego wypuszczenia trolli do środowiska politycznego człowieka?
Przecież obawiać się też trzeba jeszcze czegoś gorszego, jeszcze
bardziej stanowiącego UE jako twór totalitarny. – No bo po co był im tak
bardzo potrzebny Tusk – człowiek, który się zasłużył dla banksterstwa,
bo w krytycznej sytuacji konfliktu greckiego nad ranem, kiedy Grecja już
obroniła swoją suwerenność stanowczo zapowiedział, że nikt nie może wyjść z sali obrad (bo wynik ustaleń musi być korzystny dla banksterstwa – i tak się stało).
Wprawdzie za obradującymi nie stanęli
żołnierze z wycelowaną w nich bronią, ale z pewnością każdy tak się
poczuł, bo to już była groźba najpoważniejsza.
Dzieje się jedno, ale światło i
uwaga tych co decydują i obserwują, oraz kontrolują i komentują idzie na
co inne, a przez to uczestnicy nie widzą prawdy tego, co się rozgrywa
naprawdę.
Troll blogowy, troll
antypolityczny, czy diabeł – na jedno wychodzi. Zawsze naświetla to co
fałszywe, a to co prawdziwe czyni przykrytym, niedostrzegalnym, usypia
czujność, odwraca uwagę, przekręca hierarchię wartości, pomaga oszustom,
złodziejom i zbrodniarzom.
I nie ważne, czy na blogu, czy w
realu – choć tylko w realu leją się łzy i krew, i realnie rozpadają się
domy, fabryki i rodziny, i realnie giną ludzie.
Miarka