(...) Mija właśnie 80 lat od potępienia przez Ojca Świętego
Piusa XI antychrześcijańskiej ideologii narodowego socjalizmu.
Tryumfy święci dzisiaj
rozpowszechniany przez lewicową propagandę mit dwóch ostatnich papieży o
imieniu Pius, będących rzekomo „przyjaciółmi nazistów”. Niezależnie
jakie kłamstwa o papiestwie i Kościele dotarły do naszych uszu, człowiek
roztropny swoje sądy oprzeć winien na faktach, a nie na dywagacjach,
plotkach, kalumniach, czy (jak to ma miejsce ostatnio) memach. Historia
zaś nie pozostawia złudzeń. Papież Pius XI swoim autorytetem i przy
pomocy najwyższego rangą dokumentu – encykliki – potępił narodowy
socjalizm i ostrzegł świat przez rozkręcającą się w Niemczech falą
pogańskiej nienawiści. I to zanim którykolwiek polityczny lider, nawet z
liberalno-demokratycznego Zachodu, zdążył pomyśleć o Hitlerze jako
zagrożeniu. To tylko potwierdza, że Kościół obdarzony jest charyzmatem
rozpoznawania zagrożeń dla ludzkości i ostrzega przed nimi świat.
Czy wolno negocjować z nazistami?
Ktoś może zapytać: cóż to za wróg nazizmu z Piusa XI, skoro za jego pontyfikatu Stolica Apostolska i Berlin zawarły konkordat? W encyklice Mit brennender Sorge
na wątek ten uwagę zwraca – i to na początku – sam Ojciec Święty,
wyjaśniając nam okoliczności podpisania w roku 1933 umowy regulującej
stosunki między Watykanem (państwem formalnie powstałym 4 lata
wcześniej), a Niemcami.
„Gdy, Czcigodni Bracia, w lecie roku
1933, uwzględniając inicjatywę rządu Rzeszy, poleciliśmy wznowić
pertraktacje konkordatowe nawiązujące do długoletniego poprzedniego
projektu i ku zadowoleniu was wszystkich zakończyć je uroczystym
traktatem, kierowała Nami, jak tego wymaga Nasz obowiązek, troska o
wolność zbawczego posłannictwa Kościoła w Niemczech i o zbawienie dusz
mu powierzonych – równocześnie jednak wpłynęło na naszą decyzję szczere
pragnienie, by rzeczywiście przyczynić się do dalszego pokojowego
rozwoju i do dobra narodu niemieckiego.
Pomimo wielu poważnych wątpliwości
powzięliśmy jednak wtedy decyzję, by swej zgody nie odmówić. Chcieliśmy
wówczas, w miarę możliwości, zaoszczędzić Naszym synom i córkom w
Niemczech tarć i cierpień, których w ówczesnych stosunkach z całą
pewnością można by się było spodziewać. Chcieliśmy wówczas pokazać
czynem, ze szukając jedynie Chrystusa i tego, co do Chrystusa należy,
wyciągamy do wszystkich rękę do zgody, tak długo, dopóki ktoś jej nie
odtrąci” – pisał papież w encyklice datowanej na 14 marca roku 1937,
czyli Niedzielę Męki Pańskiej.
Pius XI. Papież, który przechytrzył Hitlera
Widzimy więc, że przyczyną podpisania
konkordatu była szczera nadzieja papieża na poprawę sytuacji katolików w
Rzeszy. Warto zwrócić również uwagę, że w roku 1933 społeczność
międzynarodowa nie wiedziała tego, co wiemy dzisiaj. Nasi przodkowie
oraz sam Ojciec Święty byli ubożsi o znajomość dziejów II Wojny
Światowej oraz dokonanych przez Niemców zbrodni. U progu sprawowania
przez Hitlera władzy kanclerskiej, w oparciu o dostępną wtedy wiedzę,
nie można było traktować jego ekipy jako przyszłych katów całych
narodów. Co więcej, jeszcze w roku 1934 – a więc mając pół roku więcej
na analizowanie poczynań Hitlera – na układ z Niemcami zdecydowała się
Rzeczpospolita Polska.
Nie można mieć pretensji do Ojca
Świętego i Kościoła za zawarcie z Niemcami konkordatu również dlatego,
że to właśnie Pius XI jako pierwszy światowy przywódca, w początku 1937
roku, swoją encykliką Mit brennender Sorge (Z palącą troską)
ostrzegał przez narodowym socjalizmem i piętnował władze Niemiec.
Tymczasem przedstawianym dzisiaj jako wzór walki z III Rzeszą liderom
zachodnich demokracji pojęcie grozy hitleryzmu zajęło jeszcze co
najmniej półtora roku, gdyż jesienią roku 1938 zgodzili się na rozbiór
Czechosłowacji licząc, że Sudety załatwią sprawę.
Reichskonkordat z roku 1933 był dla
Kościoła próbą zabezpieczenia katolików w Niemczech. Zaś z perspektywy
polityki Hitlera dokument trzeba odczytywać jako wyrafinowaną grę
obliczoną na ustabilizowanie sytuacji wewnętrznej i nie otwieranie
zawczasu frontów. Przyjmując taką perspektywę widzimy wyraźnie, że
niemiecki wódz w swojej próbie instrumentalnego wykorzystania wrogiego
mu katolicyzmu i bycia cwańszym od papieża poniósł sromotną klęskę. Pokazują to z resztą okoliczności odczytania w Niemczech Mit brennender Sorge.
Dokument podpisany 14 marca roku 1937 wybrzmiał w kościołach nad Renem
tydzień później, czyli w Niedzielę Palmową. Encyklika została wiernym
przedstawiona niespodziewanie i Kościół w ten sposób wyprzedził
działania policyjne zmierzające do jej przejęcia i zamknięcia ust
katolickim hierarchom.
Celne uderzenie w hitleryzm
W oparciu o całą dostępną Ojcu
Świętemu wiedzę, jaka spływała do niego od Kościoła w Niemczech oraz
jego przedstawicieli na miejscu, papież wydał na początku roku 1937 roku
encyklikę. Datowane na 14 marca Mit brennender Sorge, z
perspektywy katolickiego Magisterium, w tym nauki Kościoła o państwie,
wierze oraz o miłości bliźniego, krytykował coraz śmielsze poczynania
narodowych socjalistów.
Najbardziej oczywistym jest
krytykowanie przez papieża Piusa XI odchodzenia licznych grup
niemieckich elit politycznych od katolicyzmu, czy szerzej
chrześcijaństwa, na rzecz kultów pogańskich, co było jawnym łamaniem
przez nazistów I Przykazania Bożego: Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
„Kto idąc za wierzeniami
starogermańsko-przedchrześcijańskimi, na miejsce Boga osobowego stawia
różne nieosobowe fatum, ten przeczy mądrości Bożej i Opatrzności, która sięga potężnie od krańca do krańca i włada wszystkim z dobrocią,
i wszystko prowadzi ku dobremu. Taki człowiek nie może sobie rościć
prawa, by go zaliczać do wierzących w Boga” – czytamy w encyklice. Uwaga
ma oczywiście charakter ogólny i dotyczyć może nie tylko niemieckiego,
ale i każdego pogaństwa. Na tym jednak, rzecz jasna, papież nie
poprzestał i o wiele bardziej precyzyjny cios wymierzony w hitleryzm
Ojciec Święty zadał krytykując fundamenty hitlerowskiej ideologii,
ubóstwiającej niemieckie państwo i naród oraz rasę i jej wodza.
„Kto ponad skalę wartości ziemskie,
rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli
władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności,
które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce, i czyni z
nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje
się im bałwochwalczo, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony
i ustanowiony przez Boga – Człowieka i daleki jest od prawdziwej wiary w
Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze” – ostrzega
papież, przypominając, że „Bóg dał swe przykazania jako najwyższy
władca. Mają one znaczenie niezależnie od czasu i przestrzeni, kraju i
rasy. Jak Boże słońce wszystko oświeca, tak też prawo Jego nie uznaje
żadnych przywilejów i wyjątków. Rządzący i podwładni, ukoronowani i nie
noszący korony, bogaci i ubodzy w ten sam sposób podlegają Jego słowu”.
„Objawienie w znaczeniu chrześcijańskim oznacza słowo Boże wypowiedziane do ludzi. Używanie tego słowa na określenie podszeptów
krwi i rasy, dla wyrażenia promieniowania historii jakiegoś narodu,
wprowadza w każdym razie zamieszanie” – pisze Ojciec Święty dodając, że
głoszona przez narodowych socjalistów teoria o nieśmiertelności
rozumianej jako trwanie narodu, a nie jako nieśmiertelność czyli wieczne
istnienie ludzkiej duszy, to herezja.
Papież jednoznacznie skrytykował
również idee „kościoła narodowego” czy nawet pogańskiego kultu
etnicznego, przypominając, że prawdziwy Kościół jest tylko jeden:
„Kościół ustanowiony przez Zbawiciela jest jeden – ten sam dla
wszystkich narodów. Pod jego kopułą, otaczającą jak firmament całą
ziemię, jest miejsce i ziemia rodzinna dla wszystkich narodów i języków
(…). Kto burzy tę jedność i niepodzielność, ten zabiera Oblubienicy
Chrystusa jeden z diademów, nałożony przez samego Boga na jej skronie”.
„Jeżeli ludzie, którzy są nawet
zgodni w wierze w Chrystusa, nęcą nas mirażem narodowego kościoła
niemieckiego, to wiedzcie, że będzie on tylko zaprzeczeniem jednego
Kościoła Chrystusowego, wyraźna zdradą tej powszechnej misji
ewangelizacyjnej, którą może spełnić i do której może się dostosować
jedynie Kościół powszechny. Historia innych kościołów narodowych, ich
martwota duchowa, skrępowanie i ucisk władz świeckich wskazują na
beznadziejną bezpłodność, jakiej ulega z konieczności każda latorośl
oddzielająca się od żywego szczepu winnego Kościoła” – czytamy w innym
miejscu papieskiej encykliki.
Papież w obronie Żydów
W roku 1937 nikt nie wiedział
jeszcze, co Niemcy za kilka lat zrobią europejskim Żydom. Znana była
natomiast ich antysemicka retoryka, która w starozakonnych widziała
źródło wszystkich kłopotów Rzeszy. Z czasem jej radykalizm narastał. W
obliczu coraz wyraźniej rysującej się perspektywy skierowania ostrza
niemieckiej machiny państwowej przeciwko mozaistom, Ojciec Święty w
swojej encyklice wziął ich w opiekę przypominając o wadze Starego
Testamentu dla chrześcijan i roli Żydów w historii zbawienia.
Wierność Bogu vs Deutschland über alles
W encyklice papież podważa również
hitlerowskie tezy o nadrzędnej roli państwa i obowiązku wierności
administracji nawet za cenę wierności Kościołowi. Jednak nic, nawet
groźby prześladowań, nie usprawiedliwia zdrady wiary – przypomina Ojciec
Święty. Na wszelkie pokusy i podszepty narodowych socjalistów, by
odejść z Kościoła, katolik miał obowiązek odpowiedzieć ich autorom: „idź
precz szatanie!”. Bowiem „kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę
się i Ja wobec aniołów Bożych” – przypomina słowa Pana Jezusa w swojej
encyklice Pius XI. Głowa Kościoła wyjaśnia ponadto genezę prawa. Nie
jest prawem wszystko, co jest korzystne dla narodu, a to, co jest
moralne i etyczne, gdyż tylko rzeczy dobre prowadzą do faktycznego
rozwoju nacji.
Papież w encyklice broni ponadto
prawa rodziców do wychowania dzieci w wierze oraz wymaga, by obowiązkowe
państwowe stowarzyszenia młodzieży nie łamały kręgosłupów moralnych
katolików. Te zasady są z resztą nadal bardzo aktualne, szczególnie w
kontekście publicznej edukacji.
Mit Papieża-nazisty – spłodzony na Kremlu?
Pius XI zmarł 10 lutego roku 1939. Z
jednej strony nie doczekał końca wojny domowej w Hiszpanii, z drugiej
zaś Miłosierny Bóg pozwolił mu nie oglądać z ziemskiej perspektywy
tragizmu II Wojny Światowej. Nie sposób odnaleźć w jego życiu cienia
sympatii dla niemieckiego, totalitarnego i brunatnego socjalizmu. Mimo
tego współcześni atakują go za Reichskonkordat. Warto więc przy tym
odnieść się do jego następcy, papieża Piusa XII, który jako kard.
Eugenio Pacelli odpowiedzialny był za negocjacje z Niemcami.
To właśnie na Piusa XII spada
najczęściej krzywdzący tytuł papieża-nazisty, jednak będąc jeszcze
kardynałem Pacelli nie tylko negocjował podpisanie z III Rzeszą
konkordatu, ale także brał udział w pracach nad krytykującą narodowy
socjalizm encykliką Mit brennender Sorge. Ponadto Sługa Boży
swoją postawą w trakcie II Wojny Światowej dał dowód bezkompromisowej
walki z krwawymi i bezbożnymi systemami, a po ataku Niemiec na Polskę
papież wydał encyklikę Summi pontificatus. Potępił w niej
hitlerowski i bolszewicki totalitaryzm oraz napaść na Rzeczpospolitą.
Niestety, tym razem tekstu nie udało się odczytać nad Renem, jednak
niemiecki ambasador przy Stolicy Apostolskiej nazwał dokument
„bezpośrednim atakiem na Trzecią Rzeszę”. W kolejnych latach
wielokrotnie swoją postawą udowadniał, że nie akceptuje działań reżimów
oraz czynem i słowem zachęcał do miłości bliźniego, także poprzez
aktywne dążenia do ratowania Żydów. Głowę Kościoła docenił Instytut Yad
Vashem, w którym wiele drzew – symboli życia – poświęconych jest właśnie
Piusowi XII.
Za życia Piusa XII nikt nawet nie
pomyślał, że można by go nazywać sympatykiem niemieckiego narodowego
socjalizmu. Głosy takie zaczęły być powtarzane dopiero po roku 1963, gdy
Rolf Hochhuth wystawił swoją sztukę pt. Namiestnik. Tragedia chrześcijańska.
Autor w pośredni sposób zarzucił Ojcu Świętemu obojętność, jeśli nie
sprzyjanie hitleryzmowi, jednak obecnie to pod adresem niemieckiego
dramaturga wysuwane są oskarżenia o… współpracę z sowieckim wywiadem.
Czyżby więc klucz do wyjaśnienia genezy fałszywych tez o papieżach sprzyjających Hitlerowi znajdował się na Kremlu?
Michał Wałach