Jakiś czas temu, gdy byłam zmuszona odebrać paczkę ze
stacji paczkomatowej, pan kurier, jak zwykle to bywa przy takiej
procedurze, nakazał mi złożyć podpis elektroniczny. Nie lubię tego
robić, ze względu na to, że ten podpis jest po prostu koślawy w moim
wykonaniu. Gdy zrezygnowana oddałam mu urządzenie, uśmiechnął się i
rzucił: ,,Z chipem byłoby łatwiej, co?” Wiedziałam, już, co ma na myśli,
gdyż wtedy temat zachipowywania ludzi nie był dla mnie tajemnicą.
Gdzieniegdzie można już było o tym przeczytać. O co dokładnie chodzi?
Mowa tu o chipie RFID (Radio – Frequency Identyfication) i jest to
metoda przesyłania danych do układu przy pomocy fal radiowych,
umożliwiająca odczyt oraz zapis. Technologia ta jest od dawna znana np.
przy oznakowaniu towarów. Zapewne każdy z nas słyszał o chipach, którymi
znakuje się zwierzęta, w razie gdyby dany pupil się zgubił. W Polsce od
dłuższego czasu mówi się też o chipach, które miałyby pojawić się na
nowych dowodach osobistych. Czy tak będzie? Przekonamy się może za jakiś
czas. Chip ten to miniaturowy nadajnik, wielkości dwóch ziaren ryżu, na
którym można zapisać takie dane, jak dane personalne, numery
identyfikacyjne czy stan konta bankowego. Można również się z nim
komunikować na określoną odległość i przy odpowiedniej sile sygnału
namierzyć czy śledzić.
Jak już wspomniałam, dzięki temu maleńkiemu wynalazkowi można
namierzyć zwierzę, dlatego zaczęto się zastanawiać nad tym, czy nie
ułatwiłoby to poszukiwań ludzi! Od dłuższego czasu można śledzić
informacje, jakoby chipowanie ludzi miało stać się czymś zupełnie
normalnym, ba, nawet pożądanym. Wizja świata, jaką przedstawiła
,,zachipowana” Polka mieszkająca w Szwecji w programie ,,Dzień dobry
TVN” wydaje się być wręcz idylliczna. Posiadaczka chipa pod skórą na
nadgarstku, opowiada z zapartym tchem, jak to jej życie jest łatwiejsze
bez kart kredytowych, biurokracji i nawet kolejek do rejestracji u
lekarza. Co więcej nie wspomniała o żadnych skutkach ubocznych. Być może
dla zdrowia to nie jest jakieś niebezpieczne, ale czy dla społeczeństwa
jest to zdrowe? System danych, który każdy gromadziłby dosłownie pod
skórą, ktoś przecież musiałby kontrolować, a to znaczy, że cały projekt
spokojnie mógłby skupiać w jednym miejscu dane na temat naszych
transakcji, lokalizacji i stanu zdrowia. Kontrola już trwa od bardzo
dawna, logowanie się na portale społecznościowe, snapchat czy płatności
kartami kredytowymi to już spora kopalnia wiedzy na temat danej
jednostki. Na dodatek w każdym wielkim mieście znajduje się monitoring,
który śledzi każdy nasz krok. Czy dodatkowa forma inwigilacji to nie
byłoby już całkowicie wszystko, aby stać się uczestnikiem ,,Wielkiego
Brata”? Póki co, na temat chipowania ludzi, jak zwierzęta mówi się
opłotkami i głownie robią to zwolennicy teorii spiskowych, podpierając
się cytatami z Apokalipsy: ,,On też sprawia, że wszyscy mali i wielcy,
bogaci i ubodzy, wolni i niewolnicy, otrzymają znamię na prawej ręce lub
czole”. Coraz głośniej jednak mówi się o chipowaniu nowo narodzonych
dzieci. Czy taka wizja świata zbliża się coraz większymi krokami? Póki
co, nie sądzę, by trzeba było siać panikę, Polska przejmuje nowe
technologie zwykle z opóźnieniem i raczej sceptycyzmem. Nie jest jednak
wykluczone, że namówienie ludzi na wszczepianie sobie implantów będzie
prostsze, chociażby wmawiając im, że odszukanie bliskiej osoby będzie
możliwe tylko w taki sposób, bo czasami, jak wiemy, policja i ludzie
zawodzą. Jeżeli komuś będzie zależało na masowej inwigilacji ludzkości,
to zrobi to, tego możemy być pewni, bo coś, co teraz brzmi jak ,,social
fiction”, za chwilę może być po prostu realne.
Judyta Gacek