W roku 1931 w ogarniętej kryzysem
gospodarczym Hiszpanii upadła dyktatura Miguela Primo de Rivery.
Monarchia została zastąpiona systemem republikańsko – demokratycznym, a
do władzy doszły siły wrogie Kościołowi. Narastające konflikty społeczne
oraz zbrodnicze praktyki hiszpańskich „postępowców” doprowadziły do
rzezi katolików na terenie całej Hiszpanii.
To właśnie władze drugiej republiki
hiszpańskiej swą wymierzoną w Kościół polityką mającą doprowadzić do
laicyzacji Hiszpanii i brakiem reakcji na akty terroru, napędzane przez
anarchistyczną i komunistyczną propagandę, napisały wstęp do otwartej
wojny lewicy przeciw Kościołowi rozpoczętej przez Front Ludowy w 1936
roku.
Tragedia hiszpańskich katolików to
historia, która zaczęła się od drobnych reform, a skończyła na spaleniu
setek świątyń i wymordowaniu tysięcy wiernych. W maju 1931 roku religia
przestała być przedmiotem obowiązkowym dla młodych Hiszpanów, by już w
marcu następnego roku całkowicie zniknąć ze szkół. W tym samym roku
władza dekretuje wypędzenie Towarzystwa Jezusowego z Hiszpanii.
Antyklerykalna polityka ówczesnej
republiki nabrała rozpędu i osiągnęła swój szczyt w roku 1933 poprzez
wprowadzenie nowej ustawy o wyznaniach i zgromadzeniach religijnych,
która oznaczała likwidację katolickich zakonów w całym kraju. W czasie,
gdy władze rozpoczęły proces wyniszczania Kościoła na drodze prawnej,
lewicowi aktywiści dokonywali pierwszych aktów przemocy wycelowanych w
hiszpański kler. Nienawiść do Kościoła była nasilona do tego stopnia, że
spłonęło mnóstwo kościołów – na początku kilka w Madrycie, później
setki kościołów na terenie całego kraju.
Republikański rząd oficjalnie nie poparł
ataku na Kościół, ale też nie zrobił nic, by zapobiec dalszemu
bezprawiu oraz nie starał się znaleźć sprawców dotychczasowych
zniszczeń. 17 lutego 1936 roku odbyły się w Hiszpanii wybory, w których
zwyciężył Front Ludowy. Partia zdominowana przez komunistów nie kryła
się ze swoimi zamiarami wobec hiszpańskich wyznawców Jezusa Chrystusa,
dla których zaplanowała istną rzeź. Jedna z socjalistycznych posłanek
tak opisywała nadchodzącą rewolucję: Chcemy rewolucji, ale rosyjska
rewolucja nie może służyć nam za model dlatego, że u nas musi wybuchnąć
ogromnym płomieniem pożar, który dostrzegą na całym świecie. Kraj muszą
zalać fale krwi, która zabarwi morze czerwienią.
Słowa szybko zmieniły się w czyny, już
podczas pierwszego tygodnia rządów Frontu Ludowego spalono ponad 170
kościołów oraz zamordowano 330 osób, w większości księży. Latem tego
roku Hiszpanię ogarnęła wojna domowa pomiędzy Frontem Ludowym a
prawicową opozycją. Jednak burzliwa sytuacja w kraju nie odebrała
stronie rządowej zaciekłości w walce z Kościołem, a cierpienia wiernych i
ich pasterzy nie ustały aż do całkowitej klęski barbarzyńskiej
republiki.
W czasie wojny na terenach opanowanych
przez Front Ludowy i siły rządowe spalono 22 tysiące kościołów,
zamordowano dziesiątki tysięcy wiernych, setki sióstr zakonnych, około
2,5 tysiąca zakonników, ponad 4 tysiące kapłanów i 12 biskupów. W
czasie, gdy katolicy ginęli za wiarę, ich oprawcy przekraczali kolejne
granice zezwierzęcenia, wyrażając swoją nienawiść poprzez profanowanie
świątyń i grobów duchownych.
Ciężko sobie nawet wyobrazić, jak
obrzydliwym widokiem musiał być tłum wiwatujący podczas bezczeszczenia
przed chwilą wywleczonych z mogił ciał zakonnic czy mecz piłki nożnej, w
którym za piłkę służyła czaszka będąca relikwią.
Kim musieli być ludzie, jeśli w ogóle można nazwać ich ludźmi, którzy czerpali przyjemność z układania ciał zamordowanych przez siebie katolików w pozycje przypominające kopulację czy organizujący domy publiczne w świątyniach. W końcu jakim oddaniem wykazywały się ofiary tej nienawiści, które w obliczu śmierci nie przyłączały się do bluźnierstwa swych oprawców, co pozwoliłoby im zachować życie, lecz pozostawały do końca wierne swojej świętej wierze.
Możemy sobie jedynie wyobrazić, jak
zakończyłaby się historia naszych braci w wierze, gdyby druga republika
hiszpańska przetrwała jeszcze kilka lat. Możemy być pewni, że gdyby nie
zwycięstwo frankistów, gehenna chrześcijan trwałaby dalej, a ilość
straszliwych zbrodni czynionych tylko i wyłącznie z nienawiści do Boga
mnożyłaby się z dnia na dzień.
Jednak i z tych strasznych wydarzeń
powinniśmy potrafić wyciągnąć naukę i wśród plugawych oprawców odnaleźć
wzór w czystych duszach ich ofiar. Powinniśmy brać przykład z
hiszpańskich męczenników wyniesionych na ołtarze Kościoła Świętego,
takich jak 51 błogosławionych z Barbastro, którzy w obliczu śmierci nie
wyrzekli się Boga. Mimo iż porzucenie sutanny zapewniłoby im dalsze
życie, woleli oni cierpieć i umierać niosąc Boga w sercu i błogosławiąc
swych oprawców.