Elity społeczne nie cieszą
się współcześnie dobrą prasą. Niestety także wśród ludzi Kościoła.
Kojarzą się bowiem z wyzyskiem i ogromnym bogactwem zdobytym wątpliwymi
środkami. Jednak współczesną finansową oligarchię dzieli od tradycyjnej
szlachty czy analogicznych grup prawdziwa przepaść. Kluczowa różnica to
podejście do dobra wspólnego. Tradycyjna elita nie naraża go na szwank,
lecz służy mu. W razie potrzeby także z narażeniem życia.
Trudno dziś na kazaniu czy w rozmowie
z zaangażowanymi katolikami usłyszeć pochwałę zdrowej hierarchii
społecznej i elit. Każdy wie, że Pan Jezus urodził się w ubogim żłóbku i
dorastał w pozornie zwykłej, ubogiej rodzinie. To prawda, ale tylko
połowiczna. Ergo – półprawda. Oddajmy głos Leonowi XIII: „o ile Jezus
Chrystus zechciał spędzać życie prywatne w cieniu skromnego domu i być
znany jako syn rzemieślnika i o ile w Swoim życiu publicznym chciał żyć i
czynić dobro wśród ludu, to jednak zechciał On narodzić się w rodzinie
królewskiej, wybierając Maryję za Matkę i Józefa za przybranego Ojca,
oboje wybranych potomków z rodu Dawida”.
Błogosławiony Pius IX początkowo
wykazywał sceptycyzm odnośnie misji szlachty. Pod wpływem rozmowy z
jednym z jej przedstawicieli stwierdził jednak, że zasady, na jakich się
ona opiera, wpisują się w chrześcijańskie przesłanie. Na ten aspekt
zwrócił uwagę także Pius XII w jednym ze swych przemówień do rzymskiego
patrycjatu. „Chociaż to prawda, że Chrystus nasz Pan zdecydował się dla
dobra ubogich przybyć na świat ogołocony ze wszystkiego i dorastać w
rodzinie prostych robotników, to jednocześnie pragnął uhonorować Swymi
narodzinami najszlachetniejszą i najwspanialszą rodzinę, sam Dom Dawida"
– podkreślił.
O cnotach licznych przedstawicieli
chrześcijańskiej szlachty świadczy nie tylko nauka papieży, lecz również
decyzje kanonizacyjne. Jak zauważył w opublikowanym po raz pierwszy na
początku XX wieku dziełku „Duch rodzinny w domu, społeczeństwie i
państwie” ksiądz Henri Delassus, 37 procent kanonizowanych pochodzi ze
szlachty, a 6 procent z domów królewskich. A zatem – stwierdził prałat
domu papieskiego – „zakładając, że na każde sto rodzin jedna jest
pochodzenia szlacheckiego, a rodzina królewska lub książęca przypada na
dwieście tysięcy rodzin, mielibyśmy następującą proporcję: rodziny
szlacheckie wydały o pięćdziesiąt razy więcej świętych niż rodziny z
ludu, zaś domy królewskie wydały czterysta razy więcej świętych niż
szlachta i dwadzieścia tysięcy razy więcej niż lud”.
Lewicowa historiografia przekazuje
nam obraz przemocy i wyzysku jako źródeł społecznego awansu. To także
półprawda. W normalnych warunkach droga na szczyt wiedzie przez ciężką
pracę i oszczędność, wdrażanie cnót i kultywowanie dobrych tradycji
przez pokolenia. Jak zauważa ksiądz Delassus, jej praźródłem jest miłość
ojcowska, skłaniająca do szczególnego poświęcania się obowiązkom i
dawaniu przykładu. Zdolności i cnota w niezakłóconych warunkach
przynoszą owoce w postaci materialnego dobrobytu. Rodziny wykazujące
przez pokolenia tego typu talenty wznoszą się stopniowo na szczyt
społecznej drabiny. W konsekwencji inne rodziny skupiają się wokół nich,
prosząc o pomoc materialną bądź duchową czy też o obronę. W zamian
oferują jej służbę. Tradycyjne elity zapewniały więc dobra dziś uznawane
za publiczne i zmonopolizowane przez państwo.
Misja elit
W minionych wiekach głównym
obowiązkiem szlachty była zatem służba zbrojna. Jednak rola tej warstwy
społecznej nie ograniczała się do zadań militarnych. Tym bardziej we
współczesnym społeczeństwie, potomkowie dawnych elit powinni angażować
się w cały szereg intelektualnych i kulturowych przedsięwzięć dla dobra
wspólnego. Zachowując rodzinne i społeczne tradycje, dając przykład
dobrych manier i jaśniejąc chrześcijańską cnotą muszą nadal ubogacać
współobywateli.
Pozostaje to prawdą także w tak
zwanych społecznościach demokratycznych. Także w tym ustroju istnieć
muszą klasy rządzące, nadające – według słów Piusa XII – „ton miastu,
wsi, prowincji albo całemu krajowi”. Tradycyjne, w pewnym sensie
„arystokratyczne” instytucje to choćby akademie. Ich rola jest nie do
przecenienia, choć należą do nich nie tylko potomkowie dawnych elit czy
posiadacze ziemscy. Nie należy jednak bagatelizować także samej
szlachty. Zarówno ta najbardziej tradycyjna z elit, jak i ludzie
wybijający się pod względem cnoty, wiedzy i kultury powinni odgrywać
kluczową rolę we współczesnych społecznościach. W przeciwnym razie
narody padną łupem oligarchów czy zbuntowanych mas.
Elity w Polsce
Elita społeczna kształtowała także
losy naszego kraju. W latach 30. minionego wieku jedynie co setny
mieszkaniec Rzeczypospolitej kończył studia. Maturę zdawało zaś dwa
procent populacji. We wcześniejszych epokach owa hierarchiczność była
jeszcze silniejsza. Wybitni dowódcy wojskowi, ludzie pióra i sztuki czy
urzędnicy państwowi pochodzili zatem z dość wąskiego kręgu osób.
Sytuacja ta umożliwiała odpowiednie
wychowanie w szacunku dla polskiej tradycji. Utrudnienie dopływu świeżej
krwi wiąże się jednak również z wadami. Pamiętajmy jednak, że elity w
Polsce nie stanowiły zamkniętej kasty. W XIX wieku dołączali do nich
mieszczanie i Żydzi. Chłopi musieli pokonać więcej przeszkód. Jednak
niekiedy społeczny awans udawał się także im. Umożliwiał go zwłaszcza
Kościół. Ponadto, jak zauważa genealog, w historii Polski rzadko
poszczególne rodziny utrzymywały się na szczycie dłużej niż kilka
pokoleń.
Własność prywatna – środek do czynienia dobra
Majątek to niezbędny warunek do
realizacji powołania szlachty. To nie materialistyczny przesąd, lecz
prawo dostrzeżone przez świętego Tomasza z Akwinu. „Powodzenie w
sprawach zewnętrznych bardzo jest pomocne również do spełniania uczynków
cnót, stanowiąc narzędzie. Mając majątek, władzę i przyjaciół, mamy
możność działania. Stąd jasne jest, że dobra losu przyczyniają się do
wielkoduszności”, pisał Doktor Anielski w „Summie Teologicznej”.
Przedstawiciel tradycyjnej elity nie
traktuje więc swojego majątku li tylko jako źródła przyjemności, lecz
jako środek do służby bliźnim i troski o dobro publiczne. Wie, że
posiadłości czy pieniądze pozwalają nie tylko na pomoc ubogim, ale także
na zachowanie niezależności. Wolny czas i bezpieczeństwo finansowe
umożliwiają poświęcenie życia służbie publicznej. W średniowieczu
oznaczało to nieraz daninę z życia, do jakiej nie zobowiązywano choćby
chłopów czy kupców. Szlachecki ideał, wymagający niekiedy daniny z
życia, to zasada chrześcijańska par excellence.
Reprywatyzacja – czas najwyższy
Oparcie we własności prywatnej w
normalnych warunkach jest niezbędne dla pełnienia swej roli przez
arystokrację bądź też jej współczesne odpowiedniki. W tym świetle mocno
niepokoi brak przeprowadzenia reprywatyzacji w Polsce. Uniemożliwia on
odrodzenie i tak dramatycznie osłabionej przez narodowych socjalistów i
komunistów polskiej elity. Skutki dekretu PKWN o reformie rolnej z 1944
roku, ogłoszony rok później dekret Bieruta o własności na terenie
Warszawy, dekret z 1946 roku o majątkach opuszczonych i poniemieckich
trwają w znacznym stopniu po dziś dzień.
Drobnym krokiem w tym kierunku była
ustawa z 2005 roku o odszkodowaniach dla potomków osób z mieniem
pozostawionym poza wschodnimi granicami dzisiejszej Rzeczypospolitej.
Odszkodowania dla tak zwanych zabużan ograniczono do jedynie 20 procent
wartości nieruchomości.
Pewną szansę dla potomków posiadaczy
dóbr na terenach dzisiejszej Ukrainy stwarza umowa stowarzyszeniowa z
Unią Europejską. Integracja europejska wymusza bowiem harmonizację prawa
ukraińskiego z europejskim. To zaś, zdaniem komentatorów, wciąż uznaje
za uzasadnione prawa własności do pozostawionych na Ukrainie majątków.
Zasadniczo jednak Polska to jedyny
kraj byłego bloku wschodniego pozbawiony ustawy reprywatyzacyjnej. Brak
systemowego rozwiązania problemu powoduje, że „wolna Polska” kontynuuję
politykę komunistów. Dotyczy to, niestety, także aktualnie rządzącej
formacji, która potępia PRL, ale w tej kwestii nie zamierza zrywać z
jego dziedzictwem.
Brak odpowiedniej ustawy nie oznacza,
że byli właściciele dóbr na terenach obecnej Polski pozostają
całkowicie bezradni. Pozostaje im skierowanie sprawy do sądu, a to
wymaga znacznych nakładów. W efekcie zwyciężyć w ciągnących się niekiedy
latami procesach mogą jedynie osoby zamożne.
W sierpniu 2016 roku Ministerstwo
Skarbu wypłaciło 2,2 miliardy z funduszu reprywatyzacyjnego. Pojawiły
się też przypadki zwrotów pałaców i dworów – szczególnie po 2008 roku.
Po jednym pałacu odzyskali między innymi Czartoryscy, Rzewuscy i
Zamoyscy. Ta ostatnia rodzina otrzymała także 17 milionów złotych za
zrzeczenie się roszczeń do pałacu w Kozłówce. Dziś znajduje się tam…
muzeum socrealizmu.
O ile jednak można liczyć na
odzyskanie budynku, to zwrot ziemi jest jednak, jak na razie,
nieosiągalny. Jeszcze trudniej o reprywatyzację znacjonalizowanych
przedsiębiorstw. Szczególne kontrowersje wzbudzają grunty warszawskie.
Ich „dzika reprywatyzacja” doprowadziła wszak do licznych patologii. Nie
stanowi to jednak argumentu przeciwko zwrotowi mienia byłym
właścicielom. Nadużycie nie znosi bowiem użycia.
Prawo spadkowe
Reprywatyzacja to nie wszystko.
Dzisiejsze prawo spadkowe w Polsce może nie należy do najbardziej
restrykcyjnych, jednak także pozostawia sporo do życzenia. Spadki i
darowizny zasadniczo podlegają obowiązkowi podatkowemu. Osoby uzyskujące
dobra od najbliższej rodziny mogą uzyskać zwolnienie. Wymóg stanowi
zgłoszenie darowizny do Urzędu Skarbowego w ciągu 6 miesięcy. Na
spóźnialskich i tak czeka „podatek od śmierci”. Podlegają mu również
osoby decydujące się na sprzedaż nieruchomości w ciągu 5 lat od nabycia
spadku.
Tymczasem bez sprawiedliwej
reprywatyzacji i umożliwienia bezproblemowego formowania nowych elit,
Polska nadal skazana będzie na ludzi o przeciętnych kwalifikacjach –
zarówno w państwie, samorządzie jak i w najróżniejszych instytucjach.
Niekoniecznie muszą być to „czerwone dynastie”. Niewiele lepsi są ludzie
pozbawieni odpowiedniego wychowania i zaślepieni nagłym awansem. A
także ci pełni dobrych intencji, ale pozbawieni oparcia we własnym
majątku. Potrzeba zdobycia środków do życia, utrzymania rodzin uzależni
ich od różnych ośrodków władzy. Czy to aktualnie rządzącej partii, czy
też zagranicznych, niekiedy wrogich wobec Polski sił. Tylko trwała
rodzinna własność, katolickie wychowanie i osadzona w zachodniej
tradycji edukacja pozwolą na uformowanie silnych elit – niezbędnych do
poprowadzenia Polski przez XXI wiek.
Marcin Jendrzejczak
Cytaty papieskie za:
Henri Delassus, Duch Rodzinny w Domu, Społeczeństwie i Państwie, Kraków 2005.
Plinio Corrêa de Oliveira, Nobility and Analogous Traditional Elites (tfp.org).
Plinio Corrêa de Oliveira, Rewolucja i Kontrrewolucja, Kraków 2007.