Turcy
osmańscy, wzorem innych ludów orientalnych, ogromną wagę przywiązywali
do znaków bojowych - buńczuków i chorągwi. W okresie rozkwitu państwa i
potęgi militarnej wytworzyli oni chorągwie najwyższej klasy, sporządzane
z jedwabiu i złotych nici, o niebywałych rozmiarach, sięgające kilku
lub kilkunastu metrów długości, noszone przez konnych chorążych
atletycznej budowy lub wręcz wożone na specjalnych rydwanach.
Przystępując
do walnej bitwy, Turcy zazwyczaj zwiększali liczbę chorągwi, by samym
ich widokiem porazić przeciwnika. Zgodnie z hierarchiczną strukturą
państwa także chorągwie miały swoje rangi, przysługując samemu
sułtanowi, wezyrom i paszom niższego stopnia. Poszczególne oddziały
kawalerii, piechoty, artylerii i marynarki otrzymywały własne sztandary o
różnych barwach i znakach symbolicznych, przy czym najbardziej ceniono
inskrypcje kaligraficzne z sur Koranu. Była jednak chorągiew najwyższego
rzędu, zwana "sandżak-szerif", chorągiew główna, związana z Prorokiem
Mahometem, palladium państwa osmańskiego, które od połowy XV w.
przewodziło krajom islamu.
Z
tradycji muzułmańskiej było wiadomo, że Prorok walczył pod chorągwią
zwaną "ukab",czyli orzeł, uszytą zapewne z czarnej tkaniny wełnianej.
Zachowała się ona - wraz z innymi pamiątkami i relikwiami po Mahomecie:
jego mieczami, kubkiem, kaftanem, włosami z brody i odbiciem stopy -
przechowywana najpierw w Mekce, potem w Kairze, wreszcie w Damaszku,
skąd w XVI w. trafiła do Stambułu. Zatykano ją przed serajem sułtańskim
na znak wypowiedzenia wojny i zabierano na kampanię w otoczeniu mułłów,
którzy jej strzegli, śpiewając podczas bitwy koraniczną surę
"Zwycięstwo". W razie porażki wywożono ją na zawczasu przygotowanym
szybkobieżnym wielbłądzie rasy "egim". Kiedy wskutek starości płachta
świętej chorągwi groziła rozpadem, podzielono ją na trzy części i każdą z
nich wszyto w nową chorągiew. Jedna z nich pozostawała stale w skarbcu
pałacowym, druga zawsze towarzyszyła sułtanowi, nawet gdy wyruszał na
łowy, trzecią zaś sułtan przekazywał wodzowi ważnej wyprawy wojennej.
Tak się stało w kampanii przeciwko Austrii w roku 1683. Koncentracja
potężnej armii, liczącej wraz z pachołkami i ciurami około 200 000
ludzi, nastąpiła w maju w Belgradzie i tam sułtan Mehmed IV wręczył
"sandżak-szerif" głównodowodzącemu - wielkiemu wezyrowi Kara Mustafie.
Podczas
oblężenia Wiednia święta chorągiew znajdowała się w specjalnym
pomieszczeniu w namiotach wielkiego wezyra. W obliczu klęski dnia 12
września 1683 r., zgodnie z rozkazami, została uratowana i wywieziona,
najpierw do Belgradu, a następnie powróciła do sułtańskiego pałacu. Tuż
po bitwie nie wiedział o tym zwycięski Jan III Sobieski. Wskazano mu
jedną ze zdobycznych chorągwi jako ową najważniejszą "chorągiew
Proroka". Zawiadomił o tym w sławnym liście do królowej Marysieńki,
ułożonym w namiotach wezyrskich: Wezyr tak uciekł od wszystkiego, że
ledwo na jednym koniu i w jednej sukni. Jam został jego sukcesorem, bo
po wielkiej części wszystkie mi się po nim dostały splendory (...) Mam
wszystkie znaki jego wezyrskie, które nad nim noszono, chorągiew
Mahometańską, którą mu dał cesarz jego na wojnę i którą dziś że jeszcze
przesłałem do Rzymu Ojcu Świętemu przez Talentego pocztą.
Tomasz
Talenti, Włoch, był jednym z sekretarzy królewskich. W podróży do Rzymu z
ową chorągwią towarzyszył mu Jan Denhoff, opat mogilski. Na uroczystej
audiencji Talenti wręczył papieżowi Innocentemu XI list królewski,
zaczynający się słowami Venimus, vidimus, Deus vicit (Przybyliśmy,
zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył), dalej zaś król pisał: Racz Ojcze Św.
przyjąć jako nowy dowód uszanowania mego wiadomość o przeważnym
zwycięstwie, którym Bóg Wszechmocny obdarzył chrześcijańskie rycerstwo.
Pozwoliły mi nieba w krótkim czasie zmieść ze szczętem 180 000 wojska
otomańskiego (w tym król przesadził, gdyż w tym czasie pod Wiedniem
wojska tureckiego nie było więcej niż 100 000 ludzi, przypis Z. Ż.),
zdobyć wielką chorągiew wezyra, wszystkie jego konie, namioty, broń,
ozdoby obozowe, wszystkie działa: słowem, po ośmiu godzinach
najzapalczywszej bitwy, zostawił w ręku naszych cały swój obóz,
rozciągający się więcej jak na milę (...) Sekretarz mój, Talenti, który
mieć będzie szczęście list ten oddać Waszej Świątobliwości, nieodstępny
był przy mnie w czasie krwawej tej bitwy, on o wszystkich onej
szczegółach dokładnie Świątobliwość Waszą uwiadomi. Z kolei opat Denhoff
swoją łacińską mowę do papieża zakończył tymi słowami: Wasza
Świątobliwość, najsławniejszego zwycięstwa tego zrobiłeś początek
modłami swymi do Boga i przysłanymi do obozu naszego pieniędzmi, a król
Jegomość to zwycięstwo z pomocą oręża polskiego odniósł, z narażeniem
krwi królewskiej. Przyjmij więc najwyższy kapłanie tego świata tę
wieczną stolicy apostolskiej ozdobę, którą Wasza Świątobliwość pobożnymi
westchnieniami do Nieba, a najjaśniejszy król mój zwycięskim orężem
pozyskaliście.
Relacja z
tej rzymskiej uroczystości została wraz z dokładnymi opisem chorągwi
opublikowana we włoskiej gazecie, a samą chorągiew zawieszono w bazylice
św. Jana na Lateranie, jednej z najbardziej szacownych świątyń
chrześcijaństwa. Na tej relacji oparł się Jakub Kazimierz Rubinkowski w
dziele panegirycznym pt. "Janina zwycięskich tryumfów, poświęconym
królowi Sobieskiemu"wydanym w Poznaniu w roku 1739. Rubinkowski, według
zwięzłego ujęcia jego monografisty Kazimierza Maliszewskiego, był
szlachcicem herbu Topór, a jednocześnie zamożnym mieszczaninem
toruńskim, żarliwym orędownikiem polskości i katolicyzmu Torunia, a
przede wszystkim niezwykłym barokowym erudytą. W Janinie zamieścił on
drzeworytniczą reprodukcję owej "chorągwi Mahometa", z niezbyt wiernymi
arabskimi inskrypcjami.
Po
przeszło stu latach wiadomości te powtórzyli wybitni badacze polskich
pamiątek narodowych - Aleksander Przezdziecki i Edward Rastawiecki w
monumentalnym wydawnictwie "Wzory sztuki średniowiecznej i z epoki
Odrodzenia po koniec wieku VII w dawnej Polsce" (seria II,
Warszawa-Paryż 1858), załączając tym razem chromolitograficzną
reprodukcję barwną tego zabytku. Według ich opisu chorągiew miała 357,2
cm długości i 238,1 cm szerokości, uszyta była z jedwabiu karmazynowego w
tle i zielonego w bordiurze, z wielkimi napisami tkanymi złotą nicią,
zawierającymi kanon islamu: Nie ma bóstwa oprócz Boga. Mahomet jest
wysłannikiem Boga. Ponadto wypisany był początek sury "Zwycięstwo" oraz
imiona Allacha, Mahometa, Abu Bekra i Omara. Na końcu pola karmazynowego
widniały dwie gwiazdy ośmioramienne i półksiężyc. Pomiędzy głównym
polem a zieloną bordiurą znajdował się żółtawy pas bordiury wewnętrznej
ozdobiony srebrnymi kwiatami róży. Nad drzewcem - według informacji
Rubinkowskiego - znajdowała się gałka duża grubo pozłocona, u której
szyi dwa kółka ze sznurami jedwabnymi złotem przerobionymi dla defensji
od wiatru; jeden z tych sznurów był w batalii ustrzelony.
Sobieski
zdobył pod Wiedniem, a następnie w bitwie pod Parkanami (9 października
1683 r.) w sumie kilkadziesiąt większych i mniejszych chorągwi. Tę
wysłaną do Rzymu uważał za najważniejszą, choć zapewne szybko, z ust
wywiadowców, działających także w Stambule, dowiedział się, że
"sandżak-szerif" powrócił do skarbca sułtańskiego. Kiedy włoski malarz
Marcin Altomonte w roku 1694 na zlecenie króla i pod jego okiem malował
ogromny obraz Odsieczy Wiednia dla fary w Żółkwi, ukazał w tle
uchodzącego z namiotów Kara Mustafę, a przed nim jeźdźca unoszącego
zieloną chorągiew Proroka "sandżak-szerif".
Król wielką chorągiew wziętą pod Parkanami ofiarował jako wotum do kościoła Najświętszej Panny Marii w Loreto, do której miał szczególne nabożeństwo. Obdarował chorągwiami swoich austriackich i niemieckich towarzyszy zwycięstwa, ale część trofeów chorągwianych i buńczuków przywiózł do kraju. Szczęśliwie, w tej chwili na Zamku Królewskim na Wawelu znajduje się pięć chorągwi osmańskich zdobytych w kampanii roku 1683, w tym wspomniana chorągiew loretańska, do kraju przywieziona przez gen. Jana Henryka Dąbrowskiego.
Niestety,
"chorągiew Proroka", posłana przez króla do Rzymu i ofiarowana
papieżowi Innocentemu XI, zaginęła. Na próżno poszukiwał jej w Rzymie
autor tych słów, przygotowujący dysertację na temat tureckich chorągwi, w
roku 1959 i następnych latach. Władze kościelne nie udzielają w tym
względzie żadnych wyjaśnień. W roku 1999, z okazji wystawy zabytków
tureckich ze zbiorów polskich, urządzonej w Stambule, poszukiwania
objęły też muzea tamtejsze, gdyż wiadomo było, że (anty)papież Paweł VI w roku
1965 przekazał Turcji niektóre trofea wojenne, w tym wielką chorągiew
okrętową zdobytą w bitwie pod Lepanto w roku 1571. Koledzy tureccy
twierdzą jednak, że nie ma w ich zbiorach poszukiwanej chorągwi spod
Wiednia.
Strata
jest tym boleśniejsza, że w Galerii Obrazów Muzeów Watykańskich zwraca
uwagę ogromny obraz Jana Matejki Sobieski pod Wiedniem, namalowany w
dwieście lat po bitwie, w 1883 r., ofiarowany papieżowi Leonowi XIII.
Scena dotyczy właśnie przekazania do Rzymu chorągwi i listu do papieża.
Matejko, zgodnie ze swoją ideologią artystyczną, nie licząc się z
realiami wydarzenia, dał syntetyczny obraz zwycięstwa z przedstawieniem
wszystkich protagonistów zarówno strony polskiej, jak i
austriacko-niemieckiej. Na niebie rozpięty jest łuk tęczy symbolizującej
pokój i przyjaźń. Król na wspaniałym bachmacie, z buławą w ręku, podaje
swój list opatowi Denhoffowi, a husarz w karacenie rozwija pod nogami
królewskimi ową "chorągiew Proroka", która pojedzie do Rzymu. Nie
posłużył się jednak Matejko wizerunkiem znanym z książki Rubinkowskiego i
ze Wzorów sztuki..., konstruując sztandar o wzorach renesansowych, nie
zaś tureckich.
Warto przypomnieć, że obraz namalowany w Sukiennicach miał być darem polskiego społeczeństwa dla Muzeum Narodowego w Krakowie. W ostatniej niemal chwili artysta, często kapryśny, zmienił zamiar i postanowił zawieźć obraz do Rzymu. Dzieło zostało uroczyście przekazane papieżowi dnia 16 grudnia 1883 r. przez samego Matejkę i delegację polską pod przewodnictwem hr. Stanisława Tarnowskiego.
Sobieski
pod Wiedniem chociaż źle oceniony przez krytyków sztuki cieszy się
znacznym zainteresowaniem zwiedzających, zwłaszcza Niemców, jako że
Odsiecz była równocześnie niemieckim zwycięstwem. Przewodnicy nie
akcentują wszakże faktu, że to właśnie "chorągiew Proroka" jest
przedmiotowym bohaterem obrazu.
Za: http://nimoz.pl/pl/wydawnictwa/wydawnictwa-nimoz/cenne-bezcenne-utracone-1/cenne-bezcenne-utracone-archiwum/2000/nr-12000/gdzie-sie-podziala-choragiew-proroka
OD REDAKCJI: Islamiści osłabieni utratą swojego mistycznego sztandaru "Proroka" stracili impet swej ekspansji. Dopiero po oddaniu im przez antypapieża Pawła VI w 1965 roku wszystkich ważnych dla nich sztandarów w tym według pewnych ustaleń sztandaru "sandżak-szerif" (który nie został uratowany przez uciekających islamistów po bitwie pod Wiedniem a za jego utratę Kara Mustafa został skazany na śmierć), nastąpiło odrodzenie "islamskiego ducha" i dalsza ekspansja na Europę czego punktem kulminacyjnym jest obecna tzw. imigracja islamistyczna, czyli zdobywanie terenu przez zasiedlanie go. Naszą odpowiedzią na działanie "synów Mahometa" BYŁO, JEST i POZOSTANIE zawołanie: DEUS VULT!
KTO CHCE POKOJU NIECH SZYKUJE SIĘ DO BOJU!
KTO CHCE POKOJU NIECH SZYKUJE SIĘ DO BOJU!