„Widzisz? Mówiłem Ci, że to same
kobiety są przeciwko temu!” – tłumaczył swojemu koledze mężczyzna
mijający kobiety trzymające transparent ukazujący prawdę o aborcji. Nie
mylił się – wszelkie statystyki wyraźnie wskazują, że młode kobiety
wyraźnie opowiadają się za życiem.
Być może dlatego gdańska manifa, mimo
że w przeciwieństwie do większości wygasających już w Polsce aborcyjnych
manifestacji, dość liczna, zgromadziła w większości osoby w wieku
średnim. Jakże wyraźny był kontrast w porównaniu z młodymi ludźmi z
pikiety antyaborcyjnej, którzy zdecydowali się pokazać ultralewicowym
manifestantom, jak wygląda prawda i o co w rzeczywistości walczą ci
otumanieni hasłami o „wolnym wyborze”.
Manifa zgromadziła się na gdańskim
Targu Drzewnym. Tam też, w bliskiej odległości od aborcjonistów,
rozstawiliśmy swoje transparenty. Tradycyjnie mieliśmy wrażenie, że
większość osób należała raczej do KOD -u, niż do proaborcyjnych
organizacji i przyszła tam bardziej „na złość Kaczyńskiemu”, niż walczyć
o wolny wybór. Nie zabrakło jednak mowy nienawiści na plakatach,
twierdzeń typu „Okna życia to średniowiecze”, wyraźnie wskazujących, że
chodzi jedynie o pieniądze za zabijanie, haseł wybitnie katofobicznych
oraz obelżywych gestów, wyzwisk i gróźb pobicia wysuwanych w naszą
stronę. Co ciekawe, pochodziły one od osób raczej w średnim wieku.
Młodsza „mniejszość” zachowywała się dużo spokojniej, a nawet czasem
próbowała kulturalnie dyskutować.
Największe jednak rozjuszenie wzbudził
różaniec odmawiany na Targu Węglowym, gdzie manifa miała swój koniec. Aż
ciężko opisać nienawiść i wściekłość, jaką kipieli ci, za których się
modliliśmy. Największy smutek wzbudziły w nas przeklinające i krzyczące
matki z dziećmi – zapewne twierdzące później, że to antyaborcyjne
plakaty robią im dzieciom najwięcej szkód. Było to bardzo mocne
doświadczenie i z pewnością utwierdziło manifestujących za życiem w tym,
co robią, jak i również wystraszonych przypadkowych przechodniów,
którzy przyznawali, że takiej agresji w hasłach i zachowaniu, jak
prezentowała manifa, dawno nie widzieli.
Symbolicznym wydarzeniem było przejście
obok nas pewnej starszej kobiety, która wśród swoich znajomych
wyróżniała się słownym atakowaniem modlących – wygrażała im i bluźniła w
stronę różańca. W pewnym momencie kobieta na prostej drodze wywróciła
się jak długa i trwało dobre kilka minut, zanim obolałą podnieśli ją
towarzysze. Na szczęście nie trzeba było wzywać pogotowia i kobieta
kuśtykając, powoli oddaliła się, już nie wykrzykując bluźnierstw.
Rozmowy z manifestującymi oraz
przypadkowymi przechodniami utwierdzają nas w przekonaniu, że warto
pokazywać każdemu prawdę o aborcji. Niedługo więc kolejne pikiety na
ulicach Trójmiasta. Zapraszamy na nasz fanpage, gdzie informujemy o naszych manifestacjach i innych wydarzeniach za życiem.